Robert Francis
Kilvert (3 grudnia 1840 - 23 września 1879), znany jako Francis lub też
Frank, był anglikańskim pastorem, pracującym w parafiach na walijskich
granicach, który przez blisko 10 lat pisał dzienniki. Odkrycia rękopisów
dokonał w 1937 roku poeta i powieściopisarz William Plomer[1].
Dzięki udzielonej zgody rodziny, podjął się
redakcji i wyboru zapisków z kompletnego tekstu obejmującego czas między
styczniem 1870 roku, gdy Kilvert był wikariuszem w Clyro w Radnorshire a marcem
1879, kiedy piastował urząd w Bredwardine w hrabstwie Hereford. Dziennik został wydany w tomach
ukazujących się w latach 1938, 1939, 1940 i od razu zyskały wielką popularność
za ukazanie prawdziwego oblicza historii społecznej wiktoriańskiej Anglii. Wiadomo,
że dziennik pomieściłby się w dziewięciu tomach.
Wdowa po
Kilvercie, Elizebeth Kilvert, usunęła z dziennika wszystkie odniesienia, które
dotyczyły jej i Ettie Meredith Brown. Chodzi tu o fragmenty dotyczące: pierwszy:
od września 1875 do marca 1876, drugi: od czerwca 1876 do końca 1877. Jest
również całkiem możliwe, że zniszczyła fragment dotyczący miesięcy przed ich
ślubem, bowiem dziennik urywa się nagle na dacie 13 marca 1879. Zauroczenie
Kilverta piękną, o hiszpańskiej urodzie, Ettie Meredith Brown trwało wówczas, zanim
zaczął się zalecać do Elizabeth Anne Rowland (1846-1911). Coś musiało naprawdę
głębokiego łączyć go z Ettie, bowiem zachowane wpisy są pełne czułości.
O czwartej zjawiły się u nas na herbatkę i partię krykieta panna Meredith Brown i jej piękna siostra, Etty. Etty Merredith Brown to jedna z najbardziej atrakcyjnych dziewcząt o przykuwającej wzrok urodzie, jakie zdarzyło mi się ostatnio widzieć. Ubrała się ze smakiem w bladą szarość i obcisłą w stanie, szkarłatną suknię, podkreślającą jej figurę i idealnie dopasowaną do czarnych oczu i włosów oraz do lśniącej, tryskającej zdrowiem cery hiszpańskiej brunetki o ciemnych niczym owoc granatu rumieńcach. Ale najbardziej udany był kapelusz, szeroki i efektowny, nonszalancko opleciony kwiatkami i nasadzony pod beztroskim kątem na bok ładnej, ciemnej główki. Na kształtnej, zgrabnej szyi powiesiła złoty łańcuch naszyjnika o szerokich ogniwach. Z cienia obszernego kapelusza wyglądały iście cygańska, ładna twarzyczka i ciemne, namiętne oczy.[2] [6 września 1875]
Widok tego domu o podwójnym szczycie i wysokich topól nieodmiennie przywodzi na myśl tę śliczną twarzyczkę oraz wspomnienia szczęśliwych dni ubiegłego lata, nim zaczęły się nasze strapienia i przyszło rozdzielenie.[3] [ 18 marca 1876]
Przypomniał mi się ostatni raz, kiedy tutaj siedziałem, pisząc do drogiej Ettie w tamten radosny wieczór 6 października ubiegłego roku, i wszystko miłe, osobliwe wypadki, jakie zaszły od tamtej chwili. Powróciły grudniowe wspomnienia z Bournemouth i tamte szalone, smutne, słodkie schadzki w śniegu i pod sosnami, na wydmach East Cliffe i w Boscombe Chine.[4] [20 marca 1876]
Kilvertovi zabroniono
się spotykać z Ettie i utrzymywania z nią wszelkiej korespondencji.
Rano długi, smutny, kochany list od drogiej Ettie, czułe i piękne pożegnanie, ostatni, jaki będzie w stanie do mnie napisać. W załączeniu serdeczna kartka od pani Brown, w niezmiernie miłych słowach uwiadamiająca mnie, że jej zdaniem nie powinniśmy się już kontaktować z Ettie listownie, poetycko, ani w żaden inny sposób. /…/ Nie będę zasmucał mojego kochania, nie stanę się przyczyną ani jednej niekoniecznej łzy, a tym bardziej pokusy. Najlepszym i jedynym sposobem okazania jej miłości jest zachowanie milczenia.[5] [20 kwietnia 1876]
Dwa lata
później, z zapisku uczynionego 19 stycznia 1878 roku, Kilvert donosi, że cieszy
się z wiadomości, że Ettie Meredith Brown w kwietniu ma poślubić pana Wrighta,
brata jej szwagra.[6] A
następnie dowiadujemy się, że:
Dziś otrzymałem miły list od Rosie Meredith Brown z wiadomością, że Ettie odpływa 5 października do Indii, gdzie ma odbyć się jej ślub.[7] [23 września 1878]
Zachowane
wpisy Kilverta z lat 1876-1879 pokazują, jak niespełniona miłość zaważyła na
jego samopoczuciu i zdrowiu. Nie ma w nich radości takiej, jaka była w zapiskach
powstałych w Clyro. Wyczuwalny jest natomiast smutek i melancholia. W dodatku
nie udało mu się opublikować zbiorku napisanych przez niego wierszy.
Cały dzień męczyła mnie neuralgia, po nocach bezsenność[8] [27 kwietnia 1878]
St Michael’s Church, Clyro Źródło |
Miesiąc po
ślubie z Elizabeth, Kilvert zmarł na zapalenie otrzewnej. Pani Kilvert nie
doczekała się potomstwa, nigdy nie wyszła powtórnie za mąż i zmarła w 1911
roku. Została pochowana na tym samym cmentarzu, co jej mąż w Bredwardine, ale
groby ich są położone w pewnej odległości od siebie. Uważała zapewne, że miała
prawo zniszczyć wspomnienia o sobie. Nie wiadomo, czy małżeństwo zawarte było
tylko z rozsądku czy z powodu rodzącego się uczucia. Przypuszczam, że owe
zniszczone fragmenty dziennika musiały w jakiś sposób dotknąć Elizabeth. Być
może wyrażał się o niej nieco inaczej niż o Ettie.
Ettie nie była
jedyną niespełnioną miłością Kilverta. W Clyro starał się o Daisy Thomas
z Llanthomas, ale z biegiem lat wydaje się, że w wyniku rozdzielenia miłość ich wygasła.
Tu również wielką rolę odegrał brak perspektyw na przyszłość Francisa Kilverta,
który był tylko wikariuszem. Mimo to, Francis odważył się odbyć z sir Thomasem
rozmowę na osobności.
Przez chwilę milczałem straszliwie zdenerwowany. „Żywię uczucie do jednej z pana córek” – wypaliłem /…/ Pan Thomas stwierdził, że bardzo dobrze postąpiłem, przychodząc z tym do niego, chociaż sprawiał wrażenie mocno skonfundowanego. Wypowiedział też bardzo wiele pochlebstw na temat mego „przyzwoitego i szlachetnego zachowania”, wypytał mnie o widoki na przyszłość i kręcił nosem na odpowiedź. W takich okolicznościach nie można dopuścić do zaręczyn, mówił, i nie wolno mi naruszać spokoju jego córki, w jakikolwiek sposób okazując jej uczucie./…/[9] [13 września 1871]
Powierniczką
Kilverta w sprawach sercowych była pani Venables na plebanii w Clyro. Daisy
miała wówczas dziewiętnaście lat, ale wydaje się, że równie mocno była
zauroczona Kilvertem. Jako dobrze wychowana panna była posłuszna ojcu. Jak
donosi Francis rodzina dała jej zapewne do zrozumienia, że nie powinna go
zachęcać. Rodzice Kilverta również nie obiecywali mu zmiany w najbliższym
czasie, bowiem ojciec nie był w stanie zrezygnować z prebendy na rzecz syna. Parę
dni później, kiedy już wiadomo, że Kilvert nie powinien sobie robić nadziei na
zmianę swojej sytuacji, pan Thomas ostatecznie zaznaczył swoje stanowisko w
sprawie stosunków swojej córki z wikariuszem.
