To chyba
trzecia książka, jaką czytałam w ostatnim czasie, której okładka jest sygnowana
wielkim hasłem, że jest ona dla wszystkich miłośników serialu Downton Abbey. Trzecia i moim zdaniem
najbliższa prawdzie tego zdania. Niektóre elementy, bowiem bezsprzecznie
zgadzają się. Mamy tu wielką rodową siedzibę, rodzinę w utartym arystokratycznym
gorsecie oraz rok 1914. Faktycznie akcja rozgrywa się od Bożego Narodzenia 1913
roku do sierpnia 1914 roku, kiedy na kontynencie mamy już do czynienia z
konfliktem zbrojnym. Wydarzenia historyczne tak jak zabójstwo arcyksięcia w
Sarajewie 28 czerwca 1914 roku, konflikt na Bałkanach, stanowiska dyplomatyczne
poszczególnych państw i w końcu wybuch wielkiej wojny 28 lipca 1914 roku, są
oczywiście wspominane i wykorzystane pod stworzenie odpowiedniego tła w
książce. Ba, mający nastąpić konflikt zbrojny jest wielokrotnie przyrównywany
przez bohaterów książki z wojnami burskimi z lat 1880-1881 oraz 1899-1902 w
Transwalu i Oranii. Tyle tylko, że w wojnach burskich chodziło o opanowanie
złóż diamentów i złota, a w konflikcie, który miał nastąpić i przerażał
rozmiarem ludzi, chodziło o zdobycie pozycji mocarstwowej przez Niemcy. W powieści autorka wielokrotnie poprzez
bohaterów podkreśla, że będzie to wojna na wielką skalę, która będzie toczona
na morzach, na lądzie i w powietrzu.
Przestworzami
i lataniem zresztą szczególnie zainteresowany był syn lorda Williama Cavendisha
i lady Octavii Cavendish, niespełna dwudziestoletni Harry. Jako jedyny potomek
w linii męskiej, był wychowywany na dziedzica majątku i przejęcia tytułu po
ojcu. Tylko młody Harry nie za bardzo chciał, aby dyktowano mu, co ma robić w
życiu. Wolał się bawić, zdobywać świat, kochać kobiety. Cóż, pech sprawił, że
upodobał sobie pokojówkę w majątku, niewinną Emily. Za podszeptem swoich
kolegów z Oksfordu postanowił jednak zakończyć ów romansik właśnie w Boże
Narodzenie. Konsekwencje tego czynu, będą na Harrym ciążyły, jak się domyślam,
do końca życia.
Boże
Narodzenie nie jest, co prawda świętem, w którym należy rozwiązywać czy
odkrywać rodzinne tajemnice. Jednak dla Octavii te święta 1913 roku mają szczególny
wymiar. Odkrywa, bowiem coś, co mąż przed nią zataił. W dodatku w marcu 1914
roku, gdy wraz z córkami Louisą i Charlotte przebywała w Londynie,
niespodziewanie zjawił się u niej młodzieniec zdradzający kolejne szczegóły z
życia jej męża. Octavia zdaje sobie sprawę, że jej małżeństwo nie jest takie,
jakie powinno być, a ona żyje jedynie według arystokratycznych nakazów i
zakazów. Kiedy więc powraca do majątku, a na jej drodze pojawia się przystojny
John Gould, lady Cavendish postanawia zmienić oblicze swojego życia. Czy jednak tak
łatwo pozostawić za sobą wszystkich i wszystko? Jest też jeszcze sprawa Louisy,
która również nie należy do łatwych w rozwiązaniu.
Tajemnice Rutherford Park to nie tylko powieść o rodzinie
Cavendish’ów. Oprócz jej perypetii poznajemy życie i pracę służby, ludzi
zatrudnionych w majątku: Emily, Mary, Nash, pani Carlisle, pan Bradfield,
Harrison, Jack Armitage, pani Jocelyn. Każdy z nich ma swoje życie, problemy i
swoje niespełnione marzenia. Jest też oczywiście praca, którą należy wykonywać
skrupulatnie i wzorowo. Przede wszystkim powinno jednak się być niewidzialnym
dla rodziny, jakby miało się poczucie tego, że ów wielki stary moloch
funkcjonuje bez rzeszy ludzi. Emily drży, gdy spotyka lady Cavendish na
korytarzu. Pamiętać również trzeba, że w służbie również obowiązywała
hierarchia. Przykładowo zwykła pokojówka nie mogła się zwracać bez pośrednio do
pokojówki pani. W ogóle plastyczne opisy i wspaniale stworzony klimat epoki
składają się na świetnie wykreowaną fabułę.
Rodzina
Cavendish’ów żyje według skostniałych
arystokratycznych zasad i tradycji. Ważna jest przeszłość, którą się starannie
kultywuje. Nie pozwala się na nowoczesność i zmiany. William boi się zamontować
telefony poza biblioteką, w innych pomieszczeniach i nie wierzy też w
przyszłość lotnictwa. Z kolei samochody są tu postrzegane jako jedynie fanaberia
mężczyzn. Tło obyczajowe jest tu przez autorkę bardzo trafnie określone. Miejsce
kobiety jest przy mężu, a jej postawa powinna być uległa i potulna. Kobiety nie
brały udziału w dyskusjach, wobec tego nie orientowały się, co też dzieje się w
polityce. Można wręcz powiedzieć, że były informowane o wszystkim ostatnie. Liczył
się jedynie ich wielkość ich majątku wniesionego poprzez małżeństwo, którym
zresztą i tak nie mogły rozporządzać. Louisa upadnie moralnie poprzez swój
występek, a Harry okryje rodziną hańbą, chociaż ojcu przysięgnie na honor.
Właśnie, gdzie w tym wszystkim jest poczucie szczęścia? Czy jest dla niego
miejsce, czy czasem nie wszystko już jest stracone? Czy można odbudować coś z
ruin?
Nic, tylko
pozostaje Wam przeczytać:) Moje klimaty, więc dodawać nic już nie będę.
Elizabeth Cooke, Tajemnice Rutherford Park, wydawnictwo Marginesy, wydanie 2014, przełożyła Katarzyna Rosłan, cykl: Rutherford Park, TOM 1, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 366.
Zachecilas mnie:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTo są zdecydowanie moje klimaty! Jak ja uwielbiam książki w stylu serialu Downton Abbey... Żeby tylko więcej ich tworzyli :). Książkę mam w planach od jakiegoś czasu, wiec na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na konkurs:
pasion-libros.blogspot.com/2014/09/konkurs-nr-2-30-day-book-challenge.html
To również moje klimaty. Z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCzasami lubię sięgać po tego typu książki, a wspomniany serial bardzo sobie cenie, wiec z pewnością zapamiętam ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńJa też ów serial lubię, acz z braku czasu widziałam jedynie parę odcinków. Może nawet bym ogladała, ale pamięć już nie ta, kiedy i o której godzinie, a poza tym więcej razy zasnęłam przy dziecku lub zaczytałam się w jakieś lekturze niż wyczekałam :)
UsuńJak ładnie skomponowałaś zdjęcie! Jesienna lektura wśród kasztanów.
OdpowiedzUsuńNa jesienny wieczór powieść jak znalazł :) Uwielbiam takie :) A liście z niedzielnego wypadu do lasu :)
UsuńCzuję, że książka mogłaby mi przypaść do gustu. Poszukam.
OdpowiedzUsuńTeż lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńTa służba to była potężna armia angielskiej klasy robotniczej. Ciekawie o tym pisze w "Kochanicy Francuza" John Fowles.
A wiesz, że nie pamiętam, czy czytałam?:))
UsuńUwielbiam takie powieści - przenoszę się w czasie i zapominam o bożym świecie...
OdpowiedzUsuńTeż tak mam :)
Usuń