Jako, że mamy
jeszcze okres bożonarodzeniowy (do 2 lutego), to kolejną książkę, jaką
przeczytałam był Czar wigilijnej nocy Sabriny
Jeffries. To pierwsze moje spotkanie z twórczością tej autorki i zapewniam, że
nie ostatnie. Po pierwsze dlatego, że pomysł na powieść i jej konstrukcja mi się
podobała, a po drugie dlatego, że Czar
wigilijnej nocy to szósty tom cyklu Diablęta z Hallstead Hall. Jakby nie
liczyć zostało mi pięć do przeczytania, a zaspokojenie ciekawości zobowiązuje.
Pierce
Waverley, ośmioletniego dziedzica hrabiego Devonmonta, poznajemy w kwietniu
1803 roku podczas pobytu w szkole w Harrow. Akurat dzieci opuszczają szkolę na przerwę
wakacyjną. Pierce również czeka na rodziców, ale zamiast nich pojawia się
krewny Tytus Waverley, syn stryjecznego dziadka Isaaca. Chłopiec nie za bardzo
rozumie, dlaczego nie może pojechać do rodzinnej posiadłości Montcliff. Tytus stara
mu się wyjaśnić decyzję rodziców w sposób delikatny, ale nie na wiele się to
zdaje. Przez kolejne lata Pierce będzie spędzał wszystkie święta i wakacje nie
w domu z rodzicami, ale w Waverley Farm u swoich krewnych. Po śmierci Tytusa i
jego żony, nad wychowaniem ich dzieci i w dalszym ciągu Pierce’a, będzie czuwał
general Isaac. W ciągu kolejnych lat chłopiec nie widział żadnego z rodziców. O
ile mógł zrozumieć zimnego i samolubnego ojca, to nie potrafił wybaczyć matce,
która nawet nie odpisywała przez lata na jego listy, a w dodatku upokorzyła po
raz kolejny, gdy ten pojawi się w rodzinnej posiadłości po uzyskaniu pełnoletności.
Z rodzicielką zobaczy się dopiero na pogrzebie ojca, gdy już prawomocnie będzie
hrabią Devonmontem. Przez kolejne dwa lata nie będzie jednak utrzymywał z matką
żadnych kontaktów i nie otworzy żadnego od niej listu. Owszem, Pierce zadbał o
potrzeby matki, zapewnił jej dostatnie życie w starym dworze Monticliff. Nie
życzył sobie jednak widoku matki, gdy przebywał w nowym pałacu na terenie posiadłości.
Nawet damę do towarzystwa zatrudnił dla niej jedynie listownie biorąc pod uwagę
jej referencje.
Tak, Pierce
wyrósł na zimnego, pozbawionego serca i niezdolnego do głębszych uczuć
mężczyznę. Co więcej przez lata szargał reputację nazwiska, aby okryć wstydem
rodzinę, która go porzuciła. Gdy jednak w grudniu 1826 roku dostaje od pani
Camilli Stuart ekspress z Monticliff informujący go o chorobie matki, decyduje
się wyjechać tamże natychmiast. Gdy na miejscu okazuje się, że to jedynie podstęp
damy do towarzystwa matki, Pierce planuje wyjechać do Londynu następnego ranka.
Camilla postanawia jednak zrobić wszystko, aby wykorzystać, choć jeden dzień na
to, by zbliżyć do siebie zatroskaną matkę i niegodziwego jej zdaniem syna. Zawiera,
więc z hrabią szczególny układ, który wpłynie nie tylko na niego, ale również na
nią i przyniesie za sobą reperkusje o różnych odcieniach emocji.
Czar wigilijnej nocy to powieść, której
akcja właściwie zamknięta jest w obrębię posiadłości Monticliff. Liczba postaci
również została ograniczona jedynie do kilku osób. Czytelnik skupia się więc
jedynie na głównych bohaterkach, ich rozterkach i skrywanych tajemnicach.
Sabrina Jefferies sprawnie wykorzystuje swoje pisarskie atuty. Camilla nie jest może najpiękniejsza, ale to
kobieta dowcipna, inteligentna, zuchwała, bezczelna i bezpośrednia. Pierce,
który w dzieciństwie został pozbawiony miłości rodzicielskiej, to tylko z
pozoru zimny drań. Przede wszystkim w rzeczywistości pragnie poznać prawdziwy powód
odrzucenia go przez rodziców.
W książce jest
nawiązanie do poprzednich części cyklu Diabląt
z Hallstead Hall, ale nie odnoszę się do nich, z prostej przyczyny
nieznajomości tychże książek. Nie wiem więc na ile Czar wigilijnej nocy ma coś wspólnego z rodziną Sharp’ów oprócz
tego, co zostało wspomniane w tej książce.
