27 stycznia 2013

Wojciech Zabłocki, Grzymisława Ingwarówna księżna krakowsko - sandomierska.


Biografia księżnej Grzymisławy, żony Leszka Białego autorstwa Wojciecha Zabłockiego jest monografią naukową. Autor przeprowadził badania o postaci zdecydowanie mało znanej, o której zachowało się niewiele przekazów ułatwiających pracę i która dotąd nie doczekała się podobnej monografii.  W głównej mierze opiera się na analizach i porównaniach takich średniowiecznych źródeł jak Kronika wielkopolska, Vita Sanctae Salomeae, Latopis halicko – wołyński, Latopis kijowski, Kronika polska Wincentego Kadłubka, Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego Jana Długosza oraz roczniki i kodeksy.  Niejednokrotnie też Zabłocki odwołuje się do badań historyków takich jak Oswald Balzer, Jerzy Wyrozumski, Dariusz Dąbrowski, Gerard Labuda.
 
Książka została podzielona na cztery rozdziały. W pierwszym czytelnik zostaje wprowadzony w wir wydarzeń rozgrywających się w Małopolsce w latach 1194 – 1207. W rozdziale drugim pozna okres życia Grzymisławy, kiedy pełniła rolę książęcej małżonki i wychowywała dzieci: Salomeę i Bolesława. Rozdział trzeci traktuje o roli Grzymisławy, jaką odegrała w walkach o tron krakowski po śmierci męża, w latach 1227 -1243. W rozdziale czwartym czytelnik zapozna się z wpływem Grzymisławy, jaki wywierała na syna po 1243 roku.

Grzymisława z synem Bolesławem Wstydliwym w więzieniu u Konrada Mazowieckiego, Jan Matejko 1893

Kim jednak była Grzymisława? Autor dokonuje analizy hipotez związanych z jej życiem i wysnuwanych przez historyków i opartych na bazie źródłowej. Była córką Ingwara łuckiego i prawdopodobnie w chwili przybycia na ziemie polskie w 1207 roku miała zaledwie trzynaście bądź czternaście lat. Pierwsze dziecko Leszka i Grzymisławy – Salomea (błogosławiona) - przyszło na świat dopiero w cztery lata po ślubie. Zabłocki nie omija zresztą wspomnieć o życiu Salomei, która ślubowała dziewictwo, a jej małżeństwo z Kolomanem nie zostało skonsumowane. Bolesław (późniejszy Wstydliwy) z kolei przyszedł na świat 21 czerwca 1226 roku, a zaledwie półtora roku później Grzymisława został wdową. Zabłocki dokonuje analizy genezy i przebiegu mordu w Gąsawie na Leszku Białym i nakreśla okoliczności wydarzeń.  W chwili śmierci Leszka Białego Grzymisława znalazła się w trudnej sytuacji. W latach 1227-1228 pełniła oficjalna regencję w księstwie krakowsko – sandomierskim i podejmowała decyzje, jako samodzielna władczyni. Jako kobieta nie miała jednak zbyt wielkich szans na kontynuowanie samodzielnej polityki. Władzę objął Władysław Laskonogi na mocy ustaleń podjętych na wiecu w Dankowie. Tym bardziej, że Konrad mazowiecki militarnie przygotowywał się do przejęcia władzy. W 1228 roku Grzymisława zrezygnowała z praw do księstwa krakowskiego w zamian za obietnicę zapewnienia jej bezpieczeństwa w ziemi sandomierskiej. Jej dalsze losy również jednak nie należały do zbyt przyjemnych. 

Według źródeł Grzymisława zmarła w roku 1258 i w chwili śmierci miała nie mniej niż sześćdziesiąt cztery lub sześćdziesiąt pięć lat, czyli jak na owe czasy w wieku zaawansowanym. Była kobietą nietuzinkową, chroniącą syna i jego spuściznę po ojcu, więzioną, ratującą się ucieczką i szukającą pomocy nawet u papieża. Znosiła zdradę, niewolę, wygnanie i przemoc. Doczekała się jednak momentu, gdy Bolesław objął władzę nad Małopolską i aby w jego dokumentach figurować, jako „nasza umiłowana matka”. Autor podkreśla również, że co prawda nie można oszacować, jaki był realny wpływ Grzymisławy na polityczne posunięcia Bolesława, to do jej śmierci, jako syn kontynuował jej kierunek polityki gospodarczej i wyznaniowej.

