30 czerwca 2013

Aldona Cholewianka - Kruszyńska, Pani Alfredowa. Maria z Sanguszków Potocka z Łańcuta.

Aldona Cholewianka – Kruszyńska (historyk sztuki, związana z Muzeum – Zamkiem w Łańcucie) napisała wspaniałą, moim zdaniem opowieść o Marii z książąt Sanguszków Alfredowej Potockiej z Łańcuta (1830-1903).  Kim była ta kobieta, którą szanowano i czuło się wobec niej respekt. Była wnuczką ks. Eustachego Sanguszki i Klementyny z Czartoryskich, a córką ks. Romana Sanguszko i Natalii – córki Aleksandra Potockiego z Wilanowa i Anny z Tyszkiewiczów. Opowieść o związku jej rodziców to niemal scenariusz na film. Piękna, eteryczna i milczącą Natalię pokochał ks. Roman ze wzajemnością, mimo, że było to małżeństwo jak to się zdarzało w wyższych sferach, kojarzone. Niestety, szczęście młodych nie trwało długo, bowiem po narodzeniu córki Marii, choroba przyszła nagle i trwała zaledwie cztery dni. Natalia zmarła w ramionach księcia 17 listopada 1830 roku, a rozpacz księcia była ogromna. Gdy dowiedział się o wybuchu powstania, chcąc znaleźć ukojenie od bólu i rozpaczy, przystąpił do niego. 19 czerwca 1831 roku złapany został przez Moskali, a wyrok skazywał księcia Romana na osiedlenie się na Syberii, konfiskatę majątku i utratę szlachectwa. Dodano również rozkaz, że Sanguszko na Sybir ma udać się pieszo, przykuty kajdanami do żelaznego drąga. Dopiero w 1845 roku książę Roman został uwolniony i mógł wrócić do rodzinnego majątku, acz wkrótce po powrocie utracił słuch.


To w Sławucie wychowaniem Marii zajęli się jej dziadkowie. W wieku dwudziestu lat, w 1851 roku, wyszła za mąż za starszego o trzynaście lat kuzyna Alfreda Potockiego, II ordynata Łańcuta. Miała z nim czwórkę dzieci: Romana, Julię, Klementynę i Józefa. Jej najstarszy syn, przystojny Roman, który sprawiał najwięcej problemów, przeżył niemal podobną historię miłosną do swojego imiennika dziadka. Gdy skończył trzydzieści lat zaręczył się z młodszą od siebie o trzynaście lat daleką kuzynką Izabelą Potocką. Małżeństwo było koligacone, acz młodzi zakochali się w sobie. Izabela była piękna, ale i bardzo chorowita. Zmarła cztery miesiące po ślubie w marcu 1883 roku, mając zaledwie 19 lat. Dwa lata później Roman poślubił Elżbietę z Radziwiłłów, acz za drugą synową Maria nie przepadała. W dodatku po śmierci Alfreda w Paryżu, została bardzo źle potraktowana przez Romanów w Łańcucie. W związku z tym Pani Alfredowa przebywała głównie we Lwowie i latem w posiadłości młodszego syna Józefa i jego rodziny – Antoninach. 

