Na książkę złożyły się dwie powieści lub jak kto woli duże opowiadania: Zagrajmy to jeszcze raz i Echo przeszłości. Tym razem pasją głównych bohaterów jest muzyka. O ile jednak w pierwszej powieści jest to rock i pop, to o tyle w drugim pobrzmiewa muzyka klasyczna. Sprawa podobną w obu powieściach jest również walka pomiędzy teraźniejszością a przeszłością.
W Zagrajmy to jeszcze raz po 5 latach od rozstania z Raven Williams niespodziewanie pojawia się ponownie w jej życiu piosenkarz Brandona Carstairsa. Jest rozczarowanie, niewyjaśnione sprawy, emocje i seks. Przez lata zarówno jedna jak i druga unika bliższych kontaktów z mężczyznami. Panuje reguła – kochanek to ten jeden i na całe życie. W Echach przeszłości utalentowana pianistka Vanessa Sexton wraca do rodzinnego miasteczka po 12 latach, gdzie spotyka swoją pierwszą miłość Brady’ego Tuckera. Wśród innych podobieństw mamy problemy rodzinne i strach głównych bohaterek przed poczynieniem ważnego kroku. Raven nie zaznała rodzinnego ciepła, a matka od lat przysparzała jej od lat samych cierpień. Vanessa z kolei opuściła matkę i wyjechała z ojcem do Europy nie utrzymując z nią przez kolejne lata żadnego kontaktu. Obie bohaterki również rozpoczął nowe życie dość wcześnie: Raven jako siedemnastolatka, a Vanessa jako szesnastolatka. O ile jednak Raven została odkryta i wypromowana w świecie show biznesu, gdzie szybko osiąga sukces, to nad tym ostatnim u Vanessy czuwa od dzieciństwa ojciec pokładający w nią swoje niespełnione nadzieje. To niebywałe, ale muzykę rzeczywiście tu słychać w tle.
Dodać do tego jeszcze należy piękne okoliczności przyrody: w Zagrajmy to jeszcze raz klify Kornwalii, a w Echach przeszłości las i atmosferę prowincjonalnego miasteczka. Wyszły z tego całkiem zgrabne dwie powieści.
Nora Roberts, Pięciolinia uczuć, wydawnictwo Harlequin/MIRA, oprawa miękka, Warszawa 2011, stron 432.
Wczoraj dłuższy czas rozmawiałam z bibliotekarką,mając możliwość obserwowania tytuły zwrotów i wypożyczeń. Nora Roberts króluje. Kiedyś też czytałam te powieści z nutką sensacji, zagadki kryminalnej. Potem nastąpił przesyt, ale tak to już jest, gdy poznamy styl autora.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu:)
Mnie ominęła przypadkowo ta książka, gdyż ją zamówiłam i nie doszła, ale może jeszcze uda mi się kiedyś ją przeczytać, tym bardziej iż widzę, że pani Roberts jak zwykle oczarowuje swą historią.
OdpowiedzUsuńNorę Roberts się dobrze czyta i nie wymaga wielce od umysłu, wiec pewnie dlatego rządzi:)
OdpowiedzUsuńO, nawet czytałam kilka jej książek. Szkoda, że są na bardzo nierównym poziomie, jest kilka udanych czytadeł a reszta... no ale to nie dziwi przy takiej "produkcji". Dużo lepiej wypadają w wersji oryginalnej niż w tłumaczeniu, niestety... Jakąś taką szkocką serię pamiętam (no i jest wymówka, że szlifuję angielski ;)
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami :)
Tak, książka czasami ksiązce nierówna. Ale ja lubię odpoczywać przy takiej lekturze. nie wiem z czego to wynika.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń