29 maja 2013

Waldemar Łazuga, Kalkulować... Polacy na szczytach c.k. monarchii.


Nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka dość niedawno ukazała się książka Kalkulować…. Polacy na szczytach c.k. monarchii, autorstwa profesora Waldemara Łazugi, który jest znawcą dziejów Polski i powszechnych XIX i XX wieku. Motywem przewodnim jest w niej historia karier politycznych Polaków pod austriackim zaborem. Autor skupił się na przedstawieniu postaci, które wywarły wpływ na politykę prowadzoną przez Cesarstwo Austro-Węgier i przede wszystkim starali się o usprawnienie planów polityki galicyjskiej. Chodzi tu głównie o Agenora Gołuchowskiego starszego (arystokrata), Juliana Dunajewskiego (profesor ze szlacheckim herbem) i Michała Bobrzyńskiego (mieszczanin, który odmówił przyjęcie szlachectwa), którzy byli konserwatystami, ale również i przez pewien okres czasu austriackimi ministrami.


Waldemar Łazuga przedstawia klimaty panujące na arenie politycznej Cesarstwa. Pisze o austriackiej administracji, podkreślając, że 1870 roku urzędników w monarchii było 80 tysięcy, w 1880 – 100 tysięcy, a w 1910 – ponad 400 tysięcy[1]. W owej administracji nie zmieniało się kilka czynników: portret cesarza na ścianie, okrągła pieczęć na biurku, tomy różnych regulaminów przechowywanych w szafach, mundur, zarost a la Franciszek Józef i miny pełne skupienia i powagi[2]. Monarchia obejmowała 11 narodowości, 17 krajów koronnych, miała 20 ciał ustawodawczych, 27 partii oraz „niezliczoną ilość światopoglądów”[3]. W monarchii nie uznawano tytułów arystokratycznych, ale nie można było też szerzyć tendencji antysemickich, a podburzanie przeciw innym narodowościom groziło karą więzienia do sześciu miesięcy[4]. O szlachcie polskiej miano nie najlepsze mniemanie, a tej z kolei nie pasowały rygorystyczne urzędnicze rygory. 


A mimo to niektórzy z Polaków zrobili polityczne kariery. Agenor Gołuchowski (zm. 1875) był trzykrotnie namiestnikiem Galicji w latach: 1850-1859, 1866-1868 i 1871-1875 oraz ministrem stanu, któremu powierzono dodatkowo resort wyznań i oświaty. To jemu Lwów zawdzięcza między innymi wyższą szkołę realną, szkołę handlową i przemysłową, gimnazjum polskie, szkołę ogrodniczą z ogrodem botanicznym, szkoły w Brodach, Tarnopolu, Samborze, Stanisławowie, przywrócenie w Galicji wykładów w języku polskim,  Był fundatorem stypendiów, wspierał Zakład Narodowy im. Ossolińskich, budował drogi, mosty, kanały, planował regulacje rzek. Inną osobistością świata polityki był Alfred Potocki, który został premierem, i mimo, że na wstępie oświadczył, że będzie prowadził politykę austriacką, a nie polską, to i tak sprzyjał polonizacji Galicji. Z kolei Julian Dunajewski (zm. 1907) pełniąc funkcję ministra skarbu, skutecznie walczył z zadłużeniem, decydował o podatkach, cłach, dochodach, wydatkach, długach i finansach państwa. Gdy w 1881 roku deficyt budżetowy wynosił 37,4 miliona złr, to rok 1888 był ostatnim już rokiem deficytu[5]. Z kolei Michał Bobrzyński (zm. 1935) był wiceprzewodniczącym Rady Szkolnej, Krajowej, a potem namiestnikiem Galicji w latach 1908-1913, a w latach 1917-1918 ministrem do spraw Galicji.  Obok tego czytelnik bliżej pozna postać Franciszka Smolki, hr. Dzieduszyckiego, Karola Lanckorońskiego, Stanisława Badeniego i innych. Właściwie nazwisk jest tu sporo. 


