22 sierpnia 2012

Jill Smokler, Wyznania upiornej mamuśki.

Książka, która powstała na podstawie wpisów pojawiających się na blogu założonego przez Jill Smokler. To nie jest żaden poradnik dla przyszłych rodziców, ale pozycja, która z przymrużeniem oka ukazuje codzienne zmagania z macierzyństwem. Jill w swoich codziennych kłopotach z latoroślami nie jest osamotniona. To samo spotyka miliony matek na całym świecie. Przed każdym rozdziałem przytoczone zostały najciekawsze komentarze, które pojawiły się na blogu, a dotyczyły omawianego danej tematu. Jill opisuje okres ciąży, poród, wybór imienia dla dzieci, posiłki, choroby, zachowaniach męża, urodzinach pociech. To przede wszystkim obraz matki, która nie dąży do doskonałości, przewija dzieci na podłodze, nie ma czasu dbać o swój makijaż czy ubiór, mimo, że jako wcześniej wielką wagę przykładała do swojego wyglądu, robi do jedzenia to, co dzieci chcą, a nie, co powinny jadać ze względu na ilość witamin czy warzyw. Nie boi się przyznać, że wcale się nie cieszyła, że była w ciąży, że poród ją przerażał, że dziecko nauczyło się od niej przeklinać, i że nie umie pomóc dziecku przy odrabianiu lekcji.

Jill zaczęła prowadzić bloga po narodzeniu pierwszego dziecka, kiedy jej wizja idealnego macierzyństwa kreowana w gazetach i rożnego typu poradnikach całkowicie rozminęła się z rzeczywistością. Swoje frustracje zaczęła zapisywać i okazało się, że podobne problemy spotykają inne matki. To książka dla mam i dla przyszłych mam, która pokazuje, że rodzicielstwo nie jest żadnym konkursem i że, nie należy dążyć do ideału kosztem dzieci. Potrzebny jest zdrowy rozsądek i jak najbardziej należy nie przeginać i wrzucić na luz.

W książce napisanej językiem potocznym, odnaleźć można dużą dawkę dobrego humoru podszytego ironią, ale przede wszystkim miłością upiornej mamuśki do swoich dzieci.  Pozycja wciąga i bardzo poprawia nastrój. Nie jestem doskonałą mamą i na pewno wpisuję się w kanon upiornych mamusiek.  Ciekawa byłaby pozycja książkowa z punktu widzenia polskich mam prowadzących podobne blogi, bo takowe istnieją. Polecam!



Jill Smokler, Wyznania upiornej mamuśki, wydawnictwo Prószyński i S-ka, sierpień 2012, przekład Agnieszka Barbara Ciepłowska, stron 192.

Jill Smokler (ur. 1977) ukończyła Washinton University w St. Louis, aktualnie mieszka z mężem Jeffem oraz trójką dzieci: Lily, Benem i Evanem, w Baltimore, w stanie Maryland. Jest właścicielką firmy „Scary Mommy”. „Wyznania upiornej mamuśki” to pierwsza książka Jill Smokler.

BLOG AUTORKI

17 komentarzy:

  1. Brzmi ciekawie i zachęcająco. A okładka - przezabawna. Mamą nie jestem, nie zamierzam też w najbliższych latach zostać, ale zdarza mi się oglądać programy pani Zawadzkiej. U niej wszystko jest takie idealne, wychowanie dzieci takie proste i lekkie, a tutaj okazuje się, że wcale nie jest tak łatwo. Sama mam w domu małe dzieci, więc trochę wiem jak to jest. Książkę pewnie kiedyś przeczytam. Albo chociaż przejrzę bloga Upiornej Mamuśki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z psychologicznego punktu widzenia może jest i łatwo i prosto. Ale nie każdy jest psychologiem, a po drugie teoria mija się z praktyką.

      pozdrawiam

      Usuń
  2. Okładka jest upiorna! Ale ciekawa jestem, zachęciłaś mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiłaś mnie :) Chętnie sięgnę po te pozycję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kończę właśnie czytać tę książkę i jestem nią pozytywnie zaskoczona. Napisana przystępnym, humorystycznym wręcz językiem sprawia, że mam całkiem inne spojrzenie na ,,kolory'' macierzyństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się:) Jill pisze o PRAWDZIWYM macierzyństwie, a jej trafność oceny i widzenia problemów pokrywają się z widzeniem milionów mam na świecie, także i moim.

