Marianna Magdaleny Wali to bardzo dobra
powieść historyczna. Książkę można przyrównać do Fortuny i namiętności. Klątwy. Małgorzaty Gutowskiej – Adamczyk,
choć osadzona jest w zupełnie odmiennym czasie i nie nawiązuje w stylu do
ówczesnego języka. Chodzi mi o to, że obydwie powieści bardzo silnie powiązane
są z historią Polski. To wielki atut, kiedy autorka potrafi tak skonstruować
fabułę powieści, aby wpleść w nią bez zniekształceń wydarzenia historyczne, a obok
osób fikcyjnych, prawdziwe imiona i nazwiska tych, którzy rzeczywiście
istnieli.
Marianna jako
młodziutka dziewczyna ucieka z klasztoru i w męskim przebraniu walczy w
powstaniu listopadowym. Po jego klęsce wraca do rodzinnego dworu położonego na
Litwie, gdzie przed ojcem i służbą ukrywa ją matka. Marianna dowiaduje się, że
dzięki rozsiewanym plotkom jej reputacja jest zszargana. Matka widzi dla niej
jedynie dwa wyjścia: pierwszy to klasztor, a drugi – to szybkie zamążpójście. Kandydat
już jest, w dodatku hrabia, wdowiec, syn przyjaciółki matki z lat szkolnych. Wszystko
zostaje ułożone, tyle tylko, że przyszła panna młoda zupełnie nie zna
oblubieńca nawet od strony wizualnej. Mimo to uciekając przed gniewem ojca i
przeznaczonym jej przez niego losem, decyduje się nawet na zawarcie ślubu per procura. Wkrótce w Krakowie okazuje
się, że jej mąż w ogóle nie wiedział o tym, że ma już nową żonę. Zastanawiające
jest również poszukiwanie kandydatki dla Michała przez jego matkę daleko od
miejsca zamieszkania. W dodatku – cóż za niespodzianka dla Marianny – nie jest jednak
żoną numer dwa. Dziewczyna jest cierpliwa, waleczna i zniesie nawet zachowanie
mrukliwego, aczkolwiek przystojnego, męża hrabiego Michała Sierawskiego. Nie ma
zamiaru poddać się ani zrzędliwej ciotce Aleksandrze, ani jej córce Agnieszce,
ani nawet swej dawnej klasztornej koleżance Klementynie Roszkowskiej czy Białej
Damie. Chce poznać nie tylko męża, ale również przeszłość związaną ze śmiercią swoich
poprzedniczek. Jest kobietą z charakterem: uparta, dumna i wie, czego chce. Żołnierska
krew.
Fabuła
zarysowana jest w sposób interesujący. Mamy bajkową historię Kopciuszka, ale
pokazaną bez lukru, a w sposób subtelny i delikatny. Przede wszystkim jednak
autorka potrafiła znakomicie odtworzyć życie codzienne arystokracji i objaśnić
obowiązujące konwenanse. Przyjrzyjmy się biletom wizytowym. Czytelnik dowie
się: jak powinien brzmieć prawidłowo skonstruowany zapis; dlaczego adres
widniał jedynie na wizytówkach zostawianych przez kobiety w sklepach; dlaczego
dopisywano na biletach dzień tygodnia; dlaczego zostawiano bilety wizytowe
podczas nieobecności państwa i co oznaczało zagięcie rogu biletu (zagięcie
prawego i odmiennie - lewego, oznaczało zupełnie co innego). Autorka
przedstawia też formy kojarzenia małżeństw, jak wyglądało ówczesne podróżowanie,
obowiązującą modę i zwraca uwagę nawet na trzymanie przez damy chusteczki i ich
rodzaje. Z drugiej strony poznać można życie i funkcjonowanie dużego dworu;
nowinki techniczne w pałacu; kiedy składano i jak wyglądały kurtuazyjne wizyty;
dlaczego kobiety same nie chodziły do kawiarni i cyrku; jak wyglądały
przygotowania do balu. To jedynie
wybrane elementy z powieści, ale zapewniam, że autorka opisuje wszystko w
sposób rzetelny i zgodny z rzeczywistością. Przejścia są łagodne i czytelnik
absolutnie nie będzie wiedział, kiedy zaczyna czerpać wiedzę z powieści.
