12 października 2014

Eleanor Catton, Wszystko, co lśni.



Wybrzeże zachodnie Nowej Zelandii. Odwiedzamy miasteczko Hokitika będące w okresie wyżu demograficznego i rozwoju, ponieważ to tu w poszukiwaniu złota zjechali biznesmeni, poszukiwacze, hotelarze. Obietnica zyskania w dość łatwy sposób bogactwa nęci bowiem wszystkich.  27 stycznia 1866 roku. Właśnie tego dnia rozpoczyna się akcja powieści autorstwa Eleanor Catton, najmłodszej (urodzonej w 1985 roku) laureatki Nagrody Bookera, zatytułowana Wszystko, co lśni. Tego dnia do miasteczka przybywa młody Anglik, Walter Moody, który również pragnie szybko wzbogacić się i rozpocząć nowe życie. Po zameldowaniu się w hotelu Korona, postanawia odpocząć trochę w palarni. Spotyka tu dwunastu mężczyzn, którzy zdaniem Moody’ego zachowują się bardzo dziwnie i nazbyt teatralnie.  Moody na początku zostaje totalnie przez obecnych zignorowany, lecz atmosfera jest napięta, a panujące wśród obecnych milczenie, staje się nie do wytrzymania.  Wkrótce widoczne staje się, że Moody swoim wtargnięciem przerwał pewnego rodzaju zebranie. A gdy podczas przepytywania, okazuje się, że barka „Z Bogiem”, na której przypłynął z Portu Chalmers jest znana obecnym, szybko zostaje wciągnięty w sedno sprawy. W ten sposób Walter Moody staje się trzynastym mężczyzna powiązanym z zagadkowymi wydarzeniami mającymi miejsce wcześniej.


Cała historia równoważy się wokół kilku tajemniczych zdarzeń, acz najwyraźniej ze sobą połączonych. Miały one miejsce tygodnie wcześniej i oscylują wokół śmierci pustelnika w chałupie za miastem, zniknięciem młodzieńca, który zbił fortunę w kopalni złota i pozornym, bliskim samobójstwie prostytutki.  Każdy obecny mężczyzna w pokoju twierdzi, że nie są bezpośrednio zaangażowani w owe zdarzenia. Z czasem okazuje się, że można podzielić między nich odpowiedzialność za wydarzenia, które doprowadziły do tych przestępstw.


Książka jest bardzo drobiazgowa, dopracowana w każdym szczególe, prekursorsko i twórczo napisana. Fabuła jest niemal dopieszczona i skomplikowana, co jednak nie będzie odpowiadało każdemu z odbiorców. Dla ułatwienia na początku książki dodany został co prawda spis postaci, oczywiście z zaznaczeniem astrologicznych charakterystyk. Szczegółowych opisów łącznie z opisem ubiorów czy nawet poruszania się i wykonaniu przez bohaterów powieści gestów, jest bez liku. Owa drobiazgowość składa się jednak na żywą i dźwięczną opowieść. 


Eleanor Catton została zainspirowana do napisana takiej, a nie innej powieści, dzięki gwiazdozbiorom zodiaku i gorączce złota, jaka opanowała Nową Zelandię w latach 60. XIX wieku. Pomysł zbyt wyzywający i przenikliwy, ale efekt niezwykle tajemniczy i fascynujący. To książka przygodowa, acz z wątkiem kryminalnym i astralnym. Układy gwiazd, jakie Eleanor Catton przybliża w książce są rzeczywiste. Czytelnik może studiować grafikę z faktycznymi astrologicznymi wykresami. 

Nie bez przyczyny autorka wybrała okres gorączki złota, bowiem ta nieodłącznie kojarzyła się jej z przygodą, a także z ciemnymi stronami: obłudy, konszachtów, kradzieży, przekrętów, niewierności, bezlitosnej zdrady, szalbierstw, oszustw i łajdactw. To również epoka modnego opium. Autorka zbierała materiały do powieści poprzez studiowanie literatury faktu, literatury kryminalnej i fikcyjnej dotyczącej XIX wieku. Owe stadium zbierania i czytania trwało niemal blisko dwa lata. Dodatkowo szukała informacji o ówczesnym ruchu planet i położeniom znaków zodiakalnych. Co więcej, dopasowała archetypy zodiaku do ludzkich charakterów i sekwencji horoskopów do opowieści. Eleanor Catton z wielką wnikliwością odmalowała obraz ówczesnego życia codziennego w miasteczku, stosunek przyjezdnych do rdzennej Anglii i całego brytyjskiego imperium, Maorysów i Chińczyków. 