Monografia oparta jest na bogatej bazie źródłowej i literaturze przedmiotu. W książce znaleźć można rozbudowane przypisy, bibliografię i indeks nazwisk. Dla laika jedynym problemem będą cytaty przytaczane przez Autora bez tłumaczenia po łacinie. Niemniej datacja, źródła są jasno określone, a życie Grzymisławy ukazane na tle wydarzeń pierwszej połowy XIII wieku.
 

Wojciech Zabłocki, Grzymisława Ingwarówna księżna krakowsko - sandomierska, wydawnictwo Universitas, wydanie 2012, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 184.

24 stycznia 2013

Gotthold Ephraim Lessing, Laokoon, czyli o granicach malarstwa i poezji.


Nakładem wydawnictwa Universitas ku uciesze rzeszy wielbicieli historii sztuki w 2012 roku wznowiona została w serii Klasycy historii i Teorii Sztuki w opracowaniu naukowym Michała Mencfela, traktat estetyczny osiemnastowiecznego niemieckiego teoretyka sztuki, krytyka literackiego i teatralnego, twórcy nowego dramatu niemieckiego, dziennikarza i tłumacza Gottholda Ephraima Lessinga  Laokoon czyli o granicach malarstwa i poezji.  
 
Nie jest to książka dla wszystkich, jedynie dla tych, którzy są miłośnikami sztuki, nie wliczając oczywiście studentów kierunków artystycznych i pokrewnych historii sztuki. Punktem wyjścia dla swoich rozważań na temat granicy malarstwa i poezji uczynił Lessing rzeźbę hellenistyczną przedstawiająca śmierć trojańskiego kapłana Laokoona i jego synów w splotach wężów, które zesłane zostały przez Atenę, jako kara za próbę ostrzeżenia współmieszkańców przed drewnianym koniem. Rzeźba została odnaleziona 14 stycznia 1506 roku na rzymskim Eskwilinie, potem zakupiona przez papieża Juliusza II, by następnie znaleźć się na dziedzińcu belwederskim przy pałacu na Watykanie. Szybko została zidentyfikowana na podstawie opisu grupy Laokoona pozostawionego przez Pliniusza w XXXVI księdze Historii naturalnej. Obecnie dzieło datowane jest na ok. 50 rok przed Chrystusem. Winckelmann datował je na czasy Aleksandra Wielkiego, a Lessing na okres rządów cesarza Tytusa –lata 79-81 po Chrystusie. 

Grupa Laokoona, Muzeum Watykańskie, Rzym // wys. 2,41 m, marmur

Dla Lessinga Grupa Lakoona jest punktem odniesienia do pism wcześniejszych teoretyków sztuki z Winckelmannem na czele jak i dzieł literackich autorstwa Wergiliusza czy chociażby Sofoklesa. Nie chodzi tu jednak o samą rzeźbę, ale o refleksje nad granicami malarstwa i poezji. Lessing był świadomy odrębności tych sztuk i wyznaczył niejako nowy tor horacjańskiego ut pictura poesis (poezja jest niczym malowidło). Lessing jest zdania, że malowidło poetyckie niekoniecznie daje się zamienić na przedstawienie w sztuce[1]. Sztuki plastyczne są domeną cielesnego piękna.  Z kolei poeta ma nieskończone pole wyobraźni i choć w ostateczności dąży do piękna nie musi wcale pomijać brzydoty. O ile Wergiliusz opisując w Eneidzie Laokoona odwołuje się do krzyku, o tyle nie można nic usłyszeć obserwując rzeźbę. Owe cierpienie i ból widać natomiast na twarzach i w napiętych mięśniach. Rozwarcie ust nie jest zdaniem Lessinga krzykiem, lecz trwożliwym i stłumionym westchnieniem[2]. Nic nie zmusza poety, aby koncentrował się na uchwyceniu jednego jedynego momentu, tak jak to jest w malarstwie czy rzeźbie.  Lessing stwierdza, że malarstwo jest obszarem widzialności i ograniczone do zamkniętego obszaru. Z kolei przedmiotem poezji są akcje, czyli zdaniem Mencfela przedmioty lub ich części, istniejące w wielkiej liczbie. Bohaterem jednak zarówno poezji jak i malarstwa jest człowiek. Osiągnięcie jednak ostatecznego efektu pracy w marmurze jest znacznie trudniejsze niż osiągnięcie go w słowach[3]

Laokoon jeszcze w XVIII wieku stał się klasycznym tekstem z zakresu teorii i estetyki sztuki. Warto nadmienić, że pełny tytuł książki brzmi: Laokoon czyli o granicach malarstwa i poezji. Z objaśnieniami na marginesie różnych punktów starożytnej historii sztuki. Część pierwsza. Jak zauważa Mencfel ów dopisek „część pierwsza” wskazuje, że Lessing miał zamiar w przyszłości napisać kolejne tomy, które miały być poświęcone muzyce, tańcowi, pantomimie i dramatowi. Plany te nie zostały zrealizowane. Swoje rozważania Lessing zaopatrzył w bardzo rozbudowane komentarze. Dodatkowo czytelnik w książce odnajdzie przypisy współczesne. 

Niemniej warto podkreślić, że jest to lektura, jak przeczytać można na okładce, pełna zdecydowanych opinii i śmiałych postulatów, wymagająca od czytelnika koncentracji i skupienia.


[1] G. E. Lessing, Laokoon, czyli o granicach malarstwa i poezji, Kraków 2012, s. 59.
[2] Tamże, s. 6.
[3] Tamże, s. 49.


Gotthold Ephraim Lessing, Laokoon, czyli o granicach malarstwa i poezji, wydawnictwo Universitas, Kraków 2012, tłumaczenie Henryk Zymon - Dębicki, opracowanie naukowe Michał Mencfel, seria: Klasycy Historii i Teorii Sztuki pod red. Wojciecha Bałusa, stron 192.

23 stycznia 2013

Laurel Corona, Córka markizy.

Laurel Corona potrafi kreować przeszłość w rzetelny i prawdziwy sposób. Czytelnik ma możliwość dzięki temu przenieść się w czasie i jeszcze być zadowolonym z wymyślonej przez Autorkę fabuły. Corona wykorzystuje przy tym tożsamość osób, które rzeczywiście żyły i buduje wokół nich fikcyjne historie. Tymi osobami są: Gabrielle- Emilie le Tonnelier de Breteuil, markiza du Châtelet oraz jej córka – Stanislas – Adélaïde.  Przy czym zaznaczyć trzeba, że markiza zmarła w połogu, acz o swoją pasję dbała do końca. Zajmowała się, bowiem tłumaczeniem i pisaniem komentarzy do Principia mathematica autorstwa Newtona. Prawdziwa Stanislas – Adélaïde prawdopodobnie zmarła jeszcze, jako dziecko. Powieść przedstawia jedynie fikcyjną jej historię.

Stanislas – Adélaïde nazywana Lilą wychowywana jest przez przyjaciółkę zmarłej matki Julie de Bercy. Dziewczynka wychowuje się wraz z córką Julie – Delphine. Julie stara się wpoić dziewczynkom, że należy kierować się własnym rozumem, ale jednocześnie nie okazywać zbyt pochopnie swojego prawdziwego oblicza światu. Julie prowadzi salon, na którym bywają wielcy francuscy myśliciele oświecenia, z którymi Lili może prowadzić dysputy. Odziedziczywszy zaciętość i chęć do nauki po matce, nie przejawia zainteresowań oscylujących wokół mody i rychłego zamążpójścia, ale zaszywa się w książkach i pasji pisania opowiadań dla dzieci. Stara się również odkryć tajemnicę niechęci ojca do jej osoby oraz jak najwięcej dowiedzieć się o swojej matce. 

Gabrielle Émilie Le Tonnelier de Breteuil, marquise du Châtelet ( 1706  –  1749) by Maurice Quentin de La Tour.

Tło historyczne i kulturowe oświeceniowej Francji czytelnik poznaje na paryskich salonach, a wraz z bohaterkami odwiedza francuskie pałace. Wydaje się jednak, że większą rolę w powieści odgrywają emocje. Autorka stara się pokazać pozycję ówczesnej kobiety, rolę do spełnienia w życiu, jaką miała z góry ustaloną i to, co nie było zbyt mile widziane i akceptowane przez towarzystwo. Narracja jest prowadzona dwubiegunowo. Na przemian czytelnik poznaje losy Emilie i Lili. Po za tym pojawiają się również listy pisane przez bohaterów i przybierająca formę powiastki opowieść o Świergotce. Na kartach powieści mowa jest o postaciach osiemnastowiecznej Francji, które wywarły niebagatelny wpływ na rozwój kultury i nauki. Wśród nich odnaleźć można takie nazwiska jak Rousseau, Diderot czy Wolter. To dobrze napisana powieść, lekkim stylem, w której historia splata się z fikcją.
 


Laurel Corona, Córka markizy, wydawnictwo Nasza Księgarnia, wrzesień 2012, przełożyła Anna Płocica, oprawa miękka, stron 464.

20 stycznia 2013

Sylvain Tesson, W syberyjskich lasach.


Co takiego w niektórych ludziach tkwi, że gonią za nieznanym, że ciągle szukają, pragną doznań, wewnętrznego ukojenia, ekstremalnych przygód, czegoś nowego, czegoś, na co właściwie nikt nie miałby większej ochoty, nawet chęci. Ciągle ta myśl od momentu przeczytania książki W syberyjskich lasach krąży w mojej głowie,. To dziennik prowadzony przez francuskiego podróżnika Sylvaina Tessona od lutego do lipca 2010 roku podczas pobytu w syberyjskiej chacie nad Jeziorem Bajkał na skraju przylądka Północnego Cedrowego. Obejrzałam po lekturze niesamowity film z pobytu Tessona nad Bajkałem (link poniżej) odnaleziony na stronach wydawnictwa. Książka przemówiła do mnie więc ze zdwojoną siłą.
 
Świr. To określenie niejednokrotnie przychodziło mi na myśl podczas czytania. Nie ma ono tu jednak zabarwienia negatywnego. Jestem pełna podziwu dla Tessona za to, że spełnia własne obietnice, za to, że goni za marzeniami i za to, że spędził sześć miesięcy w miejscu oddalonym od najbliższej wioski o sto dwadzieścia kilometrów, bez sąsiadów, bez wytyczonej w pobliżu drogi. Co trzydzieści kilometrów wokół jeziora rozmieszczone są placówki rezerwatu, gdzie mieszkają strażnicy. Chata stoi u podnóża gór, wielkości trzy na trzy metry, ogrzewana żeliwnym piecem, z dwoma oknami, stołem pod jednym z nich. Niedaleko chaty jest wybudowana bania – szopa pięć metrów na pięć ogrzewana piecem, rodzaj sauny, którą Tesson odwiedza jak Rosjanie dla pozbycia się tłuszczu, brudu, alkoholu i czystości umysłu. Potem nago, przy trzydziestostopniowym mrozie wraca do chaty. Ekstremalne doznania. Świr, myślę, gdy Tesson pisze, gdy za oknem minus osiemnaście, to ciepło. Mimo eremickiej egzystencji, to spokojne miejsce Tessona jest zakłócane od czasu do czasu przez rosyjskich biznesmenów szukających rozrywki na Bajkale, rybaków czy krótkie wizyty znajomych. Sam również przebywa kilometry po skutym lodzie Bajkale, aby zaznać towarzystwa, pokonwersować i napić się wódki nie samotnie, lecz z drugim człowiekiem. Tesson niejednokrotnie podkreśla, że Bajkał jest majestatyczny zimą, grubość pokrywy lodowej dochodzi do stu dziesięciu metrów. Mimo zimy nie jest to jednak jezioro ciche, wydaje odgłosy, woda buntuje się pod lodem, uwięziona błaga o uwolnienie.  

