13 czerwca 2013

Mariusz Urbanek, Brzechwa nie dla dzieci.


To druga książka Mariusza Urbanka, którą miałam możliwość przeczytać i w dodatku obie to biografie polskich pisarzy. Pierwsza dotyczyła życia i twórczości Bronisława Broniewskiego, a obecna – Jana Brzechwy, a właściwie Jana Lesmana. Brzechwa to przecież, bowiem pseudonim, który został przez pisarza przyjęty na stałe, choć nie był jedynym, jakim się posługiwał. Jako Szer-Szeń dostarczał teksty do rewii, teatrzyków i kabaretów. Jako prawnik był znany jako Jan Lesman. Jak twierdził krewny Jana, Bolesław Leśmian, starszy o dwadzieścia lat, nie może być dwóch poetów o tym samym nazwisku. Brzechwa – opierzona część starzały. Chciał być poeta lirycznym dla dorosłych. Był prawnikiem, satyrykiem, bajkopisarzem.
 
Mariusz Urbanek przedstawia sylwetkę Jana Brzechwy w porządku chronologicznym, począwszy od historii poznania rodziców, dzieciństwa na Kresach Wschodnich, okresu szkół i podjęcia studiów, pracy, rozwijającej się kariery pisarza. W życie osobiste wplecione są od razu wątki dotyczące pisania: powstawanie pierwszych wierszy, związki między innymi ze skamandrytami i futurystami, współpracy z kabaretami, które potrzebowały ciągle nowych tekstów, piosenek, monologów i skeczy. Mimo, że jego kariera prawnika szybko rozwijała się Jan Brzechwa znajdował czas na działalność literacką. Swoją wiedzę wykorzystywał niejednokrotnie od 1918 roku w Związku Autorów Kabaretowych (od 1919 ZAiKS) na rzecz ochrony interesów twórców, którzy dostarczali teksty do teatrów rewiowych i kabaretów. Jako bajkopisarz zadebiutował, gdy miał około czterdziestu lat. Jeszcze przed wojną ukazały się dwa tomiki wierszy dla dzieci z kolorowymi rozkładówkami. W bajkach pisanych w okresie wojny, akcja rozgrywała się w świecie, gdzie jej nie było. Mariusz Urbanek podkreśla, że Brzechwa pisał Akademię Pana Kleksa, gdy za oknem trwała wojna. Autor biografii bajkopisarza kreśli również jego życie powojenne. Między innymi to, że zaczął publikować satyryczne wiersze dla dorosłych w „Szpilkach”, na nowo zaczął współpracować z kabaretami  i poświęcił się literaturze. Brzechwa zaczął pisać wówczas teksty ukazujące jego postawę wobec minionej wojny i nowej rzeczywistości. Polemizował z Hemarem, nie bał się też oskarżać rząd o lekceważenie potrzeb twórców, sam natomiast stał się uosobieniem wszystkich niebezpieczeństw grożących literaturze dla dzieci. Gdy było to jednak potrzebne, Brzechwa pisał na zamówienie komunistycznych władz wiersze o nowym ustroju. Warto również wspomnieć, że zajmował się także tłumaczeniem utworów dla dzieci i dla dorosłych z języka rosyjskiego i francuskiego. 

Mimo, że motywem wiodącym w biografii jest życie literackie Jana Brzechwy, to Mariusz Urbanek nie zapomina o dość burzliwym życiu osobistym twórcy. Pierwszy związek zawarty w 1926 roku z wnuczką siostry ojca Marią Suderland nie trwał długo, bowiem Lesmian wdał się szybko w romans z Karoliną Lentową, z domu Meyer, która wkrótce została jego żoną.  Córkę Krystynę z pierwszego związku, zobaczył dopiero na pogrzebie Bolesława Leśmiana, gdy ta miała już 10 lat. W okresie wojny zakochał się w Janinie Serockiej, żonie fryzjera, która została potem jego trzecią żoną. Gdy jednak w okresie wojny był ciągle przez kochankę odtrącany, przesłuchiwany na Szucha, odrzuciwszy posądzenia o żydowskie pochodzenie, miał powiedzieć Niemcom, że jak chcą to niech go rozstrzelają, bo i tak wszystko mu jedno, bo kobietka, którą kocha nie chce go. Niemal jednak przez całe życie mając powodzenie u kobiet przystojny Brzechwa skłonny był do romansów, ale też intensywnie pracował, palił papierosy, pił alkohol i podróżował. Dość wcześnie zaczęło szwankować mu serce. Lubił dobrze zjeść, nie znosił niechlujstwa, a wielbił porządek. Zawsze nienagannie ubrany, uchodził za estetę i osobę otwartą.

Ciekawie rysują się końcowe rozdziały książki, w którym Mariusz Urbanek zajął się problemem traktowania Brzechwy przez współczesnych i próbą usunięcia jego nazwiska z tablic, nazw ulic i szkół. Gratką  jest umieszczenie w książce wywiadu przeprowadzonego przez Autora z córką Brzechwy, Krystyną. W całej książce przewijają się fragmenty tekstów autorstwa pisarza, wspomnienia bliskich przyjaciół i krewnych, opinie krytyków jego twórczości. To wszystko składa się na rzetelną biografię Jana Brzechwy ukazującą jego życie od strony dorobku artystycznego, ale i prywatnej.


