21 lutego 2015

Małgorzata Gutowska - Adamczyk, Fortuna i namiętności. Klątwa.



Małgorzata Gutowska – Adamczyk ponownie zaskakuje swoich czytelników. Tym razem pokusiła się przenieść czytelnika do odległej historii Polski zarówno poprzez fabułę jak i użycie w książce charakterystycznego, starodawnego stylu. Klątwa to pierwsza część Fortuny i namiętności, druga z kolei Zemsta ukaże się również nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia w przyszłym roku.

Jest rok 1733. Na stosie litewskiego, winnickiego rynku ginie młoda dziewczyna, która przed śmiercią rzuca klątwę na swoich krzywdzicieli. To zdarzenie i myśl o wypełnieniu owego uroku, zaprząta głowę niektórym z bohaterów powieści.  Boją się, czują respekt, obawiają, że wszelkie niepowodzenia, jakie na nich spadają to zasługa rzuconego przekleństwa. Tymczasem do Turowa, przez lasy w których mir pilnują zbójcy pod wodzą Bartka Rabińskiego, zjeżdżają goście weselni. Kasztelan Tadeusz Jandźwiłł wydaje za mąż za urzędnika królewskiego Nepomucena Marię Langego swoją jedynaczkę, rozamorowaną młodą, choć już wdowę, Cecylię. W zamku pojawia się również inna wdowa, piękna dwudziestotrzyletnia miecznikowa Zofia wraz ze swoimi rodzicami: matką i ojcem cześnikiem Florianem Żelskim. Tam spotyka mężczyznę, którego darzyła sympatią przebywając na zamku, jako młoda dziewczyna pod opieką żony kasztelana. To kasztelanic Jan tak rozgorączkował jej serce. Nie wie jednak, że przystojny infamis podstarości Kacper Hadziewicz zaplanował ją bliżej poznać w dość niespodziewanych okolicznościach. 

Tak mniej więcej rozpoczyna się powieść autorstwa Małgorzaty Gutowskiej – Adamczyk. Drogi tych trzech: Rabińskiego, Hadziewicza i pierworodnego Jandźwiłła, wkrótce się zejdą. Dwóch z nich będzie miało wspólną kochankę i dwóch z nich zapłonie czerwonym ogniem do miecznikowej Zofii. Tylko nie tak łatwo zdobyć jej względy i uderzyć w swaty. Należałoby się wpierw zasłużyć i to najlepiej dla ojczyzny. 

s. 47

Tak też wkraczamy w historię Polski. Rok 1733 to bowiem rok podwójnej elekcji: Stanisława Leszczyńskiego (12 września) i elektora saskiego Fryderyka Augusta II (5 października). Przyznaję, że autorka z dokładnością i trzymając się szczegółów opisuje okoliczności tych wydarzeń. Gładko też wplata rzeczywistą datację do fabuły książki oraz fakty. Między innymi są to: sejm konwokacyjny, zwołanie 25 sierpnia sejmu elekcyjnego na Pradze, dotarcie na Pragę wojsk rosyjskich pod dowództwem generała Piotra Lacy’ego 29 września, wybór na króla Augusta III 5 października (na dzień przed upływem sześciu tygodni) we wsi Kamion na Pradze, ucieczka Stanisława Leszczyńskiego do Gdańska, koronacja Augusta III na Wawelu (17 stycznia 1734). O samym przebiegu wojny o sukcesję polską nie ma całościowo mowy w powieści, ale za to o panoszeniu się wojsk moskiewskich, o oczekiwaniu Stanisława Leszczyńskiego na pomoc ze strony Francji i o oblężeniu Gdańska, pertraktacjach przedstawicieli carowej Anny Iwanownej z Radą Gdańska - już tak. Znaleźć można również obraz ówczesnej Warszawy: mowa jest o Marywilu, ulicy Długiej, Pałacu Saskim, modnych odwiedzanych sklepach i księgarniach, istniejącym wówczas moście na łodziach (rzeczywiście został podpalony, aby uniemożliwić przejście wojskom rosyjskim z Pragi). Podkreślony został również ówczesny stan wojsk polskich; to, że istniały wojska prywatne; jak wielka była samowola szlachty i czemu tak bardzo broniła swych wolności.  Autorka solidnie przygotowała bazę książki pod względem historycznym i jest to wielka zaleta powieści. 