Moim zdaniem
jest to dobra lektura akurat na okres zimowych świat, bowiem autorka w subtelny
sposób włata w fabułę początki bożonarodzeniowych tradycji: ubierania choinki,
wieszania skarpet, przynoszenia przez Mikołaja prezentów czy też organizowania
świątecznych jarmarków. To opowieść o rodzinnych poplątanych więzach. Oczywiście
jak na romans historyczny przystało Sabrina Jeffries nie stroni tu od namiętnych
scenek, aczkolwiek nie jest to rażąca jakaś przypadłość. Nie wiem również jednak,
na ile jej zamiłowanie w opisywaniu hot scenes
uwidocznione jest w innych powieściach. Przeczytam parę, to zapewne wyrobię
sobie odpowiednie zdanie w tej kwestii. Niemniej Czar wigilijnej nocy uważam za lekturę godną uwagi w obrębie romansów
historycznych.
Sabrina Jeffries, Czar wigilijnej nocy, wydawnictwo BIS, wydanie 2015, tytuł oryginalny: It's Was a Night After Christams, tłumaczenie Dorota Jankowska - Lamacha, cykl: Diablęta z Hallstead Hall (kontynuacja lub jak kto woli TOM 6), okładka miękka, stron 364.
Sabrina Jeffries
Zmysłowe i dowcipne romanse historyczne Sabriny Jeffries stale goszczą na amerykańskich listach bestsellerów, mają też już wiele wielbicielek w Polsce. Autorka nie tylko jest wielbicielką Jane Austin, ale posiadaczką doktoratu z literatury angielskiej, doskonale więc zna świat XIX-wiecznej Anglii, w której salonach umieszcza akcję swoich książek. Bohaterki jej powieści są zwykle pełne pasji, niezależne i nie podporządkowują się konwenansom, a gdy spotkają prawdziwą miłość, odważnie decydują się poznać jej smak. Oficjalna strona Autorki: www.sabrinajeffries.com
Zmysłowe i dowcipne romanse historyczne Sabriny Jeffries stale goszczą na amerykańskich listach bestsellerów, mają też już wiele wielbicielek w Polsce. Autorka nie tylko jest wielbicielką Jane Austin, ale posiadaczką doktoratu z literatury angielskiej, doskonale więc zna świat XIX-wiecznej Anglii, w której salonach umieszcza akcję swoich książek. Bohaterki jej powieści są zwykle pełne pasji, niezależne i nie podporządkowują się konwenansom, a gdy spotkają prawdziwą miłość, odważnie decydują się poznać jej smak. Oficjalna strona Autorki: www.sabrinajeffries.com
Jeśli mam być szczera, bardzo często osądzam takie książki na podstawie okładek. I szybko dochodzę do wniosku, że to szmirowaty romans. Tylko, że czasami miałabym ochotę coś takiego poczytać i zonk. Muszę częściej tutaj zaglądać :)
OdpowiedzUsuńOsadzać zawartość na podstawie okładek to najgorszy chyba błąd czytelnika. Co prawda lubię też jak okładka jest graficznie piękna, ale uważam, że jeżeli zwracałabym na to szczególną uwagę ominęłoby mnie wiele książek. Akurat w przypadku cyklu "Diablęta..." okładki mi się podobają, są gorsze jeśli chodzi o romanse historyczne;)
UsuńCo to znaczy "szmirowaty romans"? Pojęcie szmira i kicz dla każdego będzie oznaczało co innego. Dla mnie kryją się pod nim książki o wampirach i krwiste, sadystyczne kryminały. Po prostu ich nie czytam, unikam i tyle. Nie odnoszę się również do mojej postawy we wpisach. Jeżeli komuś się takie książki podobają - niech czyta. Jeżeli jednak interesują mnie romanse historyczne to dlaczego nie miałabym ich sama czytać? Czy tylko mam dzielić się wrażeniami przeczytanych książek z zakresu historii, sztuki i kultury? Czy mam się zmuszać do czytania "modnych" powieści na tak zwanym topie czytelniczym, które na swoim koncie mają mnóstwo nagród i okraszone są "sławnymi" nazwiskami? To byłaby hipokryzja. Nie należę do osób, które za wszelką cenę chcą pokazać swoją inteligentną stronę umysłu, "ą" i "ę" jest mi dalekie :)
Zapraszam wobec tego do częstych odwiedzin :)
serdeczności
Dawno nie czytałam czegoś w tym stylu i nawet mam ochotę :)
OdpowiedzUsuń