Alfred Józef i Maria Klementyna z Sanguszków Potoccy

Autorka książki zaznacza, że we wspomnieniach dwóch pamiętnikarzy, Pani Alfredowa była widziana inaczej. Kazimierz Chłędowski nie zawarł ani jednej pochlebnej opinii o Marii Potockiej, uważając ją za kobietę złą, przebiegłą, kłamliwą i dumną. Z kolei Rosco – Bogdanowicz wyraża się o niej pochlebnie i pisze o pozytywnych jej cechach. Faktem jest, że małżeństwo z Alfredem Potockim, politykiem, premierem Austro – Węgier, namiestnikiem Galicji, uczyniło z Marii niejako najważniejszą damą. Miała niebagatelny wpływ na środowisko, organizowała bale, zapraszała na salony, choć nie tolerowała niesubordynacji i uchybianie obyczajom. Miała cięty język, była uparta, ale przy tym zjednywała sobie ludzi i nikt nie potrafił odmówić jej prośbom. Gdy zawarła małżeństwo z Alfredem i wpadła w wir towarzyskiego świata, odsunęła się jeszcze bardziej od starego ojca ks. Romana Sanguszki, a ten znosił to z bólem.
Roman Potocki i pierwsza żona Izabela
Opowieść Aldony Cholewianki – Kruszyńskiej przenosi czytelnika do XIX wieku i świata arystokracji. Autorka znakomicie zarysowała tło historyczne i obyczajowe epoki. Zaznajamia czytelnika z panującymi konwenansami, przyjętymi normami, życiem codziennym, a nade wszystko przybliża życie nie tylko Marii Potockiej, ale również jej najbliższych. Książkę czyta się niemal jak powieść, a to przecież biografia poparta źródłami historycznymi. Warto zaznaczyć, że do pozycji dołączony został spis literatury. Autorka zaznacza również, co przetrwało z tamtego świata. Niestety nie ma już Antonin i Sławuty. Pozostał Łańcut.



Aldona Cholewianka - Kruszyńska, Pani Alfredowa. Maria z Sanguszków Potocka z Łańcuta, wydawnictwo Twój Styl, wydanie 1998, okładka twarda, stron 116 + ilustracje. 


28 czerwca 2013

Obecność. Wspomnienia o Czesławie Miłoszu.

Nie tak dawno ukazała się księga wspomnieniowa poświęcona Czesławowi Miłoszowi. Mogłoby się wydawać jeszcze nie tak dawno, że po monumentalnej biografii autorstwa Andrzeja Franaszka nic już więcej nie można dodać o Miłoszu, o jego życiu i twórczości. Tyle, że tkwiłam w tym błędzie do tej pory. Obecność to, bowiem książka, która znakomicie wpisuje się w uzupełnienie wyżej wspomnianej biografii, a sama w sobie jest cenna i zgrabnie opracowana przez Annę Romaniuk. Autorka, aby jeszcze bardziej przybliżyć czytelnikom postać Czesława Miłosza oddala głos ponad siedemdziesięciu osobom, którzy go znali, byli jego przyjaciółmi bliższymi lub dalszymi, zetknęli się z jego twórczością, spotkali go gdzieś w Polsce, we Francji, w Ameryce. Znaleźli się wśród nich między innymi Wisława Szymborska, Jerzy Giedroyć, Jerzy Illg, Gustaw Herling - Grudziński, Adam Zagajewski,  ks. Adam Boniecki, Anna Dymna, Krzysztof Zanussi, Julia Hartwig, Katarzyna Herbert, Stefan Chwin, Ryszard Krynicki. Wspominają go wydawcy, sekretarki, reżyserzy, lekarze, tłumacze, pisarze i żony pisarzy, pielęgniarki, przyjaciele oraz rodzina: młodszy brat Andrzej Miłosz, syn Antoni Miłosz, bratowa Grażyna Strumiłło-Miłoszowa i wnuczka Erin Gilbert.

Przede wszystkim są to wspomnienia pozytywne, urastające czasami do rangi świętości obcowania z poetą i niepozbawione chełpliwości i chwalipięctwa z zawartej znajomości. Miłosz traktowany jest tu często jako ten, który stoi na piedestale. Mamy, więc do czynienia z peanami, zachwytami zwłaszcza w opinii badaczy literatury. Przyjaciele – artyści, opowiadają o Miłoszu z przymrużeniem oka i z dystansem. O tym jak Miłosz lubił biesiadować, pić i jakie były z jego udziałem zabawne anegdotki. Zupełnie w innym aspekcie należy również osadzić wspomnienia najbliższych posty, czyli rodziny i tych, którzy towarzyszyli mu w codziennych zmaganiach. To z nich wyłania się obraz Miłosza, jako normalnego zupełnie człowieka z poczuciem humoru, ale też niepozbawionego wad.

