23 lipca 2013

Wiesława Bancarzewska, Powrót do Nałęczowa.

Wydaje się, że czterdziestodwuletnia Anna Duszkowska jest zadowolona z życia. Ma pracę, którą lubi; chłopaka – Bartka - tego samego od siedmiu lat, którego kocha i mieszka – samotnie - w jednej z toruńskich kamienic, starym mieszkaniu należącym do rodziców, pełnym pamiątek i starych mebli. Brakuje jej jednak rodziny: nie ma już rodziców, nie mam ciotek i nie ma babci. Tęskni za bliskością rodziny i być może dlatego, pewnego dnia w swojej łazience odnajduje przejście, które pozwala jej przemieścić się w czasie. Raptem znajduje się w przedwojennym Nałęczowie, w alei modrzewiowej prowadzającej do domu jej babci. Szybko potrafi przenieść się do współczesności i podjąć ważną decyzję o powrocie tamże. Nie zapomina się oczywiście odpowiednio przygotować poprzez zakup odpowiedniego ubioru czy przedwojennych pieniędzy. W 1932 roku późnym latem, nie zdradzając się, kim jest, wynajmuje pokój u swojej wówczas czterdziestoletniej babci i poznając dzieciństwo i młodość swoich ciotek i swojej mamy. Anna jest oczarowana miłością, jaka panuje w rodzinie, światem, w którym czas płynie inaczej, a jednocześnie obserwuje, jak trudno żyje się jej najbliższym i z jakie problemy występują w społeczeństwie: rasizm, nierówność społeczna, różnice w położeniu materialnym. Postanawia, więc nieco anonimowo wspomóc babcię. Z drugiej strony jej życie nie ogranicza się tylko do rodzinnego domu. Poznaje między innymi przystojnego dżentelmena Aleksandra Obryckiego i szybko zdaje sobie sprawę, co to znaczy prawdziwa miłość i czego tak właściwie pragnie najbardziej w życiu. 

Akcja powieści rozgrywa się na przemian w 2011 i w 1932 roku (i później), ponieważ Anna wielokrotnie korzysta z przejścia czasowego. A to, aby zakupić odpowiednie rzeczy, które niewątpliwie przydadzą się tam, gdzie ciągle wraca; a to, aby się porządnie wykąpać czy wyprasować sukienkę; a to, żeby iść do lekarza. Z drugiej strony w torebce przemyca do 1932 roku iPoda, telefon komórkowy czy numer Glamour, co zresztą potrafi też wykorzystać. Poza tym Anna, co i raz wypaple coś, o czym nawet się w 1932 roku ludziom nie marzyło lub czego nie byli jeszcze świadomi. Warto od razu zaznaczyć, że świat przedwojenny został odmalowany przez Autorkę w sposób rzetelny. Zostało zresztą na jednej ze stron zaznaczone, że książka jest fikcją literacką, a przedwojenny Nałęczów oraz przedwojenny Inowrocław zostały przedstawione w sposób możliwie bliski rzeczywistości, a niektóre postacie, o których jest mowa żyły w tych miastach w latach 1932-1933.

Zastanawiałam się, czy w tagach nie przypisać tej książki do powieści historycznej, bo elementów tego rodzaju można bez wątpienia znaleźć w książce. Z drugiej jednak strony, gdy weźmiemy pod uwagę przenosiny naszej podróżniczki w czasie, to jednak bez wątpienia książkę można określić, jako fantastyczną. Mam tu wiec małą zagwozdkę. Niewątpliwie jest to lektura inna, próbująca połączyć świat współczesny – rok 2011 – ze światem przeszłym – rok 1932. Autorce w pewnym sensie ten zabieg się powiódł, ale z drugiej strony czytelnik nie odnajdzie tu wiele odpowiedzi na postawione przez siebie pytania związane z dalszą egzystencją Anny w dwóch czasoprzestrzeniach, przy czym w jednej (1932) czas płynie do przodu, w drugiej (2011) nie ma upływu czasu, gdy Anna znajduje się w przeszłości (starzeje się czy się nie starzeje?) i tym podobne.   

Niewątpliwie Wiesława Bancerzewska ma lekkie pióro nasycone świetną dawką humoru i powinna jak najbardziej parać się pisaniem. Powieść jest jej udanym debiutem. Poza tym potrafi wspominać, opowiadać, pisać, gawędzić o przeszłości w sposób czysty i przykuwający uwagę. A mimo wszystko jednak napiszę, że czegoś jeszcze mi w tej książce brakowało (wiem, czepiam się). Czytałam ją bez porywu serca, mimo że namalowana została w kolorach sepii. Być może, dlatego, że składa się z kilku części, jednych lepszych, innych gorszych, a być może dlatego, że osadzenie powieści tylko w 1932 roku bez wątków fantastycznych chyba bardziej by mi się podobało. Nie można jednak zadowolić każdego czytelnika. Uważam, że jest to dobra powieść o rodzinie, coś w rodzaju sagi rodzinnej, choć druga połowa książki dotyczy już tak właściwie w pełni losów Anny.
 


Wiesława Bancarzewska, Powrót do Nałęczowa, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydanie 2013, okładka miękka, stron 448.

8 komentarzy:

  1. Cieszę się, że napisałaś o tej książce, bo nie ukrywam mam ochotę ją przeczytać. I teraz już mniej więcej wiem, czego można się spodziewać.
    Po pierwsze lubię Nałęczów, jak większość polskich uzdrowisk, za tę nieśpieszną atmosferę. Poza tym spodobała mi się okładka - elegancka, troszkę retro, która przykuła moją uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jest subtelna, rzeczywiście retro:) Też mi się podoba:) W Nałęczowie byłam raz, ale już prawie ponad dziesięć lat temu, więc warto byłoby wrócić.

      Usuń
  2. Mimo wszystko chciałabym przeczytać - uwielbiam takie przeskoki w czasie, choć raczej w formie retrospekcji, a nie poprzez fizyczne przenosiny głównej bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Retrospekcję też lubię, tu też miejscami jest stosowany ten zabieg, ale w warstwie wspomnieniowej samej bohaterki.

      Usuń
  3. Coś innego. Nałęczów mi bliski, lata międzywojenne... Zapisuję:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety, myślę, że nie spodobałaby mi się - nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie bym przeczytała, chętnie.)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.