Warszawski Dom Wydawniczy WDW
Warszawa 1992
Tytuł oryginalny: La femme de trente ans
Język oryginalny: francuski
Tłumacz: Żeleński Tadeusz (pseud. Boy)
Kategoria: Literatura piękna
Rok pierwszego wydania: 1834
Na wstępie napiszę jedynie, że w moim wydaniu oprócz Kobiety trzydziestoletniej są pozycje Kobieta porzucona, Gobseck, Bank Nucingena. Niestety nie pokusiłam się o przeczytanie kolejnych lektur, ponieważ w zupełności wrażeń balzakowskich dostarczyła mi w pełni pierwsza powieść. Sama sobie zadawałam zresztą pytanie, dlaczego ponownie sięgnęłam po Balzaca, jeśli po ostatniej recenzowanej pozycji, pisałam, że na dłuższą metę mi pisarstwa tego wystarczy. Twórczość Balzaca ma jednak w sobie coś, co przyciąga. Oczywiście jak to u Balzaca bywa i tym razem miałam do czynienia z kwiecistymi i długimi opisami i rozbudowanymi zdaniami. Na dłuższą metę można nie wydzierżyć i nie doczytać do końca jak ktoś nie jest odpornym i upartym molem książkowym.
Wielu uważa jego pisarstwo za anachroniczne, a czytanie książek za stratę czasu. Pytam się, dlaczego? Jak można powieść pisaną w XIX wieku uznać za nowoczesną, oczywiście, że będzie wiać z niej starzyzną w sferze obyczajów, postaw, nierównego traktowania kobiet i mężczyzn. Moi drodzy to nie czasy wyzwolenia kobiet i marszów sufrażystek. Kobieta mająca kochanka jest potępiana, mężczyzna mający kochanki jest podziwiany przez innych, że tak świetnie ułożył sobie życie.
Kobieta trzydziestoletnia jest powieścią o miłości, ale przede wszystkim o stosunkach małżeńskich wówczas panujących. Mamy początek XIX wieku. Główna bohaterka jest kobietą głęboko nieszczęśliwą. Biedna Julia, nie słuchała się rad tatusia i wyszła za mąż wówczas jeszcze zakochana w pułkowniku Wiktorze d’Aiglemont. Miłość szybko się skończyła, gdy nieuświadomiona dziewica spędziła noc poślubną ze swoim mężem. Mąż zachował się jak huzar, a prawdopodobnie mowa tu o pewnego rodzaju przemocy seksualnej. Ach, cóż za błąd popełniła, a tatuś już nie żył i nie mogła mu przyznać racji. Toteż mając usposobienie melancholika, z dnia na dzień stawała się lodowata i odpychająca dla swojego męża i coraz bardziej popadała w zadumę i apatię. Jej uroda bladła, utraciła blask, a nostalgiczna choroba pogłębiała się. Wiktor nie był typem mężczyzny, który zachowuje celibat. Po za tym zimna żona popychała go w ramiona kochanek. Przez rok starał się o jej zdrowie zakochany w niej Artur, niestety umarł ze zgryzoty i z powodu stania przez noc na gzymsie okna Juli, kiedy do domu wrócił zbyt wcześnie mąż. Po czterech latach Julia powróciła do życia towarzyskiego i wówczas ponownie poznała zainteresowanego nią mężczyznę. Julia oczywiście ma dzieci, acz najstarsza Helena znając tajemnicę matki i wbrew zgodzie rodziców wybrała szczęśliwe życie z mordercą niż zakłamane na salonach.
Kobieta trzydziestoletnia może nużyć, a czytelnik może być znudzony. Akcja dzieje się na przestrzeni wielu lat, od zamążpójścia Julii do jej śmierci. Właściwie dopiero opowieść o Helenie bardziej mnie zainteresowała. Julia to kobieta zrezygnowana i apatyczna. Nie ma żadnego powodu, aby Cieszyć się życiem. Jej zachowanie jest denerwujące, ponieważ stan taki trwa niemal przez całą powieść. Po za tym w wieku trzydziestu lat, mówi o sobie „jestem stara”. Oczywiście niegdyś inaczej postrzegano osiągano wiek jak współcześnie. Czytać Balzaca nie jest łatwo, ale z pewnością dobrze jest podejmować takie próby. Balzac jest denerwujący, to prawda. Cóż z tego, kiedy to jednak klasyka, a klasykę moi mili trzeba czytać:)
Klasykę trzeba czytać, zgadzam się...ale jest wielu klasyków którzy kompletnie do mnie nie przemawiają...
OdpowiedzUsuńPrzeczytać należy, ale nic na siłę ;)
OdpowiedzUsuńCzasem czasu potrzeba by sięgnąć po książkę albo wrócić do niej po latach
Jak miło wiedzieć, że ktoś jeszcze czyta imć pana Balzaka :) Beato, dziękuję za recenzję i propagowanie klasyki. Pewnie, że nie zawsze ma się na klasykę czas i chęć, może nużyć, na pewno jest trudniejsza w odbiorze - trzeba znaleźć odpowiedni czas i... właściwą książkę. Przyznaję, że miałam kilka podejść do Balzaca, niełatwych a koniecznych. Aż wreszcie znalazłam pewną jego powieść i zaczytałam się nie zważając na balzakowskie dłużyzny - a może ich tam nawet nie było? Myślę o "La Peau de chagrin" a w polskim tłumaczeniu "Jaszczur". Gdybyś miała kiedyś chęć na jeszcze jedno balzacowskie podejście :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Ja jednak przyznam sobie prawo do nieczytania. Klasyki również :)
OdpowiedzUsuńAdo dziękuję za Twój wpis i za polecenie "jaszczura". Nie pamiętam, abym czytała, wiec w niedalekiej przyszłości na pewno sięgnę:)
OdpowiedzUsuńAgnes ja za klasyką przepadam, ale wiem, że nie wszyscy taką lekturą są zafascynowani.
Pozdrawiam serdecznie
Ja znam dwunastolatki, które mówią o sobie, że są stare. Pawlikowska-Jasnorzewska czuła się stara w wieku 30 lat. Ja mam 30 lat a proszę zobaczyć, jak się nazywa mój blog. Starość to również doświadczenie duszy...
OdpowiedzUsuńDwunastolatki stare??:))) ja w wieku dwudziestu paru lat miałam pstro w głowie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
No cóż, wystarczy pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńKsiążka na razie mi się podoba, niedługo wystawię o niej opinię. Pozdrawiam.