Wspomnienia wszystkich składają się na opowieść tych, którzy pamiętają lata dziecięce, młodość, dojrzałość i starość Czesława Miłosza. Czytelnik ma podróży nie tylko w czasie, ale i przestrzeni geograficznej: Szetejny, Wilno, Paryż, Kraków, Warszawa, Waszyngton, Berkeley. Jak pisze Anna Romaniuk we wstępie to książka o spotkaniach z Miłoszem.

Zawarte w tomie teksty zostały za zgodą Autorów przedrukowane z gazet lub zredagowane na podstawie nagranych rozmów przez Annę Romaniuk. Każdy tekst poprzedzony został krotką notka biograficzną o osobie, która wspomina Miłosza. Na końcu każdego z nich znajdują się obszerne przypisy objaśniające czytelnikowi osoby, o których jest mowa. Czyni to wspomnienia bardziej przejrzystymi i czytelnymi.

Tylu ilu ludzi, tyle wspomnień. Każdy zapamiętuje, co innego, bowiem dla każdego, co innego było ważny. Dlatego tez rzeczywiście można napisać, że Obecność jest książką wielogłosową, w której rysuje się wielokrotny – jak określił to Andrzej Franaszek - portret Czesława Miłosza.



Obecność. Wspomnienia o Czesławie Miłoszu, wybór, redakcja i opracowanie Anna Romaniuk, Dom Wydawniczy PWN, wydanie 2013, seria: Twarze, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 704.


25 czerwca 2013

Edward Raczyński, Pani Róża z domu Potocka, synowa Zygmunta Krasińskiego, potem Edwardowa Raczyńska.

O Róży z Potockich primo voto Krasińskiej secundo voto Raczyńskiej (1849 - 1937) opowiada jej syn Edward Raczyński (1891 -1993). Nie czyni jednak tego w sposób zadowalający czytelnika. Stworzony został bowiem wizerunek matki, pozbawionej wad i popełnionych błędów, zawsze wiedzącej, co ma robić w życiu, pewnej, świadomej, obraz za bardzo moim zdaniem wygładzony, wyczyszczony, wyidealizowany. Jeżeli więc, ktoś spodziewa się tu oceny obiektywnej, ten się od razu rozczaruje. W dodatku sam piszący przyznaje, że książkę oparł w głównej mierze na swoich wspomnieniach i nie pokusił się nawet o dobrnięciu do archiwalnych źródeł. Rozumiem oczywiście, że korespondencję i innego typu dokumenty w większej mierze pochłonęła zawierucha wojenna, ale dla chcącego to zawsze nic trudnego. Książka jest więc mało przekonująca, choć wierzę w to, co zresztą potwierdza również w swojej książce Pani na Złotym Potoku. Opowieść o Marii z Krasińskich Raczyńskiej Magdalena Jastrzębska, że Pani Róża była kobietą silną, o poczciwym charakterze, niepozbawionym cnót i wiedziała, co należy czynić w chwilach kryzysu na przykład ratować spuściznę drugiego męża, którego lekkoduchostwo doprowadziło majątek Raczyńskich na skraj przepaści. O ile jednak Edward Raczyński twierdzi, że jego matka padła ofiarą intrygi Marylki Krasińskiej, która miała jego zdaniem rzucić się biednemu Edwardowi (ojcowi piszącego) na szyję z wyznaniem miłości i ten po prostu nie miał wyjścia i poślubił ją, o tyle Jastrzębska na podstawie źródeł ukazuje prawdziwe zawiłości i konflikty między Różą Potocką a Marią Krasińską. Zresztą Marylka wprost jest nazywana przez Autora książki histeryczką, osobę chorą nerwowo i bez wnikania w przyczynę tegoż stanu - morfinistką. Dlatego też, aby poznać obiektywna prawdę, koniecznie musicie przeczytać Panią na Złotym Potoku…
 
Róża Raczyńska
Warto również wspomnieć, że pierwszym mężem Róży poślubionym w 1868 roku był syn Zygmunta Krasińskiego, a jej kuzyn, Władysław. Autor książki pisze, że o chorobie Władysława (gruźlica) Róża dowiedziała się już po zaręczynach i nawet chciała zrezygnować, acz ojciec nie pozwolił. Poza tym pierwsze małżeństwo zdaniem Edwarda Raczyńskiego miało być jedynie pasmem męczarni. Urodziło im się troje dzieci: Adam (zmarł bezpotomnie w 1909) oraz Elżbietę (poślubiła Jana Tyszkiewicza, z którym miała czworo dzieci) i Zofię (zmarła, jako panna w młodym wieku). A że dzieci były chorowite po ojcu, to wraz z nimi za radą Tytusa Chałubińskiego Róża przeniosła się do Zakopanego, gdzie mieszkała kolejne prawie jedenaście lat. Edwarda Raczyńskiego poślubiła w 1886 roku, zamieszkała w Rogalinie i miała z nim dwóch synów: Rogera (1889-1945) i Edwarda (piszącego). W Rogalinie też zmarła w wieku 88 lat.

Edward Raczyński
Z mojego punktu widzenia najbardziej wartościowe są wspomnienia z dzieciństwa samej Róży Potockiej spisane, gdy była już w sędziwym wieku. Mowa w nich o metodach wychowawczych stosowanych przez rodziców Katarzynę i Adama Potockich wobec dzieci, podróżach, nauczycielach i życiu codziennym arystokratycznej rodziny. Z drugiej strony wartością samą w sobie jest również oddanie głosu tym, którzy znali Różę. Oczywiście owe wspomnienia zostały dobrane skrzętnie i nie ma w nich nic, co zakłóciłoby idealny wizerunek matki Autora książki. Trzecią dla mnie ważną sprawą są zapiski dotyczące rodziny Krasińskich i Opinogóry.

Niemniej należy poznać nawet rodzinny, subiektywny punkt widzenia w interesującym temacie. Zaznaczam na koniec jeszcze, że do książki dołączono czarno – białe ilustracje oraz indeks osób.

Pałac w Rogalinie widziany z lotu ptaka - źródło



Edward Raczyński, Pani Róża z domu Potocka, synowa Zygmunta Krasińskiego, potem Edwardowa Raczyńska, wydawnictwo LTW, wydanie 2009, oprawa twarda, stron 188.

Muzeum - Pałac w Rogalinie 

23 czerwca 2013

Stanisław Milewski, Życie uliczne niegdysiejszej Warszawy.


To już kolejna pozycja autorstwa Stanisława Milewskiego, jaka ukazała się nakładem wydawnictwa Iskry i która miałam przyjemność przeczytać. Ponownie czytelnik ma, bowiem do czynienia z arcyciekawą lekturą, która przenosi go do Warszawy wieku XIX i początku wieku XX. Tym razem Autor szerzej zainteresował się życiem ulicznym. Wbrew zapatrywaniu pojęcie to ma bardzo szeroki zakres i mieści się w nim zarówno wygląd ulic, ruch uliczny oraz handel.


Stanisław Milewski temat opracował na podstawie dostępnych opracowań, ale przede wszystkim dokonał szerokiego przeglądu rok po roku gazet: dzienników i periodyków, które stały się podstawą omawianej książki. Ku uciesze czytelnika w pozycji zamieszczone zostały wzmianki, artykuły przedrukowane prosto z ówczesnych gazet. Oprócz tego zamieszczone zostały rysunki, grafika pochodząca z epoki i powiązana z omawianym tematem. To dodatkowo wzbogaca tekst, który rozdzielony na dwie szpalty, zawierający wiele ciekawostek i anegdot i tak czyta się lekko. 


Autor ciekawie opowiada o stanie ulic Warszawy dokonując ich analizy począwszy od wieku XVI. Przy czym wspomina ważne dla miasta uchwały, okres poprawy ulic w wyniku zmiany rządów, wymienia rejony miasta, jako tako zadbane i te, które ginęły w odmętach wszechobecnego błota i rynsztokowych nieczystości. Zwraca również uwagę na surowiec użyty przy budowie ulic (przykładowo bruk od 1828, kostka drewniana, makadam, czyli nawierzchnia szosowa), jakość nawierzchni, jakość oświetlenia, jeżeli takowe w ogóle było, najczęściej odwiedzane przez warszawiaków miejsca i ulice będące najważniejsze w odczuciu mieszkańców. Przy czym czytelnik niech będzie pewny, że dowie się, jakie budynki użyteczności publicznej mieściły się przy danej ulicy, jaki miała ona charakter (przykładowo handlowy jak Miodowa w XIX wieku czy reprezentacyjny jak Senatorska i krakowskie Przedmieście), ile mieściło się pałaców, a ile kamienic i drewnianych domów, kto zamieszkiwał dane budynki i jaki procent z tej ludności to Żydzi, co stanowiło centrum biznesowe miasta, a co było celem spacerowiczów.


Czytelnik zaznajomi się także z ówczesnym ruchem ulicznym i przepisami go regulującymi. Na początku XIX wieku wprowadzono kilka zasad takich jak: nie wolno jeździć po ulicach galopem zarówno powozami jak i konno, trzymać się trzeba zawsze prawej strony, na wąskich ulicach nie wolno stawać powozami i furami przed bramami i na wjazdach, nie wolno puszczać luzem koni/ Wprowadzono również zakaz palenia tytoniu na ulicy, a zwłaszcza w pojazdach, bowiem zdarzało się, że pasażerowie wyrzucali żarzące się niedopałki cygar, co bywało przyczyną pożarów drewnianych domów. Autor zwraca również uwagę na kary za nie przestrzeganie przepisów oraz liczne wówczas wypadki drogowe. Mimo ciągle modyfikowanych zasad i obostrzenia przepisów, bałagan na ulicach nadal istniał. 

Mamy tu również do czynienia z analizą ówczesnych pojazdów, jakie pojawiały się na warszawskich ulicach: karety, fiakry, faetony, landa, wolanty, amerykany, dorożki konne i samochodowe, omnibusy, tramwaje, autobusy. Pierwszy automobil pojawił się jak rejestrują warszawskie gazety, 25 sierpnia 1896 roku. A z kolei w lutym 1908 roku pojawiły się w Warszawie elektryczne tramwaje, a pierwsze autobusy pojawiły się w stolicy w 1917 roku. Autor zwraca również uwagę na początek używania znaków drogowych i sygnalizacji świetlnej. Z drugiej strony wielką ciekawostką jest opis kursów omnibusów z podaniem godzin odjazdu i cen biletów. Warto od razu zaznaczyć, że z omnibusów nie korzystały prawdziwe damy, aby nie stykać się z pospólstwem. Nie wsiadano również do dorożek „na gumach”, bo w tych królowały panie podejrzanej reputacji. Stanisław Milewski przedstawia także życie uliczne ówczesnych handlarzy, gazeciarzy, tragarzy i posłańców. Oczywiście na ulicach można było zetknąć się ze złodziejami i wszelkiej maści oszustami. 


To wspaniała pozycja dla czytelnika chcącego poszerzyć wiedzę o życiu codziennym w dawnych epokach, tu ze szczególnym uwzględnieniem życia ulicznego. W książce odnaleźć można spis wykorzystanej przez Autora literatury. Pozycja została wydana w bardzo starannej oprawie graficznej, z dbałością o jakość wydania i szczegóły. Dodatkowo kartki są szyte i dodano wstążkową zakładkę. Uwielbiam ten zabieg stosowany w książkach. Na pewno jest to lektura godna uwagi.




Stanisław Milewski,  Życie uliczne niegdysiejszej Warszawy, wydawnictwo Iskry, wydanie 2013, oprawa twarda z obwolutą, stron 176.


Codzienność niegdysiejszej Warszawy
Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy
Niezwykli klienci Temidy