29 września 2012

Bożena Fabiani, Moje gawędy o sztuce. Dzieła, twórcy, mecenasi - wiek XV-XVI.

Bożena Fabiani już po raz drugi zaprasza czytelników do wysłuchania jej gawęd o sztuce dotyczących artystów wywodzących się z terenów Włoch. Poprzedni tom, którego nie czytałam, obejmował czasowo wieki XIII-XV. Obecny natomiast zajmuje się działalnością artystyczną wybranych przez Autorkę twórców w okresie wieków XV – XVI.

Jest to pozycja popularnonaukowa, pisana luźnym, acz zgrabnym stylem, którą czyta się z przyjemnością. A to wszystko zasługa owych swobodnych opowieści Bożeny Fabiani na temat sztuki. Autorka niejednokrotnie odwołuje się jednak do naukowych prac, nie pomijając absolutnie wielkiego biografa w osobie Vasariego. Ponad to cytuje zachowane zapiski artystów czy tak jak w przypadku Michała Anioła- sonety. Szczególnie skupia się na artystycznych dokonaniach włoskich artystów, analizując i opisując ich ważniejsze dzieła, które wywarły na Autorce ogromne wrażenie i zapisały się w jej pamięci. Przy tym zwraca uwagę na stan zachowania dzieła, wymienia daty ich uszkodzenia i poddaniu renowacji. Nie pomija jednak również życia prywatnego twórców, warunków, w jakim przyszło im wychowywać się i kształtować swoje zainteresowania oraz czynników, jakie mogły wpłynąć na wybór ich drogi artystycznej. W książce przeczytać można miedzy innymi gawędy na temat takich twórców jak: Michał Anioł, Rafael, Luka Signorelli, Colantonino, Carpaccio, Giorgione, Benvenuto Cellini, Jacopo Pontormo, Tintoretto, Leonardo da Vinci, Sofonisiba Anguissola. Bożena Fabiani podkreśla również, że w większości przypadków, rozwój artystyczny nie byłby możliwy bez szczególnej opieki i zlecanych prac przez mecenatów, wśród których spotykani są papieże, władcy krajów czy też członkowie wielkich rodów jak Medyceusze.


Książka została podzielona na małe rozdziały- gawędy, które mają dodatkowo swój wewnętrzny podział na mniejsze jednostki. Nie sprawia wiec trudności czytanie wymienionej pozycji, a zaistniały fakt jeszcze dodatkowo ja ułatwia. Autorka w znacznym stopniu pisze o swoich subiektywnych odczuciach, choć widoczne są starania zachowania w ocenie obiektywizmu. Niemniej książka powinna zachęcić jeszcze nieprzekonanych czytelników do zainteresowania się sztuką w szerszym zakresie. Spodoba się również poczyniony dodatek do książki w postaci rad jak wymawiać nazwiska i przydomki największych artystów włoskich, co zawsze sprawia trudność. Na końcu książki jest również indeks osób i kolorowe wkładki z omawianymi niektórymi dziełami sztuki. Szkoda jedynie, że Autorka nie pokusiła się o dodanie wykazu literatury polecanej przez nią, a związanej z wymienionymi twórcami. Bożena Fabiani zapowiada również kontynuację gawęd w formie książkowej. Ciekawa i zajmująca lektura.


Zwracam również uwagę na audycję w radiowej Dwójce.  Można odsłuchać poprzednie audycje w Internecie. Najbliższa jutro o 9.45. - W niedzielny poranek zapraszamy na gawędę dr Bożeny Fabiani o włoskim malarzu doby baroku, Orazio Gentileschim (1563-1639). 



Bożena Fabiani, Moje gawędy o sztuce. Dzieła, twórcy, mecenasi - wiek XV-XVI, wydawnictwo Świat Książki, 12 wrzesień 2012, oprawa twarda, stron 384.


Bożena Fabiani (ur. 1939) – polska historyk.
Ukończyła Wydział Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego uzyskując dyplom w roku 1963. Doktorat obroniła w 1974. W tym samym roku rozpoczęła pracę jako wykładowca w Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie, zajmując się historią kultury i historią sztuki. Interesuje się historią Warszawy, kulturą i obyczajami z okresu baroku, staropolskim portretem, historią kultury, historią chrześcijańskiego Rzymu oraz życiem i twórczością wielkich artystów. Od 2000 roku prowadzi na antenie Drugiego Programu Polskiego Radia cotygodniową audycję "W stronę sztuki". Autorka wielu tekstów specjalistycznych i popularnych, tłumaczeń z j. włoskiego, a także poetyckich (m.in. Trzy kolędy na chór mieszany).

28 września 2012

Helen Andelin, Potęga kobiecości.

Nie jestem zwolenniczką tego typu poradników, bo to przecież żadna książka nas nie nauczy jak żyć. Owe własne sposoby wypracowujemy poprzez zdobywanie własnych doświadczeń. Helen Andelin pisze jednak nie dość, że przystępnie to jeszcze ciekawie, a w dodatku pośród jej tekstu znajdują się liczne świadectwa w postaci nadesłanych listów dotyczących poruszonych tematów.

Autorka zadaje mnóstwo pytać dotyczących małżeńskiego szczęścia, a jednocześnie próbuje znaleźć na nie jak najlepsze drogi odpowiedzi. Książka odpowiada na pytania tego, co sprawia, że jedne kobiety są szczęśliwe, szanowane, kochane, a inne, mimo, że atrakcyjne i zasługują na podobny podziw, czują się zaniedbywane, nieszczęśliwe i rozczarowane. Poradnik przedstawia również zasady, jakimi powinna się kierować kobieta, aby zjednać sobie miłość i szacunek męża, czyli innymi słowy pokazuje jak dążyć do szczęścia w małżeństwie dzięki miłości, zachowaniu godności i spełnianiu swoich pragnień. Autorka skupia się na tym, aby zaprezentować jak prawidłowo budować swoje relacje z mężem, choć jednocześnie podkreśla, że można przenosić to na relacje z innymi mężczyznami: ojcem, synem, nauczycielem byle nie był to, aby żonaty mężczyzna.

Helen Andelin rozpracowuje pojęcie prawdziwej miłości, interesuje się również tym jak wygląda kobieta idealna z poziomu mężczyzny. Rozkłada na czynniki pierwsze temat poznania i zrozumienia mężczyzny, gdzie porusza kwestie podziwiania, doceniania, roli obrońcy, żywiciela rodziny, męskiej dumy, kobiecej wyrozumiałości i podziału ról na męskie i kobiece.  W części drugiej zajmuje się pojęciem kobiecości podkreślając sposób bycia, naturę kobiecą oraz pojęciem dziewczęcości zwracając uwagę na różne reakcje pojawiające się w tym wieku. Autorka nie tylko poucza, ale również ostrzega, że stosowanie zasad Potęgi kobiecości w momencie, gdy małżeństwo boryka się z poważnymi problemami, zachowanie kobiet może wywołać gniew i wrogie nastawienie małżonka.

Wszystko świetnie, tylko, że nie jest to poradnik pasujący do współczesnej (ksiązka po raz pierwszy wydana była w roku 1963) polskich warunków i życia średnio a nawet wręcz poniżej tego poziomu sytuowanej rodziny się. Zdaniem Autorki rola męża powinna sprowadzać się do zarabiania pieniędzy (jedna pensja przy ewentualnym kredycie to jednak za mało), zarządzania pieniędzmi, troszczenie się o nie i martwienie się o nie. Rola żony to oszczędzanie, współpracowanie z mężem i dbanie o ognisko domowe (a mąż sterany pracą powinien odpocząć). Choć jednocześnie zauważam, że w książce są strony poświęcone trudnej sytuacji finansowej rodziny czy też używkom. W kilku więc kwestiach ostro dyskutowałabym z Autorką, choć nie ulega kwestii, że w przeważającej większości rady można wprowadzać w życie i niejednokrotnie pozwolą nam – kobietom obłaskawić pleć przeciwną. W takim wymiarze poradnik jest akurat ponadczasowy.


Helen Andelin, Potęga kobiecości, wydawnictwo Bernardinum, Pelplin 2012, tłumaczenie: Ewelina Heine, oprawa miękka, stron 384.

Helen Andelin (1920-2009), miała trzy siostry i trzech braci - wszyscy ukończyli szkoły wyższe. W 1942 roku wyszła za mąż za Aubreya Andelina. Wychowali czterech synów i cztery córki. Prowadziła zajęcia o tematyce małżeńskiej dla kobiet i jednocześnie zaczęła pisać książkę, która po raz pierwszy została wydana w 1963 roku.

25 września 2012

William Shakespeare, Sonety.

Przez ostatni tydzień tuż przed zaśnięciem radowały moją duszę Sonety Wiliama Shakespeare w przekładzie Stanisława Barańczaka, które ukazały się niedawno w cudnej oprawie graficznej i dwujęzycznej koedycji polsko – angielskiej nakładem wydawnictwa a5.


