Strony

16 kwietnia 2018

Anna Trojanowska, Piołun na zapomnienie.


Piołun na zapomnienie Anny Trojanowskiej to bardzo dobra powieść, której fabuła została osadzona w Warszawie przełomu XIX i XX wieku. Autorka przenosi czytelnika również do prowincjonalnej Korytnicy położonej powieściowo niedaleko Mławy. Z prostotą, ale i wnikliwością odtworzyła ówczesne położenie kobiety, życie na wsi, na której praca uzależniona była od pór roku, uliczki wielkiego miasta, ówczesną modę, wystrój wnętrz, przygotowywanie jedzenia, konwenanse i obyczaje oraz scharakteryzowała prace aptekarza. Pod względem historycznym książka jest znakomicie dopracowana.

W 1895 r. Leokadia ma dwadzieścia siedem lat i mieszka u swojej ciotki Anastazji niedaleko Mławy. Anastazja to mądra kobieta, która potrafi udzielać szczere i proste rady. Młoda kobieta lubi tryb spokojnego życia na wsi, choć poza kilkoma wsiami i najbliższą Mławą nigdy nigdzie dalej nie wyruszyła. Świadoma jest jednak umykających lat i czekającej ja przyszłości w staropanieństwie. Gdy więc dostaje propozycję małżeństwa od starszego wdowca i aptekarza Józefa Klonowskiego, wyraża zgodę. Męża właściwie nie zna, choć wydaje się porządnym mężczyzną. To dla niej zupełnie obcy człowiek i mną dni, tygodnie i miesiące jak doceni obecność Józefa przy swoim boku. Lea świadoma jest tego, że z Józefem nie czekają ją ani wielkie namiętności, ani prawdziwa miłość. Z trudem też przychodzi jej przyzwyczajenie się do nowego życia: mieszkania nad apteką wypełnionego meblami oraz rzeczami z monogramami pierwszej żony Józefa. Lea nie może pogodzić się z tym, że mąż nie chce w ogóle rozmawiać na temat Sabiny. Tematu unika też jego przyjaciel i współwłaściciel apteki, Wincenty Reutowicz, który notorycznie irytuje Leę. Mimo upływu lat aptekarzowa pragnie poznać sekrety męża. Walczy też o swoją pozycję w świecie zarezerwowanym dla mężczyzn i powoli zyskuje aprobatę Józefa, który podziela poglądy większości mężczyzn, że kobieta powinna pełnić swą rolę w kuchni. Mimo to pozwala żonie wkroczyć w swój aptekarski świat na określonych zasadach. Znajomość ziół i ich przeznaczenia wzbudza zainteresowanie męża, który zaczyna dzielić się swoją wiedzą z żoną.


Piołun na zapomnienie to książka przesycona zapachami ziół i tego, z czego wykonywano pod koniec dziewiętnastego wieku lekarstwa. Autorka – farmaceutka – szczegółowo opisuje przygotowywanie medykamentów w zaciszu aptecznego laboratorium według ówczesnych receptur, opisuje ich skład, barwę, zapach, przeznaczenie, stosowanie. Mamy też nawiązanie do sposobów leczenia, stosowanych diet, wyjazdów do kurortów. Bardzo dobrze wplotła w fabułę wątek związany z fałszerstwami lekarstw np. z zastosowaniem kory chininowej, a wiedza autorki w tym zakresie jest fantastyczna. Ukazany został również ówczesny zasób kosmetologii: przygotowanie leczniczych balsamów (np. na porost włosów), kremów dla kobiet czy fantazyjnych perfum. Z drugiej strony Autorka nawiązała do istnienia Towarzystw Aptekarskich, organizacji wystaw, zasad na jakich odbywały się praktyki adeptów na przyszłych aptekarzy. Anna Trojanowska wspaniale wykorzystała swoją wiedzę naukową na potrzeby powieści. 


Akcja rozgrywa się na przestrzeni dziesięciu lat. W książce rozpisana jest na ponad sześciuset stronach. To powieść, od której trudno się oderwać, napisana z szacunkiem do realiów historycznych, społecznych i obyczajowych, ówczesnej monotonii życia codziennego i towarzyskiego oraz ówczesnych wydarzeń. Zastosowany został nawet podwójny zapis kalendarza, który obowiązywał w Królestwie Polskim. Autorka stworzyła bohaterów o silnych osobowościach, zewnętrznie twardych i surowych, pozbawionych idealizmu i romantyczności. Każda z postaci popełnia życiowe błędy. Lea to przedstawicielka typowej kobiety końca XIX wieku. Poszukuje, musi zawalczyć o swoje miejsce, ale także dojrzeć do pewnych spraw. Wspaniale ukazana jest również ówczesna prowincja i Warszawa. Bardzo dobrze dokonany ostał przekrój społeczeństwa. Jako historyk i osoba zawodowo związana głównie z wiekiem dziewiętnastym bardzo polecam powieść Piołun na zapomnienie. To książka dopracowana, wciągająca, intrygująca, z tajemniczymi zawiłościami i kryminalnym wątkiem, napisana pięknym stylem z poszanowaniem zasad polszczyzny. WARTO.



Anna Trojanowska, Piołun na zapomnienie, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2018, okładka miękka, stron 639.

 ***



Dr hab. Anna Trojanowska, prof. PAN
Wybrane:
Książki
Farmakopealne leki pochodzenia zwierzęcego w polskiej literaturze naukowej w latach 1800-1869. Warszawa 2012
Wiedza o grzybach leczniczych w polskiej literaturze naukowej XIX wieku. Warszawa 2008
Artykuły naukowe
Mieczysław Dunin Wąsowicz (1849–1913), chemik miejski we Lwowie, [w:] Przedwojenny Lwów i jego uczeni. Sylwetki – działalność naukowa – osiągnięcia, pod red. pod red. Sławomira Dorockiego i Pawła Brzegowego, wyd. 2016, s. 28-46.
Początki organoterapii. Dyskusje w polskich czasopismach medycznych na przełomie XIX i XX wieku, „Analecta. Studia i Materiały z Dziejów Nauki” 24:2015 nr 1(46), s. 131-147.
Problemy fałszowania żywności w publikacjach warszawskiego farmaceuty Alfonsa Bukowskiego (1858–1921), „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” 59: 2014 nr 3 s. 81-104.
Piżmo jako temat pracy doktorskiej Ludwika Bierkowskiego, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” 56: 2011 nr 2 s.143-156.
Tran jako przykład surowca tłuszczowego opisywanego w polskich XIX-wiecznych pracach z zakresu farmacji i farmakologii, „Farmacja Polska” 66: 2010 nr 12 s. 845-850.
Dziewiętnastowieczne koncepcje zdrowego żywienia i niektóre dzisiejsze diety. „Lud” 93: 2009, s. 159-183.
Rozważania nad pożywnością pokarmów w polskich publikacjach naukowych od 1800 do odkryć Justusa v. Liebiga. „Analecta” 18: 2009 z. 1-2 s. 73-110.
Czerwiec, kermes i koszenila, czyli o owadach jako surowcach barwierskich i leczniczych w polskiej literaturze przyrodniczej do XIX w. „Analecta” 17: 2008 z. 1-2 s. 15-31.
Karmin, karmazyn i szkarłat, czyli o niektórych owadach dostarczających barwników i leków, „Farmacja Polska” 63: 2007 nr 20 s. 938-944.
Tradycyjne ziołolecznictwo białoruskie w pracy Michała Federowskiego Lud Białoruski na Rusi Litewskiej…, „Analecta” 16: 2007 z.1-2 s. 7-53.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.