Czytając pierwsze
strony powieści Zdobywam Zamek
autorstwa Dorothy Gladys Smith (1896 -1990) miałam wrażenie, że fabuła mi coś
przypomina i na pewno miałam z nią styczność. Nie myliłam się, bowiem wkrótce
zapaliła się żarówka, że ależ tak, oglądałam film na motywach tejże książki i
to parokrotnie! To Nie oddam zamku (I Capture the Castle) z roku 2003 w
reżyserii Tima Fywell, w którym rola Cassandry została powierzona aktorce Romoli Garai. Swoją droga film bardzo urzekający, klimatyczny i
co najważniejsze trzymający się fabuły powieści. Warto obejrzeć. Acz nie o
filmie mi tu należy pisać, a o książce.
Fabuła
powieści Zdobywam Zamek osadzona jest
latach 30. XX wieku, a akcja dzieje się na angielskiej prowincji i w Londynie.
Książka ma formę pamiętnika pisanego na przestrzeni paru miesięcy przez
siedemnastoletnią Cassandrę Mortmain, siostrę dwudziestojednoletniej Rosy i
piętnastoletniego Thomasa i córki pisarza Jamesa Mortmain. Jak sama nasza
narratorka zaznacza, pisze po to, aby ćwiczyć świeżo poznaną metodę
stenografowania, a częściowo po to, by uczyć się, jak pisać powieść. Przeto
postanawia opisać wszystkie osoby i przytoczyć rozmowy. Wraz z drugą żoną ojca,
dwudziestodziewięcioletnią Topaz, rodzina mieszka w starym domu powstałym
jeszcze w czasach Karola II, który został dobudowany do pozostałości
czternastowiecznego zamku, zburzonego przez Cromwella. Warto od razu wspomnieć,
że mieszka z nimi od małego osiemnastoletni Stephen, którego matka była niegdyś
tu pokojówką. Zachowały się dwie wieże: wartowania, którą jako pracowanie
upodobał sobie ojciec Cassandry oraz wieża Belmotte, stojąca nadal na wzgórzu. Posiadłość
została wydzierżawiona przez Jamesa na czterdzieści lat nieopodal Godsend w
czasach, gdy jeszcze żył a mama Cassandry i Rose i kiedy James odnosił sukcesy
finansowe na fali pierwszej i jak dotąd jedynej swej książki. Od tamtej pory,
James usilnie, acz bez widocznego rezultatu, pracuje nad kolejna powieścią.
Wraz z upływem lat rodzina traciła swoje podstawy finansowe, wszystko, co
tylko, było wartościowe, zostało z domu wyprzedane, a dzierżawa już dawno nie
była opłacana. Co tu kryć, żyli właściwie w skrajnej biedzie, oszczędzając
dosłownie na wszystkim: jedzeniu, herbacie, ubraniach, ogrzewaniu. Tej biedy
nienawidziła Rose, toteż, gdy na horyzoncie pojawili się dziedziczący zamek i
posiadłość w Scoatney, Cottonowie, postanowiła wykorzystać swoją szansę na wyrwanie
się z niej i dodatkowo pomóc rodzinie. Postanawia więc zagiąć parol na jednego
z młodych mężczyzn i rozkochać go w sobie. Dziedzicem właściwie był spokojniejszy,
acz z cudaczną brodą Simon, bo młodszy buńczuczny Neil nie otrzymał nic. Przybycie
Cottonów miało wpływ zresztą nie tylko na Rose, ale również na pozostałych
mieszkańców zamku, nie wyłączając z tego Cassandry.
Uwielbiam książki, gdzie akcja
rozgrywa się jedynie w paru miejscach, a ilość bohaterów jest ograniczona do
minimum. W dodatku mamy tu literackie odniesienia w tekście. Gratka nie lada,
jak dla mnie klasyka (powieść została wydana w 1948 roku).
Dorothy Gladys Smith potrafiła w znakomity, świeży sposób, połączyć historie
rodziny Mortmainów i Cottonów, nacechowanej niekiedy dyskusjami, kłótniami, ale
przede wszystkim emocjami przynoszącymi niespodzianki. To powieść o gonitwie za
marzeniami, uczuciach i poświęceniu, które nie zawsze jest trafnym życiowym
wyborem. Poza tym Autorka we wspaniały sposób odmalowała angielską
rzeczywistość lat 30. XX wieku.
Treść powieści
utrzymana jest w starym, klimatycznym stylu. Dziś się już tak niestety nie
pisze, tak nie opowiada, a szkoda. Moim zdaniem to doskonała lektura, pełna
dowcipnych spostrzeżeń i błyskotliwych pamiętnikarskich zapisków.
Dodie Smith, Zdobywam zamek, wydawnictwo Świat Książki, sierpień 2013, przekład Magdalena Mierowska, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 352.
Witam, dodałem bloga do obserwowanych i zapraszam do siebie na imperium książek
OdpowiedzUsuńBardzo ucieszyła mnie ta książka w zapowiedziach, bo od dawna widuję na angielskojęzycznych blogach peany na jej temat. Pod ich wpływem kupiłam sobie wersję oryginalną i mam zamiar wkrótce przeczytać.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to, co napisałaś o tej powieści, piękna recenzja. Coraz bardziej jestem przekonana, że "Zdobywam zamek" to coś idealnie dla mnie. :) Dziwne jest to, że nigdy jeszcze nie oglądałam filmu. Też z przyjemnością nadrobię.
Film widziałam na raty, wówczas jeszcze na zone europe (dziś cbs europe),jak jeszcze Staś był malutki i coś tam mogłam sobie obejrzeć, w kawałkach, bo w kawałkach, ale zawsze:) To urzekająca powieść:)
Usuństrasznie jestem ciekawa tej książki lubię czytać i jestem pewna że ta książka spodoba mi się tak samo jak wszystkie przeczytane książki do tej pory mam nadzieje że będę zadowolona pozdrawiam.
UsuńNa okładce widzę jeszcze dopisek, że to książka dla wszystkich, którzy pokochali "Błękitny zamek" L.M. Montgomery.
OdpowiedzUsuń"Błękitny..." znam, czytałam wielokrotnie, tej książki, o której piszesz jeszcze nie miałam w ręku, ale zachęciłaś mnie do poszukania i przeczytania.
"Błękitny..." czytałam jeszcze w szkole średniej, wiec powinnam sobie przypomnieć i ewentualnie się odnieść:) Nie zrobiłam tego, bo pamięć szwankuje niemiłosiernie i wszystko gdzieś się zaciera w gąszczu przeczytanych książek.:)
UsuńTeż pomyślałam o filmie; w sensie, że tytuł brzmi znajomo. W każdym razie tytuł filmu podobał mi się bardziej, a sam film z tego co pamiętam raczej przeciętny i na tej podstawie raczej bez książki się obędę. To nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńFilm pamiętam, bardzo mi się podobał. Zawsze chciałam przeczytać książkę i teraz będę miała okazję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Lubię taką lekturę.
OdpowiedzUsuńDzisiaj tak się już nie pisze, masz rację. Ten styl pisania odszedł chyba wraz z XX wiekiem.
Prawie nie na temat - kiedyś wpadły mi w ręce zeszyty, w których moja ciocia uczyła się stenografowania. Urzekły mnie te zawijaski, ale zeszyt wykorzystałam do własnych celów i zniszczyłam, ech, głupia ja.
OdpowiedzUsuńbo za młodu to się głupim było. Już nie piszę ile ja rzeczy zmarnowałam...
UsuńJak ja bardzo bym chciała ten film zobaczyć! Tyle tam jest możliwości do niesamowitych ujęć... Z drugiej strony, zwykle, jak wcześniej przeczytam książkę, to jestem potem zawiedziona płytkością filmu... Ech...
OdpowiedzUsuńhttp://zakamarek2013.blogspot.com/2013/12/zdobywam-zamek-i-corka-tatarskiego-chana.html
Ujęcia są i niesamowite i klimatyczne i smakowite :)
Usuńdziękuję za odwiedziny
pozdrawiam