List od pana Thomasa. Pełen miłych zwrotów i serdeczny, lecz nakazujący porzucić wszelkie myśli i nadzieje związane z Daisy. Nagły, niespodziewany cios, a dla mnie wielki smutek. Jakby na niebie zgasło słońce.[10] [23 września 1871]
Jeszcze przez
kilkanaście miesięcy nadal zakochany jest w Daisy, która nota bene nigdy nie
wyszła za mąż. Francis donosi o tym w swoich zapiskach jak jest nią oczarowany
i jak rośnie w nim tęsknota za nią. Kiedy już opuścił Clyro (po niemal ośmiu
latach, został wówczas wikariuszem w parafii swego ojca), wydaje się, że miłość
owa zaczyna zmieniać formę. Mimo kolejnych zmian zachodzących w sercu i upływu
lat, nadal żywił do niej ciepłe uczucia. Gdy odwiedził Llanthomas Edith i Daisy zaprowadziły mnie do ogrodu i
traktowały bardzo miło, Daisy dała mi gałązkę słodkiej werbeny i długo z sobą
rozmawialiśmy./…/ Jeszcze potem Daisy odwróciła się i zawołala z miłym,
kochającym wyrazem twarzy: „Proszę przekazać gorące pozdrowienia siostrze”.[11][28
kwietnia 1876]
Francis był
przystojny i miał powodzenie u kobiet. Nie unikał też kochanek, a niektóre
wspomina we wpisach.
Dziś natrafiłem w pewnej książce na czerwoną jedwabną chusteczkę z wyszytymi słowami „Nie zapomnij mnie” i z żalem przyznaję, że całkiem zapomniałem, kto mi ją dał. Z pewnością jedna z wielu kochanek. Ale która?[12] [29 października 1870]
Wesołe igraszki z Lucretią[13]. [16 styczeń 1872]
Francis jawi
mi się jako romantyk. Jest wrażliwy na otaczające go piękno, które widzi
zarówno w krajobrazie, jak i w młodych pannach, jak i w małych dzieciach
(zachwyca się urodą cyganki Lizzie, która brała udział w jego lekcjach
czytania). W notatce uczynionej 7 lipca 1875 roku przyznaje się otwarcie do
tęsknoty za posiadaniem dzieci i rodziny.[14]
Z biegiem czasu samotność zaczęła mu dokuczać.
W
najwcześniejszych wpisach dziennika, kiedy Francis przebywał na plebani w Clyro
w Radnorshire jako wikariusz, gdzie pastorem był Richard Lister Venables, wpisy
są najobszerniejsze i najradośniejsze. Kilvert z wielką wnikliwością opisuje
tryb swojego życia. To wspaniałe, ale również dziwne uczucie czytać o ludziach,
którzy niegdyś żyli, cierpieli, kochali, którzy istnieli w rzeczywistości.
Opowieści Francisa Kilverta układają się w interesujące zdjęcia, zatrzymane
kadry. Gdybyśmy je zobaczyli od razu wiedzielibyśmy, kto na tych zdjęciach się
znajduje. Kilvert opisuje znajomych, członków rodziny i przyjaciół z wielką
starannością i dokładnością. Nie chodzi tu jedynie o wygląd zewnętrzny, ale to,
czym ich los został naznaczony w przeszłości, w jaki sposób przeżywali swoje
osobiste tragedie, radość, pociechę i wszelkie ciepłe uczucia kierowane do
drugiego człowieka. Dzięki zachowanemu Dziennikowi
Kilverta, uratowane i utrwalone zostały drobiazgi codziennego życia na wiktoriańskiej
wsi. Nie sposób tej książki nie pokochać. Czytaniu towarzyszą, bowiem niekiedy
salwy śmiechu, a czasem ogromne wzruszenie. Sama osobowość Kilverta jest
niezwykle pociągająca: młody (zmarł mając zaledwie 38 lat), przystojny (jak
widać na zdjęciu), błyskotliwy, szczery, skromny, pełen radości życia i
optymizmu, posiadający zapał do odbywania pieszych wędrówek i niesamowite
poczucie humoru – to idealny kandydat na męża. Niestety nie posiadał
odpowiedniego statusu społecznego i tak zwanych perspektyw na przyszłość.
