24 września 2013

Lucy Maud Montgomery, Błękitny Zamek.

Błękitny Zamek czytałam po raz pierwszy w podstawówce w jakieś piątej, szóstej klasie i to dzięki mojej kuzynce, która wówczas przez swoje ciotki była zaopatrzona we wszystkie książki autorstwa Montgomery. To było pierwsze i jak obecnie wiem niepełne polskie wydanie w dodatku ze spolszczonym nazewnictwem, z okładką, na której widnieje dziewczyna w zielonym kapelusiku na tle zamku z wieżyczkami. To chyba od tej książki wszystko się zaczęło, czyli moja duszę zaczęła ogarniać szczypta romantycznych marzeń. Dziś po wielu latach, czytałam tę książkę tak, jakbym czytała ją po raz pierwszy. A poza tym obecne wydanie jest pełne, a imiona i nazwiska przytoczone z oryginalnej pisowni. Pamięć jednak ulotna, potrafi zawodzić i nieco przekształcać.  

Bohaterką powieści jest Valancy Striling, która ma dwadzieścia dziewięć lat, jest zrezygnowaną, niedowartościowaną, nieco zaniedbaną i przede wszystkim podporządkowaną apodyktycznej i egoistycznej rodzinie starą panną, która nigdy nie miała adoratora. Mieszka z matka i ciotką w niezbyt przyjemnym domu, nie ma swojego zdania, od lat dostosowuje swoje życie do potrzeb swojej rodziny i nadal jest traktowana jakby miała, co najmniej dziesięć lat. Niewątpliwie jest tego wszystkie świadoma i co najważniejsze ma tego dość. Od lat marzy o swojej piaskowej górze, Błękitnym Zamku, który podsuwała jej wyobraźnia, miejscu, w którym byłaby z kimś szczęśliwa. Gdy dręczące jej serce ataki bólu coraz bardziej nasilają się, Valancy w tajemnicy udaje się do doktora, a gdy nieoczekiwanie dowiaduje się po pewnym czasie, że pozostał jej jedynie rok życia, dochodzi do wniosku, że najwyższy czas zmienić swoje życie i to od zaraz. Jej zachowanie i sposób bycia szokuje całą rodzinę, ale w końcu Valancy Striling zaczyna cieszyć się życiem. Postanawia przede wszystkim starać się zadowolić siebie i nigdy niczego nie udawać. 

Błękitny Zamek to moim zdaniem jedna z najpiękniejszych opowieści o miłości, ale takiej, która przychodzi po cichu, rozwija się z pąka w świetlisty kwiat. To nie jest miłość od pierwszego wejrzenia, gdzie namiętność staje się na początku podstawą związku. Barney Snaith poślubia Valancy na zasadzie pewnego rodzaju układu, a młoda kobieta jest świadoma tego kroku i przyjmuje postawione jej zasady. Nie interesuje się osławioną przez miejscowych tajemniczą przeszłością Barneya. Pogodzona ze swoim losem, pragnie przede wszystkim cieszyć się dniami, które pozostały jej dane i być szczęśliwą. 

To prawda zmiany dodają życia, a życie pozbawione marzeń jest nic nie warte. Warto też dążyć do własnych celów, walczyć ze stereotypami, niezadowoleniem ze strony rodziny i poszukiwać swoje prawdziwe miejsce w świecie. Klasyka z bardzo wartościowym morałem.


Lucy Maud Montgomery, Błękitny Zamek, wydawnictwo Egmont Literacki, seria: Romantyczna, wydanie 2013, tłumaczenie: Joanna Kazimierczyk, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 230.

25 komentarzy:

  1. Może kiedyś po nią sięgnę, jednak na chwilę obecną mnie do niej nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto mieć książki, do których się powraca... : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadza się:) Ja do tej pory nie miałam swojego egzemplarza.

      Usuń
  3. Też czytałam tamto wydanie i nie miałam pojęcia, że to nie jest pełna wersja. Ale podobała mi się bardzo. Przeczytałam ją kilkanaście razy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. teraz dużo osób sięgnie po tą książkę (po tytule "Zdobywam zamek"), ale to dobrze. dla mnie to tez taka perełka z lat młodzieńczych i też będę ja niedługo znów czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam tę książkę. Ani z Zielonego Wzgórza nie lubię, ale Błękitny zamek i Dzban ciotki Becky uwielbiam i właśnie sobie chcę poczytać, bo minęło chyba z 15 lat od ostatniej lektury. Wspaniale, że takie książki wracają do łask i na salony i są przypominane kolejnym pokoleniom czytelników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytałam i mam "Dzban ciotki Becky":) "Błękitny Zamek" jest zupełnie inny, ale bardzo urokliwy:)

      Usuń
  6. Ślicznie zaprezentowałaś książkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam to stare wydanie z dziewczyną w kapeluszu na tle niebieskiego zamku z wieżyczkami. To jest książka tak ciekawie napisana, mająca tak pozytywny ładunek emocji, że czytać można ją wielokrotnie. I jest ponadczasowa. Dziś także wiele osób nie potrafi wyzwolić się od stereotypów, od życia pod dyktando innych, od robienia przede wszystkim tego, co chcą inni, a nie my sami.
    To książka o miłości i odwadze. Bo trzeba mieć odwagę, by być sobą.

    Okładka bardzo ładna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, a po latach Valancy przypomina mi bardzo moją osobę sprzed kilku lat:) Cudne, uniwersalne myśli:)

      Usuń
  8. Uwielbiam tą książkę, jedna z moich ulubionych! Chętnie do niej wracam i bardzo się cieszę, że nareszcie wznowili jej wydanie. Nareszcie przestanę biegać po nią do biblioteki. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, u mnie też zajmuje miejsce z tych "ulubionych":)

      Usuń
  9. Moja ulubiona opowieść o miłości. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta książka należy również do moich ulubionych, a skoro - jak się teraz dowiaduję - posiadam niepełne wydanie, to chyba znowu moje finanse zostaną uszczuplone...

    OdpowiedzUsuń
  11. Wychowałam się na książkach Montgomery. W podstawówce przeczytałam chyba wszystko, co autorka napisała. Nie pamiętam, żeby nie podobała mi się któraś z jej powieści. Nie wiedziałam, ze Literacki Egmont wydał "Błękitny zamek". Mogłabym tę książkę sprezentować córce - jestem szczerze zainteresowana, jak dziewczynka zaczytana we współczesnej, dotykającej dzisiejszych czasów literaturze, odbierze powieść Montgomery. Równie ciekawa jestem pierwszego spotkania córki z Jeżycjadą - cała seria już "zamieszkała" w jej pokoju:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałam w podstawówce właśnie dzięki mojej kuzynce:) Do serii ani powróciłam 6 lat temu, gdy spodziewałam się Marysi, a potem to już czytałam wszystko Montgomery:) Teraz efekt jest taki, że moja Marysia to istna pomysłowa i rezolutna Ania z Zielonego Wzgórza. Czasami aż za bardzo rezolutna, bo ręce potrafią mi opaść:)
      A "Jeżycjady" w całości nie czytałam, przy córce jednak pewnie będę:)
      serdeczności

      Usuń
  12. Bardzo lubię "Błękitny zamek", dziwnie się czyta o Valancy, skoro wcześniej to była Joanna. Ale co tam, historia się nie zmienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolę oryginalne imiona:)

      Usuń
    2. Czytałam sto razy, fragmenty znam na pamięć - jednak Joanna i Edward to jest to! :)

      Usuń
    3. Dziękuję za wpis :)

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.