Wydawnictwo Sorus
F-A-S-C-Y-N-U-J-Ą-C-A! Tak można ująć treść książki w jednym słowie. To książka powstała dzięki uporowi Łukasza Wierzbickiego, który spędził lata w bibliotekach na przeszukiwaniu gazet, mikrofilmów z lat 30., gdzie byłyby relacje z podróży Kazimierza Nowaka. Swą pasję zawdzięcza swojemu Dziadkowi Józefowi Wiśniewskiemu, który opowiadał mu o poznańskim podróżniku Kazimierzu Nowaku, który w latach 1931-1936 odbył podróż do Afryki. Była to podróż niezwykła, bo bez turystycznych wygód i pieniędzy i w dodatku zaplanowana na siedmioletnim rowerze. W podróż wyruszył 4 listopada 1931 roku, by 26 listopada być już w Afryce. Z Trypolisu skierował się ku Przylądkowi Igielnemu. Po osiągnięciu celu w kwietniu 1934 roku, wraca również samotnie przez Afrykę, lecz inną drogą. Gdy rower rozlatuje się, w wędrówce pomagają mu konie Ryś i Cowboy. Potem zmienia się w żeglarza, a następnie korzysta z owego roweru. W Afryce Ekwatorialnej Francuskiej kupuje dromadera Ueli i formułuje własną karawanę. Ostatnie 1000 km znów spędza na siodełku roweru.
Kazimierz Nowak odbył szaleńczą podróż, na którą nawet dziś zdecydowałoby się mało ludzi. W książce dzięki relacjom czytamy o Afryce lat 30., o Afryce kolonialnej której już nie ma. Nie waha się pisać prawdy o wyzyskowej polityce kolonialnej. Przepowiada rychłe powstania w poszczególnych rejonach i postanie niepodległych państw afrykańskich. Każdy dzień to nowy wysiłek fizyczny, udręka głodu i pragnienia, skwar słońca lub lodowate ulewy, spotkania z afrykańskimi zwierzętami. Gnębiony atakami malarii, zaopatrzony w chininę i niezbędne środki do życia, brnął przez pustynie, pustkowia i lasy tropikalne. Skazany na samotność, którą wybrał omija gwar brudnych, niemoralnych miast afrykańskich, ale odwiedza misje, nieliczną Polonię i korzysta z gościnności tubylców, o którą nie zawsze było łatwo. Podczas podróży wykonał ponad 10 000 zdjęć. Kazimierz Nowak pisał o zwyczajach napotkanych tubylców.
Zmarł w niespełna rok po powrocie do Polski.
Wspaniała i niesamowita książka o spełnianiu marzeń. Tylko z drugiej strony żal mi nieco żony Nowaka i dzieci, którzy pozbawieni byli męża i ojca przez te lata. To wielkie poświęcenie...
strona:
http://www.kazimierznowak.pl/
Pasjonat na granicy szaleństwa chyba. Podziwiam i koniecznie muszę przeczytać. Zastanawiam się czy jego śmierć nie była konsekwencją tej podróży. mam tu na myśli jakąś chorobę tropikalną?
OdpowiedzUsuńŚwiat, który znamy z relacji beletrystycznych na wyciągnięcie ręki. Podziwiam takie pasje.
OdpowiedzUsuńCzytałem kiedyś artykuł o Nowaku i żałowałem, że nie mam pod ręką czegoś więcej. No to teraz mam :)
OdpowiedzUsuńPiękna książka, i wspaniała przygoda czytelnicza :)
OdpowiedzUsuńClevera zgadza sie, zmarł w wyniku wycieńczenia organizmu miedzy innymi po przebytej malarii, i ogólnie cięzkich warunkach w trakcie podrózy
Bardzo mnie Twoja recenzja zachęciła do przeczytania tej książki...Już ją znalazłam w ksiegarni internetowej ;)ufff.
OdpowiedzUsuńDziekuję WAM za komentarze:) Książka wywarła na mnie wielkie wrażenie i na pewno się jej nie pozbędę. Trzeba przeczytać, żeby zrozumieć to co przeżył Nowak.Pisał, że pił taką wodę,którą w Polsce nie podałoby się ani kurom ani gęsiom!(a to lata 30. XX wieku!)Warta przeczytania:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą - to naprawdę wartościowa książka, która zadziwia na każdej stronie.
OdpowiedzUsuńTeż zwróciłam uwagę na los rodziny podróżnika :)