Książka została podzielona na sześć rozdziałów, w których odnajdziemy jeszcze podrozdziały. Autor oparł się na bardzo bogatym materiale źródłoznawczym oraz licznych opracowaniach, o czym można zresztą dowiedzieć się zaglądając na koniec książki do spisu bibliograficznego. Waldemar Łazuga wykorzystał bogaty zasób materiałów pamiętnikarskich, wspomnieniowych, fragmentów z prasy, dzienników, dokumentów archiwalnych. Co bardzo mi się podobało, Autor niejednokrotnie w tekście przytacza owe źródła.  Profesor skupia się głównie na życiu politycznym wymienionych osób, acz warto podkreślić, że w książce mamy układ chronologiczny: od rozbioru do I wojny światowej. Mowa jest o wyborach, zmianach następujących w rządzie, w których czasami można się pogubić, Kole Polskim, zakulisowych rozgrywkach czy zwykłych sejmowych awanturach.  Innymi słowy - mnóstwo faktografii. Autor operuje dość przystępnym i żywym językiem, ale niestety wydaje mi się, że natłok imion, nazwisk, dat, może niektórych mniej cierpliwych czytelników nieco znużyć. W książce odnaleźć można także aneksy dotyczące premierów, ministrów i gabinetów austriackich oraz indeks. Do tekstu dołączono również wklejki z kolorowymi ilustracjami, które niewątpliwie wpływają na całościowy odbiór szaty graficznej. Książka jak najbardziej zasługuje na zainteresowanie czytelnika.

[1] W.Łazuga, Kalkulować… Polacy na szczytach c.k. monarchii, Poznań 2013, s. 37. 
[2] Tamże, s. 40. 
[3] Tamże, s. 38. 
[4] Tamże, s. 43. 
[5] Tamże, s. 137.
 

Waldemar Łazuga, Kalkulować... Polacy na szczytach c.k. monarchii, Wydawnictwo Zysk i S-ka, marzec 2013, oprawa twarda z obwolutą, stron 460 + 48 (wklejki zdjęcia kolorowe).

*zdjęcia własne

27 maja 2013

Christopher Allmand, Wojna stuletnia. Konflikt i społeczeństwo.


Christopher Allmand, emerytowany profesor historii średniowiecza na Uniwersytecie w Liverpoolu, napisał Wojnę stuletnią głównie z myślą o studentach. Mimo to, moim zdaniem każdy zainteresowany czytelnik tym okresem w historii powinien powyższą pozycje przeczytać. Allmand w sposób jasny, klarowny, ale z pewnością również i dokładny, przeanalizował wojnę stuletnią oraz pokazał w jaki sposób wojna może wpływać na pewne zjawiska i przemiany w społeczeństwie europejskim. Autor podjął próbę zestawienia ze sobą i porównania wpływu wojny na rozwój sytuacji we Francji i w Anglii.
Mimo kilku rozdziałów, w książce można wyróżnić dwie zasadnicze części. W pierwszej autor w sumienny acz suchy sposób przedstawia fakty, przyczyny i przebieg wojny stuletniej. Natomiast w drugiej części, znacznie szerszej, analizuje postawy wobec wojny, sposób prowadzenia wojny, wpływ wojny na zmiany społeczne i wykształcenie się poczucia odrębności narodowej. Ostatni rozdział poświęcony został ówczesnemu piśmiennictwu i sposobach relacjonowania tego samego zdarzenia, rozprawach o sztuce wojennej czy ujęcia spraw wojny w poezji.
Osobiście bardziej zainteresowała mnie owa druga część książki, w której Christopher Allmand niejednokrotnie przywołuje średniowieczną literaturę i stanowiska badaczy zajmujących się omawianym okresem w historii. Autor szeroko analizuje poglądy na temat samej wojny. Wyróżnia między innymi wojnę słuszną, w której chodziło o obronę suwerenności i historycznych praw do danego terytorium oraz o wymierzenie odpowiedniej kary na niesubordynacje i nielojalność wasala. Wojna dawała również średniowiecznemu rycerstwu poczucie misji i uzasadniała jego istnienie oraz podkreślała jego uprzywilejowana pozycję. Wobec tego śmierć na polu bitwy w walce za słuszną sprawę, najlepiej w obecności króla, który dowodził armią, była najwyższym zaszczytem dla rycerza. Autor przedstawia również cele wojny o naturze militarnej, kreśli skład armii z epoki średniowiecza, stosowaną broń, rozwój techniki wojskowej, rolę arystokracji i szlachty w organizowaniu służby wojskowej, jakość dowodzenia, rolę najemników, sposób budowy fortyfikacji. Omawia także cele wojny morskiej, działania wojenne na morzu, role portów i siły morskie. Allmand przedstawia również proces werbowania armii, jej zaopatrzenie, pobierany przez żołnierzy żołd, rodzaje opodatkowania społeczeństwa. Autor kreśli również zmiany, jakie następowały na przestrzeni lat w gospodarce i społeczeństwie Anglii i Francji, rozbudzenie świadomości narodowej, kult monarchii.
Książka napisana jest przystępnym językiem, a jej treść zrozumiała dla laika tematu. Czytelnik odnajdzie w pozycji wykaz map, drzewo genealogiczne dotyczące następstwa tronu we Francji w XIV i XV wieku, indeks, spis wybranych pozycji bibliograficznych oraz literaturę wybranych dzieł polskich autorów. Poza mapami nie ma jednak bazy ikonograficznej. Szkoda.


Christopher Allmand, Wojna stuletnia. Konflikt i społeczeństwo, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, wydanie 2012, przeklad: Tomasz Tesznar, Seria: Historiai, oprawa miękka, stron 316.

24 maja 2013

Alice Munro, Drogie życie.


Drogie życie to zbiór najnowszych opowiadań kanadyjskiej pisarki Alice Munro, który może zachwycić niejednego czytelnika. Autorka jak mało, kto świetnie potrafi opisać uczucia, które targają bohaterami, a przede wszystkim uchwycić pewne szczególne momenty z ich życia. Alice Munro kreśli postacie, które w swoim życiu właściwie niczego wielkiego nie osiągnęły, acz targane są niekiedy wielkimi namiętnościami, potrafią zdradzać, nie uznawać związków małżeńskich, uciekać przed problemami, oszukiwać, znosić katusze wyobcowania, ułomności, choroby i cierpienia. 
 
W tomie znalazło się czternaście opowiadań, z których cztery ostatnie – Oko, Noc, Głosy, Drogie życie - mają zabarwienie autobiograficzne. To w nich pisarka wspomina swój dom Wingham, rodziców i czasy swojej młodości. Owe krótkie formy potrafią poruszyć czytelnika, zmusić go do zatrzymania się i refleksji. Czas jest rozparcelowany, bowiem akcja rozgrywa się w latach II wojny światowej, latach 50., 60. , 70. Często też mamy zastosowanie metodę retrospekcji. Mamy w tym wszystkim duże przeskoki czasu: od młodości do starości. Czytelnik zapuszcza się w mniej znane acz precyzyjnie opisane przez Autorkę, kanadyjskie rejony wsi i miasteczek, ale jednocześnie niekiedy ma możliwość wraz z bohaterami uciec z prowincji do Toronto. W przemieszczaniu się naszym bohaterom pomagają pociągi. Greta z opowiadania Dotrzeć do Japonii wraz z małą córeczką spędza w nim kilka dni w drodze do Toronto; młoda nauczycielka przybywa tym środkiem komunikacji do ośrodka dla chorych na gruźlicę w opowiadaniu Amundsen; Jackson z kolei nie wysiada na stacji, lecz wyskakuje z niego podczas jazdy w opowiadaniu Pociąg.  W niektórych opowiadaniach – Dotrzeć do Japonii, Żwir, Corrie - przejawia się motyw małżeńskiej niewierności i zdrady. Dostrzec w nich można także krętactwo, oszustwo i wykorzystanie drugiego człowieka do własnych celów – Corrie.  Bohaterowie zmagają się z własnymi ułomnościami – Duma, Nieopodal jeziora; chorobą najbliższych – Wyjechać z Maverley; powzięciem odważnych decyzji i porzuceniem przyjętych konwenansów – tak jak robi to Lea z Wyjechać z Maverley czy ciotka Down z Domowego zacisza.

Język jest prosty, pozbawiony patosu, choć sposób opowiadań jest urozmaicony poprzez zastosowanie różnych narracji: pierwszoosobowych bądź trzecioosobowych oraz odmiennego czasu: teraźniejszego bądź najczęściej użytego przeszłego. W niektórych opowiadaniach historię przedstawia osoba starsza, ale z perspektywy niewinnego dziecka. Tak dzieje się w tekście Żwir, który ze względu na tragiczny wydźwięk, na długo utkwi w pamięci czytelnika. Z kolei opowiadanie zatytułowane Duma pisane jest z perspektywy mężczyzny. Wydarzenia opisywane w opowiadaniach nie są doprowadzone do końca, urywają się, czytelnik nie wie, więc jaki będzie dalszy los ich bohaterów i to, co zamierzali, planowali rzeczywiście się powiedzie. Droga życia bohaterów jest pokręcona, niedokończona, urywana, bez spektakularnych zwrotów akcji.  Opowiadania są zbudowane, więc na zasadzie niedopowiedzeń, choć z drugiej strony są precyzyjnie skonstruowane, można powiedzieć, że tasują uczuciami.