Co więcej, Małgorzata Gutowska – Adamczyk jasno charakteryzuje ówczesne tło obyczajowe i społeczne: posłuszeństwo dzieci wobec ojca i szacunek dla matki; wychowanie dzieci w pobożności; co się liczyło, gdy chodziło o wybór męża dla córki i żony dla syna; pozycję wdowy; co wiązało się ze statusem infamisa; na czym polegały sąsiedzkie zatargi; jak wyglądały zaloty i uderzanie w konkury do wybranki; cóż to takiego czarna polewka; czym trudnił się cyrulik i jak zaradzał chorobom; jakie zadania miała służba; jaką rolę wypełniali wówczas Żydzi; jak przyjmowano gości; jakie było jadło i napitki; gdzie dla potomnych umieszczano rodzinne zapiski; jak wyglądały zamkowe lochy; co było modne, jeśli chodzi o ubiór; za sprawą, jakiej gry w karty tracono lub zyskiwano pieniądze; kto bywał w karczmach (mowa jest też o mitach związanych z ich zakładaniem na zamarzniętym Bałtyku – do dziś wzbudza to zresztą ożywioną dyskusję).  Jednocześnie czytelnik poznaje ówczesne pełnione urzędy, ich ważność, rangę i funkcje. Ciekawostką jest tu także dokładne sprecyzowanie zajęć, jakich imał się kat. 


Zainteresowanym z czystym sumieniem polecam przeczytanie pierwszej części Fortuny i namiętności. Dobrze zarysowana fabuła, łączenie rzeczywistych wydarzeń z fikcyjnymi, tajemnice, brawura, namiętności, stronnictwa, przekupstwa, zdrady, wartka akcja osadzona na przestrzeni jednego roku, wymienianie historycznych postaci obok tych wymyślonych na potrzeby powieści, trudne do przewidzenia losy bohaterów - wszystko to sprawia, że książkę czyta się z zaangażowaniem. Od pierwszej do ostatniej strony nie zaznałam nudy. To rzadkość.

Oprawa graficzna przyciąga uwagę, bowiem utrzymana w klimacie lektury okładka stylizowana jest na starą księgę. Na uwagę zasługuje również styl powieści zastosowany przez autorkę. Moim zdaniem nie było to łatwe zadanie, ale powiodło się znakomicie. Mówiąc szczerze dzięki niemu powieść ma moc uroku i bezsprzecznie przenosi czytelnika do pierwszej połowy XVIII wieku. Oczywiście po przeszło 400 stronach wskutek zapowiedzi kolejnej części, nie można oczekiwać rozwiązań zawiązanych w powieści problemów.  Można to nazwać swego rodzaju zawieszeniem. Koniec końców nabrałam chęci do ponownego przeczytania opracowań stricte historycznych na temat tego okresu w historii.
 


Małgorzata Gutowska - Adamczyk, Fortuna i namiętności. Klątwa, wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydanie luty 2015, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 465.

22 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki, choć oczywiście nazwisko znam, trudno nie trafić na jej książki w księgarniach.
    Cieszy, że powstała powieść nawiązująca do naszej historii, która ze względu na popularność autorki, ma szanse stać się znana, czytana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgorzata Gutowska -Adamczyk jest współautorką (z Martą Orzeszyną) książki "Paryż. Miasto sztuki i miłości w czasach belle epoque". Czytałam też pierwszą część "Podróży do miasta świateł". Drugiej części nie czytałam. Mam nadzieję nadrobić. Serii "Cukierni pod Amorem" też nie czytałam, bo ja się boję czytać książek, o których głośno. Minął jednak już "ten" czas, więc pewnie nadrobię :)
      Szczerze mówiąc bałam się również i powyższej powieści. Dlatego wolałam przeczytać ją szybko i wyrazić swoje zdanie zgodnie z własnym sumieniem :)

      Usuń
  2. Czyzby nam wreszcie wyrósl Sienkiewicz w spódnicy? Uwielbiam te klimaty, wiec na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga, acz jeszcze przypominam o pani Cherezińskiej i jej zasługach :)

      Usuń
  3. Mam ochotę na książkę z tych właśnie czasów i miejsc, a nie wiedziałam, że autorka już "opuściła Paryż". Nawet jeśli fabularnie książka nie spełni moich oczekiwań, to interesuje mnie tło historyczne, a tutaj mogę liczyć na rzetelność autorki. Wspomniałaś zresztą o tym, a skoro Ty twierdzisz, że baza historyczna jest solidna, to jest!
    Zobaczę jak podejdzie mi styl, bo np. książki pana Komudy ciężko mi wchodzą, że się tak wyrażę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Róża z Wolskich - to dwutomowa opowieść.

      Tak do końca to we mnie aż tak nie wierz, choć staram się, ale nie zawsze wszystko "wyłapię".
      Komudy nie czytałam nic zupełnie.

      Usuń
    2. Spokojnie, z tego się nie strzela ;) Czytam książki na własną odpowiedzialność i na własne ryzyko ;)

      Usuń
    3. Zapewniam, że i fabuła wciągnie. Przeczytałam książkę przez weekend przy trójeczce dzieci, obiadkach, kinie, lodowisku itp. Mnie również przyszło do głowy porównanie do Sienkiewicza. uważam, że to najlepsza książka autorki. Perfekcyjna!

      Usuń
    4. Mama też perfekcyjna :)
      Dziękuję za wpis :)

      Usuń
  4. Jestem po lekturze Cukierni pod Amorem. Teraz czekam aż mama skończy Róze z Wolskich. Po tę książkę też pewnie sięgniemy obie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że moja córcia też w przyszłości będzie miała podobne, co ja gusta czytelnicze :)

      Usuń
  5. Pięknie, ja mam dwóch małych synków, ciekawe czy będą mieli w sobie taką wrażliwość na czytanie pięknych powieści...

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo cenię sobie powieści, w których widać dbałość o tło - historyczne, obyczajowe, te wszystkie szczegóły, które dodają wiarygodności całej opowiedzianej historii. To wymaga wiele pracy i solidnych przygotowań, zawsze to doceniam. Dobrze, że powstają takie książki, z których czytelnik może zapamiętać coś więcej ponad romansową fabułę, coś z polskiej historii (tym bardziej, że tamte burzliwe czasy i ich wydarzenia nie są łatwe do zrozumienia w zwykłym podręcznikowym ujęciu i taka fabularyzacja może tylko pomóc).
    Innymi słowy: nie czytałam jeszcze, więc same dygresje ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, choć nie wszyscy pisarze tak do tego podchodzą.

      Usuń
  7. Miałam w planach ominąć tę książkę szerokim łukiem, bo zarówno tytuł cyklu, jak i tytuł pierwszego tomu kojarzy mi się bardzo negatywnie - tani harlequin, romansidło historyczne, w którym ktoś rzuca klątwę na namiętną i majętną dziedziczkę, itp. Trochę mi to do Gutowskiej-Adamczyk nie pasowało, ale tytuł zdecydowanie mnie odstraszał. A potem przeczytałam w księgarni pierwszy rozdział. A potem jeszcze zagłębiłam się w artykule o tle historycznym. I teraz nie mogę się doczekać na to, aż wreszcie będę miała okazję przeczytać "Klątwę".
    Szkoda mi tylko, że ten tytuł taki banalny. Jak ktoś z moich znajomych (tych, których nie zdążyłam jeszcze zachęcić do czytania) zobaczy go na półkach, to się mocno zdziwi :) ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tytułu, jest jak najbardziej adekwatny do fabuły książki i wcale nie wydaje mi się kiczowaty i związany z romansem. Tego zresztą ostatniego gatunku jestem zwolenniczką i wielbicielką więc jestem w stanie bronić:)
      Nie wiem czemu nadal pokutuje określenie "tanie harlequin; w stosunku do romansów, choć obecnie nie tylko wskazane wydawnictwo wydaje takowe książki. Podać można WL czy Świat Książki, a nawet Znak i jakoś nikt się nie czepia głośno.
      Czy Twoi znajomi to jacyś z "wyższej półki" i nie czytają takowych książek, bo nie rozumiem tutaj prawdopodobnego zdziwienia :) Tym bardziej, że Aniu czytasz takie książki, co widać po wpisach na blogu :)
      Z moich zebranych opinii wynika, że to najlepsza książka i najlepiej opracowana pod względem historycznym pani Gutowskiej - Adamczyk.

      dziekuję za wpis :)

      serdeczności

      Usuń
  8. "Harlequin" to już w tej chwili nie tylko nazwa wydawnictwa. Wyraz ten, pisany małą literą, to synonim powieści, w której mowa o miłości, wzdychaniu, obściskiwaniu, itd.

    Dla mnie określenie "romans" ma zabarwienie raczej negatywne. Ale podkreślam - to moja opinia i mój gust, nie twierdzę, że nie można mieć innego. Jeżeli jakąś powieść można określić tylko i wyłącznie tym mianem, to wiem, że na pewno nie jest dla mnie. O miłości mogę czytać, ale tylko wówczas, gdy jest pretekstem do genialnego ukazania psychiki człowieka (jak np. w "Wichrowych Wzgórzach"), tła historyczno-społecznego (jak np. u Austen), czy też wynika z losów postaci historycznej, o której mowa. Nie lubię miłości w powieściach, których akcja toczy się we współczesności - dla mnie ten temat jest zdecydowanie zbyt nudny, oklepany, zbanalizowany. No, chyba że opisany z takim talentem, jaki znajdziemy w "Opętaniu" Byatt. Ale takich powieści nie ma za wiele - według mnie.
    Jeśli miłość w powieści, to tylko w takiej, która została napisana dawno temu. I to przez jakiegoś mistrza pióra, bo grafomani zawsze byli i zawsze pisali o miłości. Powieść, która zawiera jedynie elementy romansu, która skupia się na obserwowaniu ludzi i świata, na ich charakterach, a nie na tym, jak bardzo im źle, bo ktoś ich nie kocha, nie nazywam "romansem", a "powieścią obyczajową", a to dla mnie zasadnicza różnica. Romans to wypociny w stylu "Miłości pisanej na maszynie". I właśnie dlatego nie czytam romansów. A jeśli czytam, to tylko po to, by móc wyrazić o nich swoje zdanie. Na blogu mam tylko trzy książki pod taką etykietą - wszystkie bardziej lub mniej zostały przeze mnie skrytykowane. Na moich półkach ze świecą szukać książek o miłości i moi znajomi dobrze to wiedzą, dlatego zobaczywszy coś, co świeci tytułem "Fortuna i namiętności" i kojarzy się bardzo jednoznacznie z literaturą, której w mojej biblioteczce nie ma, byliby zdziwieni. Nie chodzi o to, że czytają tylko klasykę, chodzi o to, że znają mnie dobrze i wiedzą, że ja się od "namiętności" trzymam z daleka. :)
    Nie chciałabym, żebyś odebrała moją opinię jako krytykę kogoś, kto romanse lubi czytać. Ja ich nie lubię, dla mnie "namiętność" w tytule ma zabarwienie pejoratywne, kojarzy się z tanią czułostkowością i seksem, ale to tylko moje odczucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wpis. Romans w powieści, jeśli jest bardzo dobrze wpleciony, nie jest niczym złym :) Ale osobiście wolę romanse historyczne, choć powieści obyczajowe są mi równiez bliskie.
      serdeczności

      Usuń
  9. Przeczytałam całą trylogię Cukierniki pod Amorem jak i Oba tomy o Róży z Wolskich. Bardzo podobało mi się, że autorka tak dokładnie pokazywała historię w swoich książkach. Dlatego też jak zobaczyłam jej nową książkę w księgarni od razu musiałam ją kupić. Zostało mi ostatnie 100 stron i czekanie na drugi tom :) Ale przyznam się, że ze względu na używanie języka stylizowanego na tamte czasy, na początki ciężko było mi się wciągnąć. Polecam wszystkim powieści tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w tyle, bo "Cukierni pod amorem" nie czytałam i jedynie pierwszy tom o Róży z Wolskich mam za sobą. Ten drugi oczywiście pragnę nadrobić. Czekam też na drugi tom "Fortuny i namiętności", choć pewnie zanim się pojawi będę musiała sobie przypomnieć ów pierwszy :)
      Bardzo dziekuję za podzielenie się wrażeniami:)
      serdeczności

      Usuń
  10. Czytałam książki Małgorzaty Gutowskiej Adamczyk na siedząco , na stojąco ( i chodząco ) , na leżąco , a kiedy na leżąco to prawie na śpiąco , ale czytałam,prawie bez przerwy, nie mogąc się oderwać. Hmmm, łatwiej mi to przyszło podczas ostatniej lektury "Kalendarze" . Teraz nie mogę doczekać się "Zemsty " . Trochę szkoda, że dużo zapomniałam już z "Klątwy " .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można powtórzyć :) Ja chyba tak zrobię :)
      pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.