Wydawnictwo Replika zyskuje w moich oczach coraz bardziej. Tym razem pokusiło się o wydanie książek Marcii Willett. Pierwsza z powieści jest Letni domek (Summer house), którą ta miałam przyjemność przeczytać w ostatnich dniach. Nie owijając w bawełnę, książka jak najbardziej zasługuje na przeczytanie. Z czym jednak kojarzy Wam się tytuł i okładka wybrana przez internautów (też na nią głosowałam)? Mnie z sielskością, romantycznymi duszami, jakimś kochaniem w tle, nastrojem rodem Ani z Zielonego Wzgórza gdzie wszystko jest happy. Nic bardziej mylnego. Primo to żaden romans, choć o miłości w różnych jej odmianach jest tu mowa, secundo to bardzo dobra powieść obyczajowa opowiadająca o pewnym wycinku z życia pewnych ludzi.
Właściwie nie ma głównego bohatera, ponieważ autorka w sposób subtelny nakreśla życie poszczególnych osób. Każda z nich ma własne problemy mniejsze lub większe, z którymi się boryka w dniu codziennym. Zagmatwane jest życie rodzeństwa Matta i Im, którzy stracili w dzieciństwie ojca w Afganistanie. Smutne było życie ich matki, która nie pogodziła się ze stratami bliskich jej sercu osób. Wychowani właściwie przez Lottie czuli się bardzo dobrze w Rezydencji, której częścią składową był Letni Domek. Właścicielem Rezydencji był rozwiedziony Milo, którego była żona jest siostrą rodzoną Lottie, a kochanką starsza sąsiadka. Milo i obdarzona mądrością Lottie to po prostu przyjaciele. Spadkobiercą jest z kolei nieroztropny Nick, który pokłócony z żoną mąci w głowie Imorgen. Pogmatwane? Rzeczywiście, ale to tylko krótki zarys opowieści. Matt pisarz jak do tej pory jednej powieści, przez całe życie czuje, że kogoś stracił. Pewnego dnia po śmierci matki odkrywa skrzynkę, w której znajduje swoje zdjęcia, ale nie przypomina sobie żadnych rzeczy, które na nim są. Decyzja Im i Julesa sprawia, że Matt staje się właścicielem Letniego Domku, gdzie znajduje klucz do przeszłości.
Nie mam zamiaru Wam wszystkiego opisywać. Historia jest po prostu wspaniale przez Autorkę zarysowana. Emocje stopniowane są powoli, a z kart książki bije ciepło, spokój i przede wszystkim normalność. Oprócz więzów opartych na miłości, zaufaniu, przyjaźni, które łączą są jeszcze tajemnice przeszłości. Nie ma tu żadnej nachalności, jest raczej dyskretny urok i czar, który jest zauważalny od pierwszych stron. Tłem do akcji jest wspaniale opisany krajobraz prowincjonalnej miejscowości. Nie wiadomo, kiedy dotarłam do ostatniego akapitu. Marcia Willett prawdziwie potrafi pisać.
Wydawnictwo Replika, przeł. Agnieszka Podruczna, okładka miękka, Zakrzewo 2011, stron 348.
strona na facebooku
STRONA AUTORKI
Marcia Willett |
Już od dłuższego czasu wodze oczyma za tą książką, chyba muszę ja wreście kupić, gdyż tak pięknie opisałaś swe wrażenia po jej przeczytaniu.
OdpowiedzUsuńCyrysia książka miała premierę w Polsce 1 sierpnia tego roku:)
OdpowiedzUsuńPolecam!
bardzo pozytywna okładka kusi,żeby przeczytać książkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowałaś swoją recenzją i myślę, że z chęcią ją przeczytam :) A okładka jest prześliczna! :]
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja interesującej książki :)
OdpowiedzUsuńWygrałam ją w fejsbukowym konkursie i z niecierpliwością oczekuję lektury - zwłaszcza po takich recenzjach, jak Twoja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Ja akurat głosowałam za inną okładką, ale ta także mi się podoba i mnie także kojarzy się z Anią z Zielonego Wzgórza. Lubię takie dobre i po prostu normalne książki, w wielu książkach za wiele nienormalności, a to już czasem zbyt męczy.
OdpowiedzUsuńTeż głosowałam na tą okładkę... chyba ;)
OdpowiedzUsuńMuszę się za nią rozejrzeć ;)
Okładka została rzeczywiście trafiona i pasuje do zawartości . Treść natomiast jest bardzo interesująca:) polecam!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie