Zbrodnia w szkarłacie to czwarta książka
opowiadająca o losach Jana Morawskiego i jego kamerdynera Mateusza. Od razu
należy się jednak wyjaśnienie, bowiem główną bohaterką trzeciej części jest
Konstancja, acz kto czytał, ten wie, że mimo, że Jan nie występuje w fabule, to
jest mowa o nim i o jego poczynaniach. Zbrodnia
w szkarłacie nawiązuje, więc bezpośrednio do pierwszej powieści – Zbrodni w błękicie oraz drugiej - Abel i Kain. Głównym miejscem akcji jest
jednak tutaj stary dwór szlachecki, z rodzinnymi tradycjami, położony w Poznańskiem,
w Wielkopolsce, będącej w 1900 roku nadal oczywiście pod zaborem pruskim. Charakterystyczne
dla książek Katarzyny jest to, że zawęża liczbę głównych bohaterów i właściwie
trzyma się jednego miejsca akcji. Znakomicie potrafi stopniować napięcie, wikłać
sytuacje, kreować poszlaki i wskazywać tropy. Przy czym na uwagę zasługuje
wierne odtworzenie tła historycznego, politycznego, obyczajowego i kulturalnego
ówczesnego czasu.
Tym razem Jan
Morawski wraz ze swoim wiernym kamerdynerem już od trzech dni przebywa w
majątku Jezierskich, będących krewnymi naszego detektywa. Zostaje poproszony
przez rodzinę o odnalezienie legendarnego skarbu dziadka, który mógłby
podratować finansowo Jeziory i stanowić posag kuzynki Heleny. Niebawem córka
Jezierskich, która niedawno wróciła z Drezna, ma wyjść za mąż za Andrzeja
Ostrowskiego. Od kilku dni w majątku przebywa również bratowa Jerzego, Ewelina
ze swoją podopieczną chorowitą Laurą. W dworze trwają, więc przygotowania do
ślubu i wesela, ale humor Jerzemu Jezierskiemu psuje wizyta Josefa Schulza i
koniec terminu spłaty zaciągniętego kredytu. Jeszcze tej samej nocy w pokoju Eweliny
dochodzi do zbrodni…
Tak mniej
więcej rozpoczyna się fabuła powieści Zbrodnia
w szkarłacie. Zagadki mnożą się i nawet po przeczytaniu więcej niż połowy
książki trudno odgadnąć ich rozwiązania. Jezierscy nie mówią Morawskiemu prawdy,
Jan się wścieka, Helena tak właściwie nie chce ślubu z Andrzejem, Jerzowa płaci
za dostarczone do dworu towary gotówką, Ewelina też ma swoje tajemnice, a nawet
przybyły niemiecki detektyw Joachim Engel ukrywa swoje znajomości i być może
nie jest dokładnie tym, za kogo się podaje. Poszukiwania skarbu dziadka nadal
jednakże trwają. Jan chce znaleźć mordercę i odnaleźć skarb dziadka. W tym
wszystkim znajduje jednak czas refleksji nad własnym prowadzonym trybem życia.
Znakomicie
nakreślona fabuła, wartka akcja zarówno w dzień jak i w nocy, świetne
scharakteryzowane postacie oraz plastyczne opisy krajobrazu, okolicznych miejsc
i samego dworu to atuty książki. Nie zapominam również o tym, że fabuła
wspaniale została wpleciona w nasza polską historię. Problem zacofania
rolnictwa czy też unowocześniania go w myśl pozytywistycznych haseł, działalność
Komisji Kolonizacyjnej, Komisji Osadniczej oraz przeciwstawiających się temu
kółek rolniczych, germanizacja, powstawanie ochronek, miłość do ziemi polskiej,
rozwój nowych gałęzi przemysłu, rozrzutność i oszczędność polskich ziemian,
nauka przemyślanego inwestowania w innowacje rolnicze - to tylko niektóre
zagadnienia poruszone w powieści. Rzeczywiście wielu z polskich ziemian wówczas
popadło w tarapaty finansowe i zmuszonych było wystawić swoje majątki na
licytację w następstwie wystawnego i kosztownego trybu życia, próżnowania i
nieumiejętności przestawienia się na nowe metody gospodarowania. Wiele majątków
było zadłużonych, a polska szlachta miała szerokie możliwości zaciągania
pożyczek w bankach. Liczne polskie majątki przechodziły w ręce niemieckie, ale
warto pamiętać, że systematycznie wzrastała liczba właścicieli ziemskich
reprezentujących typ ziemianina aktywnie uczestniczącego w życiu społecznym i
politycznym. Z drugiej strony uważano za hańbę stratę rodowego dziedzictwa na
rzecz Niemców, a ziemianie rozbudowywali formy wzajemnej pomocy w ratowaniu
dóbr ziemskich zagrożonych takim losem. Autorka zwraca również uwagę, że
polskie ziemiaństwo w zaborze pruskim wydawało wysokie sumy nie tylko na
zagraniczne podróże, ale na nieprzemyślane inwestycje w majątkach. Ważna, więc
była oszczędność, ale tego nie zawsze wszyscy chcieli się nauczyć.
Zbrodnia w szkarłacie Katarzyny
Kwiatkowskiej to błyskotliwie
napisany kryminał w stylu retro, który całkowicie wciąga czytelnika, przenosi
do Wielkopolski roku 1900 i okresu późnej jesieni oraz płynnie odwzorowuje
ówczesny klimat historyczny, społeczny i obyczajowy. Co więcej, czytelnik pozna
również słowa zaczerpnięte z gwary, stosowane wówczas określenia oraz odnajdzie
aluzje do powieści Rodziewiczówny, Orzeszkowej, Tołstoja, Mickiewicza, Prusa. Autorka
pisze z wielką dbałością o szczegóły: opisy zabudowań dworskich, wnętrza dworu,
noszonych ubrań czy samego wyglądu bohaterów są zaznaczone w drobiazgowy
sposób. To nie razi, ale w dwójnasób cieszy, bowiem autorka trzyma się faktów.
Jeżeli chcielibyście sprawdzić zgodność również tego, to jeśli chodzi o budynki
i rozkład wnętrza odsyłam do historii architektury, a jeśli chodzi o ubrania –
do historii ubiorów, a jeśli chodzi o przygotowywanie potraw i ich nazewnictwo –
do książek kucharskich. Warto też od razu zajrzeć na koniec książki - znajdziecie tam plan majątku Jeziory i rozkład wnętrza dworu.
Warto również zauważyć,
że Katarzyna Kwiatkowska konsekwentnie trzyma się swoich planów. Świadomie rozmieszcza
fabułę napisanych powieści w czasie: Zbrodnia
w błękicie – to zima schyłku XIX wieku, Abel
i Kain – upalny lipiec 1900 roku, Zobaczyć
Sorrento i umrzeć – wrzesień 1900 roku, Zbrodnia
w szkarłacie – koniec listopada 1900 roku. Co więcej Jan wspomina w
powieści Tarnowskich, których czytelnicy poznali w powieści Zbrodnia w błękicie oraz Adama
Ponińskiego poznanego w książce Abel i
Kain. W ten sposób czytelnik ma wrażenie, że towarzyszy Janowi i Mateuszowi
w ciągu całego roku. Wiemy również, co poczynali Jan i Mateusz, gdzie bywali,
gdy Konstancja rozwiązywała kryminalną zagadkę na południu Włoch (Zobaczyć Sorrento i umrzeć).
Powieść Zbrodnia w szkarłacie jest precyzyjnie
dopracowana podobnie jak poprzednie powieści. Perypetie Jana Morawskiego i jego
kamerdynera Mateusza są tak porywające, zajmujące i atrakcyjne, że nie sądzę,
aby szybko się znudziły. Z niecierpliwością oczekuje się następnej powieści,
bowiem po zamknięciu ostatniej karty czuje się satysfakcję z przeczytania
fascynującej lektury, ale jednocześnie niedosyt, że to już koniec. Powieść należy,
więc sobie spokojnie dawkować, delektować się i czerpać z niej jak największą
przyjemność. To książka pisana lekko, z pasją i elegancją, co czytelnik szybko
zauważy. Od strony graficznej wydana w klimatycznej oprawie, z uwzględnieniem nowego
znaku rozpoznawczego autorki, co jest urzekającym pomysłem (zabawa literami KK).
Jednym banalnym słowem orzekam, że warto.
Katarzyna Kwiatkowska, Zbrodnia w szkarłacie, wydawnictwo Znak, wydanie 2015, cykl: Jan Morawski, tom 4, okładka miękka, stron 400.
O książkach Katarzyny Kwiatkowskiej na blogu:
ZBRODNIA W BŁĘKICIE
ABEL I KAIN
ZOBACZYĆ SORRENTO I UMRZEĆ
Mam tę książkę na uwadze odkąd zobaczyłam ją w zapowiedziach. Twoja recenzja tylko mnie ostatecznie przekonała :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Książkę już dawno zamówiłam, ale data publikacji ulega zmianie. Muszę czekać :(
OdpowiedzUsuńCieszę się z powrotu Jana Morawskiego i Mateusza :)
Szkoda, że premiera została przeniesiona na sierpień, bo "Zbrodnia w szkarłacie" jest rewelacyjna. Najlepsza ze wszystkich dotychczasowych książek Katarzyny Kwiatkowskiej. Z każdą kolejną jej warsztat jest bardziej dopracowany, a zaskoczenie zakończeniem większe.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że książka ukaże się dopiero w sierpniu. To wspaniała lektura na lato.
UsuńPrzeczytałam i mogę powiedzieć tylko jedno: uwielbiam ją! :) Teraz muszę prędko nadrobić wcześniejsze części :)
OdpowiedzUsuń