Bogna Wernichowska ma
niesamowita, przyciągający dar opowiadania o losach ludzi z przeszłości.
Świetnie się czyta jej opowieści. Można powiedzieć, że potrafi w jakiś
niezwykły, acz dyskretny sposób oczarować czytelnika. Bynajmniej ja się czuje
oczarowana. To druga książka jej autorstwa, która przeczytałam. Pierwszą były
Kardy i kokardy. Opowieść o hrabinach Potockich, do której to pozycja na pewno
wrócę.
Na książkę Tak kochali Galicjanie złożyły się historie miłosne ludzi, żyjących
w Galicji (czyli na ziemiach zaboru austriackiego) w XIX wieku. Dokładnie są to historie z lat 1803-1918. Od razu jednak
trzeba podkreślić, że opowieści dotyczą ludzi wywodzących się z warstw wyżej
sytuowanych w społeczeństwie. Aż trudno uwierzyć, że separacje i rozwody były wówczas
na porządku dziennym. Dodać do tego należy jeszcze kochanków na boku, niedobrane
małżeństwa, życie ponad stan, flirty, śluby zawierane w rodzinie za dyspensą
(na przykład panna poślubia wuja lub kuzyna). Panny były wydawane za mąż bardzo
wcześnie, za mężczyzn dużo starszych od siebie i głównie wskutek namowy
rodziców. Czasem dziewiętnastolatki były już w separacji lub po rozwodzie, a
taka dwudziestoczterolatka była uważana za starą pannę. Z drugiej strony
autorka prezentuje nam szereg opowieści o nieszczęśliwych miłościach, bo a to
rodzice nie zezwolili na mariaż, a to panna była za biedna, a to znów kawaler, a
to miłość była bez wzajemności, a to narzeczeństwo nagle zostało zerwane.
Historie są przeróżne i nie zawsze kończą się szczęśliwie. W margrabim Pawle Wielopolskim, synu Ignacego Rocha Wielopolskiego kochały się wszystkie panny, ale on zwrócił uwagę na zubożałą Józefinę Kuszlową. Były zaręczyny, a ślub wyznaczono na grudzień 1937 roku. Tymczasem Paweł wyjechał za granicę. Po paru tygodniach zwrócił pierścionek pannie w przesyłce nadanej z Wiednia. Zaledwie dwudziestojednoletnia Józefina w dniu, w którym miała otrzymać list, poszła najpierw do spowiedzi do kościoła, a potem ubrała się w suknię, którą miała na sobie w dniu zaręczyn, zamknęła się w sypialni i zażyła flakonik opium. Paweł przez kolejne kilka lat nie pokazywał się w Krakowie. Ożenił się z posażna panną, acz potem rozstał w skandalicznych okolicznościach i trwonił majątek.
Wśród opowieści można znaleźć historię
miłosną dotyczącą hrabiego Adama Potockiego, który spotkawszy dwudziestoletnia
rozwódkę Marię Kalergis, zakochał się bez pamięci. Maria Kalergis była
wyswatana przez ojca w wieku szesnastu lat za greckiego milionera, a małżeństwo
jej zakończyło się jeszcze przed urodzeniem córeczki. Hrabina Zofia Potocka nie
zezwoliła na bliższą znajomość syna z „białą syreną” ( Kalergis nosiła białe
suknie i perły). Adam poślubił Katarzynę Branicką, bratanicę hrabiny Zofii, ale
z Maria Kalergis wymieniał listy przez lata.
Jest również historia małżeństwa
Jadwigi z Sanguszków i Adama Sapiehy. Gdy młody konkurent przyjechał się
oświadczyć Jadwidze, poznał jej młodszą i piękniejszą siostrę Helenę. Adam
poślubił Jadwigę, ale miał wieloletni romans z Heleną (!). Nie wiem ile sił
musiała mieć w sobie Jadwiga, aby znosić takie upokorzenie. W dodatku, gdy
Helena wydała na świat syna Jana Piotra, wymyślono historię, że to Jadwiga go
urodziła (Helena z Adamem miała jeszcze córkę). Gdy Jan Piotr miał 26 lat w
chwili śmierci Heleny, miał z listu dołączonego do jej testamentu dowiedzieć
się się prawdy.
Katarzyna z Bobrowicz Jaworskich zniewalała
urodą i temperamentem już od najmłodszych lat, toteż ojciec wysłał ją na
wychowanie do klasztoru sióstr benedyktynek. Jako siedemnastolatka została żoną
trzydziestojednoletniego zamożnego Ksawerego Starzeńskiego, wybranego jej
oczywiście przez ojca. Młoda para odwiedziła w pierwszych miesiącach księżną Izabellę
Czartoryską, a tam szybko zakochał się w Katarzynie jej podopieczny Henryk
Lubomirski. Stara księżna od razu zainterweniowała i wysłała Starzeńskich do
Paryża. Tam Katarzyna miała romans z synem cesarzowej Józefiny z pierwszego małżeństwa,
Eugeniuszem. Cesarzowa postarała się, aby Starzeński dowiedział się o romansie
żony. Skandal wybuchł jednak w 1811 roku, kiedy to Katarzyna otrzymała
zaproszenie na ślub kuzynki Marii Jaworskiej z hrabią Stanisławem Komarem z
Podola. Kiedy Komar zobaczył Katarzynę z miejsca się zakochał i nawet po swoim
ślubie jej nie opuszczał, zaś w noc poślubną … z nią uciekł (!).
Książka jest rzeczywiście
niesamowita. Można w niej znaleźć też opowieści o Tetmajerze, Matejce i jego córkach czy Malczewskim. Jedyny mankament w tym, że nie ma tu ani przypisów, ani – czego już
nie mogę wybaczyć – dołączonej bibliografii. Zaledwie parę razy w tekście
autorka odsyła do wybranych pozycji. Nikła jest też baza ikonograficzna książki.
Niestety te elementy to minusy, które bardzo mnie rażą. Niemniej książkę bardzo
polecam szczególnie tym, którzy tak jak ja uwielbiają dawne, dziewiętnastowieczne
historie.
Bogna Wernichowska, Tak kochali Galicjanie, wydawnictwo Arcana, wydanie 2013, oprawa miękka, stron 242.
Uwielbiam takie opowieści, a widać, że w tej książce są interesująco przedstawione. Bardzo chętnie ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPolecam:)
UsuńBardzo lubię takie historie. A jeśli dodatkowo książka jest dobrze napisana to z chęcią po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńStyl oczarowuje :)
UsuńNo popatrz, kupiłam, gdy wyszło i całkiem zapomniałam... a ostatnio dokupiłam jeszcze dwie Wernichowskie (w tym te wspomniane przez Ciebie Kardy i kokardy), więc może w końcu się przeczyta :)
OdpowiedzUsuńKardy i kokardy są pięknie wydane :) Lubię takie wydania, inne, odmienne niż wszystkie :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA nie czytałam ,więc dziękuję za polecenie książek.
UsuńMam pierwsze wydanie książki "Tak kochali Galicjanie", z dużo mniej efektowną okładką. Książki B.Wernichowskiej bardzo lubię czytać, duże wrażenie zrobiła na mnie wspomniana już przez Ciebie pozycja "Kardy i kokardy".
OdpowiedzUsuńPodobnie jak autorka lubię historie mające "urok suszonych bukietów i starych koronek."
Jeszcze chciałabym mieć "Opowieści polskich dworów" jej autorstwa:)
UsuńJak ja lubię takie książki! :) aż szkoda że brak jest podanej bibliografii...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam M.M
Ja też niezmiernie nad tym ubolewam.
UsuńWidzę że książka trafiła w twoje zainteresowania, bo i historia i romanse :). Mnie najbardziej zaciekawiły te odniesienia malarskie.
OdpowiedzUsuńRaczej to są odniesienia do życia prywatnego artystów :) Mowa jest oczywiście o historii małżeństwa Tetmajera, o córkach Matejki - Beacie i Helenie; o tym, jak 46-letni Malczewski zakochał się w Marii z Brunickich Balowej.
UsuńTak, uwielbiam takie historie :)
Tak myślałam, że w książce tego typu nie będzie historii sztuki, a raczej historia człowieka :) A biografie naszych malarzy znam kiepsko
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :) Uwielbiam historie dotyczące życia codziennego w dawnych wiekach.
OdpowiedzUsuńKażda epoka, każdy wiek pod względem zachowań ludzkich można rzec są podobne do siebie.
OdpowiedzUsuńKrew nie woda.... Bardzo interesująca pozycja.
Ja teraz czytam "Kochanicę Francuza" - Autor można rzec głównie skupił się na erotycznej stronie życia purytańskich wiktorian - w zależności od sfery społecznej.
UsuńA wiesz, że mam. Obecnie zaczęłam jednak Munro czyli bliżej współczesności :)
UsuńPewno Munro sie łatwiej czyta. Kochanica... dla mnie trochę trudna, gdyż fabuła książki to chyba 1/3 tego co pisarz w niej napisał.
UsuńTo zależy, czy ktoś lubi opowiadania :)
UsuńJa akurat małe formy też lubię.
UsuńNoooo koniecznie przeczytam
OdpowiedzUsuń