23 maja 2019

Tommy Orange, Nigdzie indziej.



        Powieść Tommy’ego Orange’a opowiada o historii Oakland i rdzennych Amerykanów oraz dlaczego miasta powinny być postrzegane, jako część środowiska naturalnego. Powieść otwiera esej autora, stanowiący niejako prolog do książki, dotyczący przemocy, jakiej zaznali rdzenni mieszkańcy Ameryki na przestrzeni lat. Na powieść złożyło się dwanaście historii dotyczących bohaterów, których łączy miejsce - Oakland w Kalifornii oraz pochodzenie.

          Poznajemy opowieści z perspektywy narratora w drugiej i trzeciej osobie. W trakcie powieści historie poszczególnych bohaterów splatają się ze sobą do momentu kulminacyjnej chwili, kiedy wszyscy znajdą się w jednym miejscu i będą uczestnikami jednego wydarzenia. To wielki zjazd plemienny na stadionie w Oakland. Dene Oxendere stara się o grant finansowy, potrzebny, aby zrealizować cel zmarłego wuja, udokumentować historię Indian z Oakland, nagrać wypowiedzi bez manipulowania, bez zadawania pytań, bez ukierunkowania. Opal Viola Wiktoria Niedźwiedzia Tarcza opowiada o pobycie jej siostry i matki w 1970 r. na wyspie Alcatraz. Okupacja Alcatraz (20 listopada 1969 r. - 11 czerwca 1971 r.) była protestem, kiedy to rdzenni mieszkańcy Ameryki i ich zwolennicy zajęli opuszczoną wyspę (więzienie zamknięto w 1963 r.). Edwin Black mimo, że ukończył z tytułem magistra literaturoznawstwo poznawcze ze specjalizacją w zakresie literatury Indian amerykańskich, nie potrafił jednoznacznie określić swojej tożsamości. Uzależniony od gier, hazardu, Internetu, przytył 40 kg, ciągle poszukiwał ojca. Bill Davis z plemienia Lakotów to starszy mężczyzna, który zbierał śmieci przeoczone przez ekipę sprzątającą bezpośrednio po meczu. Poznajemy też Calvina Johnsona, którego siostra Maggie, podobnie jak ich matka, zmaga się z chorobą dwubiegunową, a brat Charles prowadził życie niezgodne z prawem. Z kolei Jacquie Czerwone Pióro była doradcą do spraw nadużywania szkodliwych substancji, choć sama zmagała się z nałogiem. Bierze udział w konferencji dotyczącej przeciwdziałaniu samobójstwom młodych rdzennych Amerykanów. Spotyka Harvey’a ze swojej przeszłości. To niektórzy z wielu. Życie każdego z bohaterów nie należało do szczęśliwych. To drogi pełne ran zadawanych i otrzymywanych. Opisywane sceny są wstrząsające i pełne emocji.



  
    Tommy Orange jest członkiem plemion Cheyenne i Arapaho (po ojcu, matka-biała), sam wychowywał się w okolicach Oakland, a potem pracował pośród rdzennych mieszkańców, zanim napisał debiutancką powieść. Doświadczenia i swoje obserwacje spróbował obrócić w słowa. Pokazał autentyczną walkę rdzennych mieszkańców o swoją tożsamość, zachowanie pamięci, walkę z nałogami i uzależnieniami, depresją czy też byciem „niejednoznacznie białym”.

      Tytuł powieści pochodzi od słów zaczerpniętych z autobiografii Gertrudy Stein (1874-1946), która mieszkała w Oakland w latach 1880-1891. Tytuł nie odnosi się do tekstu piosenki Radiohead „There, There”, ktora wspomniana jest również w książce. Gertruda Stein powróciła do Oakland dopiero w 1935 roku, 45 lat później. Wówczas nie rozpoznała znanych jej z dzieciństwa miejsc, dostrzegła za to miasto w pełni zurbanizowane. Użyła słów: „there is no there there”. Sam autor powieści nawiązuje do tych słów dokonując swoistej analizy. Nie wyrażają one pogardy, ale jedynie smutek i nostalgię będąc następstwem zachodzących w mieście zmian. Orange pisze, że miasta i miasteczka reprezentują pochowaną ziemię przodków, szkło i beton, drut i stal, nie do pokonania jest jednak pamięć. Tam ich nie ma. Przyjazd do miast rdzennych Amerykanów miał być ostatnim krokiem ich asymilacji. Tommy Orange wskazuje, że nie było to nigdy do osiągnięcia. To pewnego rodzaju sprzeczność, bowiem miasta, tu Oakland, stawały się miejscem, gdzie rdzenne społeczności mogły się spotykać.

     Powieść  doskonale dopracowana w szczegółach, ukazująca tło historyczne i kulturowe rdzennych Amerykanów. To również umiejętnie skonstruowana opowieść o kilku postaciach, z których każda jest ważna. Ich indywidualne historie łączą się po pewnym czasie w jedną, zbiorową, dość brutalną, ale uczciwą, smutną i zarazem potężną. To powieść, w której mamy zapisane mnóstwo złożonych myśli, występują retrospekcje, nawiązania do literatury i sztuki filmowej. W tej wielowątkowej historii nie ma łatwych odpowiedzi i wniosków. Historie pochłaniają czytającego i skłaniają do refleksji. Mocna, bez idealizacji, rzeczywista. Koniecznie czytajcie.



Tommy  Orange, Nigdzie indziej, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2019, tytuł oryg.; There There (2018), tłumaczenie: Tomasz Tesznar, okładka twarda z obwolutą, stron 392.
----- PREMIERA 4 CZERWCA 2019 R.  -----

4 komentarze:

  1. Chyba widziałam już gdzieś tę okładkę, ale nie przypuszczałam co w sobie kryje. Myślę, że jak najbardziej warto takie książki czytać, ale trzeba mieć na nie odpowiedni czas. Ten hasztag sprawił, że włos mi się zjeżył na głowie, choć przecież wiem, co biały człowiek zrobił Indianom. I wielu innym narodom i społecznościom. Przeczytam, ale nie teraz, teraz mam w sobie za dużo negatywnej energii, żeby jej jeszcze dokładać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Holokaust zazwyczaj wiąże się z prześladowaniami zagładą Żydów w okresie II wojny światowej. Holokaust dotyczący Indian, jest tym, którego raczej nie uznano. Wpisując w wyszukiwarkę 'American Indian Holocaust' można znaleźć wiele informacji na ten temat. A [powieść warto przeczytać.

      Usuń
  2. Nie do końca zgadzam się z tą recenzją. Właściwie pozytywna ocena jest spowodowana faktem, że to debiut. Mam nadzieję, że autor rozwinie warsztat. Główny zarzut to słabo nakreślone charaktery postaci. Fabuła nie jest taka tragiczna ale bohaterowie... Piszesz o historii Indian, a właściwie to tam prawie nie ma o tym wzmianki,znajdują się tylko jakie urywkowe ciekawostki na ten temat wplecione w kilka luźnych opowieści o wszystkim i o niczym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor to rdzenny Indianin, który postawił sobie za zadanie ukazać przede wszystkim ich współczesne środowisko: jak żyją, jak są traktowani, jak się zagubili, czemu niczego nie osiągnęli ... Raczej tej powieści bliżej do reportażu niż książki popularyzatorskiej. Jest tło historyczne, ale o tym nawet wspominam w recenzji. Nie należy oszukiwać się w powieści analizy formalnej danego wydarzenia, bo tym zajmują się książki stricte historyczne. Nie nazwałabym tego opowieści 'o wszystkim i o niczym'.
      Dziękuję za wyrażenie opinii:)
      pozdrawiam serdecznie

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.