24 lipca 2013

Jean Webster, Tajemniczy opiekun.


Nie pamiętam, abym w młodości swojej czytała Tajemniczego opiekuna autorstwa Jean Webster (1876 – 1916). Chyba zapamiętałabym – tak myślę, choć w natłoku przeczytanych książek to nic nigdy nie wiadomo - bowiem obecnie bardzo mi się książka podobała. W nastoletnich latach, chybaby szalała za nią. Niemniej, jeżeli nawet czytałam ją dopiero po raz pierwszy mogę napisać, że pokochałam styl, jaki zastosowała w powieści Jean Webster. Książka przybiera, bowiem formę epistolarną, składa się z licznych listów pisanych jednostronnie przez wychowankę Domu Wychowawczego imienia Johna Griera, Agatę Abbott, do nieznanego z imienia i nazwiska oraz wyglądu, Opiekuna. Listy pisane są w obrębie czterech lat. 

Wszystko zaczyna się w pewną środę, kiedy to raz w miesiącu Opiekunowie wspierający Dom Wychowawczy, jak co miesiąc robią swój rekonesans. Na zebraniu deliberują na temat już prawie dorosłej Agaty, a jeden z Opiekunów dostrzegając jej dar lekkiego wysławiania się poprzez pióro, decyduje się sfinansować jej kształcenie w college’u. Oczywiście stawia przy tym warunek swej anonimowości, co więcej życzy sobie otrzymywania comiesięcznych raportów w postaci listów kierowanych do jego sekretarza. Tak rozpoczyna się owa jednostronna korespondencja Agaty do Opiekuna, przy czym dziewczyna ma swoje wyobrażenie bogatego, życzliwego, pełnego ciepła i otoczonego rodziną staruszka. Jak można się domyśleć, jej imaginacja mało ma wspólnego z rzeczywistością. Z drugiej strony Aga pisze listy rozwlekłe na kilka stronic, opowiada o codziennych perypetiach w szkole i poza nią, swoich przyjaciołach, wakacjach, smutkach i radościach. Poza tym słodko zwraca się do nieznanego jej zupełnie pana.

Listy są napisane wspaniałym stylem z dawką pozytywnego humoru. Autorka świadomie poprzez listy ukazuje dojrzewanie Agaty. Na początku są to listy pisane przez nieco trzpiotowate dziewczę, nieobeznane ze światem. W miarę upływu lat, dziewczyna nabiera pewności siebie, zdobywa wiedzę i przede wszystkim staje się ładną kobietką. 

Powieść czyta się migiem, tekst urozmaicony jest rysunkami oczywiście wykonanymi przez Agatę. To świetna odskocznia od współczesnych powieści. To klasyka, która spodoba się na pewno dorastającym dziewczynkom, ale którą można z lubością i sentymentem przeczytać na nowo po latach. Mimo to, że napisana została ponad sto lat temu (wydana w 1912 roku), to padają w niej mądre słowa:

/…/ otóż ja zamierzam żyć intensywnie. Będę się cieszyła każdą chwilą i będę wiedziała, że się nią cieszę, ciesząc się nią. Większość ludzi nie żyje, tylko goni za czymś przez całe życie. Usiłują osiągnąć cel jakiś, daleko na widnokręgu, i w tej gorączce dążenia tak się zmęczą i zadyszą, że tracą poczucie otaczającego ich spokojnego piękna, obok którego przebiegają pędem.
Potem, kiedy ocknąwszy się odzyskują nareszcie trzeźwość sądu, pierwszą rzeczą, jaka ich uderza, jest poczucie, że zdążyli się zestarzeć, znużyć życiem i zobojętnieć już nawet na to, czy osiągnęli swój cel, czy nie. (s. 107)

Czyż nie można tych słów odnieść do naszych czasów?


Jean Webster, Tajemniczy opiekun, wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydanie 1993, okładka miękka, stron 144. 

23 lipca 2013

Wiesława Bancarzewska, Powrót do Nałęczowa.