Lubię włóczyć się po samotnych, opuszczonych i zrujnowanych miejscach. Mieszka w nich duch łagodnej, ciszej melancholii odpowiadający mojemu nastawieniu bardziej niż bujne życie, wesołość i zgiełk.[15] [6 marca 1871]
30 września 1870 źródło |
Rzeczowo
opisuje zasłyszane historie i rozgrywające się gdzieś w tle sceny. Niesamowite
są liryczne i plastyczne opisy krajobrazów i przyrody. Kilvert wspaniale opowiedział
o życiu codziennym na wsi i stworzył czarujący portret wiktoriańskiej wsi. Przekazuje
nawet prowincjonalne skandale.
W drodze ze stacji Charles opowiedział mi o oskarżeniu, jakie wniosła przeciwko Brewerowi Janet, była kuchenna na plebanii w Clyro, zarzucając mu, że jest ojcem jej dziecka. Janet napisała list do Clyro zaraz po urodzeniu dziecka. Biedna pani Brewer otwarła go, przeczytała i przekazała mężowi. Podobno mało nie pękło jej serce. Biedactwo. Charles obawia się, że zarzut jest jak najbardziej uzasadniony.[16] [28 maja 1870]
Opisuje
panujące miejscowe zwyczaje, rozpowszechnione zabobony. Dowiedzieć się można, że
powiedzenie „zdaje mi się” jest charakterystyczne dla mieszkańców Herefordshire[17]
i że starsze osoby używają przy powitaniu zwrot „Do pańskich usług”[18].
Francis Kilvert |
Pokazuje też
jak spędzał czas wolny. Nie były to jedynie piesze wędrówki, ale również
spotkania towarzyskie, na którym grano w krykieta i strzelano z łuku oraz pito
herbatkę na trawie. Opisuje pikniki, podczas których pito bordo i reńskie,
szampan, cydr i sherry; jadano kurę na zimno, szynkę i ozorek, rozmaite
bułeczki z nadzieniem, sałatki, placki z dżemem i agrestem, chleb i ser;
tańczono walca i lansjera.[19]
Przekazuje wiadomości na temat wojen (francusko – pruskiej), rewolucji w Paryżu
i bitew. Opisuje środki transportu: bryczki, dyliżanse pocztowe, pociągi ( O drugiej wyjechałem do Londynu trzecią
klasą ze stopami w ogrzewaczu[20]
[19 lutego 1873]. Zwraca uwagę na troski zwykłego człowieka, jako zapalony
czytelnik na lektury (odnotować należy jego powiązania z Wordsworth’ami i
Williamem Barnesem), aktualną pogodę, a nawet pogrzeb członka swojej rodziny,
osiemdziesięcioletniej panny Marii Kilvert (pieniądze solidnie rozparcelowała,
a po sprzedaży domu reszta poszła do podziału; ojcu Kilverta wskutek
zadawnionego urazu zapisała w testamencie jedynie drzewa różne, matce futra i
koronki). Pisze o samobójstwach, ślubach, pogrzebach, sprawach sądowych
rozpatrywanych w Clyro, tragicznych wypadkach, chorobach trapiących
mieszkańców.