/…/ czym w ogóle są „Sonety” Shakespeare’a? Wielką poezją wynikłą zapewne (co nie wpływa na naszą ocenę i w ogóle nie jest dla nas pierwszorzędnym obiektem zainteresowania) z osobistych przeżyć – czy wielkim dokumentem osobistego przeżycia ujętym (co nie wpływa na naszą ocenę i w ogóle nie jest dla nas pierwszorzędnym obiektem zainteresowania) w formę poetycką? [1]
Po raz pierwszy były opublikowane w roku 1609 w tomie, który składał się ze 154 numerowanych utworów, a mimo to czas ich powstania jest właściwie dokładnie niesprecyzowany do końca. Niektórzy badacze przyjmują nawet, o czym pisze we wstępie wydanej obecnie książki Stanisław Barańczak, że kilka z nich nie są autorstwa Shakespeare’a, a ich układ nie jest zgodny z jego intencjami. Analizie poddawana była również wielokrotnie dedykacja, gdzie pojawiły się inicjały W.H. i T.T. 

W niektórych Sonetach adresatem – bohaterem jest mężczyzna, a w niektórych kobieta, choć istnieją sonety, które można odczytywać na dwa sposoby. Większość sonetów jest odnosi się do Młodzieńca, Czarnej Damy i Konkurencyjnego poety. Mowa jest o miłości, zdradzie i łączących się z nimi wahaniach emocjonalnych. Niektórzy badacze przyjmują, że Sonety to cykl wierszy o miłości łączącej dwóch mężczyzn, którego ostateczny wygląd został jednak zmieniony, aby nie narazić na szwank reputacji Shakespeare’a.  O tym można przeczytać w błyskotliwym wstępie autorstwa Stanisława Barańczaka.
W „Sonetach” Shakespeare’a, tej wielkiej zagadce literatury, jedna rzecz jest absolutnie jasna – a rzeczą tą jest zawarta w każdym ich słowie, rymie i wersie odpowiedź na pytanie, po co zostały napisane, po co w ogóle pisze się wiersze. Po to, aby wbrew wszystkiemu, co nam mówi doświadczenie, móc wierzyć, że „Miłość to nie igraszka czasu” (116), że ocalający ją „rym” okaże się „nad Śmierć trwalszy”:

Póki tchu w piersiach ludzi, póki w oczach wzroku –
Wiersz żyw będzie i tobie nie da zginąć w mroku.
                                                                                                        (18)[2]

W wydaniu zostały zawarte objaśnienia i przypisy tłumacza oraz Alfabetyczny spis incipitów angielskich i osobno polskich. Jak najbardziej zachęcam do ponownego być może lub też pierwszego przeczytania tego rodzaju poezji.

Na koniec fragment, który jak najbardziej pasuje do blogowego tytułu:

Gdy wglądam w malowane słowem dawne dzieje
I ożywa w mych oczach postaci gromada –
Rycerzy, dam tak pięknych, że i rym pięknieje, /…/
                                                                                                       (106)[3]


[1] Tamże, s. 13.
[2] Tamże, s. 32.
[3] Tamże, s. 143.
 


William Shakespeare, Sonetywydawnictwo a5, wydanie 2012, Przekład, wstęp i opracowanie Stanisław Barańczak, seria: Biblioteka Poetycka pod redakcją Ryszarda Krynickiego,  Tom 12, oprawa twarda, stron 216. 

24 września 2012

Liz Carlyle, Uwikłana.

Jak już przeczytałam Pannę młodą w szkarłacie, to chciałam oczywiście dowiedzieć się, co mnie ominęło w części pierwszej. To pierwsza część cyklu opowiadająca o bohaterach należących do Towarzystwa Świętego Jakuba.   

W Uwikłanej Liz Carlyle połączyła romans z wątkiem kryminalnym. Fabuła została osadzona w dziewiętnastowiecznej Anglii. Po śmierci rodziców Grace Gauthier przybywa do Anglii i chcąc żyć na własny rachunek znajduje pracę, jako guwernantka dwójki córek owdowiałego przemysłowca Ethana Holdinga. Zaledwie po roku Grace przyjmuje oświadczyny Ethana. Mimo, że nie darzy go głębszym uczuciem, wierzy, że dzięki niemu zazna rodzinnego szczęścia. Jednak pewnego dnia narzeczony pada ofiarą morderstwa i to Grace staje się główną podejrzaną w prowadzonym śledztwie. Zrozpaczona pojawia się w siedzibie Towarzystwa Świętego Jakuba, aby odszukać dawnego przyjaciela jej ojca. Zamiast nieobecnego lorda Lazonby’ego, jej pomocy udziela przystojny acz mroczny i tajemniczy lord Adrian Ruthveyn. Nie trudno się domyśleć, że między nimi zaiskrzy, a lord nie bez kozery należy do bractwa.

Liz Carlyle pisze jak dla mnie troszkę za szablonowo. Grace to kobieta piękna, subtelna, choć stanowcza w decyzjach, niezważająca za bardzo na konwenanse, która postanawia bez zobowiązań przeżyć miłosne uniesienia z mężczyzną, który ją fascynuje. Niepozbawiony wad Ruthveyn ze wszech miar broni się otwarcia, a mimo to pragnie zapewnić Grace bezpieczeństwo. Autorka nie stwarza jednak przy tym żadnego kiczu, ale potrafi zainteresować czytelnika fabułą i wymyśloną historią. Rzeczywiście tożsami główni bohaterowie występują zarówno w pierwszej jak i drugiej części, są liczne powiązania i podejrzewam, że być może bohaterem kolejnej części będzie lord Lazonby. Warto przy tym jednak nadmienić, że wątek kryminalny będący, co prawda tłem romansu, został dobrze zarysowany.

Powieść lekka, którą jednak dobrze się czyta i która jest dobrym wprowadzeniem do kolejnych części zwłaszcza w sprawie wyjaśniającej istnienie Towarzystwa Świętego Jakuba.
 


Liz Carlyle, Uwikłana, wydawnictwo BIS, wydanie 2012, Tytuł oryginału: One Touch of Scanda, przekład: Hanna Rostkowska - Kowalczyk, oprawa miękka, stron 376.

23 września 2012

Liz Carlyle, Panna młoda w szkarłacie.



Właściwie dopiero czytając drugą książkę (Uwikłana), którą nota bene powinnam przeczytać, jako pierwszą, zorientowałam się, że Liz Carlyle stworzyła serię romansów związanych z istnieniem Towarzystwa Świętego Jakuba. Treścią nico, bowiem nawiązują do siebie, mamy tych samych z małymi różnicami bohaterów, a poza tym w tle mamy watek związany z istnieniem i rozwojem bractwa.  

Panna młoda w szkarłacie  to opowieść o Anais de Rohan, która w dzieciństwie została wyznaczona przez swoją prababkę do reprezentowania rodziny w bractwie. Przez niemal dziesięć lat Anais przygotowywała się pod czujnym okiem swego przewodnika do pełnienia swojej roli. Świadoma jest również tego, że jako kobieta może pozytywnie nie przejść inicjacji włączającej nowego członka do tajnego stowarzyszenia. Mimo to pełna determinacji odważy się na to ryzyko, a jej pojawienie się podczas zebrania, wywoła konsternację wśród członków. Uparta i odważna postanawia zaryzykować swoją reputację i zgodzić się na propozycję przedstawioną jej przez lorda Bassetta. Wszystko po to, aby ocalić małą dziewczynkę posiadającą Dar. Zarówno jednak Bassett jak i Anais igrać będą z ogniem swoich wewnętrznych uczuć.

To dobry romans z nieźle wplecionym wątkiem sensacyjnym, który odgrywa nie małą całkiem rolę. Pomysł nawiązania do organizacji przypominającej nieco masońskie loże wydaje się być ciekawy. Towarzystwo Świętego Jakuba działa zarówno oficjalnie jak i tajnie, a wszystkich członków łączy posiadanie szczególnego Daru, uzdolnienia, talentu widzenia tego, czego nie jest dostrzegane przez innych. Nawet nieźle się to czyta, bowiem Autorka stworzyła galerie postaci, którzy absolutnie nie są nieskazitelni i pozbawieni wad. To ludzie z krwi i kości, popełniający w życiu błędy. Ciekawa rzecz, zaintrygowała mnie Sofija, która poza jedną sceną w ogóle się nie pojawia. Może w innych książkach? Niektóre wątki są kontynuowane i niezakończone jak historia lorda Lazonby. Z kolei więcej o lordzie Ruthveyn dowiedziałam się już z Uwikłanej. 

Jest intrygująco, z pomysłem, z przygodą w tle i oczywiście z namiętnością i miłością dawkowanych w subtelny sposób.


Liz Carlyle, Panna młoda w szkarłacie, wydawnictwo BIS, lipiec 2012, Tytuł oryginału: The Bride Wore Scarlet, przekład: Anna Pajek, oprawa miękka, stron 368.


Cykl "Bractwo Świętego Jakuba"  (wydawnictwo BIS)
1.       Uwikłana
2.       Panna młoda w szkarłacie
3.       Perły panny młodej
4.       Panna młoda w blasku księżyca
5.       Zakochana w nikczemniku
6.       Kochanka hrabiego