Kapitan
Czart. Przygody Cyrano de Bergerac to powieść z gatunku płaszcza i szpady, skonstruowana
przez francuskiego pisarza Louisa Galleta (1835-1898), autora librett, sztuk,
wspomnień, broszur i niezliczonych artykułów. Jednym słowem klasyka, którą należy przeczytać.
Przenosimy się
do Paryża połowy XVII wieku. Właśnie trwają przygotowania do ślubu hrabiego
Rolanda de Lembrat z dość niechętną narzeczonemu panną Gilbertą. Dziewczyna
obdarzyła bowiem uczuciem nieznanego osobnika, który nocą zostawia na balkonie
bukiet z ukrytą w nich kartką z wierszem. Ojciec przyszłej panny młodej jest
zadowolony z zaręczyn, ponieważ Roland nie chce zbyt wielkiego posagu.
Tymczasem jakiś czas temu, ojciec Rolanda przed śmiercią poprosił
przyjaciela rodziny, Cyrana de Bergerac, o przysługę. Zadanie wydaje się trudne do
wykonania, ale rzeczywiście podczas pewnego spotkania Cyrano rozpoznaje w
jednym z cygańskich wędrownych artystów zaginionego młodszego brata Rolanda,
Ludwika. Zadaniem Cyrana jest teraz przywrócenie Manuelowi nazwiska i majątku.
Fabuła jest
szybka, skomplikowana i rządzą w niej intrygi, zawiść, chciwość oraz prawdziwa
miłość ludzi zdolnych do poświeceń. Mamy pojedynki i pościgi. Sprawiedliwość
musi więc być wymierzona, zło potępione, a dobro wynagrodzone. Kapitan Czart,
znany jako Cyrano de Bergerac, słynie jako awanturnik, doskonały szermierz,
poeta i filozof. Autentyczny Cyrano - Sawiniusz de Cyrano, jak opiewała metryka
przyszłego pisarza - urodził się w r. 1619 w Paryżu, w bogatej rodzinie
mieszczańskiej, do której należał wówczas zamek Maowienes, wznoszący się w
dolinie Chevreuse, położonej niedaleko stolicy.
Kapitan Czart, przygody Cyrana de Bergerac to
wspaniale skonstruowana wartka historia podkreślająca takie wartości jak honor,
szlachetność i rozwaga. Dobro jak zwykle zwycięża.
Louis Gallet, Kapitan Czart. Przygody
Cyrano de Bergerac, wydawnictwo MG,
wydanie 2017, oryg.: Aventures de Cyrano de Bergerac. Le capitaine Satan,
tłumaczenie: Witold Gomulicki, oprawa twarda, stron 368.
Czytam tego bloga od 7 lat i ostatnio bardzo obniżył się jego poziom.Kiedyś mozna było tu poczytać o ciekawych postaciach historycznych, zwyczajach itp. A teraz jeden wielki chłam. Jakieś romansidełka dla panienek i albumiki, w których więcej jest do oglądania niż do czytania, a wszystko przechwalone jakby było arcydziełem literatury. Widać, że jak wydawnictwo wyśle, to obowiązkowo trzeba pochwalić, choćby za okładkę. Kiedyś kierowałam się Pani opiniami przy wyborze lektury i byłam zadowolona, teraz prawie każda Pani sugestia to dla mnie rozczarowanie. Powieści historyczne, które Pani ostatnio poleca są dokładnie o niczym, a jedyne co je kwalifikuje do tego gatunku to czas akcji. Zastanawiam się czy to ja wyrosłam z takich infantylnych opowiastek (ile można czytać tego samego o tym samym?), czy Pani zdziecinniała i z wartościowego bloga zrobiła historyczno-powieściowy śmietnik w konwencji harlequina.
OdpowiedzUsuńANONIMIE, pozostaje mi jedynie radzić, aby nie zaglądać na stronę bloga, nie czytać infantylnych i głupiutkich książkowych wpisów.
Usuńpozdrawiam
Przepraszam, nie mam konta google, ani innego profilu z tu podanych, więc mogłam się tylko wypowiedzieć jako ANONIM (nie moja wina, że są tu takie ograniczenia). Od wielu miesięcy nie znalazłam tu żadnego wartościowego wpisu, wchodzę tu jeszcze tylko z nadzieją, że może coś się zmieni, ale jak widzę z Pani podejścia, jedyne na co Pani zwróciła uwagę w moim wpisie, to, tylko fakt, że jest ANONIMOWY....a od takiego wniosku nic się tu nie zmieni. Więc moja obecność tu faktycznie jest stratą czasu.
UsuńŚmiem twierdzić, że wiele osób ma podobne przekonania, co widać po zmniejszającej się liczbie komentarzy i ich zawartości. Głównie jakieś zdawkowe wpisy "muszę koniecznie przeczytać" i równie zdawkowe odpowiedzi "bardzo polecam", albo "oj nie wiem, muszę koniecznie nadrobić". i to jeszcze w kółko od tych samych osób. Posty pisane na siłę,chyba tylko dla licznika, zwłaszcza te z albumami, same zdjęcia, mało treści. Kiedyś odnosiła się Pani do innych publikacji na dany temat, albo własnej wiedzy i porównywała Pani książki między sobą.A teraz tylko krótkie notki, które można streścić w jednym zdaniu "fajna książka, polecam". "Nie polecam" nie widziałam już dawno, bo przecież wydawnictwo się obrazi, albo koleżanka autorka i już więcej nic nie wyśle.
No ale czego się można spodziewać, jeśli autor bloga w odpowiedzi potrafi tylko zauważyć, że wpis jest anonimowy i doradzić "nie czytaj". Nie zamierzam więcej czytać i bez tej rady, tak jak pewnie wielu innych, także dziękuję bardzo.
Pozdrawiam
Agata.
Pani Agato, nie biegam po blogach i nie wpisuję się na silę, aby ktoś wpisał się u mnie. kto chce ten się wpisuje. Z dziennych i miesięcznych odsłon licznika blogowego, wiem, że posty są chętnie czytane. Projekt "niedziela z albumem" dotyczy jedynie tego roku, narodził się w głowie z dniem 2 stycznia, aby pokazać albumowe wersje książek jakie posiadam, albo z których korzystam w pracy (dopisek Bibl.Muz.). Książki owszem dostaje od wydawnictw, ale nie wszystkie (na końcu miesiąca zawsze jest post z ksiązkami i tam zaznaczam też co kupiłam - zazwyczaj są to właśnie romanse historyczne). Wybieram te, które czytam dla przyjemności w domowych pieleszach. O ile pani obserwuje systematycznie bloga, to wie, że w pracy też czytam i piszę. tak się składa, że jest to powiązane z historią i historią sztuki. Obłędem jednak dla mnie byłoby pisać w domu o książkach, z którymi mam do czynienia w pracy. To tak jakbym pracę zabierała do domu ( z wyjątkiem są albumy w projekcie "niedziela z albumem"). W domu czytam i pisze nocami dla przyjemności - własnej. Podobnie jak prowadzę bloga - jedynie dla przyjemności.Nie wstydzę się tego, że lubię romanse. to taki sam gatunek literatury jak krwiożercze kryminały (których nie znoszę, ale nie krytykuję, tych , którzy to czytają), są lepsze i gorsze. Czy książki - literatura obyczajowa, tzw. lekka - wydawane przez Wydawnictwo Literackie są jakoby lepsze od romansu wydanego przez HareprCollins pod znakiem Harlequina? Nie sądzę, choć zgadzam się, że nazwa wydawnictwa robi różnicę :)
UsuńKsiążki dobieram od wydawnictw starannie i zawsze są to opinie w zgodzie z moim sumieniem ( i nie zawsze pozytywne).
Przykro mi, że jest Pani zawiedziona, ale inaczej nie będzie. Mogłabym dyskutować dalej, ale czy to w tym wypadku miałoby to sens? :) Jest tyle świetnych i poważnych blogów z lekturami. Nigdy nie aspirowałam do bycia "ponad". Piszę, bo lubię, czytam, co lubię.
pozdrawiam serdecznie
Przepraszam za błędy, ale dziecko poganiało.
UsuńPani Beato, nie sugerowałam, że biega Pani po blogach i wpisuje się na siłę, w zamian za komentarz zwrotny. Wspominałam, że pisze Pani (moim zdaniem) posty na siłę jak np. właśnie "Niedziela z albumem". Dużo zdjęć mało treści: dwa trzy zdania z przedmowy lub epilogu, prawie wcale własnej refleksji oprócz banałów w stylu: ładnie wydany, piękne zdjęcia, polecam. Wybaczy Pani, ale ja akurat kupuję książki dla treści, a nie fotek. Fotki mogę sobie w internecie zobaczyć, albo w bibliotece, przy półce, bez wypożyczania.
UsuńNie neguję, że lubi Pani romanse, ja też wolę dobrze napisaną powieść historyczną, a nie lubię i nie czytam kryminałów.Ale nie o to chodzi Pod każdą recenzowaną książką, którą dostała Pani od wydawcy, bądź autora jest laurka. A potem czytelnik Pani bloga bierze książkę do ręki i doznaje rozczarowania, bo po Pani recenzji spodziewałby się czegoś lepszego. Żeby nie być gołosłownym przytoczę ostatni przykład "Wspomnienie o Cecylii smutnej królowej". To jest ostatnia przeczytana przeze mnie książka z Pani polecenia. Jak się do niej zabierałam miała Pani na blogu komentarze w stylu "muszę przeczytać", "to coś dla mnie" i jeden negatywny, że strata czasu. Pomyślałam wtedy, że ten negatyw to złośliwość, przeczytałam i co? Mam takie samo zdanie jak autor komentarza. Pani pisze o wiernie oddanym tle epoki. Bzdura nie ma żadnego tła, nawet żadnego biogramu kobiety o której jest książka. jak nie wiesz o kim jest książka i nie znasz tej królowej, to z tej nowelki się nie dowiesz. Można podłożyć imię dowolnej królowej lub przegranej kobiety z tamtego okresu i też będzie pasowało- i gdzie to oparcie w faktach historycznych? Chyba na okładce, w zdaniu że była to żona Władysława IV ...Opisy strojów dworskich? Gdzie? Skąd Pani to wzięła z opisu jednej sukienki i to bardzo ogólnego......Po Pani opinii i przeczytaniu książki, miałam wrażenie jakbyśmy dwie różne książki przeczytały..... Teraz wiem skąd Pani wzięła swoje opinie o tej książce - z okładki. W Pani recenzji te same zdania co w opisie wydawcy na okładce, może czasem wyrażone innymi słowami, żeby nie było, że "tak całkiem żywcem", bo się jeszcze ktoś przyczepi o plagiat. Czytała Pani tę książkę w ogóle? Wątpię. Zapłaciłam za tę książkę 20 kilka złotych i nie jest to dla mnie majątek, ale niesmak pozostał. Dlatego więcej książek z Pani polecenia już nie kupiłam.
Nie pisałam też, że pisze Pani tylko pozytywne opinie, negatywne też się zdarzają- głównie w opisach książek, które sama Pani kupiła. Wydała Pani pieniądze więc nie trzeba podlizywać się autorowi lub wydawcy, można pisać co się uważa. To jest dla mnie najbardziej żenujące.
O romansach historycznych pisze Pani o każdym to samo. Można niepostrzeżenie zmienić tytuł i obojętnie jaka treść opinia pasuje do każdej książki tego rodzaju recenzowanej na Pani blogu.
Mogłabym tak jeszcze długo dyskutować, ale to nie ma sensu, bo Pani i tak wszystko sprowadza do zdania "to nie czytaj" (tak Pani reaguje na każdy negatywny komentarz lub dodaje Pani równie odkrywcze "to się nie sugeruj)i dlatego już dłużej nie zamierzam. Zawsze ceniłam ten blog za to, że dostawałam rzetelną informację, od zwykłego czytelnika i właśnie za to, że nie jest "ponad". Ale już dawno to się zmieniło, co jak sądzę wskazałam w swoim wpisie. Od blogera z prawie 10-letnim stażem spodziewałabym się trochę więcej.Zwłaszcza, że ludzie pod wpływem Pani opinii, kupują książki i wydają swoje ciężko zarobione i często niemałe pieniądze, nawet jeśli Pani to lekceważy, albo tego nie zauważa, zapewne dobrze to wiedzą wydawcy,którzy je hojnie przesyłają.
Agata.
Pani Agato, proszę mi wskazać choć jeden blogowy wpis dotyczący „niedzieli z albumem”, gdzie użyłam sformułowań: „dwa trzy zdania z przedmowy lub epilogu, prawie wcale własnej refleksji oprócz banałów w stylu: ładnie wydany, piękne zdjęcia, polecam”. Otóż ja w tych postach od siebie NIC nie piszę, oprócz informacji na końcu o książce. Wszystko opiera się tylko na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńJak Pani spojrzy na stronę kontaktu, to zobaczy Pani, że podkreślam, że są to TYLKO MOJE SUGESTYWNE OPINIE, KTÓRE MOGĄ SIĘ NIE ZGADZAĆ Z OGÓLNIE ROZPOWSZECHNIONYMI. Osobiście książki p. Lesiak bardzo mi się podobały, ale pisałam to z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA.
Niezależnie od otrzymanej książki czy znanej Autorki piszę taką opinię, na jaką książka zasługuje. Przyznaję jednak, że miałam sytuację zerwania bliższej „znajomości”, gdy po kilku pochlebnych opiniach (bo książki mi się podobały), napisałam kolejno mniej pochlebne (bo byłam na nie). Zdarzały się też mało kurtuazyjne maile od autorek, ale ludzie są tylko ludźmi. Nawet, gdy kupiłam książkę sama, zazwyczaj podsyłam link do opinii wydawnictwu, które przysyła mi książki. W ciągu 9 lat żadne wydawnictwo nie wystąpiło z pretensjami, czy też nakazało zmienić treść opinii. Proszę też zauważyć, że w ciągu tych lat blog patronował jedynie dwóm książkom i to takim, które naprawdę na to zasługują. Nie wiem o jakie książki Pani chodzi, które jakoby pochodziły od wydawnictw i które tak bezsensownie „wychwalam”. Jeżeli piszę, że mi się podobało, to tak jest naprawdę. Po co miałabym kłamać? Czy prowadzenie bloga miałoby jakiś sens? Obecnie mam ponad 1300 postów na blogu, nie zaznaczam pod wpisem czy są od wydawnictwa czy nie. Jeżeli chodzi o blurby, zasadniczo ich w całości nie czytam, większość zdradza treść książki.
W Pani wyobrażeniu jestem zasypywana książkami od wydawnictw :))
10 lat blog jeszcze nie ma. Jeżeli negatywnie odnosiłabym się do Pani wypowiedzi i nie brała ich pod uwagę, to skasowałabym już pierwszy wpis i nie byłoby tej rozmowy, czyż nie? A tak zostanie ku pamięci, bo wszystko czegoś uczy.
Pozdrawiam
Pani Beato, nie jestem Agatą, która tu wcześniej pisała,ale nie sposób się z Agatą nie zgodzić. Wiele jest prawdy w tym co napisała, a Pani albo nie chce, albo nie potrafi tego zrozumieć. Zresztą na miejscu Agaty już bym się tu nie wypowiadała, bo widać, że Pani, albo nie umie czytać ze zrozumieniem, albo Pani nie chce, rozdmuchuje Pani sztuczne problemy typu blog jeszcze nie ma 10 lat, a nie ma Pani racji. Agata napisała "z prawie 10 letnim stażem" i niestety to prawda. Skoro powstał w 2008 a jest druga połowa 2017 to ile brakuje do 10-lecia?. No ale jak się nie można obronić, to się czepia dupereli....
UsuńJa też czytam tego bloga i potwierdzam, że z roku na rok obniża się jego poziom.
Akurat książkę p. Lesiak wyżej opisaną czytałam i mam podobne zdanie co Agata, znalazłam w internecie opis z okładki i potwierdzam duża część tego opisu jest "przepisana" na Pani blogu jako recenzja. Moim zdaniem również, książka jest słaba i nie ratują jej nawet podane przez Panią źródła historyczne, bo moim zdanie powinna je podać autorka na końcu książki, a nie Pani. Tak robią profesjonalni autorzy, zamiast wysługiwać się blogerami.
Tak jak Agata pisała, posty o albumach niewiele wnoszą, ale ok to Pani blog, to sobie Pani pisze na nim co chce. Ale ma Pani na blogu informacje, aby nie kopiować zdjęć, bo są Pani autorstwa, a czy ma Pani pozwolenie na publikowanie fotografii z albumów, które Pani "recenzuje" od autorów tychże? Wątpię.
Poza tym po co ten sarkazm o zasypywaniu książkami przez wydawnictwa? Wystarczy wejść w zakładkę "książki przesyłają" i zobaczyć ile tam jest nazw wydawnictw. Poza tym w zestawieniach miesięcznych pisze Pani skąd ma daną książkę i zaznacza, które sama kupiła. Więc naprawdę można to skonfrontować z recenzjami.
Do obrony Pani przez koleżankę Magdalenę Walę nie mam ochoty się odnosić, każdy sam sobie wyrobi opinię, ale rozśmieszyła a jednocześnie zastanowiła mnie "buta" tej Pani: "wcale się tego nie wstydzę i wiem, że jest zapotrzebowanie na takie historie". Rozumiem, że gdyby nagle było zapotrzebowanie na słodycze, Pani Magdalena otworzyłaby cukiernię i serwowała równie podrzędne ciasteczka? Typowe podejście współczesnych polskich pisareczek i nie tylko, które za moment zostaną zapomniane podobnie jak ich infantylne opowiastki.
Pani Beato chciała być Pani w swoich odpowiedziach sarkastyczna. Nie wyszło. Chciała być Pani sprytna. Nie wyszło. Ale jest Pani w nich arogancka, więc pozwoliłam sobie również miejscami na podobny ton. Nie wiem co Pani chciała tym osiągnąć, ale u mnie wzbudziła Pani tylko niesmak i spowodowała, że to miejsce będę omijać szerokim łukiem.
Julia
Może być Pani Agatą, Julią, Jolantą etc. Co za różnica jakim się imieniem Pani podpisze?
UsuńZastanawia mnie tylko do czego Pani dąży?
Blog 3 grudnia kończy 9 lat.
Czyli w przyszłym roku skończy jak napisałam 10. Napisałam, że nie jestem Agatą, bo do Jej wypowiedzi się chciałam odnieść. A Pani po raz kolejny swoją odpowiedzią udowodniła tylko swoją małostkowość. Żałosne. Zastanawia mnie tylko do czego Pani dąży?
UsuńJulia
Po pierwsze nie czytałam książki pani Lisak. Natomiast czytałam króciutki opis z tyłu powieści i czytałam obszerną recenzję zamieszoną na blogu. Pani wnioski, co do kopiowania są według mnie wyssane z palca. Każdy je może porównać. To, że według Pani, książka pani Joanny była słaba, wcale nie znaczy, że inni czytelnicy są tego samego zdania. Po następne pani Lesiak napisała powieść – nie pozycję naukową ani nawet popularnonaukową. W powieści nie jest oczekiwana bibliografia, ani przypisy. Owszem, autor może je zawrzeć, ale nie musi. Do mojego wpisu jednak się Pani odniosła unosząc się nad moją „butą” i nazywając mnie „pisareczką”, a moje powieści „infantylnymi opowiastkami”. Tym samym nie tylko usiłowała Pani deprecjonować moją pracę, ale również obraziła pani moich czytelników, czyli tych, którzy moje książki kupują i chwalą. Nie bez powodu pisałam o zapotrzebowaniu na tego typu książki, ponieważ upewniają mnie w tym listy od czytelników, informacje z bibliotek i komentarze z którymi się spotykam(przy czym nie mam tu na myśli jedynie prowadzących blogi). Mój poprzedni wpis był rzeczowy i nie obrażał nikogo, jednak Pani nie okazała mi tej odrobiny szacunku. Jeśli nie czytała Pani moich książek, to czy uważa Pani, że ma prawo je oceniać w ten sposób? A jeśli czytała, to czy nie byłoby bardziej elegancko się do ich treści odnieść w bardziej kulturalny sposób?
