17 lipca 2014

Joanna Jurgała - Jureczka, Tajemnice prowincji.

Tak naprawdę mniejsza z tym w jakim obecnie jestem miejscu, gdy piszę.  Jest duszno, a zza otwartego okna dobiegają odgłosy nocnego miasta*. Wyobrażam sobie jednak, że siedzę na łące, na trawie zielonej i pachnącej, w moim ulubionym miejscu, na wsi, u babci, tak jak to robiłam lata temu. Siedzę po turecku, na kolanach oparty mam laptop, a gdy pisze co i raz spoglądam przed siebie, w dal. Oddycham pełną piersią, właśnie tymi zapachami, które w miejskiej dżungli nie mają nigdy prawa do mnie dotrzeć. Sycę się ciszą i odgłosami płynącymi z przyległych gospodarstw. Przede mną rozciąga się płaska, mazowiecka równina… 

Zupełnie inny widok ma Justyna Skotnicka, bohaterka Tajemnic prowincji autorstwa Joanny Jurgały – Jureczki. Urokliwe wzniesienia Śląska Cieszyńskiego, zarówno te mniejsze jak i te większe,  radowałyby zapewne moje oczy obecnie podwójnie. No cóż, nigdy właściwie tak do końca nie jest się zadowolonym z tego, co się aktualnie ma. Obecnie mi brakuje swoistego oddechu od codzienności i zapewne zmiana otoczenia na jakiś czas wyszłaby na dobre. Natomiast Justyna, doktor historii sztuki,  pragnie spełnić swoje marzenie i pracować w jednej z większych galerii w Krakowie. Przystankiem do tego i pomocą w zdobyciu doświadczenia staje się malutkie muzeum hrabiny Doenhoff w Brzozowie. To dzięki mamie, która jest burmistrzem w pobliskim Mieście, kobieta otrzymuje posadę kustosza. Głównym powodem powrotu na jakiś czas do rodzinnej miejscowości jest jednak prośba siostry i jej męża, aby podczas ich rocznej nieobecności Justyna zajęła się dziećmi: licealistą Maciejem i rozpoczynającym dopiero naukę -  Kubą. W sprawowaniu tej opieki tak naprawdę nie będzie osamotniona, bowiem wspierać będą młodą kobietę mieszkający w domu tuż obok jej rodzice. 

Justyna jest ambitna i jeśli podejmuje się jakiegoś zadania, stara się wykonać je rzetelnie. Uporządkowanie zbiorów w muzeum od lat kiepsko zarządzanym, to nie lada wyzwanie, ale do wykonania. Należałoby także ożywić działalność muzeum, bowiem potomkowie Doenhoffów odzyskawszy rodzinne posiadłości sądzą, że jest ono źle zarządzane i prowadzone. Niebawem w Brzozowie pojawią się przedstawiciele arystokracji: młody, wspaniale wychowany  acz wyniosły hrabia Jan i jego kuzynka Sandra. 

Jeśli dochodząc do zakończenia poprzedniego zdania, czytający opinię dojdzie do wniosku, że powieść jest  kolejnym ckliwym bajdurkowym romansidłem, to będzie w błędzie. Owszem Justyna jest samotna, ale nie osamotniona; pragnie miłości, ale nie za wszelką cenę; żyje marzeniami i przeszłością, ale to teraźniejszość przynosi ukojenie; ma długoletnich starych przyjaciół, ale ci przynoszą rozczarowanie; może jednak liczyć na wydawałoby się zupełnie zwykłych, niepozornych, mających swoje ułomności i wady, ale jakże wartościowych mieszkańców Brzozowa. 

Wydaje mi się, że to właśnie historie związane z losami tychże ludzi, wytyczają główną oś powieści, mimo, że na pierwszym planie znajdują się perypetie dnia codziennego Justyny. Jesień, zima, wiosna, lato  wytyczają krąg czasu. Rok, tak wiele, a jednak czas szybko się kurczy, ucieka. To ludzie starsi są świadkami przeszłości i żyjącym źródłem wiedzy. Opowieści przeplatają się, dotyczą utraconej miłości, wojny, rozstań, niespełnionych obietnic, żalów, rozczarowań, w końcu tajemnic. Losy ludzkie splatają się, przeszłość ma wpływ na teraźniejszość, postępowanie przodków ma znaczenie na postrzeganie potomków. Historie wzruszają, rozczulają i niebywale zmiękczają serce czytającego powieść. W dodatku znaleźć w nich można mądre myśli, prawdziwe acz proste perełki, o których tak często zapominamy. Zastosowane niedopowiedzenia, niedomówienia, niedokończenia oraz pewnego rodzaju obecność hrabiny, dopełniają powieść i wpływają na dla niej tylko znamienny i charakterystycznie określony czar i urok.

Owe historie gładko i z gracją wplatają się w fabułę powieści. Oprócz fikcji jest tu również rzeczywistość, bowiem odnalezienie obrazu Witkacego faktycznie miało miejsce. Mowa jest także o losach rodziny Kossaków. Od razu odsyłam do książki Zofia Kossak. Opowieść biograficzna Joanny Jurgały - Jureczki, gdzie o powiązaniach Witkacego z Kossakami i rodzinnych tajemnicach można dowiedzieć się szerzej.

Tajemnice prowincji to powieść, która pokazuje, że można być szczęśliwym i spełnionym mieszkając w małej miejscowości. Podkreśla także jak ważna jest pamięć o przeszłości, kultywowanie tradycji, poszanowanie religii i dorobku pozostawionego przez tych, których już nie ma oraz przekazywanie go młodemu pokoleniu. Ważny jest szacunek do ziemi, prostego życia i starszych ludzi. Tak, jest to powieść o miłości, ale o miłości w różnych jej odcieniach. Jej lektura przynosi refleksję, pewnego rodzaju zatrzymanie, a w umyśle pojawiają się myśli, które w zwykłym dniu są niedopuszczane do głosu. To osobliwa powieść, pełna emocji różnego autoramentu, napisana staranną polszczyzną, z wyczuciem, z radością (ale nie cukierkowatą ckliwością) płynącą gdzieś z głębi. Warto na nią zwrócić uwagę.




Joanna Jurgała - Jureczka, Tajemnice prowincji, wydawnictwo Zysk i S-ka, czerwiec 2014, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 304.


* natchnienie pisania nadeszło nocą, jeszcze 16 sierpnia 2014 roku, w dniu Matki Bożej Szkaplerznej.

8 komentarzy:

  1. Wiesz... bardzo ładnie napisałaś o tej książce. Nie czytałam jeszcze, jedynie info w zapowiedziach, ale tak właśnie sobie wyobrażałam, że to będzie ciepła opowieść z nutką refleksji.
    Tej autorki czytałam biografię Zofii Kossak, zresztą pisałyśmy o niej obie na blogach.
    Nie ma rady, muszę sprawdzić sama, jakie tajemnice kryje prowincja J.Jurgały-Jureczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziekuję za miłe słowa :) Myślę, że książka spodoba się równie Tobie :)

      Usuń
  2. Jej, gdziekolwiek pojawia się Witkacy, tam pojawiam się i ja. A rodzina Kossaków była mocno związana z tym autorem. Książka wygląda bardzo kusząco - w sam raz na lato.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, dlatego warto przeczytać także biografię Zofii Kossak tejże autorki.

      Usuń
  3. Nazwisko autorki zapamiętałam. Teraz spróbuję być szczęśliwa i spełniona, mieszkając w małej miejscowości;) Dobra lektura na lato, bo - przynajmniej dla mnie - dobrze robi domieszka historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście wolałabym mieszkać jeszcze w mniejszej niż mieszkam. Wieś zupełnie pasowaliby mi :)

      Usuń
  4. Lubie takie opowieści z prowincji wzięte. Sama w zasadzie od zawsze, z małymi przerwami, mieszkam na prowincji i to jest fajne. Nie zamieniłabym mojej prowincji nawet na pałac w wielkim mieście. Dlatego książkę chętnie przeczytam.
    Od ostatniego pobytu w bibliotece widzę, że trzeba paniom podpowiadać w co ja zaopatrywać i robię listę ciekawych książek, którą im pokażę licząc na to, że panie zainspiruję.
    i ta książka się na tej liście znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. A chętnie przeczytam, lubię czasem zapoznać się z taką tematyką ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.