Pod schodami. Życie codzienne służby domowej
w początkach XX wieku w Anglii autorstwa Alison Maloney okaże się lekturą
szczególnie ciekawą dla tych, którzy identyfikują swoje zainteresowania z
serialem Downton Abbey. Książka stanowi
jednak jedynie wprowadzenie do tematyki związanego ze światem służby i życia
niewidocznego dla wyższych sfer. We wstępie można przeczytać, że według spisu
ludności z 1911 roku „pod schodami” pracowało 1 300 000 mieszkańców
Anglii i Walii. Całkiem sporo, prawda?
Nie była to
praca łatwa i raczej nie należała do przyjemnych, choć większość służących
miała lepiej u pracodawcy niż w biednym rodzinnym domu. Alison Maloney charakteryzuje
hierarchię służby, ich obowiązki, dzień pracy, płacę i warunki pracy, zasady
zachowania, warunki zatrudnienia i przyczyny zwolnienia ze służby. W większości
są to jedynie suche fakty, gdzieniegdzie okraszone wspomnieniami byłych
służących lub ludzi wywodzących się z wyższych warstw społecznych. Jak na mój gust
w książce jest też za mało ilustracji, ale mimo to przekazuje ona podstawową wiedzę
na temat życia ludzi „na dole”.
Nawet w
hierarchii służby każdy powinien „znać swoje miejsce”. Niżsi rangą służyli tym,
którzy stali wyżej: podawali do stołu i sprzątali ich pokoje. Nie można też
było im się odezwać bez potrzeby do służby zajmującej najważniejsze stanowiska.
Do służby posyłano już dzieci mające nawet 10 lat. Każdy z zatrudnionych
dostawał pensję, mógł liczyć na wyżywienie oraz skromne mieszkanie w pokojach
dla służby. Pokojówki mieszkały na poddaszu, a męska cześć służby w piwnicach. Miało
to na celu uchronienie przed niepotrzebnymi romansami, choć nie do końca się to
udawało. Oko przymykano jedynie wówczas, jeśli to sami gospodarze domu
uzurpowali sobie prawa do małego romansiku z pokojówką. Jeśli dziewczyna
spodziewała się dziecka, to na nią spadała cała wina i była zwalniana ze służby.
Typowy dzień zaczynał się o 6.00, a kończył w okolicach 23.00. Przy czym warto
pamiętać, że praca przedłużała się w razie długich przyjęć. Dopuszczano jeden
dzień wolny w miesiącu. Gdy pracodawcy wyjeżdżali do Londynu, wówczas zaczynały
się w domu prawdziwe porządki. Warto również wspomnieć, że istniał zbiór surowych
zasad odpowiedniego zachowania służby w stosunku do państwa.
Książka
stanowi zbiór podstawowych ciekawostek z życia ludzi niezbędnych dla warstw
wyższych, najmujących się do służby, która powinna być cicha i niewidoczna. Wiele tu elementów statystycznych. Istniały
dla niej oddzielne schody w budynku, granicę oddzielonego życia „na górze” i „na
dole” stanowiły zielone drzwi, aby uniknąć
kontaktu fizycznego listy podawano państwu na srebrnej tacy, a gdy niechybnie służba
spotkała na schodach pana lub panią powinna się odwrócić twarzą do ściany. Brakuje
mi jednak w tej książce głębszego wniknięcia w ów świat „pod schodami” i wielka
szkoda, że temat został potraktowany tak pobieżnie.
Alison Maloney, Pod schodami. Życie codzienne służby domowej w początkach XX w. w Anglii, wydawnictwo Bellona, wydanie 2015, tłumaczenie Krzysztof Cieślik, oprawa miękka, stron 184.
Uwielbiam ten okres, a ta książka zapowiada się świetnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie interesuje tematyka życia w Anglii. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńTwarzą do ściany? To znaczy tyłem do pracodawcy? Tak lekceważąco? Ma oglądać plecy i zadek? Dziwne zwyczaje. Ale książka z pewnością ciekawa. Ja poproszę coś takiego z XIX wieku. ;)
OdpowiedzUsuńRaczej chodzi o to, że ich tam "nie ma". Tu o nie lekceważenie tu chodzi. Służba miała być niewidzialna.
UsuńJa tez takie "coś" prosiłabym z XIX wiekiem w tle :)
No tak, miała się zlewać ze ścianą...
OdpowiedzUsuńZarobki według wzrostu. Niższemu zawsze wiatr w oczy wieje. ;)
Ciekawe co mogli sobie za to kupić.
Jak Państwo wyjeźdżali do Londynu, to było wielkie sprzątanie, ale jeśli pobyt się przedłużał, to pewnie było trochę więcej luzu. ;)
Niestety tak to wyglądało. mnie też dobiło tłumaczenie z tymi srebrnymi tacami i podawaniem listu. Nie można było dotykać pracodawcy.
UsuńWygląd nawet lokaj musiał mieć reprezentacyjny :)
wypłaty w większości wędrowały do domów rodzinnych, gdzie bieda aż piszczała. W zasadzie to jedno przyjęcie kosztowało wielokroć ich pensji rocznej.
Kurczę! Z moimi 203 cm (6 stóp i 8 cali?) zarabiałbym niezły pieniądz :P
OdpowiedzUsuńByłbyś w cenie :)
UsuńTematyka bardzo ciekawa, ale interesuje mnie, czy książka jest dobrze udokumentowana i rzetelna. Kim jest autorka, skąd pozyskała dane i ile w tej książce jest faktów, a ile interpretacji i wyobrażeń autorki?
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, to zdałam sobie sprawę, że chyba wiem więcej o stosunkach społecznych i obyczajach towarzyskich panujących w Anglii w XIX i na początku XX w. niż o tym, jak to wyglądało w Polsce.
Alison Maloney jest dziennikarką, autorką książek m.in. o Colinie Firth. Ma męża i dwoje dzieci.
UsuńW ksiązce nie ma przypisów, jest ogólny spis książek. To są same dane i to tylko statystyczne. Cytowane są wspomnienia byłych służących.
OK. Chciałam wiedzieć, czy autorka dysponuje jakąś głębszą wiedzą na temat tego zagadnienia. Może Colin Firth ma sporo służby? ;)
UsuńWesołych Świąt!
Nie interesowalam sie wcześniej tym tematem, ale ksiązka wygląda interesująco :)
OdpowiedzUsuńLubię takie typowo nietypowe rzeczy i z książką chętnie zapoznałabym:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa książka; przeoczyłam ją w moich poszukiwaniach źródeł o XIX wieku, ale na pewno przeczytam. Świetnym kontekstem mógłby być film "Okruchy dnia"; lubię do niego wracać. Szukam podobnych opracowań o służbie w domach polskich w XIX i XX wieku. :-)
OdpowiedzUsuń"Okruchy dnia" czytałam książkę, a film bardzo lubię :) Rzeczywiście mało takich ksiązek. Pewnie należałoby szukać w starej prasie wiadomości. Nawet nie jestem pewna, czy powstała jakaś pozycja dotycząca tego tematu na ziemiach polskich.
UsuńSporo o hierarchii w dużej posiadłości i służbie z początku XX wieku jest w serialu "Downton Abbey". :)
UsuńTak i do niego nawiązuje też ta książka :)
UsuńJeśli chodzi o ziemie polskie zakupiłam sobie w minionym tygodniu ksiązkę "Służba domowa w miastach na ziemiach polskich od połowy XVIII do końca XIX wieku" Radosława Poniat (nie wiem czy odmienia się nazwisko).
Jako że za chwilę znikam na parę dni z tego, co się potocznie nazywa wirtualnym światem, to już dziś chciałam Ci złożyć najlepsze świąteczne życzenia - zdrowych i pogodnych Świąt dla Ciebie i Twoich bliskich. Uśmiechu i wytchnienia, i wielu dobrych chwil :-)
OdpowiedzUsuńAdo bardzo dziękuję :)
Usuń