Strony

29 września 2015

CHARLOTTE BRONTË, DOROTA COMBRZYŃSKA-NOGALA, Chcę wszystko.



Chcę wszystko autorstwa Doroty Combrzyńskiej – Nogali to współczesna kontynuacja niedokończonej powieści Charlotte Brontë zatytułowanej Ashworth. Zaledwie rok temu[1] po przeczytaniu wydanych przez MG Niedokończonych opowieści pisałam:

[…] Nigdy też nie dowiemy się, czy serce pana Westa z niedokończonej opowieści zatytułowanej Ashworth skłonne będzie ku nieśmiałej, niepewnej, o filigranowej figurze panny Fairburne czy ku pięknej, dumnej pannie Ashworth. Jeśli nie on, to któż się w niej zakocha? Myślę, bowiem, rozumując jak Charlotta, że rzeczywiście był taki „ktoś”. A cóż z braćmi panny Ashworth, z którymi się nie wychowywała i których ojciec nie uznał. I na Boga, dlaczego ów nieszczęśnik miał taki stosunek do swoich synów, mimo, że urodzonych z legalnego związku? A cóż byłoby z szykowną panną Amelią De Capell? Nie sądzicie, że pytania są dość nurtujące?[…]

No cóż, kto miał własną propozycję kontynuacji powieści, ten może ją nieco zweryfikować i porównać z wizją prezentowaną nam przez Dorotę Combrzyńską  - Nogalę. Autorka dokonuje podziału w tekście Charlotte Brontë. Po pierwszych oryginalnych trzech rozdziałach pisze swoją kontynuację losów dotyczącą Ellen Hall. U Charlotte poznajemy ją w momencie pakowania kufrów panny Mary Ashworth wyjeżdżającej z pensji do domu. Ellen również jest pensjonariuszką, ale wskutek nikłych pieniędzy, jakie wpływają za jej kształcenie, musi pracować na pensji także, jako służąca. U Doroty Combrzyńskiej – Nogali, Ellen Hall pada niejednokrotnie ofiarą szykan nauczycielki francuskiego madmemoiselle Clotilde. Autorka przedstawia również dzieciństwo Ellen i jej brata Johna, kreuje narzeczoną tego ostatniego, pozwala zdobywać wiedzę u profesora, a potem pracować u rzetelnego chlebodawcy. Gdy już czytelnik przyzwyczai się do tego, że to Ellen jest bohaterką kontynuacji, wraca do oryginalnego rozdziału czwartego i losów Mary Ashworth. Jak czytelnik pamięta w rozdziale tym, Mary odwiedza Amelię De Capell i poznaje jej cichą kuzynkę, pannę Marian Fairburne.  Podczas tej wizyty pojawia się młody pan Artur Ripley West, który najpierw filtruje z Marian, a dopiero potem zostaje oczarowany urodą Mary. Dalej rzeczywiście jest już o Mary i połączeniu jej losów z losami Ellen. 

Jak wiecie uwielbiam czytać klasykę literatury popularnej, uwielbiam kulturę i obyczaje wieku XIX, ale też zawsze ciekawa jestem różnego rodzaju fan ficków czy kontynuacji. To prawda, jedne są bardziej udane, inne mniej. Chcę wszystko zaliczam niestety do tej drugiej grupy. 

Mówiąc szczerze parę dni analizowałam to, co napisała Dorota Combrzyńska – Nogala. Jak dla mnie jest: za szybko, za nerwowo, za gwałtownie, za współcześnie. Taka swoista tekstowa szarpanina. Z całym szacunkiem dla autorki dla jej wykształcenia i zasług na polu pisania książek, jestem zdania, że primo: taka książka nie powinna być pisana na zamówienie, secundo: powinien napisać ją ktoś, kto dosłownie fascynuje się kulturą, obyczajami, historią czyli „żyje”, „oddycha” wiekiem dziewiętnastym (możecie zajrzeć na blogi: np. Buduar Porcelany, La reine de retro, Kostiumy Mr Nelly i inne z grupy Krynolina, ); tertio: i kto bardzo dobrze orientował się w pisarstwie Brontë (nie chodzi tu o naśladownictwo, ale o zrozumienie intencji i motywów). 