Antonina Tomaszewska, MNK |
Chciałabym Wam
również zwrócić uwagę na główną inspirację Magdaleny Wali, jaką czerpała w
pracy nad powieścią. Stały się nią losy kobiet walczących w powstaniu
listopadowym. Na podstawie ich biografii autorka wymyśliła wątek powstańczy
powieściowej Marianny. Jedną z postaci historycznych była Antonina Tomaszewska
(1814-1883), która uczestniczyła w powstaniu na Żmudzi. Wywodziła się z rodziny
szlacheckiej o bogatej tradycji patriotycznej. Uczyła się u sióstr benedyktynek
w szkole przy klasztorze w Krożach. W chwili wybuchu powstania miała jedynie 16
lat. Opuściła klasztor i od razu przystąpiła do oddziałów powstańczych.
Nauczyła się jazdy konnej i posługiwania się lancą. Oprócz zwykłej broni, dla bezpieczeństwa
nosiła przy sobie sztylet. Bezpośrednim impulsem decydującym o przystąpieniu
Antoniny do powstania był przykład Emilii Plater. W bitwie pod Mankuniami Antonina Tomaszewska wykazała się męstwem, brawurą
i zdecydowaniem. Oddziały polskie zagrożone były przez jazdę czerkieską,
przeciw której wysłano kawalerię żmudzką. Czerkiesi zostali rozgromieni.
Za zasługi w bitwach pod Szawlami i
Powendeniami, mianowana została na stopień podporucznika. Po ewakuacji wojsk,
pierwsze lata spędziła na emigracji ukrywając się pod nazwiskiem Pruszyńska.
Wyszła za mąż za polskiego oficera Wierzbickiego. Wróciła do kraju po 26 latach
emigracji i zamieszkała z dziećmi w majątku męża pod Płockiem.
Drugą kobietą, w której biogramie odnaleźć można losy powieściowej
Marianny, jest Józefa Rostkowska (1784-1896). Pierwszym jej mężem był niejaki
Kulczycki, uczestnik kampanii 1812 roku i powstania listopadowego, w którym
prawdopodobnie zginął. Józefa w okresie powstania wstąpiła do służby wojskowej
pod pseudonimem Józef Kulczycki, jako młodszy felczer. Występuje, jako
mężczyzna we wszystkich dokumentach z 1831 roku. Awansowała na starszego felczera
i poznała swego przyszłego męża porucznika Daniela Rostkowskiego. Brała udział w bitwach pod Białołęką, Grochowem,
Wawrem i Dębem Wielkim, Liwem, Jędrzejowem, Ostrołęką, Wolą i w obronie
Warszawy oraz w potyczkach pod Rudzienkiem i Zimnowodą. W bitwie pod Grochowem
została dwukrotnie ranna. Za udział w
walkach na Woli została 15 IX 1831 odznaczona Krzyżem Srebrnym Virtuti
Militari. Jej dalsze koleje życia również należą do ciekawych. Warto się bliżej
zapoznać. Z pierwszego małżeństwa z Kluczyckim miała syna i córkę,
zmarłych przed 1896 rokiem, drugie pozostało bezdzietne. W prasie francuskiej
podawano, że była matką 15 dzieci: 12 chłopców i 3 dziewcząt. Jeżeli tak było, to wszystkie dzieci przeżyła.
Barbara Bronisława Czarnowska |
Wspomnieć
należy również o Barbarze Czarnowskiej (1810-1891), która pochodziła z
niezamożnej rodziny szlacheckiej. 18 kwietnia 1831 roku dziewiętnastolatka, przebrana
za mężczyznę, w mundurze i z obciętymi włosami, zgłosiła się na ochotnika do
obozu wojskowego na Pradze. Panna Czarnowska służyłaby w wojsku, jako chłopiec,
gdyby major Tyszko, pod granatowym mundurem wojskowym z pąsowym kołnierzem i
wyłogami oraz rogatywką nie rozpoznał kobiety. Na wieczornym apelu, przed
frontem całego pułku, ogłosił, iż „Bronisława Czarnowska mianowana została
kadetem 1. Pułku Jazdy Augustowskiej”.[1]
6 i 7 września uczestniczyła w obronie Warszawy między rogatkami jerozolimską i
wolską. 3 października 1831 roku została odznaczona Krzyżem Srebrnym Orderu
wojennego Virtuti Militari. W 1836 roku wyszła za mąż za wdowca Kazimierza
Zakrzewskiego, właściciela majątku we wsi Żaby pod Błoniem. W 1841 roku
owdowiała, wyszła ponownie za mąż za Stanisława Żbikowskiego i zamieszkała w
kamienicy na Starym Rynku w Warszawie. Słynęła z dobroczynności. Pod koniec
życia mając około 80 lat, napisała mały pamiętnik, w którym opisała swą służbę
wojskową.
