8 czerwca 2013

Julian Tuwim, Wiersze dla dzieci.

Wiersze autorstwa Juliana Tuwima nie starzeją się. Tak jak niegdyś cieszą się nadal popularnością. Tym razem to wydawnictwo Skrzat wydało książkę, w której znalazły się najpopularniejsze, wydaje mi się, wiersze tego Autora. Wierszyki znane i lubiane, co więcej kochane przez dzieci i ze względu na częstotliwość czytania pociechom, znane na pamięć przez rodziców. Nie będę się tu za bardzo rozpisywać, bo zdjęcia pokażą wszystko. Zwróćcie jednak uwagę na niebagatelne ilustracje, które wykonał Artur Gulewicz. Wydaje się, że obrazki stoją na pograniczu dawnego i współczesnego świata. Nawiązują do klasyki, a jednocześnie transportują w sobie pokłady nowoczesności. Książki za bardzo nie trzeba zachwalać, bo wiersze Tuwima łączą pokolenia, u dorosłych wzbudzają sentymentalizm i nostalgię, a dzieci rozwijają wyobraźnię i przede wszystkim uczą i bawią. Moje dzieci rownież wychowują się na twórczości Tuwima (mamy takie już zdezelowane książeczki, przy czym jedna książeczka to jeden wierszyk). Ponadczasowa i ponadpokoleniowa lektura. 












Julian Tuwim, Wiersze dla dzieci, wydawnictwo Skrzat, wydanie 2013, ilustracje: Artur Gulewicz, kategoria wiekowa: 3-7, okładka twarda, stron 48.

17 komentarzy:

  1. Jestem teraz, że tak powiem "w kursie dzieła" jeśli chodzi o ilustrację dziecięcą, tzn. odkrywam klasyków polskiej ilustracji dla dzieci i nabieram coraz większej pewności, że to co przemawia do dorosłych to do dzieci już nie zawsze. Artur Gulewicz ma dużo odwagi skoro zdecydował się "konkurować" z Szancerem i u dorosłych pewnie by przegrał ale u dzieci już niekoniecznie :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marlow ma całkowitą rację - ja Gulewicza nie lubię (jest jakiś "za okrągły"), ale moim dzieciom bardzo się podoba. Na szczęście portfel ściska w dłoni matka (póki co), więc intensywnie używamy wersji z Szancerem (ale też i z Olgą Siemaszko), nie dopuszczając konkurencji:P
      Szczerze jednak przyznaję, że w tym wydaniu bardzo podoba mi się okładka (to też Gulewicz?)

      Usuń
    2. Ja w ogóle wolę ilustrację starą, klasyczną, nieprzerysowaną. Byliśmy "chowani" na innych książkach. Musze jednak przyznać, że moje dzieciaki od małego mają do czynienia z klasycznymi ilustracjami, pełnymi prostoty i wdzięku. Tak jest bowiem w tych książeczkach z serii "Biblioteka najmłodszych". Nie wiem czy się jeszcze ukazuje. My mamy ksiązeczki stare, stylizowane na okres międzywojenny, stad ich urok niesamowity. Wierszyki z nowej książki czytałam Stasiowi (1,9 dziś) i wytrzyma jedynie parę, choć bardzo dobrze je zna, to woli swoje książeczki jednak. Marysia (5 wczoraj) jest na etapie książek "odkrywców", więc Tuwim to tak już nie za bardzo w tym momencie. Pewnikiem jednak kiedyś powróci.

      Ilustracje Gulewicza na szczęście nie są za bardzo przerysowane i są czytelne. To co teraz robią niektórzy ilustratorzy, jest przynajmniej dla mnie nie do zaakceptowania niekiedy.

      Okładka to też Gulewicz.

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że nasze gusty, jako dorosłych były ukształtowane przez współczesne nam "kamienie milowe" literatury dziecięcej w rodzaju "Baśni" Andersena, "Brzechwa dzieciom" czy "Lokomotywę", które były opanowane przez Szancera. Tymczasem było mnóstwo świetnych ilustratorów w rodzaju A. Boratyńskiego czy O. Siemaszko, którzy mieli mniejsze przebicie. Mój synek nie ma sentymentu do Szancera :-) i gdy czytam mu książeczki "z tamtych lat" widzę, że Szancer niekoniecznie rządzi :-).

      Usuń
    4. Bo to już inne pokolenie, chyba bardziej wymagające i szybko rozwijające się. Tak rozumuję obserwując swoje dzieci:)

      Usuń
    5. Nie rozumiem zachwytu grafikami Szancera. Prosta wręcz prymitywna kreska. Widać braki w technice. Ilustracjom brak polotu. A całości dopełniają naprawdę kiepskie i tanie wydania. Kilka dekad temu te książki może cieszyły oko, dziś nie ma już dla nich miejsca na rynku wydawniczym.

      Usuń
    6. To raczej sentyment mojego pokolenia. Innych książek nie było. Na książki zresztą u mnie w rodzinie nie było stać. Księgarnia była taka, że to pani podawała książki z półki, wiec właściwie nie wiadomo było, co na nich się znajdowało. Pozostawała biblioteka publiczna. Jako dziecko zapisana byłam do trzech plus jeszcze szkolna. Tyko tyle i aż tyle. Dziękuję za wpisy.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Szancer był jedyny w swym rodzaju, rozpoznawalny od razu, kopiowałam wszystkie jego rysunki, gdy byłam dzieckiem.
    Rysunki A. Gulewicza... nie wzbudzają u mnie już takiego entuzjazmu.
    A lektura, masz rację, ponadczasowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilustracje Szancera też bardzo lubię, powinny na powrót być wydawane stare wersje książek. Na pewno cieszyłyby się powodzeniem.

      Usuń
    2. Gulewicz to znakomity ilustrator. Mam wrażenie iż tylko sentyment do książek z dzieciństwa może wzbudzić entuzjazm do grafik Szancera.

      Usuń
    3. nie przeczę temu. Lata minęły, a my lubimy wracać do tej książki.

      Usuń
  3. U mnie w szkole właśnie mieliśmy dzień Tuwima, konkursy na inscenizację, na sprawdzenie wiedzy o życiu Tuwima, itd.
    Zdecydowanie jestem za "starą" ilustracją...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że w szkołach mają miejsce takie inicjatywy:)

      Usuń
  4. Ilustracje super, uwielbiam i stare i nowe wydania. Jest rok Tuwima, więc wspaniale, że ciągle jest wydawany i odświeżany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owo odświeżanie i dostosowanie do maluczkich dobrze wychodzi:)

      Usuń
  5. Tuwim jest nie do zdarcia. Razem z Brzechwą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się:) a ja właśnie czytam biografię Brzechwy autorstwa Urbanka:)

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.