Części pisane przez Charlotte Brontë po prostu płyną, są subtelnie i niespiesznie nakreślone,  powodują jednak szybsze bicie serca. W tekście napisanym przez Dorotę Combrzyńską – Nogalę nie ma plastyczności, a momentami w ogóle traciłam wrażenie, że mowa jest o XIX wieku. Dialogi są sztuczne, zbyt współczesne, a zastosowane skrócenia w akcji, które nasilają się wraz z upływem stron (w jednym zdaniu są np. w domu, w drugim zdaniu w ogrodzie), niestety wpływają na czytającego deprymująco. Owszem, dzieje się wiele, ale moim zdaniem zbyt wiele, tak jakby autorka nie mogła się do końca zdecydować, co ze swoich pomysłów wybrać. Z drugiej strony zauważam jednak, że są  łączenia, z czasem kumulacja i rozwiązanie naprawdę wydaje się ciekawym zabiegiem. Jeżeli jednak wyobrażaliście sobie, że to miłość Mary i Ashwortha będzie na pierwszym miejscu, to jednak się mylicie. Jest jeszcze wątek miłości Ellen i Williama, z czego mogłaby być oddzielna i zupełnie interesująca powieść. Myślę również (choć kto to może do końca wiedzieć), że raczej zamiarem Charlotte Brontë nie było uczynienie z braci Mary, którzy wychowywali się poza domem, zupełnych czarnych charakterów.  Tutaj to totalni brutale, którzy nie liczą się z niczym i nikim. Losy Marian Fairburne, która wiąże się z zupełnie zdeprawowanym osobnikiem mogą zadziwić, podobnie jak losy Amelii i jak nakreślenie narzeczonej Johna Halla jako niemal anorektyczki. 

fragm. Chcę wszystko

Można oczywiście podziwiać pomysłowość i zaangażowanie autorki oraz to że, pisze nie naśladując Brontë. Zgadzam się z tym. Osobiście mnie jednak poraża totalny rozdźwięk między Ashworth Brontë  a Chcę wszystko Doroty Combrzyńskiej – Nogali. Tak jakby istniała między nimi jakaś niewypełniona i ziejąca dziura, przepaść. Dla mnie (co niekoniecznie, oznacza, że dla Ciebie drogi czytelniku) tej książce (poza fragmentami pisanymi przez Brontë) brak po prostu duszy. Ale czy jakakolwiek napisana kontynuacja mogłaby przynieść do końca satysfakcję czytającemu? Brawa dla Doroty Combrzyńskiej - Nogali za odwagę.
 




CHARLOTTE BRONTË, DOROTA COMBRZYŃSKA-NOGALA, Chcę wszystko, wydawnictwo MG, wydanie 2015, okładka twarda, stron 320.


Dorota Combrzyńska - Nogala - Łodzianka, polonistka, surdopedagog, autorka książek obyczajowych: Naszyjnika z Madrytu, nagrodzonej Literacką Nagrodą im. Władysława Reymonta Piątej z kwartetu oraz Wytwórni Wód Gazowanych.

22 września 2015

Allison Pataki, Sisi. Cesarzowa mimo woli.

Pisząc szczerze obawiałam się nieco tej książki. Trzeba, bowiem nie lada odwagi, aby zmierzyć się z tematem, który zarówno książkowo jak i filmowo wałkowany jest od wielu lat. Jak przenieść rzeczywiste wydarzenia na karty powieści, jak skonstruować dialogi, jak określić charaktery poszczególnych postaci, aby wydawały się z krwi i kości, jak prawidłowo określić czas, miejsce poszczególnych wydarzeń. Innymi więc słowy jak ukazać głębię uczuć i emocji, czyli to, czym sfera badawcza w ogóle się nie interesuje, bowiem stawia przede wszystkim na fakty. W powieści historycznej prawdziwe wydarzenia oczywiście też mają znaczenie, ale schodzą na dalszy plan. Na potrzeby książki można je nieco skrzywić, pokazać w innym wymiarze, bowiem liczy się przede wszystkim gama barwnych emocji.  Nie inaczej jest w przypadku tej powieści. Autorka dokonała wyboru postaci i wydarzeń, a te ostatnie czasami zmienia na użytek powieści. Nie jest to jednak nagminne w zabiegach. Zawsze jednak twierdzę, że powieści historycznej nie czyta się po to, aby uczyć się historii. 

Książka autorstwa Allison Pataki opowiadająca historię księżniczki bawarskiej Elżbiety Amalii Eugenii von Wittelsbach (1837 - 1898), cesarzowej Austrii i królowej Węgier, a od 1854 roku żony cesarza Franciszka Józefa I (1830 - 1916). Jej urodę i wdzięk można podziwiać dzięki zachowanym portretom autorstwa Franza Xavera Winterhaltera, choć mimo wszystko chyba już na zawsze utkwiła mi w pamięci Roma Schneider, jako Sisi w filmach powstałych w latach 50. XX wieku. Nawet czytając powieść Allison Pataki w wyobraźni widziałam właśnie ją, mimo powstania późniejszych ekranizacji. Historia filmowa jest oczywiście bajkowa: deszcz nigdy nie pada, zawsze na niebieskim niebie jest słońce i wyczuwalna jest wszechobecna radość. 

