Strony

9 sierpnia 2016

Magdalena Wala, Marianna.



Marianna Magdaleny Wali to bardzo dobra powieść historyczna. Książkę można przyrównać do Fortuny i namiętności. Klątwy. Małgorzaty Gutowskiej – Adamczyk, choć osadzona jest w zupełnie odmiennym czasie i nie nawiązuje w stylu do ówczesnego języka. Chodzi mi o to, że obydwie powieści bardzo silnie powiązane są z historią Polski. To wielki atut, kiedy autorka potrafi tak skonstruować fabułę powieści, aby wpleść w nią bez zniekształceń wydarzenia historyczne, a obok osób fikcyjnych, prawdziwe imiona i nazwiska tych, którzy rzeczywiście istnieli. 

Marianna jako młodziutka dziewczyna ucieka z klasztoru i w męskim przebraniu walczy w powstaniu listopadowym. Po jego klęsce wraca do rodzinnego dworu położonego na Litwie, gdzie przed ojcem i służbą ukrywa ją matka. Marianna dowiaduje się, że dzięki rozsiewanym plotkom jej reputacja jest zszargana. Matka widzi dla niej jedynie dwa wyjścia: pierwszy to klasztor, a drugi – to szybkie zamążpójście. Kandydat już jest, w dodatku hrabia, wdowiec, syn przyjaciółki matki z lat szkolnych. Wszystko zostaje ułożone, tyle tylko, że przyszła panna młoda zupełnie nie zna oblubieńca nawet od strony wizualnej. Mimo to uciekając przed gniewem ojca i przeznaczonym jej przez niego losem, decyduje się nawet na zawarcie ślubu per procura. Wkrótce w Krakowie okazuje się, że jej mąż w ogóle nie wiedział o tym, że ma już nową żonę. Zastanawiające jest również poszukiwanie kandydatki dla Michała przez jego matkę daleko od miejsca zamieszkania. W dodatku – cóż za niespodzianka dla Marianny – nie jest jednak żoną numer dwa. Dziewczyna jest cierpliwa, waleczna i zniesie nawet zachowanie mrukliwego, aczkolwiek przystojnego, męża hrabiego Michała Sierawskiego. Nie ma zamiaru poddać się ani zrzędliwej ciotce Aleksandrze, ani jej córce Agnieszce, ani nawet swej dawnej klasztornej koleżance Klementynie Roszkowskiej czy Białej Damie. Chce poznać nie tylko męża, ale również przeszłość związaną ze śmiercią swoich poprzedniczek. Jest kobietą z charakterem: uparta, dumna i wie, czego chce. Żołnierska krew. 


Fabuła zarysowana jest w sposób interesujący. Mamy bajkową historię Kopciuszka, ale pokazaną bez lukru, a w sposób subtelny i delikatny. Przede wszystkim jednak autorka potrafiła znakomicie odtworzyć życie codzienne arystokracji i objaśnić obowiązujące konwenanse. Przyjrzyjmy się biletom wizytowym. Czytelnik dowie się: jak powinien brzmieć prawidłowo skonstruowany zapis; dlaczego adres widniał jedynie na wizytówkach zostawianych przez kobiety w sklepach; dlaczego dopisywano na biletach dzień tygodnia; dlaczego zostawiano bilety wizytowe podczas nieobecności państwa i co oznaczało zagięcie rogu biletu (zagięcie prawego i odmiennie - lewego, oznaczało zupełnie co innego). Autorka przedstawia też formy kojarzenia małżeństw, jak wyglądało ówczesne podróżowanie, obowiązującą modę i zwraca uwagę nawet na trzymanie przez damy chusteczki i ich rodzaje. Z drugiej strony poznać można życie i funkcjonowanie dużego dworu; nowinki techniczne w pałacu; kiedy składano i jak wyglądały kurtuazyjne wizyty; dlaczego kobiety same nie chodziły do kawiarni i cyrku; jak wyglądały przygotowania do balu.  To jedynie wybrane elementy z powieści, ale zapewniam, że autorka opisuje wszystko w sposób rzetelny i zgodny z rzeczywistością. Przejścia są łagodne i czytelnik absolutnie nie będzie wiedział, kiedy zaczyna czerpać wiedzę z powieści. 

Antonina Tomaszewska, MNK

Chciałabym Wam również zwrócić uwagę na główną inspirację Magdaleny Wali, jaką czerpała w pracy nad powieścią. Stały się nią losy kobiet walczących w powstaniu listopadowym. Na podstawie ich biografii autorka wymyśliła wątek powstańczy powieściowej Marianny. Jedną z postaci historycznych była Antonina Tomaszewska (1814-1883), która uczestniczyła w powstaniu na Żmudzi. Wywodziła się z rodziny szlacheckiej o bogatej tradycji patriotycznej. Uczyła się u sióstr benedyktynek w szkole przy klasztorze w Krożach. W chwili wybuchu powstania miała jedynie 16 lat. Opuściła klasztor i od razu przystąpiła do oddziałów powstańczych. Nauczyła się jazdy konnej i posługiwania się lancą. Oprócz zwykłej broni, dla bezpieczeństwa nosiła przy sobie sztylet. Bezpośrednim impulsem decydującym o przystąpieniu Antoniny do powstania był przykład Emilii Plater. W bitwie pod Mankuniami Antonina Tomaszewska wykazała się męstwem, brawurą i zdecydowaniem. Oddziały polskie zagrożone były przez jazdę czerkieską, przeciw której wysłano kawalerię żmudzką. Czerkiesi zostali rozgromieni. Za zasługi w bitwach pod Szawlami i Powendeniami, mianowana została na stopień podporucznika. Po ewakuacji wojsk, pierwsze lata spędziła na emigracji ukrywając się pod nazwiskiem Pruszyńska. Wyszła za mąż za polskiego oficera Wierzbickiego. Wróciła do kraju po 26 latach emigracji i zamieszkała z dziećmi w majątku męża pod Płockiem. 


Drugą kobietą, w której biogramie odnaleźć można losy powieściowej Marianny, jest Józefa Rostkowska (1784-1896). Pierwszym jej mężem był niejaki Kulczycki, uczestnik kampanii 1812 roku i powstania listopadowego, w którym prawdopodobnie zginął. Józefa w okresie powstania wstąpiła do służby wojskowej pod pseudonimem Józef Kulczycki, jako młodszy felczer. Występuje, jako mężczyzna we wszystkich dokumentach z 1831 roku. Awansowała na starszego felczera i poznała swego przyszłego męża porucznika Daniela Rostkowskiego. Brała udział w bitwach pod Białołęką, Grochowem, Wawrem i Dębem Wielkim, Liwem, Jędrzejowem, Ostrołęką, Wolą i w obronie Warszawy oraz w potyczkach pod Rudzienkiem i Zimnowodą. W bitwie pod Grochowem została dwukrotnie ranna. Za udział w walkach na Woli została 15 IX 1831 odznaczona Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari. Jej dalsze koleje życia również należą do ciekawych. Warto się bliżej zapoznać. Z pierwszego małżeństwa z Kluczyckim miała syna i córkę, zmarłych przed 1896 rokiem, drugie pozostało bezdzietne. W prasie francuskiej podawano, że była matką 15 dzieci: 12 chłopców i 3 dziewcząt. Jeżeli tak było, to wszystkie dzieci przeżyła.

Barbara Bronisława Czarnowska
Wspomnieć należy również o Barbarze Czarnowskiej (1810-1891), która pochodziła z niezamożnej rodziny szlacheckiej. 18 kwietnia 1831 roku dziewiętnastolatka, przebrana za mężczyznę, w mundurze i z obciętymi włosami, zgłosiła się na ochotnika do obozu wojskowego na Pradze. Panna Czarnowska służyłaby w wojsku, jako chłopiec, gdyby major Tyszko, pod granatowym mundurem wojskowym z pąsowym kołnierzem i wyłogami oraz rogatywką nie rozpoznał kobiety. Na wieczornym apelu, przed frontem całego pułku, ogłosił, iż „Bronisława Czarnowska mianowana została kadetem 1. Pułku Jazdy Augustowskiej”.[1] 6 i 7 września uczestniczyła w obronie Warszawy między rogatkami jerozolimską i wolską. 3 października 1831 roku została odznaczona Krzyżem Srebrnym Orderu wojennego Virtuti Militari. W 1836 roku wyszła za mąż za wdowca Kazimierza Zakrzewskiego, właściciela majątku we wsi Żaby pod Błoniem. W 1841 roku owdowiała, wyszła ponownie za mąż za Stanisława Żbikowskiego i zamieszkała w kamienicy na Starym Rynku w Warszawie. Słynęła z dobroczynności. Pod koniec życia mając około 80 lat, napisała mały pamiętnik, w którym opisała swą służbę wojskową.

Warto zapoznać się z biografiami zapomnianych cichych bohaterek powstania listopadowego. Nie były to markietanki, ale kobiety-żołnierze. Magdalena Wala wymienia je w powieści z imienia i nazwiska (m.in. również Emilię Plater, Wilhelminę Kasprowiczównę[2]). Na uwagę zasługuje także wplecenie w fabułę książki rzeczywistych osób: tak jak Zofii Arturowej Potockiej (1790-1879), wielkiej filantropki. W powieści poznajemy ją tuż po śmierci męża Artura Stanisława Potockiego (1787-1832). Marianna zresztą skoligacona jest przez matkę z rodziną Krasińskich. Jej rodzicielka to Eliza z domu Krasińska, która wyszła za mąż z miłości za hulakę i hazardzistę pana Pawłowskiego. Popełniła mezalians, nie była posłuszna rodzicom, ojciec po przekazaniu Pawłowskiemu posagowego dworu w Różance wyrzekł się córki, a z mężowskiego uczucia nic nie pozostało. Eliza jest w powieści osobą fikcyjną i odgrywa rolę córki rzeczywistego Kazimierza Krasińskiego (1725-1802), który z kolei miał faktycznie córkę Elżbietę późniejszą Jarczewską (1791-1832), notabene pisarkę. W powieści owa Elżbieta odgrywa ciotkę Marianny. Autorka w posłowie pisze jednak, że powieściowa Eliza to nie owa Elżbieta. Zwracam jednak uwagę czytelnika, że imię Elżbieta często zdrobniano na Eliza. Było tak w przypadku Elżbiety z Branickich Zygmuntowej Krasińskiej. Elżbieta to również teściowa Marianny, a Elżunia to z kolei pasierbica. Rzeczywiście jednak to samo imię wielokrotnie powtarzało się w rodzinie. 

Pałac w Podgórkach wybudowany w I połowie XVIII wieku istnieje, ale ten powieściowy pochodzi z XVII wieku i nie wiem jednak nawet z opisu jaki autorka miała na myśli. Obecnie to własność prywatna.  Jest również Różanka (obecnie na Białorusi), w której był pałac.[3] Zaznaczam jednak, że to moje własne poszukiwania i domysły. Zawsze można jednak pozyskać nową wiedzę. Powieściowy dwór w Różance był skromny i drewniany. Nazwisko Sierawskich jest herbowe. Warte podkreślenia jest również wymienienie zarówno rzeczywistych tytułów jak i autorów książek, które Marianna czytała lub do których zaglądała. 

Biorąc pod uwagę tło obyczajowe, historyczne, kulturowe i społeczne Marianna Magdaleny Wali to powieść dopracowana w szczegółach. Z kolei fabuła jest zajmująca i z zaskakującym, aczkolwiek na miarę XIX wieku rozstrzygnięciem. Gdzieś w tym wszystkim jest jeszcze miejsce na miłość. Warto.


