Co robią samoloty to kolejna książka
przeznaczona dla dzieci w przedziale wiekowym 2-6 (tak wskazuje opis na okładce, choć na stronie wydawnictwa znalazłam że przedział jest 0-10), która ukazała się w serii Opowiem Ci mamo nakładem wydawnictwa
Nasza Księgarnia. Z mojego punktu widzenia – jako rodzica – to jest to najsłabsza
pozycja w tej serii, z jaką miałam do czynienia. Wraz z nią dotarła jeszcze
książka o pszczołach, a z biblioteki mamy wypożyczoną książkę o żabach. Od razu
widać, że w pozycji Co robią samoloty brakuje
tekstu mającego walory edukacyjne. O żabach i pszczołach znakomicie opowiadała
Katarzyna Bajerowicz. W książce o samolotach znajdziemy jedynie dość ubogi w
wyrazie wierszyk autorstwa Marcina Brykczyńskiego.
W dodatku wyobraźnia
ilustratora w związku z samolotami okazała się nie mieć granic. Nie dość, że
samoloty mają oczy (to już się czepiam, bo biorąc pod uwagę inne aspekty to można zaakceptować), ale jeden z helikopterów pali cygaro, inny
pije napój przez słomkę, koń przewożony jest w powietrzu, wysoko w pobliżu
zamku lata sobie smok, a traktory spadają na spadochronach (czego w żaden
sposób nie może zrozumieć mój syn). Ilustracje są moim zdaniem przeładowane, a
mimo to, że grafik starał się podzielić samoloty i śmigłowce według
wypełnianych zadań (co było dobrym pomysłem), to jednak rodzic – laik nie
znajdzie tu na kartach żadnej informacji o tym, jak dany, wyobrażony przez
ilustratora samolot, nosi nazwę. Mamy, więc planszówkę z maszynami latającymi,
ale która to lotnia, paralotnia, motolotnia i co miał ilustrator na myśli
malując inne podobne, to ja nie całkiem wiem. Balon i podpisanego drona
rozpoznałam. Nie ma podpisanych ani sterowców, ani samolotów pasażerskich
(który to może Boeing czy może Airbus, może Concorde – przynajmniej po
internetowych poszukiwaniach przypominają mi kształty tychże). Na ilustracjach
nie ma ludzi, wszystkie czynności wykonują samoloty bądź samochody, ale co
dokładnie wykonują to już trzeba zgadywać. Wierszyk Marcina Brykczyńskiego nic głębszego
nie wnosi. Opowiada jedynie o przygodach Wilgi, którą spotykamy na każdej
planszy.
Zaznaczam, że
mój czterolatek uwielbia tę książkę od momentu jak tylko rozpakowałam
przesyłkę. Interesuje się wszystkimi maszynami – na moją zgubę, bo ja jestem
zielona. Jeśli chodzi o samochody to chce, aby mówić mu, co to za znaczek widnieje
na każdym mijanym samochodzie. W przypadku tej książki za każdym razem chce
wiedzieć jak nazywa się każda z maszyn latających czy statek, na którym samoloty
lądują czy startują. Dzieci nie dowiedzą się, jaka jest różnica między portem
lotniczym a lądowiskiem. Rodzic to oczywiście wydedukuje na podstawie ilustracji.
Dopóki nie sprawdziłam, to nie wiedziałam, że worek na patyku pokazujący kierunek
i prędkość wiatru, to rękaw (dokładnie anemoskop). O ile można było dopisać na samochodzie "benzyna", czy na wielkim samolocie "pomoc humanitarna", o tyle wielkim ułatwieniem byłoby,
aby dopisane były we właściwych miejscach, chociaż takie słowa jak:
lotniskowiec, wodolot, poduszkowiec, odrzutowiec, aeroplan, hydroplan, szybowiec,
myśliwiec, samolot gaśniczy, samolot rolniczy (czy jak to się nazywa), wieża
kontroli lotów.
Zastosowanie właściwych
pojęć i szerszych informacji nie byłoby absolutnie trudne w odbiorze dla
dzieci. Można było to zrealizować, bo przecież w książce znajduje się plansza
związana z historią lotnictwa i tam pojawiają się daty i nazwiska, a nawet mapa
pierwszych lotów oraz plansza z prezentacją modeli, gdzie mamy wyszczególnione oznaczenia
poszczególnych państw. Niestety w porównaniu z innymi pozycjami wydanymi w tej serii
traci na walorach edukacyjnych. Dzieci, zwłaszcza chłopcy, będą ją być może
lubić, ale dla rodziców stanie się owa książka być może utrapieniem. Jak dziecko ma się nauczyć
opowiadać, jeżeli rodzic nie przekaże mu podstawowej wiedzy? A głupot przecież
nikt z nas swojemu dziecku nie chce mówić. Osobiście szukałam informacji w zasobach
Internetu, aby móc jako tako odpowiadać na pytania.
Z punktu
widzenia rodzica, który ma za sobą ze swoimi dziećmi spotkania z wieloma
pozycjami książkowymi i mimo że mój syn lubi tę książkę, nie mogę jednak z
czystym sercem napisać, że to jest pozycja najwyższych lotów. Osobiście jestem zawiedziona i rozczarowana.
Marcin Brykczyński (tekst), Artur Nowicki (ilustracje), Co robią samoloty, wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydanie 2015, seria: Opowiem Ci mamo, liczba stron 28, format 200x280 mm.
Książeczka intrygująca, tylko szkoda, że brakuje tutaj strony edukacyjnej, przekazującej istotne wartości.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się ilustracje, takie z charakterem. Jednak brak większej ilości informacji to spora wada w przypadku książki dotyczącej lotnictwa. Przeciętny rodzic zazwyczaj mało wie na ten temat.
OdpowiedzUsuńNasz typ to auta, zdecydowanie!
OdpowiedzUsuńO, nie miałam nawet w rękach. Dzięki :)
Usuń