      Usuń
  5. Może być całkiem dobra zabawa przy tej lekturze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabawa? To raczej prawdziwe życie, które na co dzień jest mało śmieszne.Owszem z perspektywy czasu - tak, ale nie gdy to się samemu przeżywa.

      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Świetnie! Na to czekałam! W końcu ktoś odważył się napisać, iż macierzyństwo to nie tylko "buziaczki" i "przytulaski". Ja dzieci nie mam, ale napatrzyłam się na matki robiące dobrą minę do złej gry i wiem, jak maluchy potrafią dać w kość. Z ciekawości przeczytam, jaka jest dokładnie ta upiorna mamuśka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Macierzyństwo jest dalekie od tylko buziaczków i przytulików, choć przynajmniej w moim przypadku jest tego obficie:))No, chyba , że ma się panią do opieki i drugą do sprzątania, a samemu wygląda się jak laska-mama:)))Ja nie mam żadnej pani do pomocy, normalne spodnie założyłam dopiero sześć miesięcy po narodzeniu się Stasia, przyznaję się,że w pierwszej ciąży przytyłam 26 kg, w drugiej 23 kg i ...wróciłam do swojej wagi nie stosując żadnej diety; dbam o wygląd tyle o ile, nie maluję się obecnie, chyba, że mi się chce lub wypada; czas na swoje przyjemności - czytanie, pisanie, haftowanie - mam w nocy. Piorę, gotuję, sprzątam, nie wychodzę sama bez dzieci, daję jeść to co chcą. Nienawidzę rad innych, sama ich nie udzielam , chyba , że ktoś chce usłyszeć moje zdanie. Wraz z urodzeniem dzieci zmieniły się tematy rozmów ze znajomymi mającymi dzieci. Ci, co nie mają dzieci, nie za bardzo rozumieją, o co biega i rzeczywiście tak jak pisze Jill krąg znajomych się zmienia. Czasami zazdraszczam samotnikom, ale są to jedynie chwile, gdy zupełnie opadam z sił. Nigdy jednak nie zamieniłabym tego co mam:)))Jestem w klubie mam, ale tych upiornych:)

      serdeczności

      Usuń
    2. Montgomerry, przeczytałam Twoją recenzję i ten długi komentarz na temat macierzyństwa i jestem pod wrażeniem. Aktualnie jest mi daleko do bycia mamą, ale dobrze przeczytać takie pokrzepiające i przede wszystkim prawdziwe słowa:) Ostatnio jedna z moich ulubionych polskich pisarek (Sylwia Chutnik) wydała zbiór felietonów "Mama ma zawsze rację" traktując temat macierzyństwa z dystansem i humorem. Mam ją w planach, a Ciebie też może zainteresuje:)

      Usuń
    3. Dziękuję za dobre słowo i polecenie książki. Właściwie do tej pory z Sylwią Chutnik było mi nie po drodze, wiec może spróbuje?:)
      Mamą zostałam dopiero w wieku 32 lat, miałam swoje przyzwyczajenia, wydeptane ścieżki, zainteresowania, sporo wolnego czasu, który trwoniłam. Wraz z narodzeniem córki, a potem syna, zmieniła się kolej rzeczy. Najpierw są ich potrzeby, a potem moje. Zainteresowania pielęgnuję i o dziwo jest ich więcej niż było, w dodatku nauczyłam się nie trwonić czasu, nie oglądam TV, bo i tak nic nie obejrzę nigdy w całości, nie potrafię, też odpoczywać nic nie robiąc:) Mobilizacja, podział zadań w małżeńskiej drużynie i wszystko można pogodzić.

      serdeczności

      Usuń
    4. Montgomerry Twoja odpowiedź 2 piętra wyżej (macierzyństwo jest dalekie...) Słowo w słowo, każde jedno opisuje również mnie, mam tak samo, robię tak samo, czuję tak samo, wyglądam tak samo...:) Trafiłaś w samo sedno, bezbłędnie to opisałaś, jakbym czytała o sobie:) Ściskam mocno!:-*

      Usuń
    5. Foxinaa posyłam Ci moc sił, rozumiemy się więc doskonale:) Ściskam również:)

      Usuń
  7. You'll have to translate this, I apologize! It was so fun to discover this post and I'm so happy that you liked the book. Thank you so much for spreading the word! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.