Właściwie nie za bardzo wiem jak mam się ustosunkować
do tej książki. W oryginalnej wersji to przecież ponad 900 stron, a w polskiej tylko
482. Co więcej nie czytałam oryginału, więc nie wiem, w jaki sposób powieść została
skrócona. Czy jest to pierwszych 482 stron przetłumaczonych w całości, czy
również zastosowano tam skróty lub czy to jest jakiś skrót całościowy powieści.
Nie mam zupełnie określonej wiedzy na ten temat. I w ogóle od paru tygodni zadaję sobie pytanie
czy prawdą jest, że zostanie wydana kolejna część, bowiem na okładce nic o tym
nie wspomniano. Owszem tu i ówdzie czytałam, że ma to nastąpić w na początku przyszłego
roku. Szkoda jednak, że od razu książka nie wyszła w całości, a czytelnicy nie
zostali o powyższych sprawach dobrze poinformowani. W polskim wydaniu książki
brakuje mi jeszcze jednego: przypisów od redakcji czy tłumacza (są w znikomej
ilości). O ile, bowiem rodowity Anglik czy też mieszkaniec Wielkiej Brytanii zna
historię swojego państwa, to nie jestem pewna na ile Polak świadomie będzie
odbierał wiadomości dostarczone mu przez powieść. Na szczęście lukę tę nieco
uzupełnia wymienienie na początku powieści członków poszczególnych rodów oraz
mapki umieszczone po wewnętrznej stronie okładek. Szkoda jednak, że Autorka nie
podała listy opracowań historycznych, które pomogły jej w zbieraniu informacji
do powieści.
Polska wersja Słońca
w chwale nie jest, więc kompletna, skupia się głównie na najważniejszych
wydarzeniach Wojny Dwóch Róż, czyli walce o wpływy, poparcie społeczeństwa i
władzę rodów Lancasterów (herb z czerwoną różą) i Yorków (herb z białą różą). Głównie
jednak poznajemy losy członków rodu Yorków: Edwarda, Edmunda, Jerzego i
Ryszarda (1452-1485). Ten ostatni przedstawiony jest, jako młody, honorowy, lojalny
wobec brata, zaufany i zręczny na polu bitwy mężczyzna. Jak pamiętacie
Shakespeare przedstawia Ryszarda nieco inaczej, ale tu pewnie zadziałała
propaganda Tudorów. Nie za wiele jest jednak o Ryszardzie III, pokusiłabym się
nawet o stwierdzenie, że to książka o jego starszym bracie Edwardzie IV. Ryszard
staje się tu postacią dalszoplanową.
To oczywiście beletryzowana wersja historii w wydaniu
Sharon Kay Penman, która na potrzeby powieści ułożyła w swojej wyobraźni dialogi
i momentami rozmijała się z faktami. Sama przyznaje, że wymyśliła dodatkowo
jedynie Veronique de Crécy i Brownellów. Poza tymi wyjątkami inne postacie wymienione
w powieści żyły naprawdę. To historia o średniowiecznych krwawych i często
bezkompromisowych walkach, spiskach, intrygach, zdradach, ambitnych politykach,
próżności i dumie. Oczywiście we
wszystkich tego typu powieściach występuje duża ilość postaci i wydarzeń
historycznych, toteż autorka niejednokrotnie stosuje „przeskoki” w fabule i
mamy tu do czynienia z wielką liczbą narratorów (kwestia przyzwyczajenia
czytającego). Niemniej powieść jest interesująca i niezwykle dobrze napisana.
Teraz należy oczekiwać wydanie drugiej części, a wtedy będzie można ustosunkować
się do całości.
Sharon Kay Penman, Słońce w chwale, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2015, tłumaczenie Jan Łoziński, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 482.
Wydawnictwo podzieliło powieść na dwa tomy. Szkoda tylko, że nie poinformowało o tym zawczasu czytelników, bo przez to różnice między blurbem a faktyczną treścią "Słońca w chwale" są ogromne. Niemniej jednak początkiem przyszłego roku ma się ukazać druga część powieści, która teraz faktycznie będzie opowiadać o Ryszardzie III.
OdpowiedzUsuńDopiero co skończyłam czytać tę książkę i mam podobne spostrzeżenia (http://swiat-powiesc.blogspot.com/2015/10/sonce-w-chwale-sharon-kay-penman.html) . O ile fabuła bardzo interesująca, o tyle polska edycja wprowadza w błąd - na okładce informacja o tym że to powieść o Ryszardzie III, tymczasem otwieram książkę a tam - "Księga I. Edward". Skoro jest księga pierwsza to znaczy że mamy do czynienia zj akąś serią, a o tym też ani słowa na okładce ani na stronie wydawnictwa
OdpowiedzUsuńNiestety to, co na okładce nie należy brać pod uwagę. Rzadko to się zdarza, ale jednak. Szkoda, że akurat przy tej ksiązce, bo czytelnik jest nieco skołowany.
UsuńMiałam dokładnie te same zarzuty. Szkoda, bo jednak nieco rzutują na odbiór powieści. No cóż, czekam na dalszy ciąg, chociaż proza Penman nie przemawia do mnie tak, jak chociażby Philippy. No i przekład moim zdaniem koszmarny, nie mogę zdzierżyć "królodzieja"!!!
OdpowiedzUsuńA ja za bardzo nie mogłam przekonać się do Philippy. I jakoś mi to nie przechodzi jeśli chodzi o powieści. Peman patrzy bardziej realistycznie i bardziej trzyma się faktów.
UsuńCzy to pierwszy raz wydawnictwa dzielą sobie książkę na dwie części? Podobnie było z książkami G.R.R. Martina nastąpiło, w języku polskim, cudowne rozmnożenie części. Ja nie lubię takich zabiegów, jeżeli autor pisze coś jako jedną całość, to tak powinno zostać w tłumaczeniu.
OdpowiedzUsuńNie o to chodzi, że dzielą. bardziej o to, że odpowiednio nie informują.
UsuńOjoj, gdzie oni podziali te brakujące 400 stron? Wolę kompletne książki, ale historię Anglii bardzo lubię więc może sięgnę po, jeśli nie tę, to podobną książkę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Latające książki