Metin Arditi to szwajcarski
pisarz pochodzenia tureckiego, którego powieść Turquetto otrzymała
w roku 2011 Prix Jean-Giono, nagrodę przyznawaną od 1990 roku dla książek francuskojęzycznych.
Autor opierając się na przeprowadzonych badaniach dotyczących obrazu Tycjana Mężczyzna
z rękawiczką postanowił stworzyć niebanalną historię rozgrywającą się w XVI
wieku na pograniczu kultur Konstantynopolu i Republiki Weneckiej.
Gdy czytelnik poznaje
Eliasza w 1531 roku, ten ma niespełna dwanaście lat. Jest Żydem, mieszkającym
na ziemi zamieszkałej w głównej mierze przez muzułmanów. Od małego uwielbia
rysować, malować i obserwować obrazy w kościołach. Niestety marzenia chłopca nie
mogły się spełnić, ponieważ religia zabraniała mu parać się tą czynnością. Mimo
to po kryjomu wymyka się od chorego ojca, handlarza niewolników, aby zdobywać
wiedzę od ludzi mu przychylnych, a tuz po jego śmierci ucieka z Konstantynopola
zmieniając tożsamość do Wenecji. Od tej pory jest Grekiem z Konstantynopola,
nazywanym Turchetto – Małym Turkiem, który przez lata uczy się w warsztacie Mistrza,
a następnie robi zwrotną karierę. Ma żonę, córkę, jest szanowany i bogaty, a
jego dzieła cieszą się powodzeniem. Tylko, że tajemnica, którą skrywa niedługo
przestanie być sekretem, a po dniach sławy nastaną dni upadku.
Mężczyzna z rękawiczką, ok. 1520, Tycjan |
To powieść, która przede
wszystkim pokazuje ówczesną mentalność mieszkańców Konstantynopola i Wenecji. Panoszyły
się zawiść, zazdrość i obłuda. Eliasz będąc Żydem nie mógł malować, bo zabraniała
mu tego religia, ale mieszkając w Wenecji, jako Żyd nie miałby właściwie
żadnych praw, nie mówiąc już o jakiekolwiek możliwości pobierania nauki
malarstwa. Jedynym środkiem do celu było wiec ukrywać swoje prawdziwe
pochodzenie. Swoje obrazy podpisuje jako Turchetto. Słynie w biegłości i doskonałości
disegno i colorito. Maluje między innymi Mężczyznę z rękawiczką.
Tak jest oczywiście w historii zarysowanej przez Metina Arditi. W rzeczywistości
ujawnione badania przeprowadzone na początku XXI wieku dotyczące anomalii
kolorystycznej sygnatury znajdującej się na obrazie wskazują na hipotezę, iż
obraz nie wyszedł spod pędzla Tycjana. Aby uprawdopodobnić swoją opowieść Autor
książki wykorzystał również list Tycjana do nuncjusza Gandolfiego napisany w
sierpniu 1576 roku. Jak do tej pory nie ustalono tożsamości mężczyzny na
portrecie.
Niemniej książkę dobrze
się czyta. Na opowieść złożyły się krótkie rozdziały, acz całość jakoś mnie nie
porwała. Być może dlatego, że czasami miałam wrażenie, że Autor na siłę wplata zbyt
wiele wątków o tematyce związanej z seksualnością. Moim zdaniem niczemu to za bardzo nie służy w tej historii,
albo po prostu nie rozumiem mowy pióra Metina Arditiego.
Metin Arditi, Turquetto, Oficyna Literacka Noir sur Blanc, kwiecień 2013, tłumaczenie z francuskiego: Agata Kozak, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 304.
Historia interesująca, warta by się z nią zapoznać.
OdpowiedzUsuńJa tez nie rozumiem dlaczego autorzy włączają sprawy seksualności swych bohaterów, gdy to nic nie wnosi. Chodzi chyba o zwiększenie poczytności i to jest niedobre.)
I koniecznie musi być z watkami homoseksualnymi w tle, a jak to jest to już nagroda murowana, albo książka okrzyknięta znakomitością.
UsuńNiestety tak fatalne gusta mają dzisiejsze i to głównie czytelniczki.
UsuńA im młodsze tym bardziej rzucają się na taką literaturę. Te wszystkie Gray'e i inne wypociny osobiście uważam za szkodliwe, ale ja jestem stara i nie nowoczesna niestety. Ale mnie to w jakimś stopniu nawet przeraża, że nikt jakoś nie wpływa w domach na gust czytelniczy swoich córek gimnazjalistek, licealistek.)
To o czym piszesz to niestety prawda. Sprowadza się to jednak do tego, że w domu albo rodzice nie czytają i się nie interesują, wobec tego nie wnikają w to co czytają ich dzieci; albo też z tego, żeby czytać i być na topie i móc rozmawiać na te same tematy z innymi.
UsuńSam pomysł wydaje się ciekawy, no ale jak widać wykonanie zawiodło. Generalnie rzucam się niemal na każdą książkę z malarstwem w tle, a potem jaki zawód, kiedy malarz jest jedynie magnesem/nazwiskiem, które ma przyciągnąć czytelników, a jak jeszcze wplecie się parę pikantnych historyjek to wszyscy są zadowoleni, poza takimi czytelniczkami, ja np. ja :(
OdpowiedzUsuńTo masz jak ja:) Nie jestem zwolenniczką tego typu wstawek.
UsuńKsiążki niestety nie czytałam, ale aż jestem zaskoczona, że już ukazało się tłumaczenie. Dodam tylko, że pan Arditi, jest przeuroczym starszym panem mieszkającym dosłownie 100 metrów od mojego domu w Genewie w pięknej ogrodzonej płotem rezydencji. Zajmował się całe życie handlem nieruchomościami, zbił majątek i mając wystarczająco dużo pieniedzy, zaczął pisać: bardzo eruducyjnie, ale jedno jest pewne, akurat on nie musi używać erotyki, aby przyciągnąć czytelnika, ale może się mylę, może inaczej tej historii nikt nie chciałby czytać?. A tak na marginesie, oglądałam ostatnio film "w ciemnościach" Agnieszki Holland z pewnym bardzo starym panem-Żydem i oboje byliśmy zaszokowani scenami uprawiania seksu w filmie, uznając je za zupełnie niepotrzebne. Holland twierdziła, że pokazanie seksu, nawet w sytuacjach ekstremalnych, jest konieczne, bo jest on elementem życia. Ja kocham filmy Borowczyka, ostatnio widziałam Bestię, i jego pornografia mi nie przeszkadza, przeciwnie, a w "Ciemnościach" tak. Podobnie chyba z książką o której piszesz...
OdpowiedzUsuńHolly dziekuję Ci za ten wpis i podzielenie się wiadomościami o Autorze:)Nie chcialabym zdradzać szczegółów książki, ale nie za bardzo mi pasowały pewne wtręty i jakby powstał film na podstawie książki Pana Arditiego, to seksu w rożnych odmianach byłoby sporo.
Usuńco do filmów Agnieszki Holland, zauważyłam, że nie stroni ona od tego, acz filmu "W ciemnościach" nie widziałam. Seks jest elementem życia, ale czy tak nagminnie trzeba nim szastać we wszystkich sferach kultury?