26 października 2015

Sharon Kay Penman, Słońce w chwale.




Właściwie nie za bardzo wiem jak mam się ustosunkować do tej książki. W oryginalnej wersji to przecież ponad 900 stron, a w polskiej tylko 482. Co więcej nie czytałam oryginału, więc nie wiem, w jaki sposób powieść została skrócona. Czy jest to pierwszych 482 stron przetłumaczonych w całości, czy również zastosowano tam skróty lub czy to jest jakiś skrót całościowy powieści. Nie mam zupełnie określonej wiedzy na ten temat.  I w ogóle od paru tygodni zadaję sobie pytanie czy prawdą jest, że zostanie wydana kolejna część, bowiem na okładce nic o tym nie wspomniano. Owszem tu i ówdzie czytałam, że ma to nastąpić w na początku przyszłego roku. Szkoda jednak, że od razu książka nie wyszła w całości, a czytelnicy nie zostali o powyższych sprawach dobrze poinformowani. W polskim wydaniu książki brakuje mi jeszcze jednego: przypisów od redakcji czy tłumacza (są w znikomej ilości). O ile, bowiem rodowity Anglik czy też mieszkaniec Wielkiej Brytanii zna historię swojego państwa, to nie jestem pewna na ile Polak świadomie będzie odbierał wiadomości dostarczone mu przez powieść. Na szczęście lukę tę nieco uzupełnia wymienienie na początku powieści członków poszczególnych rodów oraz mapki umieszczone po wewnętrznej stronie okładek. Szkoda jednak, że Autorka nie podała listy opracowań historycznych, które pomogły jej w zbieraniu informacji do powieści.


Polska wersja Słońca w chwale nie jest, więc kompletna, skupia się głównie na najważniejszych wydarzeniach Wojny Dwóch Róż, czyli walce o wpływy, poparcie społeczeństwa i władzę rodów Lancasterów (herb z czerwoną różą) i Yorków (herb z białą różą). Głównie jednak poznajemy losy członków rodu Yorków: Edwarda, Edmunda, Jerzego i Ryszarda (1452-1485). Ten ostatni przedstawiony jest, jako młody, honorowy, lojalny wobec brata, zaufany i zręczny na polu bitwy mężczyzna. Jak pamiętacie Shakespeare przedstawia Ryszarda nieco inaczej, ale tu pewnie zadziałała propaganda Tudorów. Nie za wiele jest jednak o Ryszardzie III, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że to książka o jego starszym bracie Edwardzie IV. Ryszard staje się tu postacią dalszoplanową.


To oczywiście beletryzowana wersja historii w wydaniu Sharon Kay Penman, która na potrzeby powieści ułożyła w swojej wyobraźni dialogi i momentami rozmijała się z faktami. Sama przyznaje, że wymyśliła dodatkowo jedynie Veronique de Crécy i Brownellów. Poza tymi wyjątkami inne postacie wymienione w powieści żyły naprawdę. To historia o średniowiecznych krwawych i często bezkompromisowych walkach, spiskach, intrygach, zdradach, ambitnych politykach, próżności i dumie.  Oczywiście we wszystkich tego typu powieściach występuje duża ilość postaci i wydarzeń historycznych, toteż autorka niejednokrotnie stosuje „przeskoki” w fabule i mamy tu do czynienia z wielką liczbą narratorów (kwestia przyzwyczajenia czytającego). Niemniej powieść jest interesująca i niezwykle dobrze napisana. Teraz należy oczekiwać wydanie drugiej części, a wtedy będzie można ustosunkować się do całości.
 


Sharon Kay Penman, Słońce w chwale, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2015, tłumaczenie Jan Łoziński, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 482.

8 komentarzy:

  1. Wydawnictwo podzieliło powieść na dwa tomy. Szkoda tylko, że nie poinformowało o tym zawczasu czytelników, bo przez to różnice między blurbem a faktyczną treścią "Słońca w chwale" są ogromne. Niemniej jednak początkiem przyszłego roku ma się ukazać druga część powieści, która teraz faktycznie będzie opowiadać o Ryszardzie III.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero co skończyłam czytać tę książkę i mam podobne spostrzeżenia (http://swiat-powiesc.blogspot.com/2015/10/sonce-w-chwale-sharon-kay-penman.html) . O ile fabuła bardzo interesująca, o tyle polska edycja wprowadza w błąd - na okładce informacja o tym że to powieść o Ryszardzie III, tymczasem otwieram książkę a tam - "Księga I. Edward". Skoro jest księga pierwsza to znaczy że mamy do czynienia zj akąś serią, a o tym też ani słowa na okładce ani na stronie wydawnictwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to, co na okładce nie należy brać pod uwagę. Rzadko to się zdarza, ale jednak. Szkoda, że akurat przy tej ksiązce, bo czytelnik jest nieco skołowany.

      Usuń
  3. Miałam dokładnie te same zarzuty. Szkoda, bo jednak nieco rzutują na odbiór powieści. No cóż, czekam na dalszy ciąg, chociaż proza Penman nie przemawia do mnie tak, jak chociażby Philippy. No i przekład moim zdaniem koszmarny, nie mogę zdzierżyć "królodzieja"!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja za bardzo nie mogłam przekonać się do Philippy. I jakoś mi to nie przechodzi jeśli chodzi o powieści. Peman patrzy bardziej realistycznie i bardziej trzyma się faktów.

      Usuń
  4. Czy to pierwszy raz wydawnictwa dzielą sobie książkę na dwie części? Podobnie było z książkami G.R.R. Martina nastąpiło, w języku polskim, cudowne rozmnożenie części. Ja nie lubię takich zabiegów, jeżeli autor pisze coś jako jedną całość, to tak powinno zostać w tłumaczeniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie o to chodzi, że dzielą. bardziej o to, że odpowiednio nie informują.

      Usuń
  5. Ojoj, gdzie oni podziali te brakujące 400 stron? Wolę kompletne książki, ale historię Anglii bardzo lubię więc może sięgnę po, jeśli nie tę, to podobną książkę :)
    pozdrawiam :*
    Latające książki

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.