Warto zapoznać
się z biografiami zapomnianych cichych bohaterek powstania listopadowego. Nie
były to markietanki, ale kobiety-żołnierze. Magdalena Wala wymienia je w
powieści z imienia i nazwiska (m.in. również Emilię Plater, Wilhelminę
Kasprowiczównę[2]). Na
uwagę zasługuje także wplecenie w fabułę książki rzeczywistych osób: tak jak
Zofii Arturowej Potockiej (1790-1879), wielkiej filantropki. W powieści
poznajemy ją tuż po śmierci męża Artura Stanisława Potockiego (1787-1832). Marianna
zresztą skoligacona jest przez matkę z rodziną Krasińskich. Jej rodzicielka to
Eliza z domu Krasińska, która wyszła za mąż z miłości za hulakę i hazardzistę pana
Pawłowskiego. Popełniła mezalians, nie była posłuszna rodzicom, ojciec po przekazaniu Pawłowskiemu posagowego dworu w Różance wyrzekł się córki, a z mężowskiego uczucia nic nie pozostało. Eliza jest w powieści
osobą fikcyjną i odgrywa rolę córki rzeczywistego Kazimierza Krasińskiego
(1725-1802), który z kolei miał faktycznie córkę Elżbietę późniejszą Jarczewską
(1791-1832), notabene pisarkę. W powieści owa Elżbieta odgrywa ciotkę Marianny.
Autorka w posłowie pisze jednak, że powieściowa Eliza to nie owa Elżbieta. Zwracam
jednak uwagę czytelnika, że imię Elżbieta często zdrobniano na Eliza. Było tak
w przypadku Elżbiety z Branickich Zygmuntowej Krasińskiej. Elżbieta to również
teściowa Marianny, a Elżunia to z kolei pasierbica. Rzeczywiście jednak to samo
imię wielokrotnie powtarzało się w rodzinie.
Pałac w
Podgórkach wybudowany w I połowie XVIII wieku istnieje, ale ten powieściowy
pochodzi z XVII wieku i nie wiem jednak nawet z opisu jaki autorka miała na
myśli. Obecnie to własność prywatna. Jest również Różanka (obecnie na Białorusi), w której był pałac.[3] Zaznaczam jednak, że to moje własne poszukiwania i domysły. Zawsze można jednak pozyskać nową wiedzę. Powieściowy dwór w Różance był skromny i drewniany. Nazwisko Sierawskich jest herbowe. Warte
podkreślenia jest również wymienienie zarówno rzeczywistych tytułów jak i autorów
książek, które Marianna czytała lub do których zaglądała.
Biorąc pod uwagę
tło obyczajowe, historyczne, kulturowe i społeczne Marianna Magdaleny Wali to powieść dopracowana w szczegółach. Z kolei
fabuła jest zajmująca i z zaskakującym, aczkolwiek na miarę XIX wieku rozstrzygnięciem.
Gdzieś w tym wszystkim jest jeszcze miejsce na miłość. Warto.
