13 lipca 2013

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak, Upalne lato Kaliny.

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak pisze piękne, ale bardzo smutne książki. Melancholię, depresyjny smutek, życiowe zagubienie, Autorka obraca w słowa w poetycki, niemal prawdziwie liryczny sposób.  Wydawało mi się, że nie tak dawno czytałam Upalne lato Marianny, a to upłynął już rok i na rynku wydawniczym pojawiło się Upalne lato Kaliny. Co prawda Autorka zaznacza, że obie części stanowią w sobie zamkniętą całość, ale osobiście uważam, że błędem jest przeczytanie drugiej książki, bez poznania treści pierwszej. Druga część nawiązuje, bowiem do pierwszej i zarazem jest jej kontynuacją. 

Tylko na początku książki znów czytelnik spotka Mariannę… Potem przeniesie się ponownie o dziesięć lat, do lata roku 1969. Wówczas to córka Marianny po ukończeniu studiów przyjeżdża do Kamieńczyka, zobaczyć się z własną małą córeczką i poprosić starą opiekunkę Gabrielę, aby jeszcze przez miesiąc sprawowała opiekę nad Gabi. Kalina chce z mężem wyjechać na cały sierpień w góry, aby ten mógł napisać ostatnią rozprawę potrzebną do habilitacji, a ona, aby miała ostatnie wakacje. Gabriela nie jest zadowolona, nie widzi miłości Kaliny do córki, mimo to uważa, że Kalinie należą się wakacje. Nigdy takich prawdziwych przecież nie miała. Kalina ze znacznie starszym mężem wyjeżdża z Basią i Staszkiem do Zakopanego. Już w pociągu poznaje przystojnego Maćka, który okazuje się przyjacielem jej przyjaciół. W Kalinie – drobnej kobiecie nieprzywiązującej wagi do wyglądu - budzą się zupełnie nieznane jej do tej pory emocje. Kalina nie potrafi kochać, nikt jej tego nie nauczył, ani matka ciągle dbająca tylko o siebie, ani ojciec Władysław, który ciągle pracował. Nikt tak naprawdę nie przejmuje się kobietą zagubioną, okaleczoną, skrzywdzoną. Ale starą Gabrielę trapią wyrzuty sumienia. Postanawia opowiedzieć i to w sposób niekonwencjonalny, skrywane rodzinne tajemnice Kalinie, aby ta w końcu odnalazła swoją drogę i przestała się bać tego, co oferuje jej życie. 

Smutek zieje z każdej niemal strony książki. Nawet w zakończeniu nie ma nic zupełnie optymistycznego, nic a nic. Zupełnie jak w życiu. Wydaje mi się też, że Autorka znakomicie potrafiła odtworzyć klimat końca lat sześćdziesiątych. Jednocześnie czytelnik ma możliwość poznać historyczne zawiłości losów bohaterów związane z wojną i latami powojennymi, gdy nastała nowa władza. Z drugiej strony Autorka pozwala wyrobić czytelnikowi własną ocenę postępowania bohaterów. A wszystko przekazane plastycznym językiem. Takie książki warto wydawać, takie książki warto czytać. Jak najbardziej zachęcam. 




Katarzyna Zyskowska-Ignaciak, Upalne lato Kaliny, wydawnictwo MG, wydanie 2013, okładka twarda, stron 288.

ZWIASTUN KSIĄŻKI

17 komentarzy:

  1. Bardzo piękna książka! Nie jest to zwykła obyczajówka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam twórczości tej autorki, choć nazwisko coś mi mówi.
    Prowadzi chyba bloga?
    Sprawdzę zaraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak prowadzi:
      http://zyskowska-ignaciak.blogspot.com/

      Usuń
  3. Już zanotowałam Upalne lato Marianny a teraz dopiszę Upalne lato Karoliny.
    Sama jestem ciekawa tego smutku przebijającego z książek, o którym piszesz. To mnie intryguje bardzo.)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem po stu stronach i jak na razie trochę jestem zawiedziona tym wszechobecnym smutkiem. Jak gdyby w życiu nigdy nikogo nie spotkało nic dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja akurat bardzo lubię smutne, depresyjne książki - bez najmniejszego słodzenia. Dla mnie "mistrzynią depresji" jest M.Axelsson, ale chętnie poznam polską autorkę smutku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością warto, choć Autorka spełniła się też w pozytywnej odsłonie, nieco lżejszej jak "Ucieczka znad rozlewiska":)

      Usuń
  6. Przedwczoraj skończyłam "Upalne lato Marianny" i wiem na pewno, że po "Upalne lato Kaliny" muszę biec do jakiejś księgarni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jesteś na czasie:) Ja musiałam sobie przypomnieć nieco, ale zajrzałam do książki i wróciło:)

      Usuń
  7. Nie wiem czy spodobałaby mi się ta smutna historia, w zasadzie to nie lubię melancholijnych i depresyjnych książek. Ale nie twierdzę, że nie jest to wartościowa i warta przeczytania książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również obecnie takich unikam, ale należy robić wyjątki :)

      Usuń
  8. Ja zaczynam Mariannę, więc nie czytam, bo nie chcę wiedzieć co w drugiej części :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.