Nie jest to książka łatwa w odbiorze. Budzi, bowiem w czytelniku wewnętrzny niepokój, smutek i pewne elementy pesymizmu. Jednym z tematów książki jest utrata własnej tożsamości w masie ludzi. Wątek tłumu przewija się niemal w całej książce. Już na początku poznajemy Karen, która decyduje się na zawarcie związku małżeńskiego z nieznanym Koreańczykiem wybranym jej przez mistrza Moona. Ślub odbywa się na stadionie, gdzie Karen wraz ze swoim „oblubieńcem” jest jedną z tysięcy par młodych, które czekają na błogosławieństwo duchowego mistrza. Znamienna jest tu bezradność rodziców, którzy nawet przez lornetkę nie mogą w tłumie rozpoznać córki.
Autor sprzeciwia się niejako zniewoleniu jednostki przez tłum. Dlatego też bohater powieści Bill Gray, który jest pisarzem, nie uczestniczy ani w życiu społecznym ani publicznym. Żyje w ukryciu, bez reklam, wielkiego show i blichtru. Od wielu lat pracuje nad książką, którą nie jest jednak w stanie skończyć. Nad jego pracą czuwa jego asystent Scott Martineau, który boi się, że wydanie następnej książki zniszczy legendę Billa Graya. Wraz z nimi mieszka również Karen, która potrafiła uwolnić się z węzłów sekty. Tyle tylko, że to właśnie tłum tym razem anonimowy, czeka z utęsknieniem na kolejną książkę Billa Graya. Pisarz decyduje się w końcu na sesję zdjęciową wykonaną przez Britę. Kobieta od lat zajmuje się fotografowaniem pisarzy. Podczas wykonywania zdjęć, Bill dyskutuje z Bitą na temat sensu bycia pisarzem. Pewnego dnia Bill Gray dostaje propozycję czytania wierszy pisarza będącego zakładnikiem terrorystów w Bejrucie.
Inny tłum faluje, obserwowany na ekranach telewizorów przez Britę i przyjaciółkę Scotta, Karen. Jeszcze inny rodzaj tłumu otacza Khomeiniego. Karen w poszukiwaniu Billa trafia do nowego Jorku, gdzie mieszka u Brity i spędza większość swojego czasu w slumsach dla bezdomnych Tompkins Square Park. To powieść, która podkreśla rolę tłumów i ich potęgę. Znamienne jest ostatnie zdanie prologu: „Przyszłość należy do tłumów”.
Książka wartościowa, która porusza zagadnienia społeczne końca XX wieku. Polecam!
miałam na studiach koleżankę, której brat wstąpił do tej sekty i też go wydali za dziewczynę jakiegoś wschodniego pochodzenia...mieszkali w W-wie i podobno całkiem nieźle im się wiodło, ale szczerze mówiąc przeraża mnie ta sekta...e
OdpowiedzUsuńMnie przerażają wszelkie odmiany sekt, mające swojego tzw. mistrza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam