Bardzo dobrze,
że powstała właśnie tego rodzaju książka. Wątpię, aby zbyt wielu Polaków, nieinteresujących
się historią ani historią sztuki, zdawało sobie sprawę, że większość dzieł
utraconych w okresie II wojny światowej nigdy do Polski nie wróciła. Warto
również wiedzieć, że są pewne osoby, które od lat zajmują się poszukiwaniem utraconych
zasobów. Te dzieła, które udało się
odnaleźć przyjmowane są na terenie Polski z honorami i najczęściej z wielkim
rozgłosem medialnym. Niewielu jednak z nas wie również, z jakimi to wiązało się
kosztami, kompromisami i zabiegami.
Uprowadzenie Madonny. Sztuka zagrabiona autorstwa
Włodzimierza Kalickiego i Moniki Kuhnke dotyczy jedynie historii wybranych dzieł
sztuki. Owe opowieści czyta się jednak niejednokrotnie jak fascynujący,
trzymający w napięciu kryminał. Trudno czasami uwierzyć, że opisywane
wydarzenie miało rzeczywiście miejsce, a nie jest jedynie filmowym wytworem
wyobraźni kreatywnego reżysera i scenarzysty.
Czytelnik
poznaje historię zaginionego dzieła, zabiegi jego odzyskania poczynione przez
osoby prywatne i z ramienia instytucji państwowych, jak i z drugiej strony: okoliczności
powstania i nabycia przez daną osobę. Mamy, więc połączenie formy reportażu z
faktami zaczerpniętymi z historii sztuki. Autorzy przedstawiają cynizm
niemieckiego okupanta, traktowanie dzieł sztuki jak swoją własność,
przywłaszczanie na rzecz państwa niemieckiego. Z drugiej strony poznać można kulisy
działalności współczesnych domów aukcyjnych, ukrywanie prawdziwych danych osób,
z inicjatywy, których wystawiany jest dzieło sztuki do sprzedaży.
Zniszczeń i rabunku
dokonywano nie tylko w imieniu niemieckiego państwa, ale również z dopuszczali
się tego zwykli żołnierze. Potem działa te były sprzedawane, dostawały fałszywą
nową historię lub przejmowane były przez spadkobierców. We wrześniu 1944 roku
plądrowane było Muzeum Narodowe w Warszawie. W zapiskach poczynionych przez
dyrektora Stanisława Lorentza przeczytać można między innymi, że 27 września ppor.
Meyer zabrał z muzeum cztery obrazy: jeden dla adiutanta, który miał podarować
go swojej narzeczonej, a trzy dla siebie na pamiątkę. W 1992 roku dziewięćdziesięcioletni
Franz Meyer postanowił zwrócić jeden z nich Warszawie (niewiadomo, co zrobił z
pozostałymi). Był to obraz przedstawiający Eneasza wynoszącego swojego ojca z płonącej
Troi. Ów adiutant również żył, ale w liście stwierdził, że nie wydawał w
okresie wojny żadnego polecenia w związku z obrazem.
W książce wzmiankowane
jest również, że dzięki przedwojennej pracy Edwarda Chwalewika niemieccy
historycy sztuki mieli ułatwione zadanie w rabowaniu polskich dóbr kultury.
Mimo to, dokonując rekwizycji dzieł sztuki, niejednokrotnie rywalizowali ze
sobą albo działali w imię własnych badań. Profesor Dagobert Frey pod koniec
1939 roku zjawił się w Czerwińsku i zabrał ze sobą z drzwi wejściowych
południowego bocznego portalu – kołatkę (antabę) datowaną na koniec XII wieku. Napisał
nawet na jej temat artykuł. Po wojnie polscy profesorowie próbowali dowiedzieć
się, co się z nią stało. Prawdopodobnie do dziś znajduje się w rękach spadkobierców
niemieckiego profesora, chyba, że została sprzedana.
Znaleźć
można tu także historię odnalezienia słynnej Żydówki
z pomarańczami (1881) Aleksandra Gierymskiego, obrazu, który zaginął z MNW
po powstaniu warszawskim w 1944 roku, a wrócił do Polski w lipcu 2011 roku. Mowa
jest również o zaginionym obrazie autorstwa Rafaela Santi. Przeczytać można o
zaginionych portretach Fryderyka Chopina i jego siostry Izabelli Chopin
namalowanych przez Ambrożego Mieroszewskiego. Kuriozalne wydaje się, że portrety
te zostały zauważone w filmach wyprodukowanych w NRD, które były puszczane w
polskiej telewizji, a mimo, to nie udało ich się odnaleźć.
Autorzy przy
okazji pokazują, w jaki sposób ukrywano i ratowano dzieła sztuki. Poznając losy
obrazów Batoniego, czytelnik pochłania opowieść o losach obrazów i porcelany w
Wilanowie. Z inicjatywy hrabiny Beaty Branickiej pakowano kosztowne obrazy,
porcelanę i rzemiosło artystyczne w skrzynie, a następnie znoszono je do
najbardziej suchej i przewiewnej części piwnicy pod lewym skrzydłem pałacu. Potem
zaufani pracownicy zamurowywali te miejsca, a świeże mury były zamaskowywane. Z
kolei obrazy Matejki Bitwa pod Grunwaldem
i Kazanie Skargi zostały przewiezione
z Warszawy do Lublina. Najpierw wał z obrazami został ukryty w muzeum, a potem owinięty
w papę i okręcony drutem został zakopany w skrzyni w drewnianej stodole. Z
kolei strzelec Władysław Nowicki we wrześniu 1939 roku zabrał ze Świątyni Diany
i ukrył głowę Niobe w piwnicy nieborowskiego pałacu pod pryzmą węgla.
Książka jest
niezwykle interesująca. Starannie wydana, z przypisami, z bogatą bazą
ilustracyjną archiwalnych dokumentów i fotografii, niewątpliwie przyciąga uwagę
i jest fascynującą lekturą. Poznać można losy dzieł sztuki przechowywanych
między innymi w MNW, na Wawelu, w Nieborowie, w Puławach, w Łazienkach Królewskich
i w Wilanowie. Poznajemy również tych, którzy te dzieła sztuki kupowali,
przechowywali, kolekcjonowali, chronili. To rzeczywiście lektura godna uwagi.
Pocieszające
jest to, że tak ważne dla kultury polskiej dzieła zostały odnalezione i mogły
wrócić dzięki ludziom dobrej woli oraz formalnym pertraktacjom. Przygnębiające
jest to, że lista zaginionych w okresie II wojny światowej dzieł sztuki wciąż
jest bardzo długa, szacowana w setkach tysięcy i tak naprawdę nigdy nie
doczekamy się jej końcowej weryfikacji. To, co zostało odzyskane, stanowi jedynie
kroplę w morzu.
Monika Kuhnke, Włodzimierz Kalicki, Uprowadzenie Madonny. Sztuka zagrabiona, wydawca Agora, wydanie grudzień 2014, oprawa twarda, s. 344.
Włodzimierz Kalicki – z wykształcenia cybernetyk, z zawodu
reporter związany od pierwszego numeru z „Gazetą Wyborczą”. Zyskał sławę
jako tropiciel dzieł sztuki zagrabionych przez nazistów oraz
publikowanych w "Dużym Formacie" felietonów z cyklu „Zdarzyło się
dzisiaj”. Autor książek W domu smoka (1998), Powrót do Sulejówka (2002),
Ostatni jeniec wielkiej wojny (2002), Zdarzyło się (2014).
opinia na blogu - Powrót do Sulejówka. opowieść o dworku marszałka Piłsudskiego. wyd. Agora, 2014.
dr Monika Kuhnke – historyk sztuki, prezes Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Historyków Sztuki, od lat 90. zaangażowana w rewindykację do Polski dzieł sztuki i pamiątek historycznych wywiezionych w okresie II wojny światowej; autorka kilkudziesięciu artykułów oraz publikacji dotyczących problematyki strat wojennych. zastępca pełnomocnika ministra spraw zagranicznych do spraw restytucji dóbr kultury.
opinia na blogu - Powrót do Sulejówka. opowieść o dworku marszałka Piłsudskiego. wyd. Agora, 2014.
dr Monika Kuhnke – historyk sztuki, prezes Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Historyków Sztuki, od lat 90. zaangażowana w rewindykację do Polski dzieł sztuki i pamiątek historycznych wywiezionych w okresie II wojny światowej; autorka kilkudziesięciu artykułów oraz publikacji dotyczących problematyki strat wojennych. zastępca pełnomocnika ministra spraw zagranicznych do spraw restytucji dóbr kultury.
Niestety przywłaszczanie dzieł sztuki jest nieodmiennie związana z historycznymi zawirowaniami, wojny, rewolucje, zamachy sprzyjają rabunkom i dewastacjom. Podczas II wojny wiele dzieł sztuki zmieniło właściciela i to nie tylko zachodni okupant się do tego przyczynił. Bardzo zainteresowała mnie ta pozycja dlatego dziękuję za rekomendację. Miałam okazję już kilkakrotnie oglądać Pomarańczarkę Gierymskiego, tym chętniej poczytam o jej historii, tak jak i o historii innych zaginionych dzieł sztuki. Polecam też filmy z serii BBC o wybranych dziełach sztuki, w których mowa o ich przechowywaniu podczas wojen.
OdpowiedzUsuńCzęść obrazów, która znalazła się terenie Rzeszy, została potem przejęta przez Armię Czerwoną, a następnie przewieziona do ZSRR. Na początku 1951 r. zwrócone Polsce, prezentowane były na wystawie obrazów "wywiezionych przez Niemców, uratowanych przez Armię Czerwoną". Powróciło wówczas 50 płócien.
UsuńPrzykładowo "Apollo i dwie muzy" Batoniego wrócił z Pawłowska w 1997 (na zasadzie wymiany). Zauważono na ścianach pałacu jeszcze drugi obraz tego autora "Alegoria architektury, malarstwa i rzeźby", ale ten nie wrócił i obecnie nie wiadomo, gdzie się znajduje. Oba z kolekcji w Wilanowie.
A jaki tytuł tej serii z BBC?
Seria nosi tytuł Historia wielkich dzieł. Ja kupowałam w empiku, kiedy były promocje.
UsuńBardzo interesujaca i wartosciowa pozycja.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca książka - postaram się zdobyć!
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam teraz Biuletyn IPN z 2007 roku poświęcony utraconym dobrom kultury. Jest tam bardzo ciekawy wywiad m.in. z prof. Wojciechem Kowalskim, który w 1990 roku był w magazynach Ermitażu. Rosjanie ujawnili je jedynie dlatego, że były zalane w czasie powodzi (wylała Newa). Wszystko (dzieła sztuki) jeszcze opakowane, tak jak przywieźli tuż po wojnie! Profesor oglądał obrazy, nagrobek Luziy Pruskiej czy płyty nagrobne z katedry poznańskiej. O dziwo - Rosjanie płyty oddali.
To temat niezwykle ciekawy, dlatego książka, która polecasz jest w "orbicie" mych zainteresowań.
Wydaje się również, że to temat rzeka. W 2014 roku wrócił do Polski obraz zaginiony w czasie wojny autorstwa Francesco Guardiego, Schody pałacowe (MNW). Ciekawi mnie, co niesie ze sobą rok 2015 w tym zakresie?
UsuńDziękuję Ci, za wspomnienie o tym artykule.
"Dzięki staraniom Ministerstwa Spraw Zagranicznych do Wrocławia wróciło dzieło flamandzkiego malarza Jacoba Jordaensa (1593-1678). Jest to olejny szkic do obrazu „Święty Iwo, patron prawników”, znany także pod tytułem „Święty Iwo wspomagający biednych”./.../ Obraz do 1944 r. znajdował się w zbiorach Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Ewakuowany w celu zabezpieczenia przed działaniami wojennymi do Kamieńca Ząbkowickiego, zaginął przypuszczalnie w 1945 r. po zajęciu tego terenu przez Armię Radziecką.
UsuńW 2008 r. pojawił się na aukcji w Londynie, z której został wycofany. Odzyskanie obrazu stało się możliwe w wyniku kilkuletnich negocjacji prowadzonych przez polskie placówki dyplomatyczne w Londynie i w Waszyngtonie oraz prof. Wojciecha Kowalskiego pełnomocnika MSZ ds. restytucji dóbr kultury, a także dzięki współpracy i przychylności domu aukcyjnego Sotheby’s.".
za:MSZ
Zdecydowanie wartościowa publikacja. Nie dziwi mnie Twoja opinia, że książka ta czasem przypomina kryminał - podobne wrażenie często odnosiłam, gdy czytałam o losach zagrabionych dzieł sztuki (tych krakowskich, gdy idzie o inne, przyznaję się do sporych braków w wiedzy i dlatego tym chętniej poszukam tej książki). Dzieje ołtarza Wita Stwosza czy arrasów - to dwie z tych historii, które znalazły dobre zakończenie, choć nic tego nie zapowiadało. I tutaj wspaniała rola Estreichera.
OdpowiedzUsuńAle to dopiero czasy współczesnego barbarzyństwa, czyli II wojny światowej. A zaborcy, a Szwedzi wcześniej... Pamiętam z czasów bliższego zwiedzania Wawelu, że wiele eksponatów powróciło do Krakowa dopiero na mocy postanowień traktatu ryskiego, a i to bez osobistego zaangażowania kilku profesorów rewindykacja zagrabionych dzieł sztuki mogłaby się nie udać, nie w takim wymiarze.
To fascynująca i często bolesna lekcja historii.
To prawda. Wawelskie arrasy wywieziono z kraju do Rumunii, Francji, a potem do Anglii i ostatecznie znalazły miejsce w Kanadzie. Stąd powróciły w 1961 roku. Ołtarza Wita Stwosza postanowiono rozebrać, aby uchronić go przed zniszczeniami. rzeźby przewieziono do Sandomierza, a pusta szafa ołtarza została przykryta dywanami i stała tak do marca 1940 roku, kiedy niemieckie Niemcy postanowiły wywieźć ją do Norymbergii.
UsuńNa stronach polskiego radia można odsłuchać wspomnienia prof. Karola Estreichera na temat arrasów i ołtarza Wita Stwosza.
Zgadza się. Najbardziej zdumiewające dla mnie jest to, że zajmowano się tym dosłownie w ostatniej chwili, to chyba były ostatnie dni sierpnia '39 roku. To było takie gorączkowe, pospieszne, nawet krakowskie kwiaciarki sprzed kościoła Mariackiego pomagały wtedy uchronić figury z ołtarza stwoszowskiego, szukały gazet (słynny IKC tu się przydał), żeby je owinąć przed zapakowaniem do skrzyń. I potem ten niezwykły ładunek płynął barką do Sandomierza... Co i tak na niewiele się zdało.
UsuńA to tylko jedna z tylu pasjonujących historii - koniecznie muszę poszukać tej książki.
Dobrej nocy :-)
Niezwykle interesująca książka. Chętnie bym ją poznała, gdyż historia naszych dóbr narodowych musi być fascynująca lekturą. Pamiętam jak wracały Arrasy, jak wracał Ołtarz Wita Stwosza.Z pewnością w swoim czasie czytałam lub słyszałam o innych dobrach naszej kultury wracających do kraju, ale to było dawno a moja pamięć jest kiepska....toteż chętnie bym sobie przypomniała...
OdpowiedzUsuń