Alice Munro zgrabnie pokazuje dzieciństwo, młodość i starość swoich bohaterów. Szczególnie skupia się na kobiecych portretach: ich sile, dokonywanym wyborom, które nie zawsze należą do tych dobrych, odwadze, skrywanym marzeniom i namiętnościom oraz samotności. To krótka forma z najwyższej półki.
 


Alice Munro, Drogie życie, Wydawnictwo Literackie, maj 2013, przekład Agnieszka Kuc, oryginalny tytuł: Dear Life, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 412.

21 maja 2013

Rosanna Ley, Dom na Sycylii.

Szczerze pisząc w natłoku powieści nawiązujących do Toskanii, włoskich przepisów, wątków związanych z rozpoczęciem nowego życia, miłości i odnalezienia siebie, dość sceptycznie zabrałam się za czytanie książki Rosanny Ley. Ostatnio zresztą unikałam tego typu powieści, ale w tytule pojawiła się Sycylia. O, myślę, tego jeszcze nie było. Wszystko inne, co wskazałam na początku jest i w tej powieści, ale podane z gracją, polotem i co najważniejsze z pomysłem. Owe dość wysublimowane połączenie powyższych składników spowodowało, że nawet nie zauważyłam jak przeczytałam ponad 550 stron. Dołączył do tego jeszcze dość dobry styl, w jakim książka została napisana i to, że Autorka potrafiła stworzyć interesującą fabułę. Poza tym, co tu wiele pisać, bohaterka książki jest właściwie w moim wieku, więc książka tym bardziej mi się podobała.
 
Tess Angels jest bowiem przed czterdziestką. Jak wywnioskowałam to kobieta ładna, zadbana, której życie za bardzo nie rozpieszczało. W młodym wieku poznała Dawida i dość szybko okazało się, że spodziewa się dziecka. Niestety wybranek wcale nie był na to gotowy i zwiał do Australii nie martwiąc się ani o przyszłą matkę, ani o dziecko, które miało się narodzić. Tess znalazła wówczas oparcie w swoich rodzicach Sycylijki Flavii i Lenny’ego. Gdy poznajemy Tess, jej córka poszukująca własnego "ja" Ginny ma osiemnaście lat, a rodzice są już zaawansowani wiekiem. Życie uczuciowe Tess jest nieźle porypane, acz sama kobieta świadoma jest, że nie tego oczekuje. Można powiedzieć, monotonia, tyle, że jest tak do chwili, gdy okazuje się, że jakiś Anglik mieszkający na Sycylii zapisał w testamencie swój dom właśnie Tess, ale pod warunkiem, że pojedzie osobiście go obejrzeć. Kobieta nie za wiele dowiaduje się od matki, która nie dość, że nie opowiadała córce o Sycylii i jej mieszkańcach, nie nauczyła włoskiego, to jeszcze od przyjazdu do Anglii nie odwiedziła rodzinnych stron. Tess odwiedza oczywiście Sycylię, poznaje dawną przyjaciółkę matki, mieszkańców Cetari i co najważniejsze dwóch mężczyzn nienawidzących siebie: Giovanniego i Tonino, będących przedstawicielami zwaśnionych rodów.

Sycylijskie historie kryją nie jedną tajemnicę zwaśnionych rodów. Sycylijczyk, uparty, zacięty, ponury to nie jest też przeciętny mężczyzna, a kobieta ma tam od wieków wyznaczoną rolę. Tess chcąc czy niechęcąc powoli odkrywa miejscowe sekrety, a przy okazji dowiaduje się nieco więcej o przeszłości mammy. Z drugiej strony w Anglii, Flavia postanawia spisać swoją sycylijską historię, właśnie dla córki. No i mamy jeszcze problemy nastoletniej Ginny i przyczyny wyborów dokonywanych przez samą Tess. Można więc także napisać, że jest to historia o trzech pokoleniach kobiet.

Dom na Sycylii to niemal wymarzona lektura na nadchodzące lato. Pociąga sycylijskimi zapachami, winem, kawą, pięknymi krajobrazami, turkusowymi kolorami Morza Śródziemnego, wszystkim tym, co składa się na magiczne miejsce, ale przede wszystkim tajemnicami i miłością.
 


Rosanna Ley, Dom na Sycylii, Wydawnictwo Literackie, maj 2013, tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 560.