Strony

30 marca 2012

Jan Stanisław Witkiewicz, Balet romantyczny w grafice. The Romantic Ballet in Prints.

Trzy Gracje (M.Taglioni, F. Elssler, C.Grisi
Ostatnie dwa dni spędziłam podziwiając w wolnych chwilach zbiór 126 grafik pochodzących z XIX wieku, a obrazujących artystów i taniec baletu romantycznego.  Album powstał za sprawą Jana Stanisława Witkiewicza, jest właścicielem prezentowanej kolekcji. Od 1978 publikuje w czasopismach kulturalnych. Artykuły jego pióra ukazują się w prasie szwajcarskiej, niemieckiej, francuskiej i angielskiej. Związany z Wiadomościami kulturalnymi, felietonista Rzeczpospolitej. Członek Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie z siedzibą w Londynie. Jest autorem kilkunastu książek. Są wśród nich m.in. Leksykon operowy, Balet w Polsce, Życie dla tańca, Rozmowy z Marią Krzyszkowską, Grand jété, czyli wielki skok, Rozmowa z Witoldem Grucą, Tańczące figurki z kolekcji Alaina Bernarda, Vladimir Malakhov. Rozmowa z tancerzem stulecia. W 1981 roku osiadł w Szwajcarii.

Adele Dumilatre w La Diane Chasseresse
Witkiewicz w tekście poprzedzającym stronę ikonograficzną wydania przybliża historię baletu romantycznego. Czytelnik może dowiedzieć się, że początkiem złotego okresu baletu romantycznego jest prapremiera Sylfidy w roku 1832. Zebrane w jednym tomie grafiki ukazują balet romantyczny. To wówczas tancerki zaczęły tańczyć en pointę - na czubkach palców. Jedną z pierwszych tancerek wykonujących en pointę była Włoszka, Marie Taglioni. Drugim ważnym baletem była Giselle wystawiona w roku 1841 w roli głównej z Carlottą Grisi. Wówczas to okazał się ważny taniec męski. Ważną indywidualnością w tańcu była Fanny Elsser. To grafiki prezentujące balet romantyczny dają nam najżywszy obraz osobowości i szczególnych cech - stylu choreografii, kostiumów i dekoracji - ważnej dla tańca ery. Jeden uchwycony moment, zadziwiająca poza są w stanie od razu wyrazić atmosferę i wizję całego baletu – pisze John Neumeier we wstępie do książki.  Obserwator ma możliwość zaznajomić się z uchwyconą przez grafików dekoracją na scenie, kostiumami, w jakich ubrani byli podczas występu artyści i wykonywanymi układami choreograficznymi w jednym uchwyconym momencie zastygłej pozy.

Fanny Cerrito w La Lituana
Grafiki niezbicie posiadają wartości historyczne, dokumentują rozwój technik graficznych i przede wszystkim obrazują ówczesny wymiar estetyczny tańca. To ważny przekaz ikonograficzny świadczący o tym, jak wyglądał balet w XIX wieku. Książka ukazała się w wersji polsko-angielskiej i zawiera opis zawartych w niej grafik, a także informacje o tancerzach i przedstawieniach z epoki. WARTO!

Warto podkreślić, że wydaniu albumu towarzyszy zorganizowana wystawa omawianych grafik w Pałacu Królewskim we Wrocławiu, otwarta 23 marca br., a czynna do 30 kwietnia.




Jan Stanisław Witkiewicz, Balet romantyczny w grafice. The Romantic Ballet in Prints, wydawnictwo Iskry, Wstęp: John Neumeier, wydanie marzec 2012, oprawa miękka, stron 184.

28 marca 2012

Piotr Śniedziewski, Melancholijne spojrzenie.

Zarówno wiosna jak i jesień sprzyjają rozmyślaniom. Jedną z moich ulubionych zresztą grafik jest Melancholia I Albrechta Dürera. Cieszę się, że właśnie w tym okresie wczesnej wiosny mogłam przeczytać książkę Piotra Śniedziewskiego, która dotyczy melancholii w literaturze i sztuce XIX wieku. Jest to zbiór szkiców ukazujących trzy rodzaje tytułowego melancholijnego spojrzenia.

Już we wstępie na przykładzie historii Orfeusza Autor wspaniale tłumaczy, czym jest melancholia, która zasadniczo różni się od kontemplacji.  Rozróżnia trzy jej rodzaje:  Po pierwsze,  melancholik w sposób szczególny przygląda się światu. Patrzy nań beznamiętnie. Nie czyni tego po to, by odkryć prawdę rzeczywistości, głęboki sens czy ukryte znaczenie. (s.13) /…/ to snujące się bez celu spojrzenie może się jednak przekształcić w spojrzenie w siebie, w introspekcyjne zadziwienie pustką lub jej rewersem – nadmiarem. (s. 14) Tym spojrzeniem zajmuje się psychoanaliza i psychiatria. Trzeci rodzaj spojrzenia melancholijnego sytuuje się na przecięciu obojętnego spojrzenia, wędrującego po ludziach i przedmiotach, oraz nieobecnego spojrzenia, które jest wynikiem zaglądania do pustych głębin własnej duszy. (s. 15) Autor tłumaczy, że chodzi tu o spoglądnie przez okno jak i na siebie dzięki efektowi odbicia w lustrze. Według tych trzech modalności książka została podzielona na trzy części.

W pierwszej części Autor powołując się na odpowiednie fragmenty z utworów, dokonuje analizy melancholijnych skłonności Jana Jakuba Rousseau, Chateaubrianda za sprawą powieści o losach Renégo,  Ėtienne de Senancoura dzięki utworowi Oberman. Mowa jest o melancholijnych krajobrazach, bohaterach i przyczynach pisania ( Jestem smutny, wiec piszę (s. 79) – głosi bohater Senancoura). Autor ciekawie analizuje Pieśni Osjana Jamesa Macphersona, Dziennik intymny Henriego Frédérica Amiela, teksty francuskiego poety Mallarmégo oraz obrazów Turnera szukając w nich fascynacji mgłą.  W części drugiej czytelnik poznaje dzieła Madame de Staël, ponownie powróci do twórczości Amiela i zaznajomi się z Dziennikami francuskiego malarza Eugéne Delacroix. W części trzeciej miłośników Flauberta zadowoli analiza melancholijnej postawy Emmy Bovary. Mowa jest tu także o wierszach Charles’a Baudelaire’a, melancholii Balzaca oraz obraz Johanna Petera Hasenclevera Sentymentalna kobieta.  

J. P. Hasenclever  Sentymentalna kobieta

Książkę przeczytałam błyskawicznie. Być może, dlatego, że jestem zainteresowana tematem, a być może, dlatego, że eseje są napisane gładkim i pozbawionym patosu językiem. Zapewniam, że po jej przeczytaniu nikt nie będzie mylił melancholii z depresją czy kontemplacją. Do książki dołączona została nota biograficzna, indeks nazwisk i indeks rzeczowy. Książka w sposób interesujący odkrywa przed czytelnikiem oblicze dziewiętnastowiecznej melancholii i warta jest przeczytania.


Piotr Śniedziewski, Melancholijne spojrzenie, wydawnictwo Universitas, wydanie 2011, seria: HORYZONTY NOWOCZESNOŚCI, Tom 89, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 278.

Piotr Śniedziewski – adiunkt w Zakładzie Literatury Romantyzmu Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, współpracuje z grupą badawczą „Littératures, Savoirs et Arts” (Université Paris-Est Marne-la-Vallée), stypendysta Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (2007) i rządu francuskiego (2003–2006, 2009). Autor książki Mallarmé – Norwid. Milczenie i poetycki modernizm we Francji oraz w Polsce (wydanie polskie: Poznań 2008, francuskie: Paryż 2009), tłumacz Kuszenia świętego Antoniego Gustave’a Flauberta (Warszawa 2010), współredaktor pisma „Poznańskie Studia Polonistyczne. Seria Literacka” i prac zbiorowych (m.in. Wokół „Pasaży” Waltera Benjamina oraz Histoire et fiction).

26 marca 2012

Aneta Krella-Moch, Królewna Lenka nie chce być grzeczna. Królewna Lenka ma zmartwienie.

Te dwie książeczki przypadły bardzo do gustu mojej córce. Lenka jest mała, krnąbrna, kapryśna, chce zawsze postawić na swoim, grymasi i nie słucha się rodziców. Właściwie nimi kieruje. Królewna Lenka nie chce być grzeczna, ale nie przewiduje, że nie jest lubiana przez inne dzieci. Podsłuchana rozmowa zmienia jej zachowanie. Królewna Lenka ma zmartwienie, ponieważ nie widzi nic dobrego w wiadomości zasłyszanej od rodziców, że będzie miała braciszka. Dobre strony posiadania rodzeństwa dopiero zostaną przez odkryte przez syna strażnika.

Książeczki napisała i zilustrowała znana ilustratorka książek dla dzieci Aneta Krella-Moch. To jej debiut pisarski, moim zdaniem bardzo udany. Ilustracje są urocze i niebanalne. Tekst czcionki zwykły dostosowany do samodzielnego czytania przez dziecko. Prostotą, pomysłem i czarem opowieści nawiązują do klasyki dziecięcej. Polecam.



Aneta Krella-Moch, Królewna Lenka nie chce być grzeczna/Królewna Lenka ma zmartwienie, wydawnictwo Skrzat, Seria wydawnicza: Królewna Lenka; kategoria wiekowa 3+, ilustrator: Aneta Krella-Moch, wydanie 2012, oprawa miękka szyta, stron 36/stron 36.

23 marca 2012

Sonia Faleiro, Ślicznotka. Nocne życie Indii.


Nic dziwnego, że książka dziennikarki i pisarki Sonii Faleiro  otrzymała tytuły Podróżniczej książki roku 2011 według The Sunday Times i Książki roku 2011 według The Ekonomist, Observer, Guardian, Książki roku Time Out Subcontinental. Jak można przeczytać na jej stronie Sonia urodziła się w Goa, studiowała w Edynburgu, pracowała w Bombaju, a obecnie mieszka w San Francisco.

Książka powstała na podstawie jej ponad pięcioletniej obserwacji nocnego życia w Bombaju. Przedstawione w niej zostały losy indyjskiej tancerki Lili, jej rodziny oraz osób, które ją otaczały. Autorka ukazuje nocne życie Bombaju wkraczając do klubów, mieszkań, przytaczając zasłyszane rozmowy i historie, które czasami czyta się z niedowierzaniem. Przedstawia hierarchię kobiet sprzedających swoje ciało w różnoraki sposób, z których indyjskie tancerki stoją najwyżej, ponieważ oficjalnie nie oferują usług seksualnych. Tancerki, mimo, że szybko zarabiają mnóstwo pieniędzy, to tak samo szybko je wydają: na mieszkanie, jedzenie, narkotyki, alkohol lub wysyłają pieniądze rodzinie. W brudny świat wkraczają, jako młode dziewczęta często wbrew sobie pozbawione dziewictwa, zbrukane, sprzedane nie rzadko przez własnych rodziców. Faleiro dosadnie przedstawia klientów, kobiety, które dokonywały samookaleczeń, transwestytów, alfonsów, właścicieli barów i burdeli, zwykłe prostytutki, kelnerów, a nawet policjantów i polityków.

To lektura pozbawiona jakiegokolwiek retuszu, a fakty są podawane czytelnikowi bez koloryzowania. Tekst jest fabularyzowany, w którym role narratora gra sama Faleiro uczestnicząca w rozmowach i towarzysząca Lili.  Język jest soczyście wulgarny, nasycony indyjskimi zdaniami czy zwrotami. Objaśnienia niektórych z nich czytelnik odnajdzie w przypisach. Nie wiem jak wy, ale ja zbytnio nie przepadam za taką formą literatury faktu. Być może dlatego, że zbyt nagminne używanie wulgaryzmów po prostu mnie razi. Zdaję sobie sprawę, że w tej książce był ten zabieg konieczny, bo wynikał z zebranych przez Autorkę materiałów. Ze względu na to oraz na opisywane przez Autorkę wydarzenia z życia napotkanych osób, książka tematycznie nie jest lekka, a po jej przeczytaniu wcale nie było mi przyjemnie. To książka pełna bólu i smutku, cierpienia psychicznego, ale i fizycznego. Prawdziwej radości tu nie ma, istnieje fałszywa wesołkowatość. Podziwiam Autorkę za jej wytrwałość i odwagę w zbieraniu materiałów. Nie jest to łatwa lektura, polecam ją głównie tym, którzy pragną poznać Indie od strony życia w półświatku. Dla mnie lektura okazała się wyzwaniem.


Sonia Faleiro, Ślicznotka. Nocne życie Indii. wydawnictwo PWN, wydanie 2012, Tłumaczenie: Zofia Tomczyńska, oprawa miękka, stron 256.

22 marca 2012

Jarosław Makowski, Wariacje Tischnerowskie.

Wiosnę rozpoczęłam z Wariacjami, ale nie muzycznymi, lecz tymi na temat myśli księdza Józefa Tischnera, których autorem jest Jarosław Makowski. Choć sam Autor jednak wyjaśnia:

Spotkanie z tekstami Tischnera jest dla mnie także jak słuchanie muzyki. Zresztą ks. Józef bardzo często odwoływał się do muzycznych metafor. Choćby wówczas, gdy opowiadał nam, jak rozumieć Heideggerowski nastrój. Nastrojenie ze światem, tłumaczył, jest na podobieństwo właśnie muzyki, której słuchasz, i z którą z wolna się zestrajasz. Analogicznie jest ze mną i myślą Tischnera. Jest ona jak wpadająca w ucho melodia. Wszyscy wiemy, że gdy melodia zapada nam w serce, zaczynamy ją nucić, nawet jeśli tego nie chcemy. Nikt i nic nie jest w stanie jej zagłuszyć. Podobnie rzecz ma się z tekstami Tischnera. Raz przeczytane, kołaczą się w sercu i głowie. Łapię się na tym, że mówię Tischnerem, że jego sposób myślenia - właśnie poprzez lekturę kolejnych tekstów - wybrzmiewa w moim sposobie rozumowania, niczym ta zasłyszana melodia, ujawniając się w najmniej spodziewanej chwili. Dlatego zbiór tekstów, jakie zebrałem do tego tomu, a który ośmielam się przedłożyć Czytelnikom, nazwałem Wariacjami Tischnerowskimi.(s.11)

Na książkę złożyły się teksty, które w znacznej mierze pojawiły się już w prasie w okrojonych wersjach. Na potrzeby publikacji eseje zostały poszerzone, ale nie maja charaktery naukowego. Autor unika akademickiego języka, a styl jest jasny i prosty. Teksty nawiązują do myśli i filozofii księdza Tischnera i zostały podzielone na trzy części. Pierwsza grupę stanowi Pamięć, gdzie znajdziemy artykuły dotyczące utworów, które ukazały się już po śmierci Tischnera. W  części drugiej zatytułowanej Dług Autor dokonuje analizy według siebie najciekawszych wątków z filozofii zmarłego księdza. Mowa tu o filozofii dramatu, doświadczeniu i rozróżnieniu miedzy sacrum a sanctum. W części trzeciej noszącej tytuł Próby Makowski ukazuje własne osądy pewnych wydarzeń. Pisze o Auschwitz, teologii politycznej, nawiązuje do książki antropologa Dariusza Czai Lekcje w ciemności analizującym zło, o milczeniu biskupów w sprawie bestialskiego traktowania zwierząt, powrotu pojęcia solidarności, zawłaszczaniu myśli chrześcijańskiej do własnych potrzeb ideologicznych.

Makowski dedykował książkę Dla każdego i po coś. Wystarczy tylko zwolnić i zamyślić się. Zgadzam się również z Autorem esejów, że:

Kiedy czytam teksty Tischnera, jakie ukazały się już po jego śmierci, uderza mnie ich aktualność. Tischner nic, ale to nic się nie zestarzał. Ba, im starszy, tym lepszy! (s.12)
Jarosław Makowski, Wariacje Tischnerowskie, wydawnictwo Świat Książki/WeltBild, marzec 2012, seria: Sfery, okładka twarda, stron 256.

20 marca 2012

Katarzyna Stoparczyk, Zagadkowa niedziela. Dlaczego zebra nie gubi pasków?

Zagadkową niedzielę w Trójce namiętnie zaczęłam słuchać będąc na studiach, kiedy to pozbawiona telewizora pokochałam na dobre i złe radio. Wówczas audycje prowadził pan Kuba Strzyczkowski, a potem w audycjach pojawiali się jak donosi Autorka książki w przedmowie, osoby dobrze znane chociażby z pięknych głosów: Artur Andrus, Krzysztof Ziemiec, Tomasz Sianecki, Michał Olszański, Ryszard Jaźwiński, Piotr Stelmach, Iwona Wieraszko, Rafał Turowski, Piotr Łodej, Katarzyna Pruchnicka. Katarzyna Stoparczyk pojawiła się w Zagadkowej niedzieli w październiku 2006 roku. Jest prowadząca audycję Dzieci wiedzą lepiej, a warto wspomnieć, że wraz z Wojciechem Mannem współtworzyła program nadawany niegdyś w TVP2 zatytułowany Duże dzieci.

Bohaterką książki jest dziewczynka Felicja, która wraz z dziadkiem Ignacym poznaje świat. Dziecko rządne jest wiedzy, toteż dziadek bardzo często słyszy od wnuczki pytania w rodzaju: dlaczego tak jest, że kiedy zebra bardzo szybko biega, to nie spadają jej paski; czy to możliwe, żeby jakakolwiek istota nie jadła przez kilka miesięcy? Czy są latające ryby? Aby uzyskać odpowiedzi na pytania, za namową dziadka, Fela pisze listy patykiem po piasku do przyjaciela, który wie wszystko. W zamian otrzymują błyskawicznie rzeczowe, konkretne i prawdziwe wiadomości z zakresu przyrody od eksperta, w którego rolę tak jak w audycji wcielił się Wojciech Mikołuszko. Mowa między innymi o śnie zimowym zwierząt, krokodylach, kolibrach, najszybszych zwierzętach świata, dziwacznych nazwach zwierząt.

W książce odnaleźć można ciekawe ilustracje autorstwa Katarzyny Kołodziej oraz fotografie zwierząt i schematy jak na przykład budowę skóry. Książka jest fascynująca i przeznaczona nie tylko dla najmłodszych. Warto do niej zajrzeć i warto posłuchać audycji w radiowej Trójce w niedzielny poranek. W przygotowaniu kolejna część zatytułowana Jakie skarby kryją się w ziemi?


Katarzyna Stoparczyk, Zagadkowa niedziela. Dlaczego zebra nie gubi pasków?, wydawnictwo Wilga, okładka twarda, przedział wiekowy: od 3 do 9 lat,kategoria edukacyjne, stron 32.

19 marca 2012

Monica Fallador, Jestem matką swojej teściowej.


Boję się starości jedynie ze względu na chorobę Alzheimera. Nic innego mnie tak nie przeraża jak utrata panowania nad własnym umysłem i bycie ciężarem dla bliskich osób. Monica Follador należy do tych osób, które poświeciły całe swoje życie, aby opiekować się osobą chorą, matką swojego męża. W tej niewielkiej książeczce opowiada o swoim doświadczeniu. Słowa są szczere, czasami pełne bólu, czasami czuje się w nich śmiech przez łzy, a czasami zwykłą radość i czerpanie sił z drobnych spraw. Jak każdy Monica Follador ma swoje marzenia, które pragnie realizować. Mimo tak ogromnego wyzwania, jakim jest sprawowanie opieki nad osobą chorą, nie wyobraża sobie oddać swojej teściowej do domu opieki.  Jak pisze byłaby łatwiej i wygodniej pogrążyć się w rozpaczy i opuścić ręce… Ale to byłaby ewidentna porażka! (s. 65). Pogłębiająca się choroba Denis, zmieniła radykalnie życie Monici , jej męża i syna. Kobieta opowiada o trudnych chwilach, swoich łzach bezsilności, wyzywaniu jej przez chorą, ataki furii i jej rosnącej agresji wobec bliskich oraz swoim zbliżeniu do Boga. Otwarcie przyznaje się do wymierzonych policzków. Trafnie jednak podsuwa pomysły stosowane w opiece nad chorą: posługiwanie się kłamstwem i odpowiednia strategia, aby namówić chorą przykładowo do kąpieli. Stworzyła własny dekalog opiekuna, z którym dzieli się czytelnikami.

To książka o wielkim cierpieniu, która wzrusza i uczy, że życie ma sens.

Panie Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodziła się z tym,
czego zmienić nie jestem w stanie,
daj mi siłę, bym zmieniła to, co zmienić mogę,
i mądrość, bym odróżniła jedno od drugiego.(s. 7)



Monica Fallador, Jestem matką swojej teściowej, wydawnictwo Bernardinum, wydanie 09.03.2012, oprawa miękka, stron 104.

18 marca 2012

Anthony Capella, Ulotny urok kawy.

W niemal każdą niedzielę to Nutta zaprasza nas na filiżankę kawy. Pozwólcie, że dziś ja się do niej dołączę wspominając książkę brytyjskiego pisarza i dziennikarza Anthony’ego Capelli. Ulotny urok kawy to lektura, która na wskroś przesiąknięta jest różnorodnymi zapachami i smakami tej używki.

Anthony Capella zaprasza nas do Londynu roku 1897. W jednej z kawiarni poznajemy Roberta Wallisa, niepublikowanego poetę, ówczesnego lowelasa, birbanta, relegowanego z Oksfordu, lubiącego zabawę i kobiety niekoniecznie dobrych obyczajów i będącego na utrzymaniu ojca i co więcej ciągle w długach. Właściwie wbrew sobie zostaje zatrudniony przez Pinkera, handlarza kawą. Jego zadaniem jest stworzenie Przewodnika opisującego aromaty kawy i nadającego im wyszukane określenia. W pracy towarzyszyć ma mu córka Pinkera, Emily wychowana przez ojca podobnie jak jej dwie młodsze siostry w duchu nowoczesności. Emily reprezentuje ówczesne sufrażystki, jest wielką zwolenniczką walki o prawa wyborcze kobiet, co przedkłada się w jej działaniu. Robert oczywiście zakochuje się w Emily, ale nie przeszkadza mu to korzystać z ziemskich uciech seksualnej swawoli. Związkowi przeciwny jest jednak świadomie działający Pinker, który postanawia wysłać na kilka lat Wallisa w sprawie interesów aż do Afryki. Tam kochliwy bohater zafascynuje się niewolnicą o imieniu Fikre i osobiście będzie miał udział w zakładaniu plantacji kawy. Po za tym same niespodzianki, nie koniecznie w pozytywnym sensie tego słowa.  

Bezpośrednio do filiżanki o standardowych rozmiarach wsypuje się dokładnie odmierzoną ilość zmielonych ziaren. Po dodaniu wody należy odczekać równo dwie minuty, po czym docisnąć łyżeczką fusy do dna i spróbować. (s. 43)

Fragmenty, które najbardziej mnie urzekły dotyczą oczywiście kawy i wspomnianego Przewodnika. Autor książki korzystał z podręczników dla testerów kawy, książek o kawie, wiedzy o uprawie kawy w epoce wiktoriańskiej. Wykorzystał również wydarzenia z historii ruchu sufrażystek takich jak strajki głodowe czy relacje z pobytu w więzieniu. Opisuje również niewolnictwo epoki wiktoriańskiej, ówczesny Londyn i konwenanse.

/…/ Zmieliłem ziarna w małym młynku ręcznym – zapach się wzmógł, wzbogacił głęboką basso profundo nutą lukrecji i goździków. Ostrożnie nalałem wody.
Nagle bukiet ożył, stał się tak gęsty i pełny, że niemal go widziałem. /…/ Cale pomieszczenie wypełniło się tym aromatem egzotycznych kwiatów, a w zasadzie nie tylko kwiatów – była w tym woń cytryn, tytoniu, nawet koszonej trawy.(s.84)

Robert Wallis jest narratorem opowieści, którą przekazuje czytelnikom w formie retrospekcji. Jest jednak również narrator – obserwator wydarzeń oraz przekaz listowy. Na uwagę zasługują, bowiem listy Roberta Wallisa z podróży do Afryki oparte na kilku późno wiktoriańskich dziennikach podróży, wśród których Anthony Capella wymienia Gustave Flauberta i Mary Kingsley. Krótkie rozdziały poprzedzone są fragmentami o kawie zaczerpniętymi z cytowanych książek.

/…/ Obróciłem filiżankę: płyn był gęsty i tłusty jak oliwa. Uniosłem ją do ust.
W tej maleńkiej dawce skoncentrowało się wszystko, co stanowi o istocie kawy. Żarzące się ziarna, dym z drewna i gorące płomienie tańczyły mi na języku, by wreszcie trafić na tylną ścianę gardła, a stamtąd natychmiast uderzyć do mózgu… ale nie było to gryzące. Konsystencja przypominała miód bądź melasę o delikatnej, miękkiej słodyczy, która nie znikała, jak posmak ciemnej czekolady lub tytoniu. W dwóch łykach wypiłem kawę, lecz smak w moich ustach jeszcze długo wprost się natężał.(s. 32)

Kawę większość z nas kosztuje codziennie. Książka jest dopełnieniem jej smakowania i ciekawą propozycją lektury.



Anthony Capella, Ulotny urok kawy, wydawnictwo Albatros,  tłumaczenie: Dorota Dziewońska, wydanie 24 lutego 2012, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 488.

15 marca 2012

Tony Griffiths Skandynawia. Wojna z trollami. Historia, kultura, artyści od czasów Napoleona do Stiega Larssona.

Nakładem wydawnictwa Andrzej Findeisen/AMF Plus Group w roku 2011 ukazała się książka Tony’ego Griffithsa Skandynawia. Wojna z trollami. Historia, kultura, artyści od czasów Napoleona do Stiega Larssona, która niewątpliwie mogła ucieszyć, tych którzy chcą więcej wiedzieć o tym rejonie Europy. Niewątpliwie książka może być popularna w czasach, gdy dominują kryminały Stiega Larssona, filmy Ingmara Bergmana, a szwedzki poeta Tomas Transtroemer zostaje  laureatem Literackiej Nagrody Nobla 2011.

Tony Griffiths sam jednak nie jest z pochodzenia żadnym Skandynawem, tylko Australijczykiem, acz irlandzkiego pochodzenia. Pozwala to w pewien sposób na zachowanie dystansu wobec oceny osiągnięć i zmian na przestrzeni wskazanego w tytule okresu Szwecji, Danii, Norwegii i Finlandii. O ile jednak o Napoleonie jest mowa w książce, to o tyle nie ma żadnej wzmianki o Stiegu Larssonie. Przyczyną tego stanu rzeczy jest pewnie to, że książka powstała jeszcze przed medialną sławą autora kryminałów.

W książce przedstawiony jest bieg wydarzeń na przestrzeni XIX i XX wieku równolegle we wszystkich krajach skandynawskich. Relacja rozpoczyna się od ostatniego dziesięciolecia XVIII wieku, kiedy istniały dwa państwa - Szwecja w granicach, której znalazła się Finlandia oraz Dania, która obejmowała terytorium Norwegii. Dopiero w XX wieku wyłoniły się współczesne niezależne państwa skandynawskie – Dania, Szwecja, Norwegia i Finlandia. Zapis wydarzeń doprowadzony został do początku XXI wieku, kiedy to państwa skandynawskie zaczęły borykać się z nowymi wewnętrznymi problemami. Tony Griffiths przygląda się bliżej wskazanym krajom, aby ukazać czytelnikom, w jaki sposób doszły do dobrobytu i zamożności oraz dlaczego uważane są za najspokojniejsze rejony Europy. Autor wskazuje na powiązania historyczne, terytorialne, kulturalne, polityczne i ekonomiczne. Czytelnik ma możliwość zaznajomienia się z wojnami, ruchami społecznymi i niepodległościowymi, z osobowościami danego okresu ze sfery kulturalnej i politycznej, a nawet kulinarnymi odkryciami czy technicznymi nowinkami. Poznać można helsińską kawiarnię Fazera, króla szwedzkich zapałek, przypomnieć sobie o dokonaniach Nobla, konflikcie o Szlezwik – Holsztyn. Autor ilustruje w tekście swoją opowieść dziełami sztuki i literatury, przedstawiając przy tym sylwetki malarzy, pisarzy, filozofów, wynalazców,  dramaturgów, kompozytorów, reżyserów, aktorów, wybitnych polityków. Mowa jest o Ibsenie, Andersenie, Sibeliusie, Griegu, Munchu, Kierkegaard, Tove Jonsson, Ingmar Bergman. Autor pisze o zacofaniu społecznym, warunkach socjalnych, podejściu do religii, o równouprawnieniu kobiet, edukacji.

Książkę napisana jest lekkim stylem i można ją niewątpliwie uznać za interesującą lekturę. W treść wplecione są bowiem liczne anegdoty, które wywołają uśmiech na twarzy niejednego czytelnika. Dominują jednak fakty, daty, nazwiska, choć całość czyta się znakomicie. Elementy dotyczące historii napisane są sucho, acz klarownie i niestety mogą szybko znudzić laika. Ciekawiej zarysowany jest świat artystyczny. To rodzaj długiego erudycyjnego eseju czy kulturoznawczego studium, pozbawionego jednak jakiejkolwiek stronniczości w ferowaniu regionalnych osądów. Niewątpliwie książka jest wynikiem prawdziwej pasji Autora.

Warto wspomnieć, że opublikowana pozycja została podzielona na kilka rozdziałów o krótkich tytułach. Brak jest przypisów i ilustracji, choć istnieje spis bibliograficzny z dodatkiem wybranych pozycji literatury przedmiotu w dostępnych w języku polskim i ogólny indeks.

Skandynawia. Wojna z trollami to książka, która pozwoli w łatwy sposób zapoznać się bliżej z historią i kultura krajów skandynawskich, co pozwoli z kolei zrozumieć mieszkające tam narody. Książka Tony’ego Griffithsa stanowi znakomitą okazję, by pogłębić wiedzę na temat Dani, Norwegii, Szwecji i Finlandii. Na pewno jest to obowiązkowa pozycja dla miłośników wspomnianego rejonu.


Tony Griffiths Skandynawia. Wojna z trollami. Historia, kultura, artyści od czasów Napoleona do Stiega Larssona, wydawnictwo Andrzej Findeisen/AMF Plus Group, wydanie 2011, stron 374.





14 marca 2012

Renata L. Górska, Błędne siostry.

O ile wiedziałam, co przeczytam na przeszło 850 stronach książki Elizabeth Gaskell Żony i córki, o tyle zupełnie nieznane mi było wcześniej wiedzieć, co na ponad 750 stronach powstało spod pióra Renaty Górskiej. Oczywiście, każdy odpowie, że powieść. Ba, powieść, ale jaka! Przyznam się, że dość sceptycznie podchodziłam do książki przed jej przeczytaniem: grube tomiszcze i w dodatku szeroko lansowane. Nastawiona byłam z góry na krytykę. Już jednak po pierwszych stronach okazało się, że absolutnie nie powinnam być uprzedzona, bo powieść Górskiej to nie żadna lipa, tylko bardzo dobry repertuar jak najbardziej mieszczący się w moim zakresie zainteresowań czytelniczych.

Romans, choć nie spłycajmy tak od razu. Znajdziemy tu, bowiem również połączenie wydarzeń teraźniejszych z przeszłością, zagadkę do rozwiązania, zawiłości rodzinne. Z drugiej strony pełen wytchnienia karkonoski krajobraz, góry, wioska, okoliczni ludzie i stary dom z własną historią umieszczony z dala od siedzib. Nie zapomnijmy o sarnach, bo one też poniekąd mają w powieści swoją rolę.

Główna bohaterka i zarazem narratorka, to Karola, Polka, która wiele lat spędziła w Stanach Zjednoczonych. Mając coraz częstsze i silniejsze ataki migreny, które bynajmniej nie są zwykłym bólem głowy, za radą lekarza postanawia wyjechać. Korzysta z propozycji koleżanki z pracy, opuszcza  egoistę z psem i postanawia na pól roku zamieszkać w udostępnionym jej domu w Karkonoszach.  Powrót do Polski i spotkanie przyjaznych sobie ludzi, napawa Karolę optymizmem. Do kobiety powracają również wspomnienia z przeszłości, stanowiące o przyczynie jej wyjazdu z kraju. Karola po kilku dniach zaczyna przyzwyczajać się do samotności i atmosfery, aż tu pewnego wieczora w domu pojawia się nieznany mężczyzna. Powitanie absolutnie nie należy do radosnych, a złość i konflikty zaczynają się kumulować. Życie z Arminem, w dodatku humorzastym osobnikiem, pod tym samym dachem będzie dla Karoli nie lada wyzwaniem. Panująca atmosfera między nimi będzie się stopniowo zagęszczać. W dodatku dom na odludziu oraz skałki na pobliskiej polanie kryją w sobie tajemnice i zagadki. Bardzo dobrze i uważam, że rzetelnie został wpleciony w historię domu byt niematerialny. Powrót do Polski dla Karoli będzie się również wiązał z rozwikłaniem rodzinnych spraw i pogodzeniem się z przeszłością.

Nie jest to jednak bajka. Wydaje mi się, że jest to raczej o kobiecie pragnącej odnaleźć swoją drogę, którą zagubiła. Nie ma ambicji, marzeń, planów, a w życiu dominują żal, rozgoryczenie, rozczarowania z powodu napotkanych mężczyzn, zerwane więzi z siostrą, pogodzenie się z losem i obwinianie siebie za tragiczne zdarzenia z przeszłości. Nie wszystko jest jednak tak, jak wydaje się naszej bohaterce. Karola powoli odkrywa prawdę i to, co jest dla niej ważne. Autorka ujmuje jej przemyślenia w trafne spostrzeżenia. Nie ma w tej książce pośpiechu, za to jest wyczuwalny spokój i cisza. Nie można, więc tej książki czytać w pośpiechu, ale należycie stopniowo dawkować w wolnych chwilach. Osobiście przeżyłam opisaną historię i nawet po paru dniach tkwi jeszcze ona we mnie, tak, że w ciągu dnia łapię się na rozmyślaniu o niej. Moim zdaniem to bardzo dobra powieść, którą warto poznać.


Renata L. Górska, Błędne siostry, wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2012, oprawa miękka, stron 752.

13 marca 2012

Ludzkie ciało. Przewodnik z obrazkami 3D.

Bardzo żałuję, że gdy byłam dzieckiem nie było takich książek takie obecnie są wydawane w sferze edukacyjnej. Podręczniki, które sucho przekazywały wówczas wiadomości nie cieszyły się moim przywiązaniem. Teraz nie dość, że poprawiła się jakość podręczników, to na dodatek można czerpać wiedzę z takich fantastycznych książek jak ta wydana przez wydawnictwo Wilga i dotycząca ludzkiego ciała. Każde dziecko jest zainteresowane, co tam jest pod tą ludzką skórą. Ilustracje i garść informacji skrzętnie uporządkowanych w książce pomaga przyswoić taką prostą wiedzę. Wszystko wspaniale rozrysowane i podpisane. Poznać można między innymi zasady krążenia, budowę serca, mózgu, układu pokarmowego, układu nerwowego, skóry, układu oddechowego, szkieletu, mięśni czy zmysły. Co więcej w książce znajdują się interesujące obrazki 3D. Do pozycji dołączony jest również plakat. Bardzo dobry wspomagacz naukowy dla młodych naukowców.


Ludzkie ciało. Przewodnik z obrazkami 3D, Wydawnictwo Wilga, Przedział wiekowy: od 9 do 12 lat, kategoria: edukacyjne, oprawa twarda, stron 22.

*zdjęcia własne

8 marca 2012

Mariusz Wilk, Lotem gęsi.

Ostatnio mam wielkie szczęście do bardzo dobrych książek. Tym razem również moja intuicja mnie zawiodła, bo kolejna moja lektura okazała się zarówno wciągająca jak i fascynująca. To podróżniczy dziennik niezwykły, bo pełen trafnych intelektualnych przemyśleń, dlatego też w swoim wymiarze przypominający niekiedy esej.

Lotem gęsi to trzeci tom cyklu Dziennika Północnego po książkach Dom nad Oniego i Tropami rena autorstwa Mariusza Wilka, który od dwudziestu lat mieszka na północy Rosji. Poprzednich dwóch części nie czytałam, ale jestem pewna, że czas tych książek nadejdzie niebawem. Owa nieznajomość dwóch poprzednich książek nie była jednak przeszkodą w sprawnym poruszaniu się w treści czytanej pozycji. Autor wielokrotnie nawiązuje, bowiem do poprzednich części ze wskazaniami, kiedy i gdzie o czymś pisał, zwłaszcza, jeśli chodzi o znajomych czy jakiś wydarzeniach. Tym samym zachęca czytelnika do przeczytania poprzednich książek.

Na książkę Lotem gęsi  złożyły się trzy opowieści o miejscach mało znanych: dwóch nad Jeziorem Onieżskim - Pietrozawodosk i Zaonieże i trzecim położonym w północnej części Kanady – Labradorze, który Wilk przemierzał śladami pisarza i podróżnika – Kennetha White’a.  Autor pisze o historii tych miejsc, podkreślając, że materiały zbierał w bibliotekach omijając technologiczne możliwości Internetu. Wilk stroni, bowiem od możliwości innowacyjnych ułatwiających życie we współczesnym świecie. Nad hałasem i zgiełkiem miast przedkłada ciszę i spokój. Denerwują go nastawieni na szybkie zaliczenie zwiedzanego miejsca turyści. Zwraca uwagę na to, że wraz z wiekiem przestaje gonić, bo wie, że nie zdąży. Podąża własną tropą – ścieżką życia, którą wydeptuje. Podkreśla, że jego życie uległo zmianie po narodzinach córki Martuszki. Jednocześnie poczuć można wielką radość Wilka z późnego ojcostwa. Docenia wartości płynące z różnych religii. Relacjonuje swoje spotkania z pisarzami, dziennikarzami i zwykłymi ludźmi. Znaleźć tu można uwagi o pisarzach, przeczytanych książkach, przemyślenia. Sam pisze jak chodzi, niespiesznie…

Język Mariusza Wilka, choć nasiąknięty rusycyzmami, zachwyca. To książka, która wciąga czytelnika, przy której czytaniu nie sposób się spieszyć, do której chce się wracać.


Mariusz Wilk, Lotem gęsi, Oficyna wydawnicza Noir Sur Blanc, luty 2012, oprawa broszurowa ze skrzydełkami, wydanie pierwsze, stron 210.

6 marca 2012

Maja Łozińska, W ziemiańskim dworze.Codzienność, obyczaje, święta, zabawy.

W ziemiańskim dworze to kolejna książka autorstwa Mai Łozińskiej, którą jestem zauroczona i na na pewno nie będę w tym odosobniona, gdy tylko zdecydujecie się przeczytać tę pozycję. Od razu piszę, że czyta się ją znakomicie. Delektowałam się jej treścią stopniowo dzieląc sobie przyjemność, czytając w między czasie inne książki, acz ciągle do niej wracając. Na pewno jednak do książki szybko powrócę,  aby na nowo odkrywać uroki ziemiańskiego dworu ukazanego na przestrzeni czterech pór roku. 

Treść książki podzielona jest na cztery  części w kolejności: Zima, Wiosna, Lato, Jesień. Maja Łozińska rozpoczyna więc opowieść od zwyczajów na dworach ziemiańskich w okresie Bożego Narodzenia, sposobów ogrzewania zimą domu, ubiorów, spędzania wieczorów przez gospodarzy, zabaw karnawałowych. Gdy budzi się wiosna nastepują w dworach wielkie porządki i przygotowania do Wielkanocy. Kiedy nastanie lato do dworu wracają na wakacje dzieci i młodzież ze szkół, a goście są mile widziani. W okresie jesieni następuje czas sezonu myśliwskiego, przygotowywania przetworów i odmienne nastroje wraz z listopadem. Autorka opisuje ówczesne ziemiańskie życie: polowania, przyjęcia, zabawy, prace w polu, hodowlę koni, wieczory spędzane przez rodzinę i gości w salonie przy kominku lub w bawialni, wizyty, sposoby prowadzenia majątków, obowiązki w gospodarstwie, domowej medycynie, teatrze. W książce znaleźć można wiele anegdot i ciekawostek, zapomnianych obyczajów, sposobów na przyrządzanie potraw, ale i zabobonów. 


Dwór w Modryczu, wschodnia Małopolska dwudziestolecie międzywojenne

Pozycja jest bogato ilustrowana fotografiami i reprodukcjami obrazów, które fascynują nie mniej niż sam tekst. Dla zainteresowanych tematem dodać trzeba, że w książce umieszczono bibliografię. Nie ma jednak przypisów, więc nie jest to pozycja czysto naukowa. Treść obejmuje czas między zniesieniem pańszczyzny a wybuchem I wojny światowej oraz dwudziestolecie międzywojenne. Terytorialnie natomiast obejmuje Wielkopolskę, Galicję i Królestwo Kongresowe. Większość spraw dotyczy zamożniejszej części ziemiaństwa. 

Dwór w Kamieniu, lata trzydzieste XX wieku

To lektura pełna nostalgii za minioną epoką. Czas zatrzymał się tylko na fotografiach… Polecam!

Powitanie ułanów we dworze, Modlnica, Małopolska, 1933


Maja Łozińska, W ziemiańskim dworze.Codzienność, obyczaje, święta, zabawy, wydawnictwo PWN, Warszawa 2011,  wstęp i wybór zdjęć Jan Łoziński, oprawa miękka, stron 360.

4 marca 2012

Tomasz Czerwiński, Kapliczki i krzyże przydrożne w Polsce.

Jest coś niezwykłego w przydrożnych kapliczkach, co wywołuje we mnie refleksję. Ów stan skupienia i zadumy często rozpoczyna się w maju, gdy szczególnie wiejskie kapliczki odżywają, są odświętnie przystrajane, a wieczorami okoliczni mieszkańcy gromadzą się przy nich na nabożeństwo majowe. Każda z kapliczek jest inna, każda związana jest z inną historią, a gdy są mijane ludzie czynią zazwyczaj znak krzyża lub pochylają głowę. Przynajmniej tak mnie wychowano i do dziś mam to we krwi. Dziś niestety kapliczki powoli znikają z polskiego krajobrazu i miast wypierane przez modne elementy architektonicznej zabudowy. Widać jednak, że niektóre kapliczki są odnawiane, bo pamiętać trzeba, że to perełki polskiego krajobrazu.

Kapliczki i krzyże przydrożne w Polsce autorstwa Tomasza Czerwińskiego to kolejna książka, która ukazała się nakładem wydawnictwa Muza w serii Ocalić od zapomnienia. To dzięki niej mogłam zapoznać się z nieznanymi historiami, zobaczyć na fotografiach krzyże i kapliczki rozsiane w różnych rejonach Polski i pochodzące z innych okresów. Krzyż i kapliczka to obiekt kultu religijnego oraz wyraz pobożności ich fundatorów. Zgadzam się ze słowami Autora, że to także element ludowej i narodowej kultury, ponieważ z wieloma kapliczkami wiążą się legendy i lokalna historia. Nie jedna związana jest również z ludzkim dramatem czy też była postawiona dzięki radości w podziękowaniu. Autor dokonuje analizy krzyża, jako symbolu chrześcijaństwa, rozróżnia krzyże drewniane, kamienne żelazne oraz karawaki (krzyże z dwiema poprzecznymi belkami), przedstawia rodzaje kapliczek z uwzględnieniem ich budowy (przykładowo kapliczki domkowe, arkadowe, murowane z wnękami). Osobny rozdział zawiera przedstawienia Matki Boskiej i Chrystusa oraz postaci świętych i patronom, którym kapliczki były poświęcane.  Przedstawia również elementy związane ze wznoszeniem kapliczek takie jak rodzaje figur, kapliczki w formie latarni, kapliczki z dzwonkami i dzwonnice loretańskie. Zwraca uwagę również na kapliczki wzniesione po epidemii chorób czy też związane z cudownymi źródłami i niezwykłymi wydarzeniami.

Wszystkie informacje przedstawione zostały w przystępny sposób. Nie brakuje tu schematów architektonicznych, słowniczka na marginesach kartek, przysłów, napisów, przytaczanych legend, a przede wszystkim fotografii, które w całej książce dominują. W pozycji odnaleźć również można bibliografię i wykaz skrótów. Jak dla mnie wspaniała lektura, do której będę niejednokrotnie powracać. Warto!


Tadeusz Czerwiński, Kapliczki i krzyże przydrożne w Polsce, wydawnictwo Muza, seria: Ocalić od zapomnienia, oprawa twarda, styczeń 2012, format 200x200mm, stron 402.

2 marca 2012

W świecie Baśni.

Czy lubicie wracać do lektur czytanych w dzieciństwie? Ja uwielbiam, bo wracają do mnie wspomnienia, zapachy, smaki, emocje. To trudne do określenia uczucie, które nasza pamięć przywraca za sprawą pewnych opowieści. Dla mnie taką książką, dzięki której odnalazłam na nowo dziecięce przeżycia jest Świat Baśni.  Książka ukazała się w opracowaniu Ewy Stadtmüller, z pięknymi, dopełniającymi treść klasycznymi ilustracjami autorstwa Anny Rybickiej, które są zarówno kolorowe jak i w sepii.  We wydanej pozycji znalazły się najbardziej znane baśnie Hansa Christian Andersen, Jakuba i Wilhelma Grimmów, Jeanne’a-Marie de Beaumont Leprince, Charlesa Perrault, Aleksandra Siergiejewicza Puszkina. A mianowicie są to niezapomniany Kopciuszek, Kot w butach, Śpiąca Królewna, Piękna i bestia, Lampa Alladyna, Trzy dary, O rybaku i złotej rybce, Hipek z czubkiem, Kalif bocian, Zaczarowany pędzelek, Czarodziejski gwizdek, Trzy świnki, Jaś i drzewko fasolowe, Czerwony Kapturek, Królewna śnieżka, Stoliczku, nakryj się, Tomcio Paluch, Świniopas, Księżniczka na ziarnku grochu. To chyba dzięki Kopciuszkowi zaczęłam wierzyć w wielką miłość i zostałam romantyczką. Zawsze zastanawiałam się również jak to możliwe, że księżniczka śpiąc na tylu poduchach była posiniaczona od jednego ziarenka grochu. Marzyłam również, aby mieć lampę Alladyna i wierzyłam, że złote rybki spełniają życzenia, a w lesie mieszkają krasnoludki.

Baśnie należą do klasyki i niejednokrotnie na ich podstawie ukazywały się wersje filmowe, sztuki teatralne czy animacje. Książka, która otwiera przed dzieckiem niezapomniany świat, w którym dominują miłość, przyjaźń i dobro. Zbiór Baśni został wydany w solidnej oprawie graficznej. Książka jest szyta, papier dobrej jakości, a czcionka czytelna, dostosowana do czytającego już samodzielnie dziecka. Polecam jednak czytanie opowieści młodszym dzieciom. To doskonała lektura, którą będą zachwyceni nie tylko dzieci, ale i rodzice. Warto!


W świecie Baśni, opracowała  Ewa Stadtmüller, ilustracje Alicja Rybicka, wydawnictwo Skrzat, Seria wydawnicza: Klasyka z feniksem, kategoria wiekowa +3, oprawa twarda, listopad 2011, stron 240.

1 marca 2012

Maciej Bennewicz, Wszystkie kobiety don Hułana.

Gdyby nie to, że przypadkiem o poranku w sobotę lub w niedzielę – wybaczcie, ale nie pamiętam – w locie nie zobaczyłabym zajawki tej książki, to szybko nie sięgnęłabym po nią. A tak dobrze się stało, bo od razu z ciekawości książkę przeczytałam. Jest to lektura zawiła i przez to niezwykle wciągająca. Autor znając się na rzeczy, bowiem jak przeczytałam na okładce w biogramie, jest między innymi socjologiem ze specjalizacją z psychologii oraz trenerem i coachem, znakomicie wykorzystał swoje predyspozycje zawodowe przenosząc je na karty książki. Mowa tu o manipulacji, zagubieniu we współczesnym społeczeństwie, szukaniu własnej tożsamości.  

Cala historia zaczyna się dość niewinne i nie bez zaskoczenia dla głównego bohatera Piotra Glucka. Pewnego dnia telefonicznie zostaje poproszony przez matkę licealnego kolegi Hirka Ułana o pomoc w odnalezieniu syna. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby to Piotr primo- utrzymywał jakiekolwiek kontakty z Ułanem i secundo - był jak twierdziła matka Ułana i co wskazywały zapiski w jego notatniku – jego najlepszym przyjacielem. Tłumaczenie Glucka zwanego w liceum Glusiem nic nie dało, co więcej w kolejnych dniach mężczyzna poznaje kolejne kobiety związane z byłym szkolnym kolegą. A są to oprócz matki była żona Hirka, była kochanka, była druga żona jego ojca, córka. Kobiety wciągają Piotra w rodzinne sprawy, przedstawiają wydarzenia z własnego punktu widzenia i choć początkowo nie chce on mieszać się w pranie cudzych życiowych brudów, to jego ciekawość dotycząca przyczyn zniknięcia Hirka narasta. Nie wie jednak, co jest prawdą, a co fałszem. W dodatku wracają wspomnienia z przeszłości: dom, rodzina, szkoła – to główne tła analiz. A nasz bohater nie był absolutnie spokojnym, ułożonym, przyjacielsko choćby do Hirka nastawionym młodzieńcem.

To opowieść o toksycznych ludziach wywierających wpływ na życie i drogach odnajdywania własnej tożsamości i pogodzeniem się z niechlubną przeszłością, za którą jest wstyd. Wątki psychologiczne zostały znakomicie wplecione w zawiłą i pełną niespodzianek fabułę, a bohaterowie wyraziście zarysowani. Jasno, klarownie i bez dopowiedzeń i retuszy Autor obnaża peerelowską szkołę, panujące „obyczaje” wśród młodzieży, życie rodzinne. Książkę czyta się szybko i na pewno ten czas jest dobrze spożytkowany. Refleksja przychodzi sama.
 
Maciej Bennewicz, Wszystkie kobiety don Hułana, wydawnictwo G+J, wydanie 2012, oprawa miękka, stron 304.