Mariusz Urbanek, Brzechwa nie dla dzieci, Wydawnictwo Iskry, maj 2013, oprawa twarda z obwolutą, stron 400.

13 komentarzy:

  1. Zazdroszczę Ci tego, że masz czas na to, by tak szybko czytać ukazujące się na rynku książki. Ja dostałam "Brzechwę" tydzień temu i z trudem znalazłam chwilę na przekartkowanie. I o ile książka o Broniewskim jakoś niespecjalnie mnie interesowała, o tyle ta, i owszem. Nic to, za dwa, trzy lata i ja podzielę się moją opinią...
    A o Brzechwie jako prawniku jest cokolwiek więcej poza tym, że nim był?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma czego zazdrościć - nie mam pracy, szukam. Bez komentarza.
      A mnie książka się o Broniewskim podobała, tyle, że o Brzechwie jest jednak lepsza.

      Tak, tak. Właśnie działalność w ZAiKS - między innymi reprezentował w sądzie kompozytora Z. Białostockiego i tekściarza W. Jastrzębca w obronie ich praw autorskich, potem Władysława Szlengela w sprawie o plagiat i w najgłośniejszym procesie w sprawie Zenona Przesmyckiego- Miriama przeciwko Tadeuszowi Piniemu. Chodziło o wydanie dziel Norwida przez Piniego bez pozwolenia rodziny, co miał Przesmycki. Opisane są sprawy, a po wojnie działalność Brzechwy jako radcy prawnego.

      Usuń
    2. Ja do Brzechwy..przymierzam się na po weekendzie. Montgomerry, wiem, że to żadne pocieszenie, ale wykształcenie mam pokrewne i też szukam pracy. Ta która mam jest od wielkiego jak to się mówi dzwonu. Chyba historycy i w ogóle humaniści maja kiepsko z praca ogólnie.
      Ciekawe, jak ja książkę odbiorę. Jeżeli styl pisania Urbanka przypadnie mi do gustu sięgnę po Broniewskiego.

      Usuń
    3. No tak, każdy kij ma dwa końce, ale i jeden, i drugi - jak widać - mają swoje jasne strony. Skup się na nich i podążaj w stronę światła:))
      Książki o Broniewskim nie czytałam - nie ma jej w mojej bibliotece, a z uwagi na brak zainteresowania samym Broniewskim nie byłam skłonna jej kupić. Z Brzechwą to już jednak co innego, więc tym bardziej cieszę się, że piszesz że jest lepsza (i że prawnicza działalność Brzechwy też została w niej opisana).

      Usuń
    4. Anetapzn - obserwując po znajomych, co się wyprawia, to wątpię, abym znalazła pracę w zawodzie jaki wykonywałam przez ostatnie 12 lat. trzeba było na krawcową, fryzjerkę etc., a nie ambitnie. Jak chcialabym się uczyć to i tak pokończyłabym to co trzeba łącznie z wyższym. Teraz to "psu na budę" takie wykształcenie, jakie mam w moich rejonach.

      Momarta - ma dwa końce, bo z drugiej strony się cieszę, że mam możliwość spędzać więcej czasu z dziećmi:)
      Ale Urbanek tak opowiada o Broniewskim, że można go polubić jako osobę i jako poetę:)

      Usuń
  2. Właśnie czekam na Brzechwę, po Broniewskim byłem pod wrażaniem Urbanka. Nie dość, że pisze dla ludzi to jeszcze udało mu się znaleźć złoty środek pisząc o tak kontrowersyjnej postaci bez przegięć w żadną stronę, jak o żywym człowieku a nie posągowej postaci, która najpierw stała na piedestale, z którego potem ją strącono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Broniewskiego po szkole średniej nienawidziłam. Urbanek pozwolił mi na nowo Broniewskiego odkryć i co więcej polubić, czego się w ogóle nie spodziewałam.

      Usuń
    2. Chyba wszyscy z Broniewskim mieliśmy podobnie, może nie nienawidziłem ale obchodziłem szerokim łukiem oczywiście nie z powodu "Bagnetu na broń" :-). A tu się okazuje można go przedstawić jako człowieka z krwi i kości, na czym tylko zyskuje.

      Usuń
  3. Chciałabym przeczytać obydwie książki, o których piszesz. Biografie uwielbiam, szczególnie "chodzi za mną" ta o Broniewskim.
    O Brzechwie prawie nic nie wiem, kilka suchych faktów, a tu tak ciekawie napisałaś, że...trzeba książkę zdobyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda naprawdę warto, są wspaniale wydane, choć co prawda w biografii o Brzechwie jest nikła ilość ilustracji. Wszystko jednak rekompensuje wspaniały styl tekstu w wykonaniu Mariusza Urbanka.

      Usuń
  4. Wspaniała biografia, tak samo doskonała, jak poprzednia o Broniewskim!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja książkę zdobyłam, przeczytałam i także zrecenzowałam. Zapraszam do dyskusji! www.familyliving.pl/brzechwa-nie-dla-dzieci

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.