Wydaje się, że czterdziestodwuletnia Anna Duszkowska jest zadowolona z życia. Ma pracę, którą lubi; chłopaka – Bartka - tego samego od siedmiu lat, którego kocha i mieszka – samotnie - w jednej z toruńskich kamienic, starym mieszkaniu należącym do rodziców, pełnym pamiątek i starych mebli. Brakuje jej jednak rodziny: nie ma już rodziców, nie mam ciotek i nie ma babci. Tęskni za bliskością rodziny i być może dlatego, pewnego dnia w swojej łazience odnajduje przejście, które pozwala jej przemieścić się w czasie. Raptem znajduje się w przedwojennym Nałęczowie, w alei modrzewiowej prowadzającej do domu jej babci. Szybko potrafi przenieść się do współczesności i podjąć ważną decyzję o powrocie tamże. Nie zapomina się oczywiście odpowiednio przygotować poprzez zakup odpowiedniego ubioru czy przedwojennych pieniędzy. W 1932 roku późnym latem, nie zdradzając się, kim jest, wynajmuje pokój u swojej wówczas czterdziestoletniej babci i poznając dzieciństwo i młodość swoich ciotek i swojej mamy. Anna jest oczarowana miłością, jaka panuje w rodzinie, światem, w którym czas płynie inaczej, a jednocześnie obserwuje, jak trudno żyje się jej najbliższym i z jakie problemy występują w społeczeństwie: rasizm, nierówność społeczna, różnice w położeniu materialnym. Postanawia, więc nieco anonimowo wspomóc babcię. Z drugiej strony jej życie nie ogranicza się tylko do rodzinnego domu. Poznaje między innymi przystojnego dżentelmena Aleksandra Obryckiego i szybko zdaje sobie sprawę, co to znaczy prawdziwa miłość i czego tak właściwie pragnie najbardziej w życiu. 

Akcja powieści rozgrywa się na przemian w 2011 i w 1932 roku (i później), ponieważ Anna wielokrotnie korzysta z przejścia czasowego. A to, aby zakupić odpowiednie rzeczy, które niewątpliwie przydadzą się tam, gdzie ciągle wraca; a to, aby się porządnie wykąpać czy wyprasować sukienkę; a to, żeby iść do lekarza. Z drugiej strony w torebce przemyca do 1932 roku iPoda, telefon komórkowy czy numer Glamour, co zresztą potrafi też wykorzystać. Poza tym Anna, co i raz wypaple coś, o czym nawet się w 1932 roku ludziom nie marzyło lub czego nie byli jeszcze świadomi. Warto od razu zaznaczyć, że świat przedwojenny został odmalowany przez Autorkę w sposób rzetelny. Zostało zresztą na jednej ze stron zaznaczone, że książka jest fikcją literacką, a przedwojenny Nałęczów oraz przedwojenny Inowrocław zostały przedstawione w sposób możliwie bliski rzeczywistości, a niektóre postacie, o których jest mowa żyły w tych miastach w latach 1932-1933.

Zastanawiałam się, czy w tagach nie przypisać tej książki do powieści historycznej, bo elementów tego rodzaju można bez wątpienia znaleźć w książce. Z drugiej jednak strony, gdy weźmiemy pod uwagę przenosiny naszej podróżniczki w czasie, to jednak bez wątpienia książkę można określić, jako fantastyczną. Mam tu wiec małą zagwozdkę. Niewątpliwie jest to lektura inna, próbująca połączyć świat współczesny – rok 2011 – ze światem przeszłym – rok 1932. Autorce w pewnym sensie ten zabieg się powiódł, ale z drugiej strony czytelnik nie odnajdzie tu wiele odpowiedzi na postawione przez siebie pytania związane z dalszą egzystencją Anny w dwóch czasoprzestrzeniach, przy czym w jednej (1932) czas płynie do przodu, w drugiej (2011) nie ma upływu czasu, gdy Anna znajduje się w przeszłości (starzeje się czy się nie starzeje?) i tym podobne.   

Niewątpliwie Wiesława Bancerzewska ma lekkie pióro nasycone świetną dawką humoru i powinna jak najbardziej parać się pisaniem. Powieść jest jej udanym debiutem. Poza tym potrafi wspominać, opowiadać, pisać, gawędzić o przeszłości w sposób czysty i przykuwający uwagę. A mimo wszystko jednak napiszę, że czegoś jeszcze mi w tej książce brakowało (wiem, czepiam się). Czytałam ją bez porywu serca, mimo że namalowana została w kolorach sepii. Być może, dlatego, że składa się z kilku części, jednych lepszych, innych gorszych, a być może dlatego, że osadzenie powieści tylko w 1932 roku bez wątków fantastycznych chyba bardziej by mi się podobało. Nie można jednak zadowolić każdego czytelnika. Uważam, że jest to dobra powieść o rodzinie, coś w rodzaju sagi rodzinnej, choć druga połowa książki dotyczy już tak właściwie w pełni losów Anny.
 


Wiesława Bancarzewska, Powrót do Nałęczowa, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydanie 2013, okładka miękka, stron 448.

20 lipca 2013

Barbara O'Neal, Sekrety uczuć.

Ostatnio czytam książki, które opowiadają o losach bohaterów mniej więcej w moim wieku. Nie powiem, że nie jestem zadowolona, bo jest oczywiście odwrotnie. No cóż, wraz z upływem lat zmieniły się moje gusta i coraz chętniej czytam takie książki. Nie są one już zwariowane, jak te z półek traktujących o pokoleniu dwudziestolatków, ale stonowane i ujęte w bardziej pastelowe, spokojniejsze kolory. Co więcej, nie są też powierzchowne, mają swoje drugie dno, jeśli wiecie, co mam na myśli. Nie inaczej jest w przypadku książki autorstwa Barbary O’Neal Sekrety uczuć. Czytałam już jedną powieść tej Autorki, zatytułowaną Recepta na miłość. Niewątpliwie Autorka ma dar lekkiego pióra, łatwego transponowania pomysłów na kartkę papieru, tam gdzie należy jest śmiała, a w momentach specyficznych potrafi wprowadzić odpowiedni nastrój i atmosferę wyczekiwania, czym obezwładnia czytelnika. 

Tessa Harlow do niedawna była przewodnikiem górskim ekstremalnych wypraw. Do niedawna, bo jakieś trzy miesiące temu, podczas jednej z nich, doszło do groźnego wypadku. Nie dość, że zginęła jedna z uczestniczek wyprawy, za którą śmierć obwinia się Tessa, to jeszcze kobieta przypomniała sobie traumatyczne zdarzenie z dzieciństwa. Przeżycia nie dają jej spokoju i wytchnienia, mimo, że ostatnie tygodnie nabierała sił w Santa Cruz przebywając u swojego ojca. Sam nie chce do końca Tessie wyjaśnić tego, co wydarzyło się w przeszłości i jest przeciwny wyjazdowi do Los Ladrones. To właśnie w tamtym miejscu Tessa wpadła do rzeki, kiedy była mała. Mimo to, za zgodą swojego szefa, kobieta chce przyjrzeć się bliżej miasteczku, które ostatnio upodobali sobie turyści. Los Ladrones zaskakuje ją pozytywnie. Bohaterka poznaje tam sympatycznych ludzi w większości związanych z dawniej istniejącą w tych okolicach zorganizowaną komuną a obecnie przekształconą na ekologiczną farmę i przede wszystkim znajduje się pod urokiem przystojnego Vince’a. W nowym miejscu pobytu kobieta szuka odpowiedzi na pytania, jakie stawia wobec własnej przeszłości. Rozwiązania zagadek przyniosą nieoczekiwane rezultaty.  

Barbary O’Neal napisała powieść o kobiecie, która mimo bliskiego osiągnięcia granicy czterdziestu lat, nie wie za wiele o swoje przeszłości. Zresztą nigdy też za bardzo się tym nie interesowała, bowiem wystarczały jej krótkie tłumaczenia ukochanego taty – Sama. Szuka, kluczy, chce jednak poznać prawdę, bowiem traumatyczne przeżycia z dzieciństwa obecnie w Los Ladrones wracają ze zdwojoną siłą. Z drugiej strony zaczyna być zafascynowana Vincem, który samotnie – nie wliczając w to babci - wychowuje trzy małe córeczki. Och, kłótnie między dwiema starszymi są przeniesione z życia (wiem, o czym piszę, bo sama mam dwie siostry). Tessa jest przekonana, że jest koczowniczką, przecież odwiedziła trzydzieści siedem krajów, a mieszkała w czterech. Coraz częściej zadaje sobie jednak pytanie, czy nie czas się zatrzymać, czy nie jest już za stara (tak, tak) na prowadzenie górskich ekspedycji i czy nie nadchodzi moment, aby radykalnie zmienić tryb życia. Życie to sztuka wyboru. 

To dobrej jakości lektura, w której znajdziecie również bardzo łatwe do przygotowania przepisy na śniadania. W Los Ladrones jada się, bowiem poranne posiłki w lokalu prowadzonym u Vity Solano. To ona po swoich doświadczeniach pomaga kobietom wychodzącym z więzienia, które pojawiały się tam przez mężczyzn. To kolejny temat poruszony w powieści: kobiety bite i maltretowane przez mężów, które niejednokrotnie przekraczają barierę swojej wytrzymałości na zło, jakie je dotyka.

Niewątpliwie jest to powieść, która przyciąga uwagę i po którą warto sięgnąć z księgarskiej półki.
 


Barbara O'Neal, Sekrety uczuć, Wydawnictwo Literackie, wydanie sierpień 2013, przełożyła Sylwia Trzaska, okładka miękka, stron 464.