Carla Maria Castagnolo przychodzi na świat w roku 1552 w
Bolonii. Nie było w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jej twarz jest oszpecona
przez znamię uważane przez ludzi za znak szatana i wskazanie na praktyki czarownic.
Połowa twarzy dziewczyny była koloru rubinowego. Matka, która wychowała ją
sama, ukrywa ją przed ludźmi, ale gdy dziewczynka dorasta tłumaczy jej,
dlaczego jej znamię na twarzy może przynieść im kłopoty. Szczególnie niebezpieczni
mogą być zwłaszcza inkwizytorzy. Gdy
Carla dorasta matka uczy ją fachu krawiectwa. Nie łudzi się jednak, że córka
znajdzie męża, a mimo to znajduje się Marco, planujący studia medyczne, który zainteresował
się dziewczyną. Co więcej zaszczepia w niej miłość do medycyny i znajduje jej
pracę pomocnicy pielęgniarek w szpitalu prowadzonym przez zakonnice. Od tej
pory Carla odkrywa swoje prawdziwe powołanie, co więcej zaczyna czerpać wiedzę
od doktora Tagliacozzi.
Carla jest dziewczyną skromną, sumienną, zaradną, odważną i
upartą w dążeniu do celu, wywodzącą się z ubogiej rodziny. Los nie szczędzi jej
upokorzeń. Marzy o wykonywaniu zawodu zarezerwowanego wówczas jedynie dla mężczyzn.
Nie mówiąc już o podejmowaniu jakichkolwiek studiów. Rola kobiet w XVI wieku
była jasno określona przez społeczeństwo. Autor wyraźnie określa rolę
inkwizycji, panującą hipokryzję, ale również opisuje ówczesny styl życia wraz z
ubiorem, preferowanym jedzeniem czy sposobami leczenia.
W powieści mamy narrację pierwszoosobową. Carla dyktuje
swoje wspomnienia Latifowi mając lat czterdzieści osiem, z czego ostatnich
szesnaście spędzonych w odosobnieniu. O tym czytelnik dowiaduje się na samym
początku. Książkę czyta się sprawnie dzięki temu, że jest ona oparta głównie na
dialogach. Ciekawostką są dołączone cztery drzeworyty przedstawiające rekonstrukcję
nosa.
Wolf Serno, Medyczka z Bolonii, wydawnictwo Świat Książki, maj 2012, przełożyły: Eliza Borg, Maria Przybyłowska, okładka miękka, stron 544.
Nie wiem czemu, ale coś pcha mnie w stronę tej książki i to już od dłuższego czasu. Podoba mi się siła z jaką główna bohaterka walczy o swoją pozycję. Lubię silne kobiety.
OdpowiedzUsuńFabuła przypomina mi serię Noaha Gordona o Medicusie i jego spadkobierczyni. Bardzo lubię takie książki i z wielką chęcią przeczytałabym "Medyczkę z Bolonii" - mam słabość do silnych, zdecydowanych kobiet, które mają odwagę realizować swoje marzenia wbrew przeciwnościom losu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
To prawda, ja również takie osobowości podziwiam:)
UsuńI ja miałam właśnie takie literackie skojarzenie - kiedyś bardzo lubiłam książki Gordona, Montgomerry, jeśli ich nie czytałaś, to koniecznie ich poszukaj :)
UsuńI chciałam napisać jeszcze wyżej o siostrach z Kossakówki, ale przeczytałam komentarze i wolę napisać tutaj. Bogowie, w jakich czasach przyszło mi żyć i za jakie grzechy. Tutaj wykropkuję parę zdań, które mi przyszły do głowy: ..... Dziękuję Ci za tamtą recenzję, obiektywną ale i ciepłą przy tym. Właśnie bardzo chętnie przeczytałabym sobie teraz o Madzi i Lilce.
Dziękuję za miłe słowa. Ja lubię książki opierające się na wspomnieniach, listach, dokumentach. To świadectwo czasów, których już nie ma, które nie wrócą, a których świadkowie powoli też odchodzą.
UsuńI mnie ta książka zainteresowała, ujmę ja w "chcę przeczytać".
OdpowiedzUsuńSilna kobieca osobowość w XVI wieku to inspirujący przykład. Chętnie sięgnę po książkę. Przepraszam za nic niewnoszący komentarz, ale prawdę mówiąc ciekawa jestem, czy już można zamieszczać komentarz bez weryfikacji obrazkowej, która skutecznie mnie wykluczyła z komentowania.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zmieniłam w ustawieniach należycie:)
UsuńTak, zmieniałaś. Wielkie dzięki. Teraz będę mogła komentować bez przeszkód.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, bo ja nie byłam do końca pewna:) Dzięki:)
UsuńBardzo lubię taki klimaty :)
OdpowiedzUsuńTo w takim razie coś dla Ciebie:)
Usuń