22 lipca 2009

Kazimierz Nowak, ROWEREM I PIESZO PRZEZ CZARNY LĄD. Listy z podróży afrykańskiej z lat 1931-1936 -wydanie IV "do plecaka".





Wydawnictwo Sorus

F-A-S-C-Y-N-U-J-Ą-C-A! Tak można ująć treść książki w jednym słowie. To książka powstała dzięki uporowi Łukasza Wierzbickiego, który spędził lata w bibliotekach na przeszukiwaniu gazet, mikrofilmów z lat 30., gdzie byłyby relacje z podróży Kazimierza Nowaka. Swą pasję zawdzięcza swojemu Dziadkowi Józefowi Wiśniewskiemu, który opowiadał mu o poznańskim podróżniku Kazimierzu Nowaku, który w latach 1931-1936 odbył podróż do Afryki. Była to podróż niezwykła, bo bez turystycznych wygód i pieniędzy i w dodatku zaplanowana na siedmioletnim rowerze. W podróż wyruszył 4 listopada 1931 roku, by 26 listopada być już w Afryce. Z Trypolisu skierował się ku Przylądkowi Igielnemu. Po osiągnięciu celu w kwietniu 1934 roku, wraca również samotnie przez Afrykę, lecz inną drogą. Gdy rower rozlatuje się, w wędrówce pomagają mu konie Ryś i Cowboy. Potem zmienia się w żeglarza, a następnie korzysta z owego roweru. W Afryce Ekwatorialnej Francuskiej kupuje dromadera Ueli i formułuje własną karawanę. Ostatnie 1000 km znów spędza na siodełku roweru.

Kazimierz Nowak odbył szaleńczą podróż, na którą nawet dziś zdecydowałoby się mało ludzi. W książce dzięki relacjom czytamy o Afryce lat 30., o Afryce kolonialnej której już nie ma. Nie waha się pisać prawdy o wyzyskowej polityce kolonialnej. Przepowiada rychłe powstania w poszczególnych rejonach i postanie niepodległych państw afrykańskich. Każdy dzień to nowy wysiłek fizyczny, udręka głodu i pragnienia, skwar słońca lub lodowate ulewy, spotkania z afrykańskimi zwierzętami. Gnębiony atakami malarii, zaopatrzony w chininę i niezbędne środki do życia, brnął przez pustynie, pustkowia i lasy tropikalne. Skazany na samotność, którą wybrał omija gwar brudnych, niemoralnych miast afrykańskich, ale odwiedza misje, nieliczną Polonię i korzysta z gościnności tubylców, o którą nie zawsze było łatwo. Podczas podróży wykonał ponad 10 000 zdjęć. Kazimierz Nowak pisał o zwyczajach napotkanych tubylców.

Zmarł w niespełna rok po powrocie do Polski.

Wspaniała i niesamowita książka o spełnianiu marzeń. Tylko z drugiej strony żal mi nieco żony Nowaka i dzieci, którzy pozbawieni byli męża i ojca przez te lata. To wielkie poświęcenie...

strona:
http://www.kazimierznowak.pl/

7 komentarzy:

  1. Pasjonat na granicy szaleństwa chyba. Podziwiam i koniecznie muszę przeczytać. Zastanawiam się czy jego śmierć nie była konsekwencją tej podróży. mam tu na myśli jakąś chorobę tropikalną?

    OdpowiedzUsuń
  2. Świat, który znamy z relacji beletrystycznych na wyciągnięcie ręki. Podziwiam takie pasje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałem kiedyś artykuł o Nowaku i żałowałem, że nie mam pod ręką czegoś więcej. No to teraz mam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna książka, i wspaniała przygoda czytelnicza :)
    Clevera zgadza sie, zmarł w wyniku wycieńczenia organizmu miedzy innymi po przebytej malarii, i ogólnie cięzkich warunkach w trakcie podrózy

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mnie Twoja recenzja zachęciła do przeczytania tej książki...Już ją znalazłam w ksiegarni internetowej ;)ufff.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziekuję WAM za komentarze:) Książka wywarła na mnie wielkie wrażenie i na pewno się jej nie pozbędę. Trzeba przeczytać, żeby zrozumieć to co przeżył Nowak.Pisał, że pił taką wodę,którą w Polsce nie podałoby się ani kurom ani gęsiom!(a to lata 30. XX wieku!)Warta przeczytania:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Tobą - to naprawdę wartościowa książka, która zadziwia na każdej stronie.
    Też zwróciłam uwagę na los rodziny podróżnika :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.