Uwielbiam Molly Murphy! To
kobieta z ikrą, rezolutna, odważna, przedsiębiorcza, biorąca sprawy w swoje
ręce, nieoglądająca się na innych, acz świadoma swojego pochodzenia i nieulęgająca
konwenansom i przede wszystkim dumna. Mimo swoich dwudziestu trzech lat,
została doświadczona już przez życie, które obfituje w dość niezwykłe jak na początek
XX wieku przygody. Molly ma swoje ambitne plany i pomysły, które innym wydają
się w przypadku ówczesnego zachowania kobiety nie na miejscu. Ci, którzy
przeczytali już pierwszą część jej przygód w powieści autorstwa Rhys Brown zatytułowanej
Prawo Panny Murphy, koniecznie
powinni zaopatrzyć się w kolejny tom, który oczywiście oprócz tego, że jest
kontynuacją to oczywiście opowiada o nowych dokonaniach Molly.
Minęło już kilka miesięcy od
czasu, gdy Molly Murphy przybyła statkiem do Nowego Jorku pod przybranym
nazwiskiem i mając pod opieką dwoje dzieci. Obecnie mieszka z nimi i ich ojcem
w wynajętym lokum. Od miesięcy spotyka się też z przystojnym kapitanem Danielem
Sullivanem, który jakoś nie potrafi się Molly wyraźnie zdeklarować, co do
swoich intencji. Molly cierpliwie czeka, ima się różnych zajęć, ale pieniądze
otrzymane z nagrody po rozwiązaniu kryminalnej zagadki powoli się kończą. Za
namową Daniela przyjmuje pracę damy do towarzystwa, ale zupełnie ją to
nie interesuje i nie jest po jej myśli, zwłaszcza, gdy dokonuje pewnego
odkrycia. Ach, ten kapitan Sullivan!
Niemniej, Molly postanawia iść własną
drogą i przede wszystkim namówić pewnego detektywa na zatrudnienie i
przysposobienie jej do zawodu. Jest rok 1901 i nikt nie traktuje takich
fanaberii kobiecych na poważnie. Mimo, to Paddy w końcu ulega, a Molly zaczęła zajmować
się jego biurem. Gdy w końcu myślała, że wszystko zaczyna się jej układać, Paddy
zostaje zamordowany. Jak możecie się domyślać, Molly nie będzie oglądać się na
policyjne dochodzenie i sama postanowi przeprowadzić prywatne śledztwo. Przy
okazji pozna kilkoro nowych przyjaciół: jak wyzwolone przyjaciółki Sid i Gus
czy irlandzkiego dramaturga zagadkowego Ryan O’Hare; zetknie się z grupą
anarchistów, ale także niejednokrotnie szukając mordercy znajdzie się w wielkim
niebezpieczeństwie.
Bardzo rzadko się zdarza, aby druga
część, jako powieść, będąca kontynuacją, dorównywała pierwszej. Okazało się, że
jest to możliwe (nota bene polecam tez kryminały retro Katarzyny Kwiatkowskiej
o przygodach Jana). Powieść trzyma w napięciu i czytelnik na pewno nie będzie
się nudził. Obraz ówczesnego Nowego Jorku ponownie został odwzorowany z wielką
wnikliwością, co więcej Autorka ponownie odwołuje się do wydarzeń historycznych
i zręcznie wplata je w fabułę powieści. Chodzi tu między innymi o zamach na
prezydenta Williama McKinley’a, jaki miał miejsce 6 września 1901 roku podczas
wizyty na Wystawie Panamerykańskiej w Buffalo.
Nie ma, co tu dużo ukrywać, panna
Molly Murphy na pewno zawojowała moje serce i została jej wielką wielbicielką.
Z niecierpliwością czekam na wydanie kolejnych jej przygód na polskim rynku (a
powstało ich trochę, odsyłam do strony Rhys Bowen). Znakomity jak dla mnie
kryminał w stylu retro gwarantujący dobrą zabawę i emocje podczas czytania.
Rhys Bowen, Śmierć detektywa, Oficyna Literacka Noir Sur Blanc, wrzesień 2013, tytuł oryginalu: Death of Riley, przekład Joanna Orłoś - Supeł, okładka miękka, stron 392.
Ciekawie opisałaś, a nawet zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńWprawdzie nie przepadam za kryminałami, ale skoro w stylu retro, to kto wie?
To raczej swego rodzaju powieść detektywistyczna:) Moim zdaniem świetna. Ja też nie lubię kryminałów za bardzo, no chyba, że tego rodzaju, w klimacie:)
UsuńJeszcze nie znam, ale czuję się zachęcona Twoim ciepłym postem.
OdpowiedzUsuńKusisz, kusisz, więc pewnie przeczytam : )
OdpowiedzUsuńMoja dziewczyna się tym zaczytuje i mówi, że muszę koniecznie spróbować. Tak wsiąkła w świat Molly, że zmusza mnie do zaopatrywania Kindla w tomy po angielsku napisane. Nie ma tego złego, bo przecież dzięki temu szlifuje język obcy:)
OdpowiedzUsuńDoskonalenie języka jak najbardziej wskazane:) A przy okazji świetna książka. Podejrzałam na stronie autorki, cóż to w następnych tomach i moim zdaniem będzie bardzo ciekawie:)
UsuńChętnie bym poznała tą serię - okładki są boskie!
OdpowiedzUsuńDługi czas nie czytałam ani kryminałów, ani powieści detektywistycznych, powoli zaczynam wracać i nie powiem, że ze wstrętem, choć do zachwytu jeszcze daleka droga, ale skoro chwalisz to postaram się zapamięta. Podobają mi się okładki -może poza zdjęciem- tytułowej bohaterki.
OdpowiedzUsuńWolę kryminały właśnie takie tak te, w określonym stylu, klimacie przeszłości. Współczesność jakoś mnie nie pociąga. Może dlatego, że zbyt wiele tego okrucieństwa, rozlewu krwi, o czym donoszą media. Po narodzeniu dzieci w ogóle podejście do tego typu książek mi się radykalnie zmieniło. A książki Rhys Bowen to naprawdę świetna zabawa i wypoczynek:)
Usuń