To powieść kryminalna, znakomicie uknuta, jest zawiła i zagadkowa, a dla niewytrawnego czytelnika będzie również skomplikowana. Z drugiej strony jest napisana błyskotliwie i z wielką brawurą. Autorka łączy ze sobą wymagający dziewiętnastowieczny styl wiktoriański ze współczesną perspektywą. Pisze w niezwykle opanowany, ostrożny i kontrolowany sposób. Po przydługim pierwszym rozdziale, kolejne są coraz krótsze. Warto zaznaczyć, że grafika okładki ilustruje fazy księżyca: od pełni po sierp. Jest to swego rodzaju aluzja do ubywających długości narracyjnych w miarę jak historia posuwa się naprzód. 

Wszystko, co lśni to w polskim wydaniu ponad 900 stron niezbyt wielkiej czcionki. Pisząc z mojej perspektywy pierwszych 200 stron była najtrudniejsza do przebrnięcia. Zirytowana nazbyt wielką szczegółowością i wielomównością, musiałam zrobić „przerywnik” podczas czytania i odpocząć przy innej lekturze. Po powrocie do książki, czytanie było znaczenie przyjemniejsze, a jak już wspomniałam rozdziały stawały się coraz krótsze. Zdaję jednak sobie sprawę, że czytanie książkowych molochów nie jest dla wszystkich (ja nie za bardzo przepadam za taką objętością) i wielu czytelników z braku cierpliwości nie dotrwa do końca książki. Niemniej w tym konkretnym przypadku warto jednak próbować.
 


Eleanor Catton, Wszystko, co lśni, Wydawnictwo Literackie, wydanie październik 2014, tytuł oryginalny: The Luminaries,  tłumaczenie: Maciej Świerkocki, oprawa twarda z obwolutą, stron 936.


13 komentarzy:

  1. Lektura ambitna, z pewnością nie jest to książką z rodzaju tych lekkich powiastek do poczytania, od tak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słucham ostatnio audycji w Trójce o tej książce i przyznam, że jestem nią zaintrygowana. Po Twojej recenzji jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z pewnością sięgnę po tę powieść. Intryguje mnie już od dawna, odkąd u znajomej blogerki przeczytałam bardzo zachęcającą recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaintrygowała mnie już sama okładka. :) Nie spodziewałam się tylko, że ta książka ma aż taką objętość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W polskiej wersji ponad 900, w angielskojęzycznej ponad 800.

      Usuń
  5. Kupiłam książkę i zabiorę się do czytania, gdy przeczytam w końcu "Książę" Syczyńskiego (lektura troszkę nudnawa) ale kupiłam, to wypada przeczytać, bo zjedzą mnie podwójne wyrzuty sumienia: wydane pieniądze i to, że jednak nie dokończyłam książki.
    Piszesz, że pierwsze 200 stron jest ciężkie do przebrnięcia i lektura dla wytrawnych czytelników (nie wiem czy jestem w tej grupie) i to mnie smuci, bo "Półbratem" też wszyscy są zachwyceni, a ja po połowie odłożyłam w kąt :( Z recenzji jednak bije duży optymizm i mam nadzieję, że lektura Catton przyniesie mi wiele przyjemności. Szkoda, że książka nie została wydana w 2 tomach, bo trudno trzyma się taką cegłę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książek, o których piszesz nie czytałam, więc się nie wypowiem. Nic z przymusu nie należy czytać, bo to bez sensu. Życie za krótkie.

      Usuń
  6. Mam już książkę na półce, ale objętość mnie odstrasza ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widziałam w księgarni "zasieki" wzniesione przez tomy tej książki. Spojrzałam na cenę i uznałam, że patrząc marketingowo "opłaca się". Dużo stron za cenę, za jaką można kupić cieńszą książkę :D
    Żartuję oczywiście :)
    Pozycja ciekawi i odstrasza jednocześnie. Na zdjęciu jest fragment "Wynijdź z łona krwawe dziecię." Czy całość jest pisana w takim stylu? Ciężkim, stylizowanym?
    Nie mówię nie, ale nie rzucam się z entuzjazmem.
    Chyba przyjrzę się jej jeszcze w księgarni i podczytam styl. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna recenzja interesującej pozycji. Może, jak będzie w bibliotece dostanie szansę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.