Swoje wspomnienia Jadwiga Skirmunttówna spisała po II wojnie światowej. Na końcu widnieje data 13 marca 1946, Lipnica. Są one świadectwem relacji i silnej więzi, jaka powstała miedzy nią a Marią Rodziewiczówną. A znały się bardzo dobrze, bowiem mieszkały razem przez 25 lat. Nie oznacza to jednak, że znały się przez ten okres czasu. Poznały się we wrześniu 1905 roku, kiedy to Jadwiga za namową starszego brata pojawiła się w majątku Rodziewiczówny na organizowanym przez nią spotkaniu dla kobiet mających za cel wciągnięcie je w szerszą pracę społeczną. Od tej pory zjazdy takie miały miejsce, co miesiąc, a znajomość obu panien umacniała się. Jadwiga towarzyszyła Marii również w ostatnich chwilach jej życia.
Skirmunttówna zaczyna jednak książkę od przodków ukochanej przyjaciółki i
rodzinnych historii, jakie zapamiętała z opowiadań Marii: o rodzeństwie,
pobycie rodziców na Syberii, przejęciu w wieku osiemnastu lat Hruszowej na
Polesiu (jej ojciec odziedziczył go po śmierci bezdzietnego brata) i pozwoleniu
matki na obcięcie włosów na krótko, spiskowej działalności, udziale w tajnym szkolnictwie.
Autorka opowiada jak wyglądało domowe życie w Hruszowej i jaki był stosunek
okolicznych mieszkańców do Marii. W opowieściach wiele jest odniesień do
książek pisanych przez Rodziewiczównę i odbicia rzeczywistości w jej
twórczości. Miedzy innymi w Lecie leśnych
ludzi znaleźć można opis poleskiego wieczoru, pierwszego, jaki Jadwiga i
Maria spędziły w wybudowanej na polanie chacie, którą nazwały Czahary.
Wspomnienia dotyczą również rodziny samej Jadwigi Skirmunttówny, ich losów,
pobytu w rodzinnym majątku w Mołodowie, ale także pracy w Warszawie i spotkań z
przebywającą tam Marią. Czytelnik dowie się, co się stało z majątkami w
Hruszowej i Mołodowie podczas I i II wojny światowej. Wiele miejsca
poświęconych jest przede wszystkim działalności społecznej obu panien na rzecz
ziem polskich i Polaków.
Mimo, że czytelnik ma świadomość, że życie zarówno Jadwigi jak i Marii nie było
usłane różami ze względu na okoliczności historyczne, to jednak we
wspomnieniach tej pierwszej nie znajdzie niczego czarnego, wstydliwego o tej
drugiej. Jadwiga wyraźnie gloryfikuje Marię. Nie ma tu mowy o życiowych błędach.
Za to Jadwiga stworzyła portret kobiety odważnej, wiedzącej, czego chce, dążącej
do celu, wielkiej społecznicy i autorce poczytnych powieści, które zresztą lubię. Mimo to, warto
przeczytać wspomnienia pisane z naszej perspektywy już staroświeckim stylem, ale opatrzone współczesnymi komentarzami w przypisach i dowiedzieć
się nieco więcej o życiu Marii Rodziewiczówny.
Jadwiga Skirmunttówna, Pani na Hruszowej. Dwadzieścia pięć lat wspomnień o Marii Rodziewiczównie, wydawnictwo MG, październik 2012, oprawa twarda, stron 240.
Książka zaciekawiła mnie już jakiś czas temu, ale jeszcze nie miałam okazji czytać. A to że autorka gloryfikuje Marię nie musi być wcale złe, lubię poznać opinie o innych z perspektywy osób, które je znają i lubią bądź nie lubią. Tak jest ciekawiej:)
OdpowiedzUsuńNie piszę, że to jest złe:) To raczej wyraz miłości.
UsuńAleż bym chętnie przeczytała...
OdpowiedzUsuńW mojej domowej biblioteczce mam niemal wszystkie książki Rodziewiczówny, które w większości już przeczytałam, niektóre nawet kilkakrotnie, więc biografia autorki świetnie by je uzupełniła.
Ja czytałam jej książki w szkole średniej. Miałam niezłą fazę, wszystko, co było wówczas w mojej bibliotece do której chodziłam. Sama posiadam jedynie dwie, w tym jedną znalazłam w mojej obecnej bibliotece na półce do wzięcia:)
UsuńNie wiedziałam, że taka książka się ukazała. Jak dobrze, że o niej napisałaś. Staroświecki styl absolutnie mi nie przeszkadza, ma to swój urok. Ostatnio za grosze, na wyprzedaży (chyba po 6 czy 7 zł.)kupiłam dwie powieści Rodziwieczówny: "Błękitni" i "Jaskółczym szlakiem".
OdpowiedzUsuńPierwsza ciekawa, druga... hm...nie byłam w stanie skończyć.
Rzeczywiście ma i to wielki, pewna szlachetność z niej bije, i urok minionych czasów:)
Usuń