17 stycznia 2019

Ann H. Gabhart, Morderstwo w sądzie.




Wydaje mi się, że Ann Gabhart to jedna z tych autorek, które potrafią wyśmienicie kreować tajemnice. Zamiast opartej na fabule prostej kryminalnej historii, w której czytelnicy przewracają strony tak szybko, jak tylko mogą, pragnąc dotrzeć do końca książki, mamy tu opowieść o zwyczajnych mieszkańcach małego miasteczka. Nie ma w tej powieści pośpiechu, toteż książkę można odłożyć na chwilę, ale nie odrzucić.

Wraz z początkiem pierwszej strony wkraczamy do sennego, małego prowincjonalnego miasteczka Hidden Springs w stanie Kentucky, w którym do momentu odnalezienia zwłok nieznajomego na schodach wiodących do budynku sądu o 8.59 przez panią Willadean Dearmon, właściwie nic się nie działo. W dodatku starsza Pani myślała wówczas, że ma do czynienia jedynie z pijakiem, który nie powiedział jej „dzień dobry”. Oburzona wkroczyła do siedziby miejscowej policji celem powiadomienia władz o tak haniebnym zachowaniu nieznajomego. To zastępca szeryfa Michael Keane pojawił się pierwszy na wskazanym miejscu i stwierdził, że obcy człowiek na schodach to bynajmniej nie pijak, ale denat. Zaistniała sytuacja porusza społeczność miasteczka, tym bardziej, że okazuje się, że policja ma do czynienia z morderstwem. Każdy mieszkaniec przedstawia swoją teorię. Tak rusza spirala śledztwa prowadzonego z polecenia szeryfa przez Michaela Keane’a, który pięć lat służył w policji Columbus. Jego zadaniem jest sprawdzenie wszelkich wątpliwości, poszlak i rozwikłanie mistyfikacji, bowiem szybko okazuje się, że gdzieś w tym cichym, nudnym miasteczku znajduje się morderca. Michael zaczyna powoli kwestionować wszystko to, co do tej pory wiedział o Hidden Springs.


Michael Keane dość niedawno powrócił do rodzinnego miasta. Będąc nastolatkiem stracił w wypadku samochodowym rodziców, a sam wiele tygodni walczył o życie. Jego „drugą” matką i najbliższą osobą była ciotka Lindy (Malinda), która uczyła algebry w pobliskim liceum i która wśród mieszkańców Hidden Springs miała wielki autorytet. Wierzyła w misje Michaela i w to, że nie jest on przeznaczony Karen, która była pastorem w miejscowym kościele. W miasteczku po latach pojawia się jednak także piękna prawniczka Alex Sheridan, która intryguje Michaela.

Od kilku tygodni na prośbę Michaela ciotka udziela korepetycji Anthony’emu Blake’owi, szesnastolatkowi, który w wieku pięciu lat został osierocony przez matkę. Dziwnym trafem Anthony, który nie należał do spokojnych młodzieńców, zamiast w szkole znalazł się również wśród publiczności na miejscu zbrodni. Ciekawie zarysowane zostały też postacie: asystentki Betty Jean, sędziego i innych policjantów. Dowiedzieć się też można, że czasami June Campbell wypowiadała się bardzo oględnie; pani Willadean Dearmon miała codziennie swoje zwyczaje; Hank Leland jako dziennikarz był bardzo dociekliwy; a Baxter Perry był właścicielem większości terenów przy drodze i ani kawałka gruntu nie wystawiał na sprzedaż.

Akcja snuje się powoli i równomiernie z odpowiednią ilością kompilacji i niespodzianek, aby czytelnik był zaabsorbowany od początku do końca. W dodatku wydaje się, że koniec książki staje się jednocześnie początkiem kolejnego tomu w cyklu. Małe miasteczko, wielkie sekrety.




Ann H. Gabhart, Morderstwo w sądzie, wydawnictwo Dreams, wydanie 2019, tytuł oryg.: Murder at the Courthouse, tłumaczenie: Magdalena Peterson, cykl: Zagadki Hidden Springs, t. 1, tytuł oryg.: Hidden Springs Mysteries #1, okładka miękka, stron 366.


 

4 komentarze:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak lubisz male miasteczka i takież same środowiska plus zagadkę w tle, to polecam. wielbicielom szybkich akcji odradzam, bo tego spokoju nie zrozumieją :)

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.