15 stycznia 2011

Konstanty Ildefons Gałczyński, Mydło, czyli radzimy się powiesić.

oprawa twarda z obwolutą
wydanie: 2010
ISBN 978-83-244-0131-4
stron 124


Nakładem wydawnictwa Iskry ukazała się mała rozmiarami książeczka, ale jakże z przebogatą treścią. Zawiera ona fragmenty felietonów drukowanych w „Cyruliku Warszawskim” w latach 20. i 30 XX wieku oraz ciętych do nich uwag Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Publikowane były w rubryce zatytułowanej „mydło”, bo jak wyjaśnia we wstępie Kira Gałczyńska, jeszcze w XIX wieku, mówiło się „sprawić komuś mydło”, czyli złajać kogoś, nawymyślać, gniewać się na kogoś, „sprawić komuś wały”.

To rubryka pełna absurdu, ciętych i odważnych komentarzy. Gałczyński walczy z nadętością ówczesnego społeczeństwa, cytuje prasowy nonsens, odnosi się do ówczesnej literatury, gani tych, co próbują pisać, a nie mają talentu.
„ Nie masz pan talentu za grosz. Radzimy się natychmiast powiesić”
– pisze w jednej z odpowiedzi „Głosu prawdy literackiego”.
W innym komentarzu czytamy:
„Czytelnik łaskawie wybaczy, żeśmy tę szmirę zacytowali in extenso. Sądzimy jednak, że to wielka, perwersyjna rozkosz czytanie takich bzdur” ( s.58)
Komentarze Gałczyńskiego są pełne ironicznego humoru, a czasami wręcz szyderstwa. Krytykuje ówczesnego kołtuna i tego, który kochał kicz w literaturze, filmie, muzyce, życiu społecznym. Wśród wydanych tekstów nie ma żadnej logicznej spójności. To rodzaj satyry, w której autor nie zważa na pozory, a wręcz je demaskuje grafomańskie postawy.

„Głos Literacki” drukuje ostatnio próby wiersza kolektywistycznego. Powstaje ohyda tak potworna, że szkoda nam brukać szpalty. Ciekawe tylko jak oni to robią. Ano - przypuszczam – siada kilkunastu matołów wokół wspólnego biurka i szukają rymu do „wielbłąd”. Nie tak łatwo, panowie, z „wielbłądami”! (s. 73)
Książka jest owocem poszukiwań profesora Jerzego Stefana Ossowskiego, najznamienitszego dziś gałczyńskologa, który dokonał wyboru i opracowania. Czytelnik ma możliwość poznać nieznanego dotąd Gałczyńskiego, bowiem jego felietoniki z cyklu „Mydło” po raz pierwszy właśnie teraz ukazały się w formie oddzielnego wydania. W książce nie znajdziemy ani przypisów, ani objaśnień z gatunku „kto jest kto”. Wiadomo jednak, że wszystkie postacie są autentyczne.

Wspaniała lektura i gratka dla wielbicieli twórczości Gałczyńskiego.

6 komentarzy:

  1. Skoro Gałczyński, to muszę to mieć. A jeszcze bardziej skoro "Cyrulik Warszawski", do którego mam sentyment dzięki "Ostatniej cyganerii" Tadeusza Wittlina. Iskry mają u mnie coraz to kolejne plusy.

    Dzięki za recenzję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już zamówiłam i teraz tylko czekam na paczuszkę (jak ja kocham takie paczki) - widzę, że decyzję podjęłam słuszną. No bo skoro to Gałczyński, to to musi być dobre:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja chętnie przeczytam! Do Gałczyńskiego mam wielki sentyment, a ostatnio czytałam o nim ciekawe wspomnienia Waldorffa (który był bliskim przyjacielem Konstantego i Natalii).
    Gałczyński-ironista i humorysta podoba mi się chyba bardziej od poety-liryka. Tym chętniej poszukam tej książeczki.
    Dziękuję za recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kupię Mamie, śliczna okładka, jak stary, stareńki zeszyt, cudo. Dzięki za informację!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Gałczyńskiego ;)
    Muszę to przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Osobiście uwielbiam takie wydania z piękną oprawą graficzną:) Po za tym klasyka!

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.