[1] Źródło: http://www.warszawa.pl/ramka/?l=Encyklopedia_Warszawy/Historia/Dzieje_miasta/Warszawa_1795-1914/65,3439,2,1,0,0-Kobieta_Kawaler.html 
[2] Polki w roku 1831, [w:] Listopadówka ziemi lubelskiej. W 77ą rocznicę listopadowego powstania 1830 31 roku, Lublin, 29 listopada 1907, s. 10-11.  http://bc.wbp.lublin.pl/Content/24107/25269_CZAS-794c_Listopadowka-Ziemi-Lubelskiej--W-77-a-rocznice-Lis_0000.pdf 
[3] O tymże pałacu można poczytać tu: http://eksploratorzy.com.pl/viewtopic.php?f=134&t=5235 


Magdalena Wala, Marianna, wydawnictwo Czwarta Strona, wydanie 2016, cykl: Damy i buntowniczki, t. 1, okładka miękka, stron 328.

Magdalena Wala - Absolwentka historii na Uniwersytecie Śląskim. Nauczycielka z powołania, za punkt honoru uznaje wtłoczenie do głów młodego pokolenia możliwie największej wiedzy o przeszłości naszej ojczyzny i otaczającego ją świata. Etatowa podróżniczka wścibiająca swój nos wszędzie tam, gdzie można znaleźć jakiekolwiek zabytki – od wysokich wież monumentalnych katedr po omszałe lochy starych, rozpadających się zamczysk. Prywatnie właścicielka szalonego psa – golden retrievera, który wyprowadza ją na spacery, zapewniając zdrową dawkę gimnastyki. Książkoholiczka bez szansy na wyleczenie z nasilającego się nałogu. W wolnych chwilach pisze, czerpiąc inspirację z nieprzebranego świata swojej wyobraźni.


Dla zainteresowanych wybrana lektura:
  • Barańska Anna, Kobiety w powstaniu listopadowym 1830-1831, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1998.
  • Jarmoszko Stanisław, Korczak Michał, Od samarytanek do kobiet‑żołnierzy, Wojsko i Wychowanie, Warszawa 2000.
  • Liszewscy Ewa i Bogumił - Antonina Tomaszewska - porucznik jazdy żmudzkiej, [w:] "Kurier Wileński" z dnia 8.01.2010. oraz http://gpcodziennie.pl/1879-kobieta-bohater.html#.V6m07zV_TzA
  • Musielak Henri, Niezwykłe dzieje Józefy Rostkowskiej, [w:] "Życie Warszawy" z dnia 20-21.07.1996.
  • Nadolski Artur, Z szablą na Moskala. Barbara Czarnowska (1810–1891) – żołnierz Powstania Listopadowego, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2011.
  • Wawrzykowska‑Wierciochowa Dioniza, Sercem i orężem ojczyźnie służyły. Emilia Plater i inne uczestniczki powstania listopadowego 1830 – 1831, MON, Warszawa 1992.
  • Wróblewska M., Działalność społeczna i kulturalna Zofii Potockiej, [w:] Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2007, Prace Historyczne, z. 134, s. 55-64. /dostępne www.ejournals.eu/  
  • O biletach wizytowych: http://www.czasemancypantek.pl/w-salonie/etykieta/105-bilety-wizytowe ; http://www.lisak.net.pl/blog/?p=348 .
  • http://www.ipsb.nina.gov.pl/index.php/a/jozefa-rostkowska

2 komentarze:

  1. Książkoholiczko kochana, witam cię. Słuchaj moja droga wczesnej emerytki. Rzeczywiście nie widzę u Ciebie szans na wyleczenie się z tego nałogu (jak ja z mojego blogowania), więc o życzeniu zdrowia, nie mogę pisać. To tak, jakbym oderwała Ci głowę i rękę do pisania (chyba, że piszesz oburącz?)
    Tak poważnie, to jesteś zawodowcem i pasjonatką w jednym.Pozdrawiam Teresa wczesnaemerytka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziekuję za dobre słowo :) Piszę i czytam nocami. Śpię mało, ale efekt taki, że co jakiś czas padam na twarz przy zasypiającym dziecku :)
      Mój mąż też nie widzi dla mnie żadnych szans :)
      Zawodowcem nie jestem, jedynie amatorką. A pisanie? nie wiem do kiedy będzie trwało. Za mną prawie 8 lat, więc może czas kończyć? :))
      serdeczności

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.