26 kwietnia 2024

Béla Hamvas, Księga gaju laurowego i inne eseje.


 

Właściwie nie za wiele czytałam książek z literatury węgierskiej i nic o niej nie wiem. Przede wszystkim to spowodowało, że sięgnęłam po tom, na który złożył się wybór esejów Béli Hamvasa (1897-1968), węgierskiego pisarza, eseistę, myśliciela, tłumacza (uczył się sanskrytu, hebrajskiego, przekładał z chińskiego) i filozofa. Wydana na Węgrzech spuścizna Hamvasa liczy 33 tomy, u nas praktycznie autor nieznany. Jego ojciec był nauczycielem gimnazjalnym i duchownym ewangelickim, a matka katoliczką. Jako syn odziedziczył wyznanie po ojcu, a jego trzy siostry – po matce. Hamvas studiował filologię węgierską i niemiecką w Budapeszcie oraz uczęszczał na konserwatorium. Pracował jako bibliotekarz w Bibliotece Stołecznej od 1927 r., a po zwolnieniu 1946 r. mógł tylko pracować już fizycznie m.in. jako ogrodnik, stróż, robotnik na budowach socrealistycznych. Miał zakaz publikacji i pracy intelektualnej. Wyrzucony na społeczny margines, wykorzystywał każdą wolną chwilę, aby pisać i czytać. Pracował wytrwale, z pokorą i spokojem.  

W esejach Hamvas podejmował tematy, o których (i na które) w życiu codziennym w ogóle nie zwracamy uwagi, nie zastanawiamy się, nie zaprzątamy głowy. W monotonnym, planowym zabieganiu zapominamy o prostych sprawach, przestajemy dostrzegać drobiazgi, nie potrafimy się prawdziwie cieszyć. Hamvas zwracał uwagę na to, co ważne. Przy okazji w swoich analizach potrafił odwołać się do Brueghela, Mointaigne, Kierkegaada, Nitzschego, Platona, Ojców Kościoła, świata antycznego, Dostojewskiego, Wagnera. Pisał między innymi o kryzysie cywilizacji, samotności, literaturze, malarstwie, drzewach, kwiatach, gwiazdach, śpiewie ptaków, podróżach, duchowości, sztuce moralistycznej. Sięgał do wielkich tradycji religijnych całego świata. Zastanawiał się, skąd się wziął kryzys cywilizacyjny i jaka jest przyczyna występowania na świecie konfliktów zbrojnych  Potrafił pisać o czymś, co jest właściwie niezauważalne.

To zupełnie wyjątkowe eseje o życiu, prawdzie, szczerości, prostocie. Hamvas pisał w taki sposób, że nawet zerwanie figi, gotowanie zupy jarzynowej, słuchanie śpiewu ptaków wydają się pięknymi, cudownymi momentami w życiu człowieka. Radością życia możemy więc dzielić się z innymi, ale czy potrafimy?


 

 

Béla Hamvas, Księga gaju laurowego i inne eseje, wydawnictwo Próby, wydanie 2022, tłumaczenie: Teresa Worowska, okładka twarda z płóciennym grzbietem, stron 256.

20 kwietnia 2024

"Jakoż wielka ekspens była" / Cymelia (4)

 


    W przeciągu lata różne festynie bywały, to w Ogrodzie Saskim, to na Bielanach, z wielkim ekspensem skarbu królewskiego; książę podkomorzy koronny nie oszczędzał onego podobnymiż zabawami; Moszyński[1] stolnik koronny, i ten wielkim sumptem w Miłocinie dał królowi festyń, który tak mocno ukontentował monarchę, że całą ekspens festynia tego, na kilka tysięcy czerwonych złotych wynoszącą, z skarbu swego zastąpić kazał. Opery, komedie wielkim sumptem sprowadzone były; słowem mówiąc, iż przy festynie, zabawy i rozrzut pieniędzy sądzić należało, że król i bracia jego w obfitych opływają bogactwach. Jakoż wielka ekspens była, nie tylko na wzwyż wyrażone zabawy, ale na nieumiarkowane pensje różnym osobom wyznaczone, nie przez szacunek zasług, lecz przez upodobanie osób i zalecenia w intrygę wchodzących. Czyliż bowiem z innych źródeł pochodziło naznaczenie rocznej pensji 3000 dukatów księżnie Sapieżynie wojewodzinie połockiej[2]? Jakoż i księżnie Sapieżynie wojewodzicowej mścisławskiej[3]? Były i inne, nad zamiar ukryte ekspensa, które żadnego królowi nie czyniły honoru; owszem tam, gdzie ostentację przyzwoitą wspaniałości króla okazać należało, tam zawsze zbywało. Albowiem apartamenta królewskie zupełnie zarzucone, damy na pokojach królewskich w święta tylko wielkie z rana godzinę do powinszowania królowi wyznaczoną miały. Obiady królewskie skasowano, a tylko król w swej garderobie jadał, do którego stołu bez względu osoby i dystynkcji przypuszczano, tak dobrze, iż z najpierwszym posłem, senatorem, ministrem obok malarz, doktor, a czasem awanturzysta zasiadał.

 

Stanisław Lubomirski, Pod władzą księcia Repnina. Ułamki pamiętników i dzienników historycznych (1764-1768), opracował i wstępem poprzedził Jerzy Łojek, Instytut Wydawniczy PAX 1971, tekst cyt.: s. 96-97.




[1] August Fryderyk Moszyński h. Nałęcz (1731-1786)

[2] Magdalena Agnieszka z Lubomirskich ks. Sapieżyna (1739-1780) – wojewodzina połocka, żona Aleksandra Michała Sapiehy.

[3] Elżbieta z Branickich Sapieżyna (1734 –1800) – W 1753 r. poślubiła Jana Józefa Sapiehę z linii różańskiej, z którym rozwiodła się w 1755 r. Drugim mężem był Jan Sapieha z linii kodeńskiej, który umarł w 1757r. Po drugim mężu przysługiwał jej tytuł wojewodzicowej mścisławskiej.

*ekspensa - wydatki (lp. ekspens- wydatek)

[przypisy moje]

13 kwietnia 2024

Hans von Trotha, Ramię Pollaka.



Opowieść, w której kryje się kolejna opowieść. W małym pokoiku 17 października 1943 r., K. nauczyciel gimnazjalny z Berlina, który znalazł schronienie w Watykanie spotkał się z emerytowanym prałatem Monsignore F., aby zdać sprawę z przebiegu spotkania 15 października z Ludwigiem Pollakiem. K. został bowiem swego rodzaju wysłannikiem. Po upływie dwóch dni nadal jest wstrząśnięty. 

Podejmując się zadania 15 października, K. wyrusza do Palazzo Odescalchi, aby wykonać je jak najszybciej, najlepiej przed wyznaczoną godziną policyjną. W Watykanie Pollak wraz z rodziną miał być bezpieczny. Niemcy nie przekraczają bowiem namalowanej białą farbą linii demarkacyjnej. Nic jednak nie idzie zgodnie z planem. Pollak jest pełen niezbyt naturalnego spokoju. Nie wierzy w ostrzeżenia, że Żydom grozi niebezpieczeństwo. Z kolei K. jest coraz bardziej spięty, początkowo nie chce nawet usiąść, stoi przy drzwiach, a przecież czas nieuchronnie mija. Pollak zaczyna opowiadać o swoim życiu – rodzinie, pracy, wyjazdach, miłości do muzeów. Historia po historii. Nie jest to jednak wesoła opowieść, bowiem jako Żyd zmagał się niejednokrotnie z brakiem poszanowania i niedoceniania jego pracy naukowej i muzealniczej. Musi jednak zarabiać, więc podejmuje się handlu dziełami sztuki.

Von Trotha dzieli swoją książkę na dwie sceny. W każdej obserwujemy pokój z dwoma aktorami – K. i Pollakiem w jego mieszkaniu oraz K. i prałatem F. w Watykanie. Zazwyczaj w tego typu tekstach, następuje wyodrębnienie opowieści poprzez zaznaczenie odmiennej czcionki. Tu tego nie ma. Tekst za który odpowiedzialny jest K., tekst Monsignore F. oraz opowieści samego Pollaka zlewają się. Czasami trudno jest ustalić, kto właściwie mówi, lub rozróżnić przeszłość od teraźniejszości.

Powieść jest swoistym wykładem na temat sztuki. Istnieją nawiązania do twórczości m. in.: Goethego, Rodina, Leviego, Lessinga, Winckelmanna, Pliniusza, Eneidy, afery Dreyfusa. Punktem kulminacyjnym jest opowieść Pollaka dotycząca odkrycia przez niego ramienia Lakoona (1906 r.). Dostrzegając podobieństwo stylistyczne do Grupy Laokoona, podarował je następnie Muzeom Watykańskim

Von Trotha oddaje atmosferę poczucia złudnego bezpieczeństwa, które sprawiło, że ludność żydowska w Rzymie była nieprzygotowana na aresztowania o wschodzie słońca 16 października 1943 r. Kierunek był tylko jeden - Auschwitz.

 

 

Hans von Trotha, Ramię Pollaka, wydawnictwo Próby, wydanie 2024, tytuł oryg.: Pollaks Arm, tłumaczenie: Anna Arno, okładka twarda, stron 140.