A przecież życie cesarzowej nie należało do aż tak szczęśliwych. Ten najważniejszy okres w życiu Elżbiety: okoliczności poznania Franciszka Józefa, ślubu, narodzenia dzieci, aż do koronacji na królową Węgier opowiada powieść Allison Pataki. Autorka pokazuje jak młodziutka, niezbyt śmiała Sisi podporządkowana na początku mężowi i teściowej, ciągle poddawana obserwacji i ocenie, toczy samotną walkę, aby odzyskać kontrolę nad własnym życiem. Kocha męża i na początku małżeństwa próbuje żyć tak, jak zostaje jej to nakazane. Nie czuje się spełniona, jako matka, bowiem dzieci odebrano jej tuż po urodzeniu. Nie rozumie, dlaczego zupełnie musi wyrzec się prywatności i znosić w swoich pokojach obecność mnóstwa nieznanych jej osób. Nie pojmuje do końca panującej w pałacu rygorystycznej dworskiej etykiety, którą wprowadził Karol V (1500-1558). Nie chce być tłamszona przez zimną i wyrachowaną teściową (a zarówno ciotkę) Zofię, z którą ciągle wydaje się być w konflikcie i dla której liczy się syn i dobro cesarstwa, ale tak właściwie się temu poddaje. Samotność, wewnętrzne cierpienie i melancholia zaczyna wkraczać powoli w jej życie.  Zaczyna rozumieć, że jej mąż nigdy w pełni do niej uczuciowo nie należał, że nie tak powinno jej życie wyglądać. Mimo osobistych rozterek, interesuje się życiem prostego ludu i pogłębia swoją fascynację Węgrami i zaczyna podróżować.

Autorka kładzie w powieści nacisk przede wszystkim na warstwę psychologiczną postaci. Sprawnie konstruuje dialogi i dość plastycznie opisuje ówczesne tło historyczne i obyczajowe, co powoduje, że całość dobrze się czyta. Grafika na okładce jednak nie jest nazbyt fortunnie dobrana, ale to dostrzega od razu znawcy historii mody.  
 



Allison Pataki, Sisi. Cesarzowa mimo woli, wydawnictwo HarperCollins, wydanie 2015, tłumaczenie: Alina Patkowska, oprawa miękka, stron 368.

21 września 2015

Marta Galewska - Kustra, Z muchą na luzie ćwiczymy buzie czyli zabawy logopedyczne dla dzieci.

Nie wszystkie dzieci mówią od razu płynnie i poprawnie. Nie pamiętam, kiedy moja córka zaczęła mówić. Właściwie nie pamiętam momentu, kiedy nie mówiła. Jak to się mówi, od zawsze buzia jej się po prostu nie zamyka, przynajmniej w domu. Na arkuszu badania logopedycznego wykonanego wówczas, gdy miała 3 lata i 3 miesiące napisane jest, że buduje zdania, stosuje formy fleksyjne, posiada bogaty zasób słów, prawidłowo artykułuje głoski i że, dziecko nie potrzebuje indywidualnej terapii logopedycznej. To, czego nie doświadczyłam w przypadku Marysi, to z nawiązką zostałam obdarowana w przypadku synka. Koniec końców uczęszczamy między innymi na zajęcia logopedyczne i pamiętamy o ćwiczeniach w domu. W ogóle zaczęłam interesować się tą sferą edukacji, bo nie da się przecież w takim wypadku odłożyć tego na bok. Cieszę się również, że na rynku wydawniczym pojawiają się książeczki, które podpowiadają rodzicom jak zachęcić dziecko do prostych ćwiczeń logopedycznych. 



Do dziś mój synek uwielbia książeczkę Wierszyki ćwiczące języki, czyli rymowanki logopedyczne dla dzieci, która pojawiła się u nas rok temu i za której powstanie odpowiedzialna jest również Marta Galewska - Kustra. Niektóre z nich zna na pamięć. Na początku tylko je czytałam, potem synek sam zaczął dopowiadać brakujące słowa w wersie. Nie spodziewałam się takiej zabawy zarówno dla niego, jak i dla mnie. Nowa pozycja wydawnictwa Naszej Księgarni autorstwa Marty Galewskiej – Kustry przedstawia podstawowe ćwiczenia logopedyczne. Z muchą na luzie ćwiczymy buzie to opowieść o Fefe, odważnej, przebojowej muszce, która chodzi do kina, biega w maratonie, uwielbia auta, gasi pożary, nie boi się Nerwusa, lata balonem i chodzi do przedszkola. Przy okazji marzy o zębach, wzdycha, krzyczy, rozdaje buziaczki, wydyma policzki, śmieje się w głos i pokazuje język na różne sposoby. Historyjka jest bardzo zabawna, a pełne uroku ilustracje Joanny Kłos, (która również odpowiedzialna jest za stronę graficzną w przypadku pozycji Wierszyki ćwiczące języki, czyli rymowankilogopedyczne dla dzieci) sprawiają, że książeczka bardzo podoba się dzieciom. Tak jest przynajmniej w przypadku mojego synka, który nie tylko słucha z uwagą (zawsze książki czytamy, tak, aby dzieci widziały ilustracje), ale próbuje naśladować Fefe.