Odwiedziłem w Trump młodego Mereditha, który od pół roku cierpi na szczękościsk po przebytej śwince. Dwa miesiące trzymali go w szpitalu w Hereford, podając chloroform i stopniowo rozwierając szczęki dźwignią śrubową, ale to nic nie pomogło.[21] [ 18 listopada 1870]
Francis
charakteryzuje ówczesne obyczaje i konwenanse (a pamiętajmy, że to epoka
wiktoriańska), ale również podaje przykłady ich łamania. Dziwi się, że młode dziewczęta biorą udział w kastrowaniu owiec. Sam przyznał się, że:
Wczoraj i dziś kąpałem się w morzu. /…/ W Shanklin trzeba się godzić z obrzydliwym obyczajem kapania się w gatkach. Skoro damy nie lubią widoku nagich mężczyzn, to czemu sobie nie pójdą? Dziś dostałem parę ineksprymabli, które wciąż opadały. Wzburzone fale chwyciły i ściągnęły je do kostek. Tak związanego cisnął gwałtowany przybój, a gdy woda cofnęła się, pozostałem na ostrych kamieniach nagi i zalany krwią. Potem zdjąłem przeklęty gałgan i oczywiście znalazły się panie, które patrzyły na wychodzącego z morza. [22] [ 12 czerwca 1874]
Bredwardine, grób Francisa Kilverta źródło |
Dziennik Francisa Kilverta to
fascynująca lektura. Obserwował życie nie tylko angielskiego ziemiaństwa, ale
również zwykłych rolników czy robotników. Z wielkim szacunkiem opisuje, to, co
widział w odwiedzanej górniczej Kornwalii. Pisze szczerze i z pasją. Według
niego każdy dzień przynosił ciekawe wydarzenia, zwłaszcza w Clyro, które należy
w pełni odnotować. Dzięki zachowanym zapiskom, Francis Kilvert jest
rzeczywisty, a to, co opisuje żyje w wyobraźni czytelnika. To dzieło
oryginalne, momentami nasycone delikatnością i pięknem, a innymi razem smutkiem,
nostalgią i melancholią. Zauważalna jest autentyczna integralność zapisków, doskonałość,
wrażliwość na piękno, otwartość i szczerość. W samym Kilvercie jest dla mnie
coś tajemniczego i nieuchwytnego. O czym nie napisał, w czym tkwi owa
tajemnica, co było na zniszczonych stronach, jak potoczyłoby się jego życie,
gdyby żył dłużej… Nurtujące pytania.
[1] Źródło: http://www.theguardian.com/books/2008/jan/19/fiction6
(dostęp 12.03.2016).
[2] F. Kilvert, Dziennik 1870-1879, Poznań 2016, s. 375 -376.
[3] Tamże, s. 380.
[4] Tamże, s. 382.
[5] Tamże, s. 385.
[6] Tamże, s. 409.
[7] Tamże, s. 426.
[8] Tamże, s. 418.
[9] Tamże, s. 181.
[10] Tamże, s. 187.
[11] Tamże, s. 389.
[12] Tamże, s. 110.
[13] Tamże, s. 203.
[14] Tamże, s. 368.
[15] Tamże, s. 142.
[16] Tamże, s. 50.
[17] Tamże, s. 51.
[18] Tamże, s. 194.
[19] Tamże, s. 58-59.
[20] Tamże, s. 269.
[21] Tamże, s. 112.
[22] Tamże, s. 317.
[2] F. Kilvert, Dziennik 1870-1879, Poznań 2016, s. 375 -376.
[3] Tamże, s. 380.
[4] Tamże, s. 382.
[5] Tamże, s. 385.
[6] Tamże, s. 409.
[7] Tamże, s. 426.
[8] Tamże, s. 418.
[9] Tamże, s. 181.
[10] Tamże, s. 187.
[11] Tamże, s. 389.
[12] Tamże, s. 110.
[13] Tamże, s. 203.
[14] Tamże, s. 368.
[15] Tamże, s. 142.
[16] Tamże, s. 50.
[17] Tamże, s. 51.
[18] Tamże, s. 194.
[19] Tamże, s. 58-59.
[20] Tamże, s. 269.
[21] Tamże, s. 112.
[22] Tamże, s. 317.
Francis Kilvert, Dziennik 1870 - 1879, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2016, wybór, redakcja i wstęp William Plomer, tytuł oryginalny: Kilvert's Diary 1870-1879, przełożył Jacek Spójny, okładka twarda z obwolutą, stron 444.
Bardzo mnie zachęciłaś do przeczytania tej książki. Zobaczyłam dziś krótki jej opis, szukałam recenzji i trafiłam na Twoją stronę. Wiem, że mogą polegać na Twojej opinii. :) To może być ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gosiu,jest bardzo ciekawa. Dla mnie rewelacja, takie wspomnienia powinny być wydawane. To wspaniałe świadectwo tamtych czasów:) serdeczności
Usuń