Tesson jest dobrze przygotowany do sześciomiesięcznego pobytu nad Bajkałem. Jak sam przyznaje najważniejsze z zabranych rzeczy, które skrupulatnie wylicza, to książki, cygara i wódka. Tych książek jest około sześćdziesięciu. Czytelnik poznaje całą listę zabranych tam lektur i świadomy jest, jakie książki są akurat czytane przez Tessona. Ten niejednokrotnie analizuje fragmenty tychże lektur. Przemyślenia Tessona dotyczą również cywilizacji, przyrody, wiary i pustelniczego życia. Zakres rzeczy, jakie ma Tesson do zrobienia są zawężone: czytanie, przyniesienie wody z jeziora, rąbanie drzewa, pisanie i nalewanie herbaty. Potem dochodzi jeszcze łowienie ryb i opieka nad dwoma psami mającymi za zadanie ostrzegać przed niedźwiedziem. Każda czynność zaczyna być na tym pustkowiu celebrowana. Tesson zauważa, że w mieście każde działanie odbywa się kosztem tysiąca innych i że, człowiek przyzwyczajony jest do masy przedmiotów, tracących zupełnie na znaczeniu w syberyjskiej chacie. Nie brakuje mu gazet czy komputera, który nie wytrzymał mrozów. A gdy podczas jednej z wizyt słucha radia to dowiaduje się o tragicznym locie do Smoleńska. 

Przemyślenia Tessona są niebywale trafne i odegrają niebagatelną rolę w postrzeganiu świata przez czytelnika. W dzienniku znaleźć można jego rozterki, poszukiwania, oceny. Wraz ze słowami dociera do czytelnika jego samotność, czasami tęsknota, miejscami rozpacz, fascynacja przyrodą i żywiołami. To książka, która potrafi ukoić duszę. Zwolnić. Pomyśleć. Docenić. Brakowało mi jedynie zdjęć, ale jest film, który pomaga zrozumieć.

Niebywała i wspaniała lektura. 



Sylvain Tesson, W syberyjskich lasach, Oficyna Noir Sur Blanc, styczeń 2012, przekład: Anna Michalska, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 216.


FILM Z POBYTU TESSONA NAD BAJKAŁEM


Sylvain Tesson, z wykształcenia geograf, jest przede wszystkim podróżnikiem. W 1993 r. objechał na rowerze świat razem z Alexandrem Poussinem, z nim też przeszedł na piechotę Himalaje w 1997 r. Z fotografką Priscillą Telmon konno przejechał ponad 3000 km azjatyckich stepów z Kazachstanu do Uzbekistanu..W 2004. podjął wyprawę śladami zbiegów z gułagu, odtwarzając trasę jaką przebył bohater książki Sławomira Rawicza Długi marsz. Przewędrował wtedy z Syberii do Indii.
Sylvain Tesson jest również zdobywcą katedr, w środowisku akrobatów jest nazywany „księciem kotów”, ponieważ wspiął się na wieże katedry Notre-Dame w Paryżu, Mont-Saint-Michel, kościoła Sainte Clothilde i nnych zabytków (przede wszystkim kościołów) w Orleanie, Argentan, Reims, Amiens czy Anvers..
W 2010 r. zrealizował pomysł, o którym wcześniej wielokrotnie wspominał: spędził 6 miesięcy w chacie na południu Syberii, nad brzegiem Bajkału, niedaleko Irkucka.
Podczas większości swoich wypraw Tesson nie korzystał ze zdobyczy współczesnej techniki, był całkowicie niezależny. Swoje ekspedycje finansuje kręcąc podczas nich filmy, wygłaszając na ich temat odczyty, a także opisując je w dobrze sprzedających się książkach.
Sylvain Tesson jest także autorem opowiadań, pisze wstępy i komentarze do filmów dokumentalnych, współpracuje z wieloma pismami, m.in. z „Grands reportages” i „Le Figaro Magazine”, nakręcił wiele filmów dokumetalnych dla stacji France 5.
W 2009 r. otrzymał nagrodę Goncourtów za opowiadanie (Une vie coucher dehors), a w 2011 Prix Medicis Essai za książkę W syberyjskich lasach.