[1] Źródło: http://www.warszawa.pl/ramka/?l=Encyklopedia_Warszawy/Historia/Dzieje_miasta/Warszawa_1795-1914/65,3439,2,1,0,0-Kobieta_Kawaler.html
[2] Polki w roku 1831, [w:] Listopadówka ziemi lubelskiej. W 77ą rocznicę listopadowego powstania 1830 31 roku, Lublin, 29 listopada 1907, s. 10-11. http://bc.wbp.lublin.pl/Content/24107/25269_CZAS-794c_Listopadowka-Ziemi-Lubelskiej--W-77-a-rocznice-Lis_0000.pdf
[3] O tymże pałacu można poczytać tu: http://eksploratorzy.com.pl/viewtopic.php?f=134&t=5235
[2] Polki w roku 1831, [w:] Listopadówka ziemi lubelskiej. W 77ą rocznicę listopadowego powstania 1830 31 roku, Lublin, 29 listopada 1907, s. 10-11. http://bc.wbp.lublin.pl/Content/24107/25269_CZAS-794c_Listopadowka-Ziemi-Lubelskiej--W-77-a-rocznice-Lis_0000.pdf
[3] O tymże pałacu można poczytać tu: http://eksploratorzy.com.pl/viewtopic.php?f=134&t=5235
Magdalena Wala, Marianna, wydawnictwo Czwarta Strona, wydanie 2016, cykl: Damy i buntowniczki, t. 1, okładka miękka, stron 328.
Magdalena Wala - Absolwentka historii na Uniwersytecie Śląskim. Nauczycielka z powołania,
za punkt honoru uznaje wtłoczenie do głów młodego pokolenia możliwie
największej wiedzy o przeszłości naszej ojczyzny i otaczającego ją
świata. Etatowa podróżniczka wścibiająca swój nos wszędzie tam, gdzie
można znaleźć jakiekolwiek zabytki – od wysokich wież monumentalnych
katedr po omszałe lochy starych, rozpadających się zamczysk. Prywatnie
właścicielka szalonego psa – golden retrievera, który wyprowadza ją na
spacery, zapewniając zdrową dawkę gimnastyki. Książkoholiczka bez szansy
na wyleczenie z nasilającego się nałogu. W wolnych chwilach pisze,
czerpiąc inspirację z nieprzebranego świata swojej wyobraźni.
Dla zainteresowanych wybrana lektura:
- Barańska Anna, Kobiety w powstaniu listopadowym 1830-1831, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1998.
- Jarmoszko Stanisław, Korczak Michał, Od samarytanek do kobiet‑żołnierzy, Wojsko i Wychowanie, Warszawa 2000.
- Liszewscy Ewa i Bogumił - Antonina Tomaszewska - porucznik jazdy żmudzkiej, [w:] "Kurier Wileński" z dnia 8.01.2010. oraz http://gpcodziennie.pl/1879-kobieta-bohater.html#.V6m07zV_TzA
- Musielak Henri, Niezwykłe dzieje Józefy Rostkowskiej, [w:] "Życie Warszawy" z dnia 20-21.07.1996.
- Nadolski Artur, Z szablą na Moskala. Barbara Czarnowska (1810–1891) – żołnierz Powstania Listopadowego, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2011.
- Wawrzykowska‑Wierciochowa Dioniza, Sercem i orężem ojczyźnie służyły. Emilia Plater i inne uczestniczki powstania listopadowego 1830 – 1831, MON, Warszawa 1992.
- Wróblewska M., Działalność społeczna i kulturalna Zofii Potockiej, [w:] Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2007, Prace Historyczne, z. 134, s. 55-64. /dostępne www.ejournals.eu/
- O biletach wizytowych: http://www.czasemancypantek.pl/w-salonie/etykieta/105-bilety-wizytowe ; http://www.lisak.net.pl/blog/?p=348 .
- http://www.ipsb.nina.gov.pl/index.php/a/jozefa-rostkowska
Książkoholiczko kochana, witam cię. Słuchaj moja droga wczesnej emerytki. Rzeczywiście nie widzę u Ciebie szans na wyleczenie się z tego nałogu (jak ja z mojego blogowania), więc o życzeniu zdrowia, nie mogę pisać. To tak, jakbym oderwała Ci głowę i rękę do pisania (chyba, że piszesz oburącz?)
OdpowiedzUsuńTak poważnie, to jesteś zawodowcem i pasjonatką w jednym.Pozdrawiam Teresa wczesnaemerytka.blogspot.com
Bardzo dziekuję za dobre słowo :) Piszę i czytam nocami. Śpię mało, ale efekt taki, że co jakiś czas padam na twarz przy zasypiającym dziecku :)
UsuńMój mąż też nie widzi dla mnie żadnych szans :)
Zawodowcem nie jestem, jedynie amatorką. A pisanie? nie wiem do kiedy będzie trwało. Za mną prawie 8 lat, więc może czas kończyć? :))
serdeczności