27 października 2014

Alan Bradley, Flawia de Luce. Zatrute ciasteczko.

Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z fenomenu serii o perypetiach Flawii de Luce. Po lekturze pierwszej części zatytułowanej Zatrute ciasteczko, doskonale rozumiem stanowisko jej zwolenników, bowiem sama wstąpiłam w krąg fanów jedenastoletniej dziewczynki. 

Alan Bradley z powodzeniem przenosi czytelnika – zarówno tego młodego, jak i starszego – w przeszłość. Cofamy się do wakacyjnych miesięcy w latach 50. XX wieku i małej, prowincjonalnej angielskiej miejscowości o nazwie Bishop’s Lacey. Na obrzeżach tej wioski w starym domu Buckshaw mieszka ojciec, zafrapowany filatelista, i jego trzy nastoletnie córki: zawsze pięknie wyglądająca Ofelia, zawsze z nosem w książce Dafne i zawsze czymś poruszona Flawia. Siostry, wobec wiecznie zaambarasowanego czymś ojca, który w dodatku nie potrafi należycie okazywać miłości wobec córek, ciągle droczą się ze sobą i wymyślają przeróżne psoty. 

To właśnie najmłodsza, jedenastoletnia Flawia jest narratorką powieści i dość nietuzinkową osóbką. Jej zainteresowania - jak dla mnie zupełniej ignorantki, co do wszystkiego, co wiązałoby się z przedmiotami ścisłymi - są niemal niezrozumiałe. Dziewczynka świetnie bowiem orientuje się we wszelkiej maści powiązaniach chemicznych, odczynnikach, probówkach, palnikach, pierwiastkach, związkach, zamiennikach i innych tego typu sprawach. Swoją naukową dociekliwość kieruje szczególnie w stronę trucizn i ich składników. Posiada nawet w domu własne laboratorium badawcze i korzysta z zasobów archiwalnej literatury gromadzonej przez jej wuja. Flawia jest uparta, nieprzeciętnie inteligentna, rezolutna, pewna siebie, w doskonały sposób dokonuje obserwacji, potrafi kierować się logiką i dedukcją, ciągle poszerza swoją wiedzę, na rzecz danej sprawy ucieka się nawet do kłamstwa oraz uwielbia rozwiązywać skomplikowane zagadki. Kiedy więc wczesnym rankiem odkrywa w przydomowym ogródku zwłoki mężczyzny, postanawia działać i rozwikłać przyczynę jego śmierci jeszcze przed inspektorem policji.

Zatrute ciasteczko to książka, w której Alan Bradley stworzył niesamowity, staroświecki klimat. Plastyczne opisy, liczne wtrącenia, anegdotki, nawiązania do kultury i literatury angielskiej, potęgują działanie słów na pobudzenie wyobraźni czytelnika. Senne, ciche miasteczko, w którym wszyscy się znają, wiedzą o sobie zbyt wiele niż powinni i w którym wszelkie nowinki rozchodzą się lotem błyskawicy oraz stary dom ze swoją historią, są niemal zjawiskowe. 

To interesująca i fascynująca lektura, dobrze skonstruowana, wzbudzająca emocje i stopniująca napięcie, w której można odnaleźć moc energii i humoru niepozbawionego ironii. Warto zauważyć, że książka została bardzo starannie wydana z zastosowaniem niepospolitej czcionki w kolorze brązowym, osobiście mi kojarzącym się z sepią i starymi zdjęciami. Mam nadzieję, że kolejne części serii: Badyl na katowski wór, Ucho od śledzia w śmietanie, Tych cieni oczy znieść nie mogą,  Gdzie się cis nad grobem schyla - są równie fascynujące.
 


Alan Bradley, Flawia de Luce. Zatrute ciasteczko, wydawnictwo Vesper, wydanie 2010, przekład Jędrzej Polak, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 366.


21 komentarzy:

  1. ojej, a ja pierwsze słyszę o tej serii. ładne wydania, staranność - to zawsze dodatkowo mnie przyciąga. lubię tez książki gdzie bohaterami są nastolatki czy starsze dzieciaki. ja już ją zapisuję do swojej listy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się - bardzo udana powieść, bardzo udana bohaterka i naprawdę wyjątkowe wydanie. Przyznam, że bardzo mnie ta czcionka zaskoczyła. O dziwo, w żaden sposób nie była uciążliwa dla mojego słabego wzroku. To już coś :)

    Bardzo jestem ciekawa kolejnych części i również mam nadzieję, że okażą się równie dobre, jak 'Zatrute ciasteczko'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A też nie czytałaś późniejszych? :) Nagle się bowiem okazuje, że wszyscy czytali :)

      Usuń
  3. Na początku książka skojarzyła mi się z Rodzina Adamsów - chyba przez tę okładkę. Ogromny plus za klimat powieści - jestem jak najbardziej na tak i chętnie rzucę okiem na ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobają mi się tytuły serii, choć samej książki nie znam, to czytałam sporo zachwytów na jej temat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również do tej pory jej nie znałam. W ogóle jestem uprzedzona do opinii typu "ach" i "och", a tu okazało się, że niepotrzebnie :)

      Usuń
  5. Czytałam cztery części z cyklu ("przed chwilą" została wydana piąta) i jak dla mnie, "Zatrute ciasteczko" jest najlepszą częścią, ale każde spotkanie z Flawią jest cudowne i za nic nie porzucę jej przygód :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, mam też niezwykłą ochotę na pozostałe części :)

      Usuń
  6. Wszystkie 6 tomów leżą na półce przeczytane. 7 i 8 tom są już wydanie ,ale nie w Polsce. Za to będzie 10 tomów . Co do książki to wspaniała ,pięknie wydana i ciekawa . Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Będzie recenzja? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jednak przeczytałam trzy, po tamtym wpisie sprawdziłam, co mam u siebie :) Jestem w tyle:) Muszę nadrobić :) Wszystkie trzy opinie można odnaleźć w etykiecie Alan Bradley lub Flawia de Luce (patrz pod tym postem)

      Usuń
  8. Też byłam w tyle ;)miłego czyania

    OdpowiedzUsuń
  9. chyba będę się podpisywać /czytelniczka
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, prosiłabym:) To dobry pomysł :) Pod Anonimem jest się anonimowym pod każdym względem :) Teraz już wiem, że kobieta :)

      Usuń
  10. Polecam Ci książkę Osobliwy dom Pani Peregrine i jej kolejne części (są tam prawdziwe zdjęcie bardzo mroczne i tajemnicze) :) /czytelniczka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.