W dni pełne śniegu
za oknem i minusowej temperatury sięgnęłam po klasyczną, staroświecką i dobrze
znana powieść Louisy May Alcott (1832- 1888). Film z roku 1994 widziałam wielokrotnie, a w
ostatnich tygodniach ponownie oglądałam we fragmentach na kanale cbs
europa. Warto jednak pamiętać, że książka była wielokrotnie ekranizowana. Zarówno
film jak i książka bardzo przypadły do mojego gustu.
Akcja rozgrywa
się w Ameryce w latach 60. XIX wieku podczas toczącej się w tle wojny
secesyjnej. W niej to bierze udział jako kapelan głowa rodziny Marchów. Pod
nieobecność męża opiekę na czterema córkami sprawuje pani March. Stworzyła ona
dom pełen ciepła, bliskości i miłości. Każda z dziewcząt ma inną osobowość,
charakter i zainteresowania i mimo, że czasami dochodzi między nimi do
nieporozumień, darzą się wielkim szacunkiem i miłością. Najstarsza Meg jest
rozważna, najbardziej dojrzała i spokojna, Jo - jest pełna życia i niezbyt
zadowolona z tego, że jest chłopcem, Beth kocha muzykę, a najmłodsza Amy jest
nieco przemądrzała, choć potrafi postawić na swoim. Nie opływają w dostatki,
często zmuszane są do wyrzeczeń, niosą pomoc potrzebującym, nie kupują nowych
ubrań, a starsze siostry podejmują pracę, aby wspomóc matkę. Mimo zimy siostry
nie nudzą się w domu, wymyślają zabawy, przedstawienia, odgrywają role. Pełne
entuzjazmu, optymizmu i żywiołowości nie zapominają jednak o potrzebach innych.
Warto od razu jednak napisać, że dziewczęta oprócz zalet mają również swoje
wady.
Nieziemski
klimat powieści, magia, niesamowity urok i czar książki sprawia, że czas spędzony
na jej czytaniu biegł szybko i nieubłaganie zbliżał się do końca. Louisa May
Alcott poruszyła w powieści pozycje kobiet, jakie zajmowały w dziewiętnastowiecznej
Ameryce, poglądy na temat niewolnictwa, a przede wszystkim ukazała życie
codzienne przeciętnie sytuowanej rodziny. Świetna lektura na zimowy czas Bożego
Narodzenia, która nie traci na aktualności i którą czyta się z wielką
przyjemnością.
Louisa May Alcott, Małe kobietki, wydawnictwo MG, wydanie 2012, tłumaczenie: Anna Bańkowska, oprawa twarda, stron 304.
Widziałam zapowiedź tej książki w MG i bardzo chcę ją przeczytać, bo jeszcze nie miałam okazji. Film widziałam, ale oczywiście co książka, to książka:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam po raz pierwszy:)Ma niesamowity klimat:)
UsuńNie czytałam książki, ani też nie widziałam filmu. Na pewno teraz z chęcią sięgnę po jedno i drugie :) Pozdrawiam Cię bajkowo i śnieżnie, Montgomerry.
OdpowiedzUsuńw takie dni to wspaniała lektura jeśli chodzi o książkę i spokojny odpoczynek jeśli chodzi o film:)
UsuńDziękuję:) Również pozdrawiam:)
Z wielką chęcią przeczytam, potrzeba mi takiej lektury :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
polecam wobec tego:)
UsuńSłyszałam przede wszystkim o serialu, nigdy o książce. Ale serial podobno jest dobry, więc książka pewnie też. Szczególnie wnioskuję tak, po tym co piszesz. Dokładam do czytelniczych planów :)
OdpowiedzUsuńa ja o serialu nie słyszałam, ale o filmach i owszem
UsuńAkcja toczy się mniej więcej w tym czasie, co w słynnym "Przeminęło z wiatrem". Poszukam w bibliotece, może akurat będzie.Wiem, że moja biblioteka dostała pod koniec roku zastrzyk gotówki na zakup nowości, ale jeszcze nie sprawdziłam efektów tych zakupów.
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę - słyszałam o niej już wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńWspaniała lektura, polecam dalsze części :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa:)
UsuńMnie jakoś Małe kobietki nie przypadły do serca i tłumaczyłam to sobie tym właśnie, że dopiero jako dorosła je przeczytałam, nie miałam wspomnień z dzieciństwa z nimi związanych... tymczasem widzę, że to taki sam przypadek u Ciebie, a jednak z odwrotnym skutkiem :)
OdpowiedzUsuńCóż, to dobrze, że się różnimy, prawda? I że literatura potrafi wzbudzać tak różne emocje...
Ale ja jestem z natury bardzo staroświecka i chcialabym chociaż jeden dzień przeżyć w XIX wieku koniecznie na angielskiej prowincji:)
UsuńKusi mnie to nowe wydanie. Ja w ramach "zaległości z klasyki" czytam właśnie "Dumę i uprzedzenie" Austen :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ooo, to moja książka - zjechana czytelniczo na amen - zanim dorobiłam się swojego egzemplarza kupionego już po DiU z 2005 roku Keirą Knightley . Od niej i od serialu z 19995 z Collinkiem się wszystko zaczęło tzn. moja miłość do XIX wieku, tegoż Aktora, ksiązek i filmów dotyczących epoki:) Czekałam na książkę w bibliotece parę tygodni - była wówczas na zapisy - a jak się dorwałam to czytałam do 4.55 rano - pamiętam jak dziś:)
UsuńPozdrawiam:)
Kilka osób już mi o tej książce mówiło, teraz naprawdę czuję się, jakbym miała spore zaległości z klasyki ;)
OdpowiedzUsuńJa też taka hallo do przodu nie jestem:)
UsuńŚwietna robota! Trzeba przypominać o starych, dobrych rzeczach, by nie utonęły w morzu nowej, silnie promowanej tandety.
OdpowiedzUsuń