Książka w treści przypomina mi nieco
trochę nie tak dawno recenzowane P.S. Kocham Cię. W Spacerze po szczęście Lucy Dillon poznajemy Juliet, która w osiem
miesięcy po śmierci swojego męża Bena, w którym była zakochana od dzieciństwa,
nie może otrząsnąć się z rozstaniem. W jej godzinach rozpaczy i rozmyślań
towarzyszy wierny przyjaciel – terier Minton. Juliet nie pracuje, mieszka w
niewyremontowanym domu i całe godziny spędza przed telewizorem. Z tego marazmu
chcą ja wyciągnąć mając przecudnej urody pomysły jej mama Diane i siostra
Louise. W dodatku do sąsiedniego domu wprowadza się hałaśliwa rodzina Kellych. Tutaj
też pomieszkuje Lorcan. Juliet szybko poddaje się pomysłodawczyniom i zostaje
wkręcona nie tylko w wyprowadzanie psów innych ludzi, ale również niejako
przymuszona do remontowego ogarnięcia swojego domu, w którym ku uciesze jej
matki pomagać miał przystojny sąsiad. I tak Juliet wychodzi z domu, poznaje
ludzi, nawiązuje przyjaźnie, próbuje rozwiązać sprawy z Louise i zrozumieć to,
co się stało parę miesięcy temu.
Książka, która można zaliczyć do tych, które
pokrzepiają serca po śmierci bliskiej osoby. Przesłanie jest właściwie jedno:
należy żyć dalej i nie idealizować przeszłości. Jak każdy związek, tak i
małżeństwo Juliet i Bena miało swoje blaski i cienie, a mężczyzna nie był
ideałem. Wielką rolę w powieści odgrywają czworonogi, a na stronach książki
pojawia się miłość nie tylko do psów.
To ciepła i zabawna powieść o stracie i
nadziei na lepsze jutro zabarwiona optymistycznym akcentem. Nadaje się w sam
raz na jesienne wieczory.
Lucy Dillon, Spacer po szczęście, wydawnictwo Prószyński i S-ka, oprawa miękka, tłumaczenie Łukasz Praski, stron 400.
Czeka na mnie, aż ją niebawem przeczytam. Podoba mi się porównanie do 'PS Kocham Cię' i wspomnienie o czworonogach. Najpewniej i mnie się spodoba :)
OdpowiedzUsuńSkończyłam właśnie czytać tę ksiązkę i widzę, że podobne mamy odczucia. Osobiście przypadła mi do gustu a psi motyw także miał swój urok.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z moimi przedmówczyniami i z Twoją recenzją, ciepła książka! :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że mamy podobne zdania na ten temat:) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńbardzo mnie ciekawi ta książka, musze się z nią zapoznać
OdpowiedzUsuń