21 listopada 2013

Eleanor H. Porter, Pollyanna dorasta.

Ponownie po latach miałam możliwość dosłownie zaczytać się w kolejnej książce autorstwa Eleanor Hodgeman Porter opowiadającej o perypetiach Pollyanny. Z tego, co pamiętam część druga, czyta przeze mnie po raz pierwszy lata świetlne temu, jeszcze bardziej mi się podobała. W czasach nastoletnich dzięki takim powieściom kształtowała się moja romantyczna dusza i odtąd bujam sobie swobodnie w obłokach i śmiem marzenia wprowadzać w życie. Oczywiście nie zawsze się to udaje, acz Pollyanna rzeczywiście staje się pewnego rodzaju lekarstwem nie tylko dla bohaterów powieści.

Jeżeli przypadła Wam do serca część pierwsza (parę słów i porównawczej wizualizacji TUTAJ), to i druga zapewne, o ile jeszcze nie czytaliście, na pewno Wam się spodoba. Myślę też, że jest to również wspaniały prezent dla dorastających dziewczynek. Zawsze to jakaś odmiana od wampirów, wilkołaków i wszystkiego, co teraz „modne”, acz nie jest z gruntu dobre. Powracając do książki Porter, jeszcze na początku drugiej części mamy do czynienia z trzynastoletnią Pollyanną. Za sprawą próśb Dolly Wetherby i zgody ciotki Polly, dziewczynka spędza kilka miesięcy w Bostonie u pani Ruth Carew, kobiety samotnej, zgorzkniałej, ciągle narzekającej, która przekroczyła trzydziestkę i która nie może zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilkunastu lat. Obecność Pollyanny wydaje się być zbawienna i działać cuda. Niemniej dziewczynka bardziej poznaje zawiłości dorosłego życia. Potem przenosimy się o kilka lat w przyszłość, kiedy Pollyanna jest już młodą kobietą i zaczyna rozumieć cóż to takiego porywy serca. Miłosne rozterki dotyczą zresztą nie tylko jej. Zagadki krążą też wokół Sadie, Jimmy’ego, Jamiego, pani Carew i pana Pendletona.

Pollyanna dorasta to książka ciepła, optymistyczna, być może nieco staroświecka (ale jak wiecie, ja takie klimaty uwielbiam), w pewnych momentach zbyt naiwna, ale pełna uroku i niezaprzeczalnie dodająca energii. Poza tym sentymentalnie wzrusza, przynajmniej mnie. Nawet po upływie lat czytanie jej może niezmiernie cieszyć i bawić. Wspaniała lektura zbawienna dla przeciążonego obowiązkami umysłu. Promyk słońca dla duszy.




Eleanor H. Porter, Pollyanna dorasta, wydawnictwo Literacki Egmont, wydanie 2013, seria: Romantyczna, przekład: Tadeusz Evert, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 328.

11 komentarzy:

  1. Jeny, ale mi zrobiłaś smaka... Zaczytywalam się w tej książce jako dziecka, nienawidziłam Ani a Pollyanna wydawała mi się zdecydowanie fajniejsza. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ania i Pollyanna to bohaterki moich młodych lat, choć wyparł te miłe dziewczyny potem niejaki Tomek Wilmowski.

      Usuń
    3. Anię kocham pełnią mojego serca i chciałabym, aby moja córka ją pokochała (nie bez przyczyny czytałam ponownie serię, jak jej się spodziewałam). Do Pollyanny mam słabość i to wielką. Tomka natomiast jakoś nie pokochałam, ale czytałam kilka części jego przygód :)

      Usuń
    4. Też miałam nadzieję na zarażenie mojej córki Anią, ale nie udało się. Natomiast Pollyannę pokochała :)

      Usuń
  2. Jakie piękne wydanie! Nie czytałam nigdy w dzieciństwie i może to najwyższa czas, aby nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pollyannę polubiłam od pierwszego rozdziału w książce i tylko trochę mi szkoda, że poznałam ją dopiero teraz, a kiedy sama siedziałem jeszcze w szkolnej ławce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie jest za późno, choć wówczas nieco inaczej pewnie odebrałabyś książki, jak stało się to obecnie.

      Usuń
  4. Pollyannę lubię do dziś i chętnie do niej wracam, a to wydanie jest cudne. Pozdrawiam ciepło:_

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.