UsuńPozdrawiam,
Magdalena Wala
Przeczytałam bardzo uważnie dyskusje powyżej i postaram się odnieść jako autor, którego książki były przez panią Beatę recenzowane. Ponieważ nie piszę jedynie powieści współczesnych, a romanse historyczne, zdanie blogera – historyka jest dla mnie bardzo cenne. Zwłaszcza, że pani Beata jest historykiem specjalizującym się w historii obyczajowo - społecznej XIX wieku i nie raz pomogła mi podczas pisania, choćby podpowiadając dobór części opracowań i źródeł, które następnie wykorzystywałam. Patronowała mojej najnowszej powieści, ale czytała ją jeszcze przed wydaniem, a nawet przed redakcją, więc wiedziała jaką książkę będzie na swoim blogu promować. Po kolejne, nie jestem osobą, która obraża się na słowa krytyki i w moich kontaktach z prowadzącymi blogi zawsze proszę o to, by opinia była szczera i rzetelna nawet jeśli miałaby być negatywna. Tak było również w przypadku pani Beaty, którą pytałam czy są jakieś obszary, nad którymi mogłabym popracować. Może i piszę książki pod znaku harlekina, ale wcale się tego nie wstydzę i wiem, że jest spore zapotrzebowanie na tego typu historie. Jednakże przy całej ich czysto rozrywkowej treści zawsze staram się, by były historycznie bez zarzutu. Bawiły i zarazem uczyły. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim przypadną do gustu, jako że każdy z nas w książkach poszukuje czegoś innego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Magdalena Wala
Bardzo dziękuję za wpis i dobre słowo :)
UsuńWłazisz w dupę, dostajesz pochwałę. Piszesz krytyczne uwagi poparte dowodami, zderzasz się z arogancją, małostkowością by nie powiedzieć głupotą autorki. Brawo. Życzę dalszych sukcesów w prowadzeniu bloga dla kucharek i kółeczka wzajemnej adoracji dla podrzędnych pisareczek.
UsuńMoja rada pisząc bloga należy być przygotowanym również na słowa krytyki, a nie tylko na "lizusostwo".(zarówno w postach jak i komentarzach) Niestety nie jest Pani na to gotowa, co udowodniła swoimi odpowiedziami. Ale to nie moja wina, każdy sobie sam wyciągnie wnioski. Szkoda mi czasu na marnowanie go tutaj i tłumaczeniu oczywistości, na które jest Pani odporna.
Julia
Pozostawiam to bez komentarza.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy jest Pani świadoma, ale można sprawdzić IP i miejscowość.
Daj se siana, kobito, bo widzę, że jakąś dziwną krucjatę uprawiasz.:) Skoro ci się zrecenzowana przez Beatę książka nie spodobała, to miej pretensje do autora owej, a nie blogera, któremu jak raz się podobało. Nie wiem, jak ty, ale ja mam zwyczaj czytać recenzje kilku osób, a nie jednej, podobnie robię z filmami chociażby. A i tak nie mam pretensji do nikogo, jeśli moja opinia różni się od innych. No, ludzie.
OdpowiedzUsuńJulio, zajmij się może zakładaniem profilów na serwisach randkowych, bo najwyraźniej nikt Cię nie kocha i zdychasz z nudów. Zarzucając komuś drobiazgowość jesteś drobiazgowa do nieprzytomności chociażby 3 razy wracając do kwestii wieku bloga, używasz na literackim blogu słów powszechnie uznanych za nieparlamentarne, jesteś tu poniekąd gościem a gospodyni zarzucasz głupotę, obrażasz zaprzyjaźnioną z nią pisarkę (cokolwiek myślisz o jej twórczości) słowem nie masz pojęcia o dobrych manierach. Wyśmiewasz książki z obrazkami, pozbawione treści w kontekście prezentowania albumów, które z założenia są zbiorem ilustracji i to dla nich się je kupuje i głównie ogląda. Weź zimny prysznic kobieto albo pooglądaj Trwam, bo tam znajdziesz ludzi o podobnym poziomie agresji słownej i w końcu dotrzymaj słowa i omiń to miejsce szerokim łukiem a nie wracaj jak szczekający bumerang bo przykro się Ciebie czyta. Jeśli nie zgadzasz się z oceną Beaty napisz, że się nie zgadzasz skoro już musisz sobie ulżyć, a nie dokopuj dla sprawienia sobie przyjemności bo wystawiasz tym sobie strasznie marne świadectwo. Nie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOdnoszę, wrażenie, że ktoś, kto przycichł na jakiś czas w blogosferze znów zaczyna hejtować....a było już tak spokojnie.
OdpowiedzUsuń