Na każdej stronie autorka dodała rady dla rodziców i polecenia ćwiczeń dla dzieci. Dorośli wiedzą więc, na co zwracać szczególną uwagę i w jaki sposób dziecko powinno odpowiednio wykonywać ćwiczenia. Wiem, jak trudno namówić malucha na robienie min do lustra, szczerzenie zębów, „wywijanie” językiem, cmokanie, naśladowanie dźwięków. Oczywiście nie od razu Kraków zbudowano, ale wszelkie pomoce są jak najbardziej wskazane. Książeczka Z muchą na luzie ćwiczymy buzie wspomaga rodzica i zachęca dziecko. Zadanie to wypełnia moim zdaniem znakomicie.  
 



Marta Galewska - Kustra, Z muchą na luzie ćwiczymy buzie czyli zabawy logopedyczne dla dzieci, narysowała Joanna Kłos, wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydanie 2015, oprawa twarda, format  220x220mm, stron 48.

* Marta Galewska-Kustra - Dr n. hum. logopeda i pedagog dziecięcy, pedagog twórczości. Pracownik naukowy Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Prowadzi gabinet logopedyczny, który jest miejscem stałych wizyt małych pacjentów oraz rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej o możliwości stymulowania rozwoju mowy swoich dzieci. Specjalizuje się w terapii opóźnionego rozwoju mowy i zaburzeń artykulacji u dzieci. W pracy terapeutycznej nieustannie próbuje łączyć terapię mowy z rozwojem twórczego potencjału dziecka. Autorka publikacji naukowych dotyczących rozwijania zdolności twórczych dzieci i młodzieży, w tym książki "Szkoła wspierająca twórczość uczniów. Teoria i przykład praktyki". Członkini Polskiego Towarzystwa Logopedycznego, Polskiego Stowarzyszenia Kreatywności, a także Rady Programowej Edukacyjnej Fundacji im. prof. Romana Czerneckiego. 

**  Joanna Kłos - studiowała na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, dyplom obroniła w Pracowni Projektowania Plakatu. Mieszka trochę w Dębicy, trochę w Warszawie.
Przez kilkanaście lat pracowała jako grafik. Obecnie zajmuje się ilustracją i wspólnie z mamą i siostrą prowadzi pracownię lalek Romaszop.

20 września 2015

Maria Terlikowska, Wędrówka pędzla i ołówka.



Jak to dobrze, że na powrót wychodzą takie książki. Przez słowo takie, rozumiem oczywiście te, które moje pokolenie czytało w dzieciństwie. Dziś dzięki wznowieniom, reprintom, nowym wydaniom, można owe nasze książki czytać swoim dzieciom, obserwować jak reagują i przyswajają treść. Maria Terlikowska w swojej opowieści zastosowała wiersz, a w nim rymy. Z kolei ilustracje w wykonaniu Janusza Stannego, proste, dynamiczne i urokliwe w wyrazie, są dopowiedzeniem słowa. Rysunki są pełne czaru i energii. Wędrówka pędzla i ołówka jest zresztą wydana na grubym, matowym i lekko kremowym papierze, który niezmiernie przypomina wydania sprzed lat. Nie ma tu krzykliwych kolorów, ale ilustrator zastosował podstawową paletę barw, którą najmłodsi rozpoznają bez kłopotów.  Ową gamę kolorów zastosowano również w czcionce.



Wędrówka pędzla i ołówka to klasyka literatury dla dzieci, ale mimo w naszym odczuciu pewnego sentymentalizmu, można stwierdzić, że jednocześnie książka jest nadal aktualna. Ołówkowe linie i pędzelkowe kolorowe plamy cieszą oczy. Zastosowany w wierszu motyw drogi i ciekawych spotkań wpływa na wyobraźnię nie tylko dziecka. To książka, która jak najbardziej zasługuje na uwagę rodziców.

 




Maria Terlikowska, Wędrówka pędzla i ołówka, wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydanie 2015, oprawa twarda, format: 200x185 mm, ilustracje: Janusz Stanny, stron 64, przedział wiekowy: 0-6.