Gdyby nie
to, że przypadkiem o poranku w sobotę lub w niedzielę – wybaczcie, ale nie pamiętam
– w locie nie zobaczyłabym zajawki tej książki, to szybko nie sięgnęłabym po
nią. A tak dobrze się stało, bo od razu z ciekawości książkę przeczytałam. Jest
to lektura zawiła i przez to niezwykle wciągająca. Autor znając się na rzeczy,
bowiem jak przeczytałam na okładce w biogramie, jest między innymi socjologiem
ze specjalizacją z psychologii oraz trenerem i coachem, znakomicie wykorzystał
swoje predyspozycje zawodowe przenosząc je na karty książki. Mowa tu o
manipulacji, zagubieniu we współczesnym społeczeństwie, szukaniu własnej
tożsamości.
Cala
historia zaczyna się dość niewinne i nie bez zaskoczenia dla głównego bohatera
Piotra Glucka. Pewnego dnia telefonicznie zostaje poproszony przez matkę licealnego
kolegi Hirka Ułana o pomoc w odnalezieniu syna. Nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby to Piotr primo- utrzymywał jakiekolwiek kontakty z Ułanem i secundo - był
jak twierdziła matka Ułana i co wskazywały zapiski w jego notatniku – jego najlepszym
przyjacielem. Tłumaczenie Glucka zwanego w liceum Glusiem nic nie dało, co
więcej w kolejnych dniach mężczyzna poznaje kolejne kobiety związane z byłym
szkolnym kolegą. A są to oprócz matki była żona Hirka, była kochanka, była
druga żona jego ojca, córka. Kobiety wciągają Piotra w rodzinne sprawy,
przedstawiają wydarzenia z własnego punktu widzenia i choć początkowo nie chce
on mieszać się w pranie cudzych życiowych brudów, to jego ciekawość dotycząca
przyczyn zniknięcia Hirka narasta. Nie wie jednak, co jest prawdą, a co
fałszem. W dodatku wracają wspomnienia z przeszłości: dom, rodzina, szkoła – to
główne tła analiz. A nasz bohater nie był absolutnie spokojnym, ułożonym,
przyjacielsko choćby do Hirka nastawionym młodzieńcem.
To opowieść
o toksycznych ludziach wywierających wpływ na życie i drogach odnajdywania własnej
tożsamości i pogodzeniem się z niechlubną przeszłością, za którą jest wstyd.
Wątki psychologiczne zostały znakomicie wplecione w zawiłą i pełną
niespodzianek fabułę, a bohaterowie wyraziście zarysowani. Jasno, klarownie i
bez dopowiedzeń i retuszy Autor obnaża peerelowską szkołę, panujące „obyczaje”
wśród młodzieży, życie rodzinne. Książkę czyta się szybko i na pewno ten czas
jest dobrze spożytkowany. Refleksja przychodzi sama.
Maciej Bennewicz, Wszystkie kobiety don Hułana, wydawnictwo G+J, wydanie 2012, oprawa miękka, stron 304.
O proszę, nawet nie spodziewałabym się, że to będzie taka dobra i interesująca pozycja. Kwestia toksycznych ludzi wokół zainteresowała mnie najbardziej - sama z takimi walczę, więc pewnie znajdę tu coś dla siebie.
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka na mej półce, aż po nią sięgnę. Z pewnością niedługo się o to pokuszę :)
Futbolowa, toksycznych ludzi wokół Ciebie współczuje. Ale czekam z niecierpliwością na Twoją opinię na temat książki:) Pozdrawiam
UsuńO widzisz! A gdyby nie Ty, to ja również nie wiedziałabym o tej książce, którą bardzo mnie zaciekawiłaś. Bardzo, naprawdę bardzo lubię polskie pisarstwo i cieszy mnie, że znowu słyszę o kimś dobrym, kim mogę się zainteresować:)
OdpowiedzUsuńA dziękuję:)
UsuńFaktycznie nieco zawilasta, ale zapowiada się bardzo, bardzo ciekawie
OdpowiedzUsuńJulio jest ciekawa:)
UsuńKsiążka zapowiada się bardzo interesująco, aczkolwiek mam co do niej pewne obawy... Jak nadarzy się okazja, to dam jej szansę. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNati, a jakie to "obawy" masz co do niej? Na jakiej podstawie?
UsuńBardzo dobra recenzja, chętnie przeczytam książkę, już nawet zamówiłam ;)
OdpowiedzUsuńW Bennewiczu jest coś magicznego. Książki z pozory zwyczajne, a jednak pewne fragmenty nie dadzą spać...zmieniają. To piękne:)
OdpowiedzUsuńrozwoj-calanaprzod.blogspot.com